sobota, 28 grudnia 2013

Emocjonalne podsumowanie

Dzień dobry, jak się macie w ten poświąteczny czas? Mam nadzieję, że skutki ewentualnego przejedzenia ustępują, energia powoli wraca i można brać się z zapałem do pracy ;). Koniec roku tuż, tuż i dobrze zrobić małe podsumowanie tego co nam przyniósł  w tych 12 miesiącach.
Dla mnie to był znaczący i generalnie bardzo dobry czas, z czystym sumieniem mogę postawić dużego "+" nawet jeśli nie wszystko do końca poszło po mojej myśli. Przede wszystkim to był rok przełomowy kolejnego 10 lecia w moim życiu, w końcu świętowałam swoje 40 urodziny i to co najpiękniejsze, najlepsze przede mną, no przynajmniej ja tak na to patrzę. Spełniłam swoje ogromne, życiowe marzenie - moja powieść została wydana w formie ebooka, chyba dla osoby, która tworzy nie morze być większej satysfakcji. W pracy nastąpiło kilka dobrych zmian, mogę dzięki nim się rozwijać i realizować swoje projekty. Między innymi dzięki tym projektom poznałam osobiście fantastycznych ludzi, którzy wnieśli wiele ciekawych i interesujących pomysłów. Te moje wyjazdy są dla mnie bardzo ważne i cenne. Zamierzam je kontynuować.
Co do mnie samej to starałam się żyć w tym roku według zasady pozytywnego myślenia, cieszenia się drobnostkami, doceniania każdego najmniejszego gestu czy słowa, które do mnie wędrowały. Udało mi się znaleźć w sobie pokłady energii i optymizmu, którymi dzieliłam się z moim otoczeniem i wydaje mi się, że czasami udawało mi się kogoś choć trochę "zarazić". Poukładałam też sobie sporo wewnętrznych, emocjonalnych spraw, nabrałam dystansu do tego co jeszcze jakiś czas temu mnie irytowało, smuciło czy spalało. Przyznaję, że nie jest łatwo trzymać na wodzy uczucia, szczególnie takiej emocjonalnej romantyczce jak ja ;). No, ale "porozmawiałam" sobie ze sobą i ta rozmowa wiele mi dała, mniej uniesień czasami lepiej robi dla duszy, serce mniej boli... Nie to nie oznacza, że wygnałam z siebie uczucia, że przestało mi zależeć na ludziach, którzy w mniej lub bardziej świadomy sposób mnie zranili, nie docenili, wciąż mi zależy, czasami mocniej niż kiedykolwiek. Po prostu bardziej realnie oceniam pewne sprawy i moja "gwiazdka z nieba" nie jest już tak wysoko zawieszona bo zrozumiałam, że po nią nie sięgnę... No, a pewnie bylibyście zaskoczeni jakie efekty potrafi przynieść dystans i brak specjalnego zainteresowania, sama byłam zdziwiona. Co do uczuć to naprawdę nazbyt skomplikowane i delikatne więc staram się do nich dopasowywać w zależności od dnia. Czasami jest łatwiej, czasami trudniej tak jak na przykład teraz... Kiedy wracają momenty jak to mawiam "bezdechu" i tak ciężko przezwyciężyć chęć wykręcenia numeru, usłyszenia magicznego głosu czy choćby wysłania smsa. Ale walczę z tym, walczę sama ze sobą i wygrywam! - to jest możliwe, a czasem przynosi pozytywny efekt. Dzięki mojej wygranej jestem silniejsza, idę do przodu, nie użalam się nad sobą i w końcu łapię ten oddech, którego przez moment tak brakowało. A czas pokaże co będzie dalej...
Tak więc w Nowy Rok zamierzam wejść zamaszystym krokiem, z dużą dawką optymizmu i energii, mam sporo planów, w których realizację wierzę. Może trzeba będzie czasami zagryźć zęby, czasami troszkę bardziej się postarać, popracować, ale z pewnością będzie warto.

Kochani Wam życzę fantastycznej nocy sylwestrowej niezależnie od tego gdzie i z kim ją będziecie spędzać, a w Nowym Roku wyłącznie dobrych, ciepłych chwil, spełnienia wszystkich celów i marzeń. Wspaniałego Roku 2014!!!



wtorek, 24 grudnia 2013

Szepty serca...

Witajcie Kochani!

Dziś ten szczególny i wyjątkowy Dzień w roku... Wigilia. Wyjątkowo tak wszystko się poukładało, że ze wszystkim zdążyłam się przygotować i dziś wyłącznie mam czas dla siebie, leniuchuję. Wysyłam życzenia, rozmawiam z Przyjaciółmi i czekam na wieczór, na Pierwszą Gwiazdkę. Pogoda też dziś raczej wielkanocna i nie ma tej zimowej otoczki ze skrzypiącym śniegiem pod butami, ale jest słonecznie i radośnie. Z Pierwszą Gwiazdką pomyślę sobie swoje świąteczne życzenie, u mieszczę je głęboko w sercu i będę robić wszystko żeby się spełniło... Też macie takie życzenia, marzenia? Pamiętajcie o nich dzisiejszego wieczoru, wtedy panuje na niewypowiedziana aura i magia. Ją się po prostu czuje, przenika do wnętrza naszej duszy, naszego serca i robi się tak cieplutko, błogo... Teraz każdy jeszcze gdzieś biegnie, coś szykuje, przemieszcza się, ale już za kilka godzin będziemy siadać przy wigilijnych stołach, łamać się opłatkiem, składać sobie życzenia, słuchać kolęd... Kocham ten czas..., nawet jeśli nie ma ze mną Wszystkich, których chciałabym akurat mieć przy sobie, oni są w moim sercu i zawsze tam będą... A moje serce mimo, że skołatane i mocno szargane różnymi emocjami w tym roku to na szczęście stabilne i o dziwo dość rozsądne ;) Oczywiście jeśli tak można powiedzieć o sercu? Rozsądne bo przemyślało sobie wiele "za" i "przeciw" i postanowiło angażować się w granicach rozsądku... Czy tak się da? No mnie jakoś się udało choć wymaga to niesamowitej samodyscypliny i czasem trzeba coś zrobić wbrew jego podszeptom, coś bardziej z rozsądku. Stabilne bo mimo wszystko czuje to co czuje, bo jeśli się zakocha to nie tak na chwilę, to pomimo wszystkich przeciwności, nawet gdzieś po cichutku bije właśnie dla TEJ osoby... No i mimo, że łatwo nie jest i niejedna osoba na moim miejscu dawno by się zniechęciła to nie ja. Czuję ciepło, radość, dobro, które tam w środeczku je wypełniają na myśl o NIM... Zbieram w moim sercu każdą cenną chwilę, każdy dobry moment, uśmiech, ciepły gest, słowo - są dla mnie bezcenne... Sprawiają, że te zwykłe codzienne sprawy nabierają innych wymiarów, że włącza się mój motor napędowy, uśmiecham się sama do siebie i czuję się tak bardzo szczęśliwa.
Dziś w ten wyjątkowy wieczór moje ciepłe myśli i uczucia będą właśnie przy NIM i mam nadzieję, że choć troszkę je poczuje..., że moja pozytywna aura przyniesie dobre chwile...

Kochani życzę Wam cudownych, magicznych, ciepłych, pełnych miłości, nadziei i dystansu do codzienności Świąt, z zapachem choinki, świątecznych smakołyków, śpiewem kolęd, spędzonych z Najbliższymi i Przyjaciółmi.


piątek, 20 grudnia 2013

Z sentymentem...

Dzień dobry Wszystkim w to piątkowe popołudnie :). Domyślam się, że są już tacy dla, których już zaczął się weekend, naprawdę długi, świąteczny weekend. sama wciąż na posterunku i w poniedziałek będzie podobnie bo pracuję. natomiast nadchodzący weekend będzie u mnie skierowany na sprawy kulinarne i przygotowanie świątecznych smakołyków. Postawiłam sobie kilka wyzwań, którym mam nadzieję sprostać ;). Przede wszystkim śledzie bo w tym roku odstąpiłam od ryby po grecku - będę na słodko z rodzynkami, a drugie z papryką, ogórkami i cebulką, oby się udały. No i dwa wspaniałe ciasta, oczywiście przepisy z Kwestii Smaku. Sprawdzony już przepyszny Sernik Cynamonowy no i Tort Marcepanowy. Marzył mi się od dłuższego czasu bo kocham marcepan pod różnymi postaciami, ale miałam problem z nabyciem potrzebnej do tortu masy marcepanowej. Na szczęście w Lidlu mieli taką masę w bardzo okazyjnej cenie, nabyłam a teraz będę doskonalić swoje umiejętności. Uszka do barszczu siedzą sobie grzecznie w zamrażalniku, wystarczy je ugotować w Wigilię a pozostałe przygotowania w tym roku przejęła Mama.
W sklepach świąteczny gwar i pośpiech, wszyscy zastanawiają się co jeszcze trzeba kupić żeby niczego później nie brakło. Pachnie suszonymi owocami, grzybami, kapustą kiszoną - to takie smaki, które przywodzą mi na myśl dzieciństwo i wspomnienia z tamtych beztroskich przygotowań do Świąt. Minęło tyle czasu, tak wiele się w moim życiu wydarzyło, zmieniło, a one są wciąż żywe, gdzieś tam głęboko wewnątrz mnie... Tyle osób w międzyczasie odeszło, nie ma Ich przy wigilijnym stole, ale są w sercu i pamięci i w tym świątecznym okresie szczególnie się o Nich myśli, wspomina...
Niedawno dotarła do mnie smutna wiadomość, że odeszła moja wychowawczyni ze szkoły średniej. Kobieta co do której można było żywić różne uczucia, ale z pewnością obojętnie przejść koło niej nie można było. Jedni się jej obawiali (oj bywała groźna), inni z nią polemizowali (pamiętam takie dyskusje), jeszcze inni ją mimo wszystko lubili ( ja również). Pani Profesor miała swoje specyficzne zachowania, śmieszne lub mniej śmieszne powiedzonka, które do dziś wspominamy czasem w rozmowach z koleżankami. Wtedy wydawała się bardzo surowa i wymagająca, ze swoimi staromodnymi zasadami, ustawiała nas równo do pionu, oj na początku dała się wszystkim we znaki. Ale z czasem było już co raz lepiej i choć wprost nam tego nie mówiła wiedziałyśmy, że stoi za nami i broni swoich dziewczyn ;). Dziś z perspektywy czasu uważam, że naprawdę nieźle nas przeprowadziła przez te cztery lata i mogła być dumna ze swoich wychowanek. A teraz gdzieś tam u góry będzie wprowadzać może swoje zasady, kto wie... - w każdym razie ja sobie cenię, że była moją wychowawczynią i z sentymentem wspominam tamte szkolne lata, były piękne, przynajmniej jak dla mnie.
No i sami widzicie jakoś tak sentymentalnie i ciepło się zrobiło, Święta zaczynają roztaczać swoją magię. A ja czuję jak powolutku zaczynam jej ulegać, już zrobiłam mały kroczek i złamałam się w swoich surowych zasadach co do pewnych spraw... Ciekawa jestem jak tam u Was z postanowieniami, zasadami i silną wolą?
Miłego i owocnego weekendu Kochani, bardzo ciepło Was pozdrawiam :)


wtorek, 17 grudnia 2013

Dni biegną...

Hallo jest tam kto? Jak się macie? Czy czujecie już mocniej klimat zbliżających się Świąt? Przygotowania w toku, prezenty kupione, nastroje radosne? Mam nadzieję, że tak bo czas leci bardzo szybko i za tydzień o tej porze będziemy siedzieć z naszymi Bliskimi przy wigilijnych stołach. Przede mną jeszcze cała masa pracy, którą zaplanowałam sobie na nadchodzący weekend jako, że w poniedziałek będę pracować, w tym roku wzięłam "dyżur" w firmie. Walczę właśnie uparcie z jakimś wirusem, który postanowił się przyplątać i mam nadzieję do Świąt się go pozbyć. Ale cóż się dziwić dokoła pełno chorych osób i bez problemu można się zarazić szczególnie jeśli podróżuje się komunikacją miejską. to jak niektórzy są beztrosko nieodpowiedzialni może człowieka osłabić, a mnie naprawdę zaparło dech w piersiach. Wczoraj w tramwaju widziałam (na szczęście z pewnej odległości) jak dziewczyna kichała  drugiej pasażerce w zasadzie na głowę nie próbując nawet zasłonić nosa dłonią. Cóż była zajęta pisaniem smsów, fakt sprawa dużo istotniejsza, jakaś totalna masakra i brak wyobraźni... No, ale to tylko taka mała dygresja bo jak wiecie staram się unikać narzekania i o dziwo nieźle mi to wychodzi. Napisałam o dziwo bo nie wszystkie sprawy układają się tak kolorowo jak tego bym sobie życzyła. Mogę zmienić swój sposób patrzenia na świat, swoje podejście do ludzi, ale nie mogę zmienić, szczególnie na siłę zachowania innych. Mogę natomiast nie brać sobie tego tak bardzo do serca jak brałam do tej pory, spróbować się na nie zobojętnić i jak to się mówi być szczęśliwa "pomimo". To najlepsze rozwiązanie, dzięki niemu mogę się uśmiechać, cieszyć kolejnymi dobrymi dniami i doceniać to co dostaję od pozostałych. Najgorsze co można zrobić to karmić się gniewem, żalem, rozgoryczeniem, rozpalać je w sobie i później chować urazę. Są osoby, które tak właśnie robią choć wątpię by dzięki temu były szczęśliwe. Trzeba zwyczajnie przewartościować pewne sprawy, zmienić priorytety i wtedy będzie ok. Tak wiem to trudne szczególnie jeśli na czymś lub na kimś nam wyjątkowo zależy, kiedy w grę wchodzą emocje i uczucia. To jednak z pewnością lepsze niż pozwolić ranić się bez końca...
W radiu świąteczne piosenki, kolorowe światełka wesoło mrugają, zamierzam cieszyć się tym czasem. Wszystkim tego właśnie życzę. Miłego wieczoru....:)





Taki świąteczny tramwaj jeździ w tym roku po Krakowie :)

piątek, 13 grudnia 2013

Zastanawiam się...

Dzień dobry w piątkowy poranek, a do tego 13. Pewnie masa z Was narzeka na takie zestawienie i wszystko co się dzisiaj złego wydarzy zrzuci na właśnie tą datę. Ale Kochani to tylko przesąd i dobrze o tym wiecie. Dzisiejszy dzień może być piękny i udany jeśli tylko tego zechcemy, Ja wychodzę z założenia, że piątek 13 może być fantastycznym i owocnym dniem, zresztą wielokrotnie się o tym przekonywałam. Sam fakt, że dziś zaczyna się weekend już jest pozytywny więc cieszmy się zamiast narzekać. Przez chwilę mój nastrój nie był najlepszy, ktoś sprawił mi ogromną przykrość, w sumie nie pierwszy już raz. Taka przykrość boli głęboko w sercu kiedy spotyka nas od kogoś na kim nam zależy i kiedy dobrze wiemy, że nie zasłużyliśmy sobie na nią w żadnej mierze. Zastanawiam się dlaczego, niektórzy tak bardzo wszystko komplikują i utrudniają? Robią wielką sprawę z czegoś małego co powinno cieszyć. Czuję się wtedy tak jakby ktoś celowo chciał sprawić mi przykrość,a potem zaraz karcę się za to i myślę sobie, że to niemożliwe. Akurat nie ta osoba, to niemożliwe. Więc dlaczego historia się powtarza? A może to kwestia spojrzenia na pewne sprawy z innej strony, może to kwestia jakiś wewnętrznych zasad, jakiś skrupułów czy poczucia zobowiązania? Sama nie wiem, jestem osobą bardzo spontaniczną i jeśli coś robię to robię to z serca, cieszy mnie myśl, że sprawię komuś przyjemność, że ktoś poczuje się doceniony, ważny. Nigdy nie robię nic licząc na coś w zamian, robię to co uważam za słuszne, wystarcza mi świadomość, że pomogłam komuś lub sprawiłam niespodziankę. Ostatnio udało mi się pomóc koleżance, nie musiałam tego wcale robić, ale nadarzyła się taka okazja i radość, którą słyszałam w jej głosie była dla mnie największą przyjemnością, najlepszym podziękowaniem jakie mogłam otrzymać. Wierzę, że dobro i pozytywna energia, które dajemy ludziom do nas wracają, prędzej czy później, w różnych postaciach, ale wracają. Czy to ja jestem dziwna? Nie sądzę... Świat byłby dużo lepszy i pogodniejszy gdybyśmy właśnie w ten sposób na niego spojrzeli. A nie zastanawiali się mając zrobić coś dla kogoś "Co ja z tego będę mieć?", "Czy to mi się opłaci?". Jeśli ktoś coś nam proponuje to nie zastanawiajmy się " O rany a jak ja się odwdzięczę?, "Czego on ode mnie będzie chciał w zamian?", uwierzmy w dobre serce i intencje naszych przyjaciół. Jeżeli w tym co robimy kierujemy się sercem i naszymi dobrymi, szczerymi chęciami to najpiękniejsza rzecz jaką możemy dla kogoś zrobić. Powinniśmy umieć zarówno ofiarować takie "prezent" jak również  go przyjąć.
Będę miała dziś dobry dzień bo postanowiłam nie psuć sobie go tą przykrością. Choć zadra boli trzeba umieć przejść nad nią do porządku i cieszyć się tym co dobrego nam się przytrafi. Pomyślcie o tym Kochani.
Miłego weekendu, pozdrawiam.


wtorek, 10 grudnia 2013

Kapsułki regeneracyjne do włosów

Dzień dobry!

Akurat mam moment luzu w tym ostatnio zabieganym czasie i pomyślałam, że napiszę Wam kilka słów o fantastycznych kapsułkach do regeneracji włosów. Kapsułki można kupić za pośrednictwem firmy Safira, właśnie pojawiła się najnowsza dostawa. Czym to się "je"?
Otóż w malutkiej kuleczce zamknięta jest odżywka w formie olejku do regeneracji włosów, stosujemy ją na umyte włosy rozprowadzając równomiernie od nasady po końcówki włosów. Dobra wiadomość NIE SPŁUKUJEMY ;), co jak wiem dla wielu osób jest istotna wiadomością. Kapsułki zawierają skwalen czyli inaczej mówiąc olej z wątroby rekina, witaminy i olejki eteryczne. Przyjemnie pachną, włosy rozczesują się po ich zastosowaniu z łatwością, nabierają pięknego połysku i przy systematycznym stosowaniu widać poprawę ich struktury.

Kapsułki regeneracyjne do włosów - zielone 18szt


Kod: 8504
Pojemność: 20 ml
Cena katalogowa: 29.90 PLN
Łatwe w użyciu kapsułki zawierają odżywiające i regenerujące włosy witaminy i aminoproteiny jedwabiu. Zawarty w nich skwalen ma właściwości przeciwgrzybicze i antybakteryjne, przyśpiesza przenikanie substancji pielęgnacyjnych do środka włosa. Cząsteczki keratyny wbudowywują się w uszkodzone miejsca łusek włosów, uzupełniając niedobór składników budujących. Kapsułki regenerują i wzmacniają zniszczone i osłabione cebulki i łuski włosów. Eliminują efekt nadmiernie skręconych i przesuszonych włosów, przywracają im zdrowy wygląd. Dostępne w trzech zapachach: jaśmin, róża i zielona herbata.
TYLKO DO UŻYTKU ZEWNĘTRZNEGO.
Sposób użycia:
Przekręcić końcówkę kapsułki, zawartość wycisnąć na dłoń i równomiernie rozprowadzić na umyte i osuszone ręcznikiem (lekko wilgotne) włosy. NIE SPŁUKIWAĆ.

SKŁADNIKI (INCI): Vitamin B3, Vitamin B5, Squalene, Silk Protein, Keratin, Fragrance.


Produkt można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Stosuję już drugi miesiąc serum  REGENERUM, o którym pisałam kilka tygodni temu, jest naprawdę świetne i wcale się tak nie kończy jak wypowiadali się inni użytkownicy na różnych forach. Nie wiem w czym tkwi tajemnica? W każdym razie również gorąco polecam :)

Miłego popołudnia Wam życzę, u mnie to naprawdę dobry i owocny dzień.

niedziela, 8 grudnia 2013

Intensywnie

Hej jak się macie?
Mnie weekend mija bardzo szybko i pracowicie czyli w moim ulubionym stylu. Ostatnio dzieje się tyle, że nie mam czasu na głębsze rozważania choć oczywiście gdzieś tam w środku sobie je robię. Wczoraj nadrabiałam zaległości zawodowe by jutro ruszyć w kolejny tydzień pełną parą. Dzisiaj natomiast rozpoczęłam już przygotowania kulinarne do Świąt ;) 250 uszek grzecznie mrozi się w lodówce i czeka na Wigilię. Rozkładam sobie te przygotowania na poszczególne etapy by później spokojnie ze wszystkim zdążyć. Polecam taką właśnie metodę jeśli możecie sobie wcześniej coś przygotować zróbcie to. Święta mają być przyjemnością, cudownym czasem miłości, relaksu, a nie chwilka oddechu po kilkudniowej harówce przy garnkach.
Tak więc lepiłam sobie dziś z radością słuchając ulubionej ostatnio płyty Ewy Bem "Kakadu", która głęboko weszła w moje serce i duszę. Jest po prostu idealna jak dla mnie i sądzę, że wielu z Was też by ją polubiło, teksty tak mega życiowe, tak bardzo realistyczne. Myślę, że każdy z nas coś takie kiedyś przeżył...

"Nie pytaj mnie, lepiej nie...
Będziesz żałować, że słyszałeś słowa te,
Dałam Ci czas i nieraz
Mogłeś rozgonić chmury, co okryły nas

Bo,
Pragnę Cię stale, lecz nie tak bardzo
Marzę o Tobie, lecz nie tak bardzo
Chcę być przy Tobie, lecz nie tak bardzo
Samą dziwi mnie to, że

Pragnę Cię stale, lecz nie tak bardzo
Marzę o Tobie, lecz nie tak bardzo
Dobrze mi z Tobą, lecz
Coraz częściej myślę, że
Kocham i nie kocham Cię..."

To tylko fragment mojej ulubione, jakże wymowny, czyż nie?
Ostatnio brakuje mi mojej twórczości, brakuje mi "Listów do Niego...", postanowiłam ich nie pisać i trzymam się swojego postanowienia, ale jest tyle rzeczy do przelania na "papier". Tyle, że nie ma to sensu...
Lepiej cieszyć się małymi drobnostkami, każdego dnia się uśmiechać i z radością iść do przodu przyjmując to co akurat na nas czeka. Nie ma co analizować, czekać, rozważać i przeżywać każdego "nie", złego nastroju, czy braku czasu. Choć nadzieję zawsze warto mieć bo jak mówią umiera ostatnia... Pewnie dlatego też Kocham nie kocham GO...
Spokojnego popołudnia Kochani :)



środa, 4 grudnia 2013

Jak na wrotkach ;)

Witajcie Kochani!

Czas biegnie tak szybko, że czasami trudno za nim nadążyć i zorientować się jaki aktualnie jest dzień tygodnia :) Przypuszczam, że najbliższy miesiąc, a przynajmniej do Świąt tak właśnie będzie. Sporo się u mnie dzieje, zmiany, ale te dobre, nowe wyzwania, którym trzeba dobrze i sprawnie sprostać, jednym słowem jest co robić. Jak dla mnie super bo lubię kiedy się dzieje, nie znoszę marazmu i czekania nie wiadomo na co, lubię działać. Tak więc mimo, że wieczorem jestem padnięta to rano wstaję z łóżka z uśmiechem i wychodzę w mroźny poranek z radością na przeciw kolejnemu dniu, który przynosi różne zdarzenia. Nie odpuszczam też w moich ćwiczeniach choć na razie to dość krótki okres by mówić o efektach choć malutkie plusy już odczuwam. Szkoda tylko, że moją energią i optymizmem niełatwo zarazić innych, jednak nie poddaję się i codziennie staram się to robić. Też z malutkimi plusami. W końcu to co się dzieje w naszym życiu dzieje się w konkretnym celu i choć czasami na początku sytuacja może człowieka smucić czy martwic to trzeba w niej szukać pozytywów, jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Tego będę się trzymać bo przyznaję, że sprawdziło mi się już niejeden raz - tylko zero narzekania i jęczenia, takie podejście odsuwa od nas to co dobre, pamiętajcie.
Dzisiaj Barbórka więc Wszystkim Basiom przesyłam moje najlepsze i najcieplejsze życzenia imieninowe :)
A już za chwilę odwiedzi nas Mikołaj, jesteście gotowi? Czekam i wierzę, że mój upominek do mnie trafi jeśli tylko o to zadbam bo szczęściu tez trzeba pomóc.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją skromną ilość tekstu, w weekend postaram się to nadrobić, a teraz już biegnę do dzisiejszych zadań, które na mnie czekają. Miłego, dobrego dnia i dużo uśmiechu...

sobota, 30 listopada 2013

Regeneracyjny drobiazg

Witajcie Moi Mili!
Jak się macie w to listopadowe, sobotnie i na dodatek andrzejkowe popołudnie? U mnie sobota raczej dość spokojna co wcale nie oznacza, że się lenię ;). Wręcz przeciwnie zrealizowałam wszystkie swoje zamierzenia na dzisiaj bez specjalnego wysiłku i jestem zadowolona. Listopada dobiega końca przed nami ostatni miesiąc roku, wyjątkowy, szybki, pełny zgiełku i mnóstwa przygotowań do tych magicznych dni... Do Świąt Bożego Narodzenia... Kocham te Święta, przyznaję, że są dla mnie wyjątkowym czasem w roku, dają masę ciepła, radości, takich dobrych, ciepłych myśli i nadzieję na nowy, piękny rok. Czy życzenia świąteczne się spełniają? Hm ciężko powiedzieć jednoznacznie. Przyznam, że w zeszłym roku patrząc na pierwszą wigilijną gwiazdkę miałam tylko jedno marzenie, oczywiście nie powiem Wam jakie bo tego się nie zdradza. jednak muszę przyznać, że znalazłam w tym roku chyba dobrą drogę by się do niego przybliżyć i małymi kroczkami jestem co raz bliżej... To też czas tej szczególnej miłości, którą w sobie czujemy i którą chcemy okazać swoim Bliskim, Przyjaciołom, znajomym. Czas ciepłych gestów, słów, drobnych upominków, uśmiechu... macie już jakieś pomysły na na wyrażenie swojej wdzięczności, miłości, radości, że ich macie, że są z Wami w tych chwilach kiedy najbardziej ich potrzebujecie? Ja osobiście mam i zdecydowanie stawiam na drobne upominki od serca, takie, które kojarzą się z daną osobą, które naprawdę ją ucieszą, dadzą odczuć jak dla nas jest ważna. Jeśli jednak ktoś jest bardziej praktyczny i  na przykład chciałby sprezentować jakiś kosmetyk mam dla was coś idealnego co sama używam i bardzo lubię. Polecam Krem przeciwzmarszkowy z Prowitaminą B5 firmy Safira dla Pań po 30-35 roku życia, indywidualnie w zależności od stanu i potrzeb skóry. Ma szerokie grono oddanych wielbicielek, które wciąż się poszerza.

Krem przeciwzmarszczkowy z prowitaminą B5


Kod: 153043
Pojemność: 50 ml
Cena katalogowa: 34.90 PLN
Krem zawiera prowitaminę B5 (d-panthenol), alantoinę, kolagen, elastynę, kompleks witamin A, E, F oraz wyciąg z żeń-szenia. D-panthenol przenika naskórek, wnika w głąb skóry, zatrzymuje wodę zapobiegając utracie wilgotności. W połączeniu z alantoiną łagodzi podrażnienia, przyśpiesza gojenie mikrouszkodzeń skóry. Naturalne białka, kolagen i elastyna, maksymalizują działanie nawilżające i napinające kremu. Witamina F odbudowuje płaszcz lipidowy naskórka i normalizuje jego właściwości ochronne. Witaminy A oraz E zwane „witaminami młodości” chronią skórę przed działaniem wolnych rodników, aktywizują ją, poprawiają ukrwienie, wygładzają i lekko natłuszczają. W synergii z żeń-szeniem wykazują bardzo silne działanie regenerujące, ujędrniające i przeciwzmarszczkowe. Polecany szczególnie dla skóry dojrzałej zagrożonej utratą jędrności, skłonnej do wiotczenia i zmarszczek.
Sposób użycia:
Na oczyszczoną i z tonizowaną skórę twarzy i szyi nanieść krem i delikatnie wklepać opuszkami palców.
Składniki (INCI):
Aqua, Ethylhexyl Stearate, Caprylic / Capric Trigliceride, Cyclopentasiloxane, Diisostearoyl Poligliceryl-3 Dimaer, Dilinoleate, Glycerin, Dexpanthenol, Cera Microcristallina, Hydrogenated Castol Oil, Aloes Barbadiensis Extract, Magnesium Sulfate Heptahydrate, Ginseng Extract, Tocopherol Acetate, Polysorbate-20, Tocopherol, Linoleic Acid, Paba, Retinyl Palmitate, Hydrolyzed Elastin, Soluble Collagen, Parfum, Allantoin, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol

 W grudniu w promocji dla stałych Klientów, polecam gorąco!!!

Produkt można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).


Udanego wieczoru i spełnienia wszystkich wróżb andrzejkowych jeśli sobie dziś wróżycie :).

poniedziałek, 25 listopada 2013

Płatki śniegu

Dzień dobry :)

Dziś o poranku pierwsze płatki białego śniegu posypały się na krakowian. Cóż nie da się ukryć niekłamana oznaka nadchodzącej zimy, grudnia, zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Wyciągnęłam więc zimowe buty, założyłam czapkę i kaptur bo u mnie wiało niesamowicie, do tego szalik (mocno czerwony, optymistyczny), ciepłe rękawiczki i wyruszyłam na przeciw zimie. Płatki wirują na wietrze, spadają na szary chodnik i znikają szybko zamieniając się w mokrą plamę. Było mi ciepło i pogodnie bo tak postanowiłam się tym razem nastawić. dawno już minęły czasy kiedy biegałam z gołą głową bo szkoda ładnie ułożonej fryzury. Teraz najważniejsze jest ciepełko i zdrowie bo co po ładnej fryzurze kiedy leży się gorączką w łóżku? Myślę, że to przychodzi z czasem, człowiek dojrzewa do pewnych decyzji i patrzy z innej perspektywy na to co teraz istotne. Zima przyjdzie bez względu na to jak się na nią nastawimy, czy będziemy narzekać jak jest zimno czy postaramy się w niej znaleźć jakieś dobre strony. Białe pagórki, drzewa, skrzypiący śnieg pod butami, ta niesamowita cisza kiedy idzie się wieczorem po takim śniegu, zapowiedź Bożego Narodzenia czyli radości, Nowego Roku i nowych szans, możliwości na przyszłość. Fakt jest zimno i mokro, ale jak to mawiają "Jest zima musi być zimno" :), w końcu z każdym dniem bliżej do wiosny. Czy nie lepiej tak optymistycznie spojrzeć na sytuację? Możecie w zakamarkach swojej duszy poszukać jakiś miłych, ciepłych skojarzeń związanych z tą porą roku. Ja już je sobie wyobrażam - widzę błyszczące, ciemne oczy i policzki zaróżowione od mrozu i wiatru, ten ciepły uśmiech, który od razu podnosi temperaturę, uwielbiam jego uśmiech. Od razu zimę widzę w lepszych barwach :) A wkrótce Mikołaj i Święta, już teraz cieszę się drobiazgami, które udało mi się z tej okazji przygotować dla tych, którym chcę okazać swoją sympatię, wdzięczność, radość... Nic specjalnego, żadne wyrafinowane prezenty, drobiazgi od serca, które są dowodem jak wiele dla mnie znaczą na co dzień. Czy Wy już też coś takiego od serca macie dla swoich Bliskich i Przyjaciół? Czuję, że szykuje się intensywny, ale też piękny tydzień. czego i Wam życzę i uciekam do pracy. Przesyłam swoje ciepłe, energetyczne myśli, trzymajcie się cieplutko...


sobota, 23 listopada 2013

Spokojnie

Witajcie!

Po tygodniu znów jestem, niestety wciąż dzieląc sprzęt z moim bratem dlatego też moje posty nie są tak częste, ale wierzę, że wkrótce wszystko wróci do normy. Sobota dość intensywna, jak to sobota, ale teraz już mam czas wyłącznie na relaks i skupiam się na moim ulubionym zajęciu czyli pisaniu. Po kuchni z coraz większą intensywnością rozchodzi się zapach piernika, który właśnie dochodzi w piecu i jest tak błogo, domowo... Za pięć tygodni Święta.. To był naprawdę intensywny tydzień, ale bardzo efektywny i to pod różnymi względami, myślę, że najbliższy będzie podobny. Dlatego też w tygodniu nie zabierałam się za pisanie bo nie chciałam robić tego po łebkach i wrzucać byle co, mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Jak wspominałam niedawno zrobiłam nowe plany i postanowienia, a teraz powoli je realizuję i cieszę się z mojej siły i upartości w dążeniu do celu. Ponieważ od jakiegoś czasu mój rower jest niezdatny do użytku (problemy z siodełkiem) postanowiłam znaleźć jakiś inny pomysł na ruch. Wysiłek fizyczny doskonale działa również na naszą psychikę, czuje się pełna energii i chęci do działania, dodatkowo rozładowuję nagromadzone emocje. Żeby więc nie gnuśnieć i nie popadać w nastrój jesiennej melancholii postanowiłam wziąć się za siebie. Znalazłam fajny zestaw ćwiczeń, których może nie jest wiele, ale wbrew pozorom są dość intensywne i trzy razy w tygodniu ćwiczę. Po pierwszym dniu miałam zakwasy jakich w swoim życiu nie pamiętam, czułam każdy poruszony w trakcie ćwiczeń mięsień, później było już lepiej :). Czy mi się chce? No właśnie zostałam o to zapytana i powiem Wam, że znajduję w sobie wystarczająco dużo silnej woli i chęci. Ja nie znoszę bezczynności, czekania jeżeli sobie coś postanowię to działam i dobrze się z tym czuję. Jestem pogodniejsza, lżejsza od niepotrzebnych stresów, z pewnością moje ciało to odczuje i będzie mi wdzięczne :), a ja na efekty tej wdzięczności własnie liczę. Nie mogę zmobilizować się czasowo i organizacyjnie do łażenia na siłownię więc ćwiczę w domu, to też doskonały pomysł wymaga jedynie silniejszej samodyscypliny. Wiadomo w grupie, kiedy są określone dni, godziny, wykupi się karnet łatwiej się zmobilizować. Ale ja nie potrzebuję nad sobą specjalnego bacika, jestem zawzięta i dam radę, jak mogłoby być inaczej? Zwyczajnie wierzę w siebie a to jest najważniejsze, bez wiary w siebie nie osiągniemy niczego. Poza tym cały czas cieszę się wszystkimi malutkimi przyjemnościami, drobnymi niespodziankami, delektuję się nimi, smakuję i jestem szczęśliwa. Szłam dzisiaj na spacer z Maksem, patrzyłam na szare, pochmurne niebo, końcówka listopada, nic specjalnie pogodnego. A jednak czułam w sobie taką radość, pogodę ducha, chęć do działania i pewność, że się uda, że nasz świat wygląda tak jak go widzimy, jak patrzymy na daną sytuację. Czy coś nas załamuje czy wręcz przeciwnie wzmacnia i wyzwala wolę walki, chęć odbicia się od problemu. W tym szarym otoczeniu widzę swoją kolorową tęczę, patrzę na wszystko zupełnie inaczej jak jeszcze rok temu i nie wiem ile miałam dennych dni w tym roku. Tak jest mi dużo, dużo lepiej... Jak wiecie nie rzucam słów na wiatr, nie miałam wcale tak kolorowo, a wręcz przeciwnie, dostałam kilka mega mocnych kopniaków od życia. Nie dałam się im mimo, że wtedy na wiele spraw patrzyłam inaczej, tym bardziej teraz się nie dam. I cieszę się tym wszystkim co do mnie wraca, każdym dobrym słowem, gestem, uśmiechem, działają na mnie jak najlepszy balsam na duszę i sprawiają ogromną radość. Pomyślcie też o tym Kochani, zobaczycie jak wiele może się zmienić.
Miłego weekendu, ciepełka i uśmiechu...

piątek, 15 listopada 2013

Takie tam przemyślenia....

Witam w piątkowy poranek :)
No i kolejny tydzień przeleciał, znów mamy piątek, kolejny weekend przed nami, aż ciężko uwierzyć, że tak szybko mijają te dni...Czy wiecie, że jeszcze 5 tygodni pozostało do Świąt??? Niesamowite, dopiero była zeszła Gwiazdka, doskonale ja pamiętam, a tu następna zagląda do naszych okien.
Niestety wciąż jestem uboższa w mój sprzęt bo wiadomo jak to jest z reklamacjami, szczególnie tymi darmowymi na gwarancjach, podejście do Klienta naprawdę załamujące i kompletnie nie w moich możliwościach akceptacji :(. No, ale ja nie mogę zawieść swoich czytelników więc każdym z wolnych chwil i piszę dla Was coś nowego. Właśnie przeczytałam świetnego posta na jednym z blogów (  Myinspirationss)
Temat to lenistwo i masa wymówek by nie załatwiać spraw od ręki, by odkładać je na wieczną nieskończoność. Doskonały wpis, trafiony w stu procentach, bardzo prawdziwy choć pewnie dla sporej ilości osób wyda się nieco "krzywdzący". Sama akurat się z tym zgadzam i wiem, że tak właśnie jest bo doskonale widzę jak spora liczba osób podchodzi do załatwienia nawet banalnych spraw. Nie znoszę czekania i nic nie robienia kiedy tak naprawdę można zrobić wiele. To jedynie dobra organizacja pracy i chęci, mobilizacja i możemy nie odkładać spraw na jutro, pojutrze, a w sumie to na nigdy.... To bardzo wygodne przyznaję choć jak dla mnie niesamowicie wkurzające. Polecam posta jeśli ktoś ma ochotę na zderzenie się z odrobiną niekoniecznie miłej, ale jakże prawdziwej rzeczywistości.
W weekend planuję upiec mój ulubiony chlebek, dawno go u nas nie było, a przynajmniej będę miała smakowite pieczywko w domku :). A od nowego tygodnia jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami chcę stanąć przed nowym wyzwaniem, które sobie postanowiłam, ale o tym opowiem Wam wkrótce jak plan będzie już realizowany ;). A Wy macie już jakieś plany? No to może warto o nich pomyśleć, a może zdecydować się na coś szalonego albo trudnego do wykonania? Naprawdę warto, a jaka satysfakcja.W każdym razie życzę 100% ich realizacji i nie narzekajcie na aurę, zwyczajnie spróbujcie ją zaakceptować.
Miłego weekendu :)

wtorek, 12 listopada 2013

Zielone wspomnienia...

Witajcie Kochani!

Mam nadzieję, że wyleniuchowaliście się przez długi weekend? Siły zebrane można działać dalej, byle do przodu, nawet jeśli tylko kroczek po kroczku. Jak wiecie ja akurat nie jestem zwolenniczką zbyt długiego nic nie robienia, ale przyznaję, że wczorajszy dzień spędziłam w domowym ciepełku z dobrą książką w ręku. Relaks w pełni udany :). Niestety nie mogłam przygotować żadnego posta gdyż znowu technika wzięła górę nad codziennością, tym razem zepsuł się laptop mojego brata i mój został chwilowo zarekwirowany w celach zastępstwa.Z niecierpliwością czekam na naprawę i odzyskanie swojego sprzętu.
Nie mniej taka chwila przymusowego luzu dobrze z pewnością robi, odpoczęłam, mogłam spokojnie pomyśleć na pewne tematy, a dzisiaj szybciutko postaram się nadrobić zaległości w pisaniu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie to małe zamieszanie?
Co w chwili obecnej mamy za oknem wszyscy z pewnością widzą, a przede wszystkim czują - z dnia na dzień robi się co raz zimniej, a prognozy są raczej mało obiecujące. Cóż trzeba to przyjąć do wiadomości i oswoić się z myślą o zimie niestety. A może spróbować spojrzeć na to z jej jaśniejszej strony, spróbować ją choć trochę polubić, nawet jeśli to nie będzie łatwe? Co o tym myślicie? Moje postanowienie na ten sezon to spróbować choć trochę polubić zimę, znaleźć jej uroki - wierzę, że mi się uda :)
Dzisiaj natomiast chciałabym trochę powspominać moje ukochane miejsce, gdzie bez względu na porę roku i aurę za oknem jest urzekająco i można znaleźć coś radosnego, pozytywnego. Chciałabym Was zabrać na Zieloną Wyspę, do mojej ukochanej Irlandii, która nieodwracalnie skradła część mojego serca. Widziałam ją w różnych porach roku i naprawdę jest tam zielono w zasadzie przez cały czas. Nawet w tych chłodnych, listopadowych czy grudniowych miesiącach można znaleźć zielone akcenty na trawnikach, piękną gamę kolorów na drzewach, a nawet zielone palmy ;) po środku ulicy. Zaskakujące? No jak dla mnie było choć jednocześnie robiło się tak słonecznie na duszy i człowiekowi chciało się uśmiechać. Pokochałam ten kraj od pierwszego wejrzenia, może po części dlatego, że trafiłam do uroczego miasta, które ma swój cudowny, niepowtarzalny klimat i poczułam się tam naprawdę dobrze. Może to niska zabudowa, domy góra dwupiętrowe, ewentualnie w samym centrum ciut wyższe, ale bez bloków i innych drapaczy chmur stwarzały niesamowitą przestrzeń. Dzięki temu nieba było tak niesamowicie dużo, zwracało się na nie szczególną uwagę, a samoloty wydawały się być w zasięgu ręki. Tak szybko znalazłam swoje ulubione uliczki, sklepiki gdzie z przyjemnością spacerowałam czy robiłam zakupy. Uśmiechnięte twarze ludzi, którzy pozdrawiali mnie z daleka, śmieszne ploteczki w autobusach (te nie zawsze zatrzymywały się na wyznaczonych przystankach). Niesamowicie ciepłe i klimatyczne miejsce gdzie z ogromnym sentymentem i radością chętnie wrócę. Z pewnością wiele zależy też od ludzi wśród, których się przebywa i z którymi się mieszka.  Poznałam tam fantastycznych, otwartych ludzi, niesamowicie życzliwych, chętnych do rozmów, zainteresowanych moim rodzinnym krajem, moją rodziną, przyjaciółmi. Poza tym mieszkałam w świetnym domku, z super kumplem dzięki, któremu miałam się gdzie zatrzymać, zwiedziłam niesamowite miejsca w Irlandii i nie czułam się tam samotna, a przed wszystkim czułam się niesamowicie bezpiecznie. Za to wszystko co dla mnie zrobił jestem i zawsze będę Mu wdzięczna. A irlandzkie puby tętniące tamtejszą muzyką, od której nogi same podrywają się do tańca, szeroki i niedrogi wybór piw i wszelkich piwo podobnych, damskich drinków ;). Niesamowity cudowny czas dzięki któremu udało mi się wyrwać z marazmu, w którym wcześniej tkwiłam, stanąć stabilnie na nogach i uwierzyć w swoje możliwości. Dziękuję, że mogłam tam być. Czy chciałabym znów tam pojechać? Tak ktoś mnie kiedyś o to zapytał? Owszem jestem nieco rozerwana wewnętrznie i miałam z tym trochę kłopotów, ale sądzę, ze teraz już wiem. Zawsze chętnie tam wrócę, ale na wspaniałe wakacje, na krótki czas, odwiedzić ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakt, zaglądnąć w moje ukochane miejsca. A potem wrócę... jestem jednak ogromną sentymentalistką przywiązaną do swoich korzeni i Kraków jest tym miejscem, w którym jest mi dobrze i bezpiecznie. Tak więc jeśli będę miała taką możliwość mogę latać do mojej ukochanej Irlandii, szczególnie, że latanie też jest moją słabością - wszystko uzależniam wyłącznie od możliwości finansowych. Miło byłoby zabrać też ze sobą kogoś Szczególnego, taka wyprawa miałaby zupełnie inny smak... Wiem co chciałabym Mu pokazać, gdzie zabrać i jestem pewna, że też spodobały by się Mu moje ukochane miejsca :)))
Jeśli tylko zastanawiacie się nad wycieczką w tamte strony to gorąco polecam, szczególnie Cork i okolice, to zupełnie inne klimaty niż ruchliwy i zatłoczony Dublin choć są oczywiście gusta i guściki.
Trzymajcie się cieplutko i radośnie, udanego wieczoru.







Dodam, że zdjęcia robione były w listopadzie. Pięknie prawda?


środa, 6 listopada 2013

Cukrowe oczyszczenie skóry

Dzień doberek o poranku :)

Czas leci szybciutko i mamy już połowę tygodnia, a w perspektywie dłuższy o jeden dzień weekend, cieszycie się prawda? Nie łatwo wstawać kiedy za oknem ciemno, na termometrach kilka stopni, deszcz czy mgła. Cóż nie da się ukryć jesień panuje, a niektórzy nawet przebąkują coś o zbliżającej zimie. Brr to najmniej lubiana przeze mnie pora roku choć postanowiłam sobie, że tym razem będę szukać jej uroków i spróbuję się cieszyć mimo wszystko. W końcu doskonale mi to wychodzi. Choćby wczoraj, dokoła narzekania na deszcz i paskudny dzień, a ja mówię, że jest pięknie i dzień cudowny, ba uśmiecham się przy tym szeroko. Da się? Oczywiście, że tak, trzeba tylko zmienić nasze nastawienie do świata i to właśnie pomimo wszystko.
Pomyślałam sobie, że dziś opowiem Wam o nowym produkcie Safiry który idealnie oczyszcza naszą skórę, poprawia krążenie krwi, ujędrnia skórę. To coś właśnie na poprawę nastroju, a jednocześnie dobrą pielęgnację ciała. Do tego świeży cytrynowy zapach niesamowicie orzeźwia i pobudza nasze zmysły przywodząc na myśl letnie, słoneczne dni. Polecam gorąco!!!

Anovia - Cukrowy peeling do ciała

Kod: ANV3001N
Pojemność: 200 ml
Cena katalogowa: 18.50 PLN
Peeling dzięki zawartości kryształków cukru idealnie usuwa martwy naskórek i wszelkie zanieczyszczenia skóry. Doskonały do skóry zrogowaciałej. Pomaga w walce z rozstępami i cellulitem. Regularne stosowanie peelingu poprawia ukrwienie i elastyczność skóry, która staje się bardziej napięta., wygładzona, nabiera blasku i staje się lekko zaróżowiona.
Idealnie przygotowuje skórę do przyjęcia kosmetyków pielęgnacyjnych, które się w nią lepiej wchłaniają.
Polecany przed depilacją - staje się ona wtedy mniej bolesna i łatwiejsza.
Przed użyciem kosmetyków brązujących - kolor staje się bardziej równomierny i dłużej się utrzymuje.
Zapewnia skórze doskonałe nawilżenie i odżywienie dzięki zawartym w nim składnikom naturalnym, posiada neutralne pH.
Sposób użycia:
Wilgotną skórę masować okrężnymi ruuchami usuwając martwy naskórek i zanieczyszczenia. Spłukać obficie i wytrzeć do sucha. Dla lepszych efektów stosować razem z Ujędrniającym Balsamem do ciała Anovia.
Uwagi:
Unikać kontaktu z oczami, a w razie kontaktu natychmiast przemyć ciepłą wodą. Nie stosować na skaleczoną skórę. Trzymać z daleka od dzieci.
Składniki (INCI):
Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamide DEA, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, DMDM Hydantoin, Sucrose, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Parfum, Limonene, Citral, Linalool, Citric Acid, Hexyl Cinnamal, Citronellol, CI 19140, CI 15985

Żel  można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Miłego, ciepłego dnia :)))

niedziela, 3 listopada 2013

Na niepogodę :)))

Dzień dobry Kochani!

Jak Wam mija weekend, jak się miewacie? Mam nadzieję, że dzięki aż 3 dniom udało się wam spokojnie i bezpiecznie po docierać na groby Bliskich jak również naleźć czas dla siebie. Mnie udało się wszystko, łącznie z pysznym sernikiem Sernik Gianduia oczywiście z mojego ulubionego bloga kulinarnego Kwestii smaku. Jeśli ktoś lubi mleczną czekoladę i orzechy laskowe to gorąco polecam, dość pracochłonny, ale naprawdę warto. Mam nadzieję, że tym, którzy będą mieli okazję go skosztować również zasmakuje :).
Pogoda za oknem niezbyt zachęcająca, spacery raczej odpadają więc trzeba jakoś umilić sobie takie szare i deszczowe popołudnie, nie sądzicie? To znaczy mam na myśli tych, którym humor nie dopisuje i smutno im kiedy patrzą jak świat moknie. Mnie bynajmniej smutno nie jest, humor mam doskonały i czuję pulsującą we mnie energię. Oczywiście za deszczem nie przepadam, ale skoro pada to po co się tym zamartwiać, czyż nie lepiej znaleźć sobie jakiś przyjemniejszy temat do rozmyślań? Sami najlepiej wiecie co na Was dobrze działa, co lub kto powoduje uśmiech na Waszych twarzach, ciepło rozlewające się w sercu, to jak próbujemy?
Zamykasz oczy, głęboki wdech, wszystko co zbędne powolutku odpływa i zostaje tylko ta jedna myśl..., dla każdego z nas ma inny wymiar, kolor, zapach, ale dla każdego z nas jest przecież najważniejsza.
Widzę tą sylwetkę, każdy najdrobniejszy jej szczegół, tak dobrze znane gesty, ruchy, poznaję kroki, przybliża się powoli, jeszcze bardziej... Widzę już twarz, skupione, błyszczące oczy, pewnie nieco zmęczone, ale jakże głęboko mnie przenikające przy każdym spojrzeniu. Czasem gładką twarz, czasem malujący się na niej dwudniowy zarost, który tak lubię. Słyszę ciepły, nieco zachrypnięty, trochę figlarny głos, słowa wypowiadane w jedyny, szczególny sposób - balsam na moje serce. Czuję zapach, ostatnio tak pięknie pachnie, kusi mnie żeby coś powiedzieć, ale wciąż jeszcze tego nie robię, kiedyś kto wie... ta jedyna, szczególna osoba, która zawsze budzi uśmiech na mojej twarzy, wystarczy drobna myśl, wspomnienie chwili, przeczytany mail, krótka rozmowa telefoniczna. Te wszystkie drobne okruszki szczęścia składające się na jakże intrygującą, skomplikowaną i jedyną w swoim rodzaju całość. Na paletę barw, zapachów i emocji wewnątrz mnie, w moim sercu. Na moje bez względu na wszystko stałe i mocne uczucie... Kiedy spada na człowieka coś takiego to nie jesteśmy w stanie się bronić, racjonalnie myśleć, postępować zgodnie z zasadami. Takie silne i prawdziwe uczucie nie zdarzają się nam często dlatego nie powinniśmy też ich odrzucać, na coś takiego człowiek nigdy nie jest przygotowany, to spada jak grom z jasnego nieba. Czasami przy pierwszym spotkaniu, czasami po latach znajomości, ale kiedy już na m się przytrafi ścina z nóg z jednakową siłą. Pytanie tylko na ile silne i szczere to będzie uczucie, jak długo umiemy je w sobie pielęgnować, jak bardzo walczyć z przeciwnościami? Ale to właśnie daje nam tą niesamowitą siłę, energię, chęć do działania i radość z każdego kolejnego dnia bez względu na pogodę za oknem czy stan naszego konta. To daje nam ten szczególny blask, światło, które od nas bije, które pozwala emanować naszą dobroć i chęć pomocy innym. To ciepło, które nas ogrzeje w najbardziej mroźny dzień, otuli swoim spokojem i pozwoli przejść przez wszystkie troski dnia codziennego. I takiego właśnie światła życzę wam Kochani z całego serca. Miłego popołudnia :).



piątek, 1 listopada 2013

W naszych sercach

Witajcie!

1 Listopad - dzień zadumy, nostalgii, wspomnień, refleksji... Niekoniecznie smutny..., szczerze mówiąc myślę, że to dobry czas by na chwilkę zwolnić, złapać oddech i zastanowić się nad pewnymi sprawami. Pogoda łaskawa dla nas w tym roku, piękne słońce, złote liście, jak na mnie taka aura wpływa ciepło i optymistycznie. Wprawdzie dokoła szaleństwo, któremu bez mała można nadać nazwę "grobingu", spotkała się już z nią kilkakrotnie - pytanie tylko czy i my musimy mu ulegać? Kto przyniesie droższe, okazalsze znicze, na czyim grobie będzie ich więcej, czyja wiązanka z daleka będzie się rzucać w oczy - żywioł zarówno dla sprzedających jak i dla kupujących. Mimo, że dokoła kryzys, że stale nam na coś brakuje to nadal obowiązuje powiedzenie "zastaw się, a postaw się". A przecież tak naprawdę nie o to w tym dniu chodzi. To taki szczególny dzień poświęcony naszym Bliskim, Przyjaciołom, Znajomym, tym których z nami już nie ma tu obok, ale których obecność jest wciąż wyczuwalna. Tym którzy mimo, że odeszli wciąż żyją w naszych sercach, w naszych wspomnieniach, myślach. Których obecność i opieka jest czasem tak bardzo odczuwalna jakby stali krok za nami i trzymali swoje dłonie na naszych ramionach. Życie pędzi swoim szalonym tempem, zabiegani i uwikłani w codzienne sprawy nie analizujemy jak, po co czy dlaczego? Takie pytanie zadajemy sobie dopiero kiedy odchodzi ktoś Bliski, kiedy czyjaś świeczka życia "gaśnie", gdy stoimy nad czyimś grobem. Zadajemy je sobie szczególnie kiedy dzieje się to niespodziewanie, gdy odchodzi ktoś młody przed kim wydawało się, że jeszcze całe życie, z kim zaledwie wczoraj rozmawialiśmy przez telefon...
Nigdy nie ma dobrego czasu na czyjeś odejście, ale te nagłe "pustki" w naszym życiu budzą w nas szczególny ból, żal, często złość i tysiące znaków zapytania. Tak wszystkim dobrze znane i często cytowane "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą" nabiera wtedy szczególnego wymiaru i dociera do nas z brutalną realnością. Kiedyś Dzień Wszystkich Świętych był dla mnie wędrówką po grobach przodków, o których opowiadał  mi dziadek i mimo, że byłam małą dziewczynką do dziś te zwyczaje i opowieści pamiętam. Kiedy odszedł Tata stał się takim realnym, namacalnym dniem żalu, tęsknoty, rozgoryczenia, w którym bardziej niż w inne dni zadawałam sobie setki pytań "dlaczego?". Z czasem patrzę na to inaczej bo czas wiele zmienia i uczy, nie leczy ran, a przynajmniej nie takich, nie powoduje przecież amnezji, ani nie pomaga wytłumaczyć tego co wcześniej było niewytłumaczalne. Czas z pewnością zwiększa tęsknotę i świadomość, że to już nieodwracalne, ale pozwala również dopuścić do głosu to co dobre. Wspomnienia wszystkich tych dobrych chwili, miłości, radości, jakiś poszczególnych wydarzeń z udziałem naszych Bliskich, którzy odeszli, które miały szczególne znaczenie w naszym życiu. Pozwala znowu się śmiać, cieszyć tym co nowe, optymistycznie patrzyć w przyszłość. Myślę, że dzisiejszy dzień może być również tą radosną, ciepłą chwilą wspomnień, która pomoże nam zastanowić się nie tylko nad przeszłością, ale również nad tym co jeszcze ma się wydarzyć w naszym życiu. Wspomnienia mogą być naprawdę piękne kiedy tylko otworzymy właściwą szufladę i chcemy myśleć o tym co było dobre, możemy się takimi wspomnieniami ogrzewać. I nie jest najważniejsza ani ilość, ani jakość świateł, które dziś zapalimy na Grobach. Najważniejsze światło pali się w nas, w naszych sercach i duszach, najważniejsza jest nasza pamięć o tych, którzy odeszli, nasza miłość i to, że wciąż czujemy jak są blisko nas, jak się nami opiekują, czuwają, jak pomagają nam ustrzec się przed różnymi wydarzeniami.
Wciąż czuję tą bliskość i Twoje wsparcie Tato mimo, że już Cię tu z nami nie ma...
A i pamiętajcie Kochani kochajcie, okazujcie swoją miłość i pozwólcie się kochać żeby później nie żałować czasu, który przeminął nieodwracalnie...
Pozdrawiam bardzo cieplutko..., spokojnego weekendu Wam życzę.

niedziela, 27 października 2013

Mnie też dopada....

Dzień dobry Moi Drodzy :)

Mam nadzieję, że wyspaliście się wykorzystując dodatkową godzinkę jaką nam zmiana czasu letniego na zimowy podarowała? Mnie udało się pospać jak nigdy, widocznie organizm tego potrzebował choć przyznam, że męczyły mnie tej nocy koszmary więc w sumie poranek powitałam z radością. Czas pędzi do przodu jak szalony i w zasadzie kolejny rok już za nami, zostały nam jeszcze tylko dwa miesiące, które tym bardziej miną szybko. Wczoraj trafił mi się naprawdę kiepski dzień, czasami i takie energetyczne optymistki jak ja dopada... Smutek do głębi duszy... czujesz go w każdej cząsteczce ciała... przenika po czubek nosa...łzy kręcą się w oczach i człowiek chciałby się gdzieś bardzo głęboko zaszyć. Znacie to pewnie prawda? Tak naprawdę nie musi być specjalnego powodu, nie musi nic złego się wydarzyć, wystarczy jakiś drobiazg, który akurat w takim dniu rozwali człowieka bez reszty. Pewnie sądziliście, że ja zawsze jestem  radosna, słoneczna i zadowolona - fakt staram się bardzo taka być, tak żyć, ale "smutek wewnętrzny" i mnie dopada. Na szczęście mija on równie szybko jak i przychodzi bo nie ma sensu się w nim pławić, sycić nim i pogarszać sobie jeszcze bardziej nastrój. Najlepiej na taki zły dzień jest mieć Kogoś kto zawsze potrafi rozpromienić naszą twarz, kto samą tylko myślą o Nim sprawia, że życie staje się kolorowe. Wiecie o czym mówię prawda? Macie Kogoś takiego? Nie ważne czy jest blisko czy daleko, czy można zadzwonić i opowiedzieć o swoich "dołeczkach" czy niestety można tylko w myślach "połączyć" się z taką osobą. Najważniejsze by Ją mieć, tam głęboko w sobie i móc przytulić do swojego serca w takim kiepskim dniu. To z pewnością lepsze niż tabletki, drinki czy inne chwilowe "polepszacze" nastroju, dużo bardziej zdrowe i energetyczne dla naszego organizmu :) Oczywiście nie zawsze taka osoba ma świadomość jak wiele dla nas znaczy, jakim jest "lekiem" dla naszej duszy, nie zawsze możemy jej to powiedzieć. Ale nie to jest najważniejsze, ważne by Kogoś takiego znaleźć. Tak wiem, że niektórym trudno jest wizualizować pewne odczucia, widzieć czy słyszeć coś co w danym momencie nie istnieje koło nas, trzeba nad tą umiejętnością trochę popracować, ale wierzcie mi warto. Mnie się to udało i bardzo mi pomaga świadomość, że jest taki mój "Dobry Duch". Wizualizacja to trudna, ale przydatna w życiu umiejętność bo dzięki jej ćwiczeniu możemy przybliżać się do realizacji naszych celów, naszych marzeń. Im bardziej skupiamy się na naszym marzeniu, myślimy o nim intensywnie, czujemy radość z jego osiągnięcia tym większą mamy szansę na jego realizację. No działanie też jest potrzebne bo samo siedzenie z założonymi rękami nie daje efektów, niestety... Pracuję nad sobą i swoimi umiejętnościami, cieszę się, że mam taką łatwość wizualizacji, że moja wyobraźnia tak pracuje, a wszelkie odczucia, kolory, zapachy czy głosy są tak intensywne, to bardzo mi pomaga w życiu. Wystarczy zamknąć oczy (czasami nawet i niekoniecznie ) i można wczuć się w sytuację tak realnie jakby była tuż obok, można usłyszeć każde słowo, zobaczyć uśmiech, poczuć zapach... Pewnie dlatego też tak intensywnie odczuwam sny i jeszcze długo po przebudzeniu pamiętam wiele ich szczegółów.
Dziś świeci słońce, jest niedziela, leniwe przedpołudnie... Wkrótce idziemy z Maksiem na włóczęgę wśród kolorów jesieni, szeleszczących liści i promyków słońca. Będzie pięknie..., daleko o codzienności, blisko mojego "Dobrego Ducha", wspaniale i ciepło ze świadomością, że jest tam niedaleko...
Wam też życzę pięknej niedzieli i znalezienia swojego "Dobrego Ducha", na wszystkie bolączki i smutki tego świata. Pozdrawiam gorąco :)))


środa, 23 października 2013

Regeneracja włosów

Witajcie Kochani!

Melduję, że kryzys sprzętowy już zażegnany, cudowne ręce mojego Kolegi podziałały i znalazły rozwiązanie problemu - jeszcze raz bardzo dziękuję Panu Reanimatorowi :). Oczywiście Kolega skromny i stwierdził, że nie ma za co, ale ja tam wiem swoje. Gdybym poszła ze sprzętem do punktu z pewnością sprawa by nie była taka prosta - wiadomo czas, kasa, rozgrzebany laptop i nie wiadomo  co by tam wynaleźli. No i doskonała wiadomość nic nie straciłam z ważnych danych, teraz jeszcze sobie zrobię kopię zapasową i jestem ubezpieczona od nieprzewidzianych wydarzeń. Nie ma to jak mieć taką "zdolną rękę" w pobliżu :).
Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o nowej odżywce do włosów, którą nabyłam ulegając reklamom. Doskonale zdaję sobie sprawę, że włosy, a właściwie ich dobra kondycja to odwieczny problem, szczególnie nas kobiet. Rynek kosmetyczny oferuje bardzo szeroki wybór tego asortymentu, ale jak tu znaleźć tą właściwą? Tą, które spełni wszystkie nasze oczekiwania i sprawi, że problemy z włosami pozostaną jedynie przebrzmiałym echem? Fakt nie jest łatwo. Postanowiłam wypróbować dość mocno ostatnio reklamowane Serum do włosów Regenerum.


Działanie
Regenerum regeneracyjne serum do włosów intensywnie wzmacnia i regeneruje włosy zniszczone i słabe, naprawiając uszkodzenia powstałe w skutek działania czynników zewnętrznych oraz zabiegów termicznych (np. suszenie, prostowanie), chemicznych (np. trwała, koloryzacja) i mechanicznych (np. wiązanie włosów). Serum ułatwia rozczesywanie oraz układanie włosów, a także zapobiega puszeniu się. Nadaje włosom blask, gładkość i zdrowy wygląd, jednocześnie nawilżając i odżywiając skórę głowy.
Obecny w składzie wielofunkcyjny składnik roślinny otrzymywany na drodze selektywnej hydrolizy protein pozyskanych z nasion drzewa karob zmniejsza łamliwość włosów, a także poprawia ich spójność, elastyczność i odporność na szkodliwe czynniki zewnętrzne, Serum zostało wzbogacone również o ekstrakt z kiełków soi i pszenicy, który działa odżywczo na włosy, pobudzając aktywność komórek występujących w skórze, co wpływa na wydłużenie fazy wzrostu włosów i przyczynia się do ograniczenia ich wypadania. Pantenol i olej rycynowy dogłębnie odżywiają i wzmacniają włókna włosowe oraz zmniejszają ich skłonność do rozdwajania. Dodatkowo serum neutralizuje ładunek elektrostatyczny włosa, dzięki czemu niweluje efekt puszenia, ułatwiając pielęgnację i układanie, a dzięki systemowi stopniowego uwalniania substancji aktywnej, preparat zapewnia długotrwałą pielęgnację włókien keratynowych włosów od korzenia po samą końcówkę.
Dawkowanie
Regenerum regeneracyjne serum do włosów może być stosowane jako okresowa kuracja lub przez cały rok. Serum należy nakładać na umyte, wilgotne włosy. Następnie dokładnie wmasować we włosy od nasady aż po same końce. Po około 5-10 minutach dokładnie spłukać.
Stosować dwa razy w tygodniu lub częściej w zależności od indywidualnych potrzeb.



Skład
Aqua, Cetyl Alcohol, Silicone Quaternium-16/ Undeceth-11/ Butyloctanol/ Undeceth-5, Stearyl Alcohol, Glycerin/ Hydrolyzed Ceratonia Siliqua Seed Extract/ Zea Mays Starch, Behentrimonium Chloride/ Isopropyl Alcohol, Dimethicone, Panthenol, Ricinus Communis Seed Oil, Butylene Glycol/ Glycine Soja Germ Extract/ Triticum Vulgare Germ Extract, Tocopherol, Parfum, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol/ Methylchloroisothiazolinone/ Methylisothiazolinone, Citric Acid.






Pewnie jesteście ciekawi mojego zdania?

Być może zaskoczę część z Was bo z tego co zdążyłam się zorientować czytając w sieci różne recenzje większość osób może nie narzeka, ale nie jest do końca usatysfakcjonowana. Cóż z pewnością każdy zupełnie inaczej przyjmuje i reaguje na dany produkt i opinii czy odczuć będzie wiele.
Serum użyłam kilkakrotnie i z pewnością do za krótki okres by w pełni je ocenić nie mniej jednak:
- ma przyjemną, kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza na włosach
- praktyczna tuba ułatwiająca dozowanie
- pojemność 125ml może i trochę mała, ale to w końcu serum czyli koncentrat, takie preparaty mają mocniejsze działanie niż tradycyjne odżywki; nie zauważyłam żeby było mało wydajne, naprawdę niewielka ilość wystarczy na jeden raz
- zapłaciłam w granicach 13zł w Aptece "Niezapominajka", myślę, że to dobra cena za tego rodzaju specyfik
- włosy po zastosowaniu fantastycznie się rozczesują z czym mam zawsze problem po umyciu
- są miękkie w dotyku
- mają ładny połysk
- generalnie w trakcie każdego szczotkowania dużo mniej wychodzą
Będę stosować dalej i zobaczymy jakie jeszcze efekty pojawią się po dłuższym okresie, przypuszczam, że trzeba zużyć 2, 3 opakowania by efekt był właściwy. Tak więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że gorąco POLECAM ten produkt jednocześnie nie gwarantuję zadowolenie każdego użytkownika. To naprawdę bardzo dobra odżywka, ale nie jakieś cudotwórcze mazidełko jeśli ktoś tego właśnie by oczekiwał.

To miłego popołudnia, szczególnie po tak pięknym, ciepłym jesiennym dniu. A Może macie jeszcze i inne powody by ten dzień był wyjątkowo piękny i ciepły, tak głęboko w środku? Ja mam ;)

piątek, 18 października 2013

Weekend

Dzień dobry :)
Mój dzisiejszy post taki trochę nieplanowany, zostałam dłużej na "posterunku" i korzystając ze sprzętu postanowiłam napisać kilka słów. W weekend niestety to będzie niemożliwe gdyż jak wiecie mam awarię mojego laptopa i czekam na "ręce, które go uleczą" :). Za oknem zimno i wietrznie, ale najbliższe dwa dni mają być słoneczne więc odpoczynek powinien się nam udać. Jestem bardzo ciepło i optymistycznie nastawiona, szczególnie, że dzisiejszej nocy miałam tak przecudowne sny, że ciepło robi się człowiekowi nie tylko na sercu na ich wspomnienie ;););). No, a skoro nie będę miała możliwości nic tworzyć to weekend postanowiłam spędzić z książką i troszkę podgonić zaległości. Muszę się wam przyznać, że ostatnio nieco poszalałam sobie na Allegro i kupiłam kilka książek w fajnej cenie, teraz czekają na ich "przetrawienie", będzie więc idealna okazja. Oczywiście nie zabraknie gotowania jak to u mnie w weekend i postanowiłam troszkę nadrobić zaległości w pieczeniu. Znalazłam na moim ulubionym blogu Kwestii Smaku przepis na  Szarlotka pomarańczowa z bezą  i postanowiłam wypróbować, mam nadzieję, że się uda i smakować będzie pysznie. Oprócz serników szarlotki Pani Asi równie mi smakują więc troszkę poeksperymentujemy.
A Wy jakie macie plany na najbliższe, wolne dni? Tak czy siak życzę wam wspaniałego czasu, dużo słoneczka i jak zawsze ciepła, tego płynącego z wewnątrz. Pozdrawiam serdecznie, wasza niezmordowana Autorka.

środa, 16 października 2013

Chochliki psikuski ;)

Witajcie!
Dni biegną do przodu niesamowicie i już środa, a właściwie to po środzie;), późne popołudnie, deszcz leje,brr... Pogoda jest jak to niektórzy mawiają "pod zdechłym Azorkiem", cudnie byłoby się ulokować przy wesoło trzaskającym kominku, z pysznym napojem rozgrzewającym (według uznania co kto lubi) i dobrą książką w ręce.Niestety :(... Większość z nas w pracy lub tuż po niej z masą różnych zajęć do wykonania i o tych ciepłych "luksusach" można jedynie pomarzyć. Choć z drugiej strony dobre i to, takimi pozytywnymi, ciepłymi marzeniami też można sobie nastrój nieco poprawić i się rozgrzać.
Chwilowo mam ograniczone możliwości dostępu do sieci, a co za tym idzie to mojej "twórczości" gdyż mój laptopik sprawił mi psikusa i się popsuł :(. Szczerze mówiąc nie mama pojęcia co mu odbiło? Powgrywały się jakieś aktualizacje i pyk nie można się dostać do środka. Tak to jest jak "sztuczna inteligencja" chce być mądrzejsza od człowieka. Mam tylko nadzieję, że mój dobry i mądry Kolega, który zna się na sprzętach i tych sprawach "uleczy go" i będę mogła nadal pracować. Martwię się nieco bo mogę utrać przy tym istotne dla mnie materiały, które są w laptopie, ale co się martwić na zapas? Trzeba być dobrej myśli i widzieć pozytywne zakończenie tej "kuracji". Tak to już bywa ze sprzętami, robią nam swoje psikusy, stawiają opór i buntują się, złośliwość rzeczy martwych, z reguły po tym jak skończy się na nie gwarancja :). Znacie to pewnie z autopsji, prawda? To w pewnym sensie tak jak piszecie sobie spokojnie jakiś tekst, maila albo artykuł i nagle puff coś się stało, wszystko zniknęło i trzeba zaczynać od nowa, a już nigdy nie jest to takie jak było za pierwszym razem.
No, ale nastawmy się pozytywnie i pomyślmy o czymś miłym, ja już sobie wyobrażam z jaką radością przywita mnie w domku Maksiu. To moje słoneczko, które bez względu na pogodę czy inne niepowodzenia szaleje z radości gdy wracam do domu. Czeka na swoją panią, przynosi swoje zabawki lub rozkłada się wystawiając brzuszek do głaskania. Jego miłość i oddanie są bezwarunkowe i niezmienne, a mnie zawsze sprawiają ogromną radość. Jak puste życie byłoby bez tego psiaka, który skradł moje serce? Ci, którzy mają swoich pupili wiedzą o czym mówię. Zresztą Maksiu wie jak bardzo jest kochany, czuje to i jest o tym zapewniany - mam nadzieję, że moja miłość rekompensuje mu to co przeszedł za nim do nas trafił.
Dobrego popołudnia, a może raczej wieczoru Kochani :)


niedziela, 13 października 2013

Nutki tajemnicy...

Dzień dobry:)
Zastanawiałam się Kochani o czym dzisiaj napisać, co mogłoby Was zainteresować, poruszyć, pomóc w różnych przemyśleniach. Ostatnio tyle się dzieje dokoła, zarówno tych lepszych jak mniej optymistycznych rzeczy... Nastała jesień i z tego co obserwuję dużo osób narzeka na pogodę, na brak słońca, szarość, na tak zwaną "jesienną depresję". W sumie to dobra wymówka pod którą można się bezpiecznie skryć, mówimy "nie chce mi się, mam doła" i po sprawie. Sama staram się tym smutkom nie ulegać choć zauważyłam, że troszeczkę mniej we mnie tej mojej energii i chęci do przenoszenia gór, ale walczę ze złymi myślami i zamierzam się tego trzymać. Wystarczy w końcu 51% pozytywnych, dobrych myśli i uczuć żeby nasz dzień się odmienił, żeby nasze życie nie było "w porządku" czy "jakieś", a naprawdę słoneczne i kolorowe. Cieszę się każdym małym drobiazgiem, który mnie spotyka, doceniam malutkie chwile szczęścia, które dają mi radość i wywołują uśmiech na twarzy.
Pomyślałam sobie, że dziś napiszę troszkę o czymś ciepłym, słonecznym, słodkim, troszkę o uczuciu, które odmienia nasze życie, przynosi drżenie serca, ciepło rozlewające się po naszym ciele, otula nas nutką tajemnicy. O miłości, która choć czasami bywa bardzo trudna i skomplikowana to daje też masę pozytywnych momentów w życiu człowieka. To, że częściej jest pod górę niż z górki nie oznacza wcale, że nie warto i że nie może być cudnie. Wierzcie mi... Zastanawialiście się kiedyś nad snami, tym wszystkim co nam się przytrafia kiedy swoimi ramionami otacza nas Morfeusz? Wiele osób mówi, że im się nic nie śni - ponoć każdy z nas śni, tylko niektórzy swoich snów zwyczajnie nie pamiętają. Mnie zdarza się to niezwykle rzadko, mam kolorowe i wyraźne sny, bardzo intensywne pewnie podobnie jak moja codzienność. Naładowana emocjami, uczuciami i bardzo osobistym podejściem do tego co się w moim życiu dzieje..., to wszystko wraca później nocą w postaci kolorowych obrazków. Nie mówię, że zawsze są to wyłącznie dobre i słodkie sny choć takie lubię najbardziej. Uwielbiam to błogie uczucie ciepła i słodkości rozlewające się we mnie kiedy przychodzi poranek a we mnie wciąż żyje taki sen... Ostatnio tak często śni mi się ON :)
Mimo, że na co dzień nie ma Go blisko, że wszystko jest nie takie jakbym sobie to zaplanowała, sny są piękne, bardzo intensywne i takie realne, że aż dech zapiera. Czy tylko ja tak mam czy to działa w obie strony? Zastanawiam się nad tym często choć wiem, że na zawsze to pozostanie tajemnicą..., nigdy nie zdobędzie się by mi o tym powiedzieć. Z drugiej strony ta aura tajemniczości, ten dreszcz kiedy rozmawiamy ze sobą, kiedy jesteśmy blisko, te znaczące uśmiechy, spojrzenia - to wszystko jest tak elektryzujące i cudowne, jest piękne bez względu na całą resztę... Sny zlewają się z realiami, pewnie nie każdy tak ma, nie każdy tak mocno przeżywa i intensyfikuje uczucia, przeczucia czy zdarzenia. Ja doszłam w tym już chyba do perfekcji i cieszę się, że tak wiele z takich chwil potrafię zachować w sobie i przywołać w dowolnym momencie, te chwile są bezcenne i karmią mnie dobrymi myślami w szare dni. Spróbujcie i Wy znaleźć takie dobre, pozytywne przeżycia, emocje czy uczucia, pielęgnujcie je w sobie każdego dnia i ogrzewajcie się ich ciepłem w te jesienne, a później zimowe dni, które przed nami.
Kiedy byłam ostatnio nad morzem znajoma pokazała mi płytę Ewy Bem "Kakadu', przyznam, że nie jestem jakąś fanką tej piosenkarki i płyty nie znałam. Teksty zarówno piosenek jak i z wstępu pisanego przez Ewę Bem urzekły mnie i zaskoczyły jak bardzo pasują do mojego życia, moich uczuć i przeżyć... Zupełnie tak jakby opisywały moją historię, kilka niesamowicie mnie urzekło. Na koniec chciałabym jeden z nich Wam przytoczyć, ciekawa jestem jak się Wam spodoba, dla mnie jest idealny, trafiony w samo sedno.

"Nie poradzę na to nic czasem cała drżę,
gdy stoisz blisko mnie.
Nie poradzę na to nic czasem cała płonę,
kiedy dzwonisz do mnie.
I choć znam, chociaż znam Cię tak,
Ciągle mnie zachwyca Twój głos,
szukam w nim czułych słów i nut.
I choć znam, dobrze znam Twój śmiech,
ciągle rozwesela mnie tak.
Patrzę na usta Twe i wiem...
Wciąż żyje w nas i rośnie wciąż i nadal trwa
Tajemnica...
Bo żyje w nas bo rośnie wciąż, bo nadal trwa
tajemnica zakochanych ciał..."

Miłej niedzieli, pozdrawiam bardzo ciepło i słonecznie :)



środa, 9 października 2013

Kolory jesieni

Dzień dobry!

Po trochę dłuższej nieobecności już wracam i szykuję dla Was nowego posta, liczę na Waszą wyrozumiałość względem tej kilkudniowej przerwy ;)
Jak wspominałam weekend spędziłam w Trójmieście- był to wyjazd po części służbowy a po części relaksacyjny. Było cudownie! Oczywiście o tej porze roku to zupełnie inne wrażenia niż w lecie, ale morze jest morzem, a nawet takie surowe, chłodne akurat dobrze robi na pewne przemyślenia. Jest spokojnie i cicho, nie ma tego całego wakacyjnego zgiełku, kolorowych kramów, głośnej muzyki, można się delektować szumem fal i kwileniem mew. A poza tym otoczenie ma takie kolory i smak jaki sobie sami stworzymy, nie trzeba smażyć się na kocu żeby było pięknie i odprężająco. Trochę męcząco to fakt bo 3 dni to niewiele i tempo miałam dość intensywne, ale z pewnością warto było i cieszę się, że mam możliwość takiego wyjazdu. Gdybym siedziała w domu ten weekend byłby podobny do wielu innych a tak złapałam dużą dawkę pozytywnej energii, pooddychałam świeżym powietrzem, nawdychałam się jodu, spokojnie przemyślałam to na co potrzebowałam spojrzeć z dystansu. Bo z odległości najlepiej spojrzeć na sprawy, które są dla nas ważne, związane z uczuciami czy emocjami. Tak trudno mówić o dystansie kiedy chodzi o uczucia, wierzcie mi, że czasami się to udaje. I to wcale nie dla tego, że coś słabnie, wygasa, ale właśnie dla tego, że tak bardzo nam zależy, że nie chcemy stracić czegoś dla nas ważnego i cennego... Czasami dobrze więc "wrzucić na luz", stanąć obok i chłodno spojrzeć na daną sytuację, wnioski same się nasuwają... A spacer pustą plażą, na której bez problemu znajdziemy ogrom muszelek, a wiatr przeniknie nas do głębi duszy jest w tym niezmiernie pomocny. Łatwiej jest wtedy dostrzec piękno jesieni wokół nas, tęczę na niebie czy tajemnice, które morska otchłań z sobą niesie. I nawet jeśli Ktoś bardzo nam bliski został daleko, daleko, nawet jeśli nie wszystko się układa tak jakbyśmy sobie wymarzyli to można zamknąć oczy, odsunąć codzienność i zobaczyć to co chcemy... Głębokie i mądre spojrzenie brązowych oczu, ciepły dla serca uśmiech czy nawet usłyszeć zmysłowy, jedyny w swoim rodzaju głos...
Jak więc widzicie i taki jesienny weekend może być piękny, jestem bardzo zadowolona z mojego wyjazdu i szczęśliwa, że mogłam tam być, nawet tak krótko. Dziękuję tym, którzy się do tego przyczynili :)))



Czyż nie pięknie???

czwartek, 3 października 2013

W pospiechu...

Witajcie!

Dzisiaj szybko zbieram myśli i uderzam w klawisze bo mam masę spraw do zrobienia, a praca po godzinach nie wchodzi w grę. Dlaczego? Otóż dziś wieczorem rozpoczynam już weekend i wyjeżdżam do Trójmiasta. To taki wyjazd służbowo -  urlopowy, wiadomo ja staram się wszystko łączyć ze sobą, korzystać z okazji i dzięki temu załatwiam więcej za jednym zamachem. Zaczął się październik, nie da się ukryć, że temperatura mocno spadła, a ja jadę sobie nad morze :). jeszcze nie byłam tam o tej porze roku, mam nadzieję, że wiatr mnie nie porwie ;) Spokojnie w Irlandii nie takie wiatry przetrwałam więc i tym razem dam radę. Ogromnie się cieszę na ten wyjazd bo poza spotkaniami służbowymi będę mogła odetchnąć morskim powietrzem i nieco się zrelaksować. jak wiecie kocham morze i już nie mogę się doczekać jego widoku. Kiedy patrzę na jego ogromną powierzchnię, która wydaje się nie mieć końca, słyszę jego szum czuję tą cudowną błogość rozlewającą się po ciele. Ten spokój i pewność jaką mi daje, choćby nie wiem jakie problemy się pojawiły da się je rozwiązać, wszystko się jakoś poukłada. Daje mi siłę i radość do działania, pozwala okiełznać moje emocje i uczucia, spojrzeć na nie z dystansem. Akurat teraz tego bardzo potrzebuję... Ostatnio było dość burzliwie, pod górkę, z wątpliwościami, podejmowałam niełatwe decyzje, które wiem, ze są dla mnie dobre. Potrzebuję jednak to wszystko sobie jeszcze w spokoju poukładać w odpowiednich "szufladkach" i akurat tam będzie do tego idealne miejsce. Poza tym spotkania z Klientami też bardzo mnie cieszę i dają pozytywną dawkę emocji, wiary w to co robię i satysfakcję z tego, że jest do dla Nich ważne.
Tak więc weekend będzie bardzo intensywny, ale jednocześnie taki błogi....:). Wyruszam dziś wieczorem, wierna mojej ulubionej linii autobusowej PolskiBus, za jedyne 100zł tam i z powrotem, a w późniejszych miesiącach ceny są jeszcze lepsze. Polecam jeśli ktoś zastanawia się czy warto skorzystać z ich oferty. Wam też życzę wspaniałego, słonecznego weekendu, do "poczytania" po moim powrocie.
Pozdrawiam słonecznie w piękny poranek nad Krakowem.



niedziela, 29 września 2013

Mgiełka wspomnień...

Dzień dobry w niedzielne, słoneczne przedpołudnie..., leniwie, spokojnie, bez pospiechu... Zaczęła się jesień i wraz z jej nadejściem u wszystkich pojawiają się gorsze, szare dni podszyte chłodem i deszczem. Pojawia się osławiona już "jesienna depresja", smutek za odchodzącym latem i ciepłymi dniami. Choć może z drugiej strony po części to taki mały pretekst i wymówka dla naszych złych nastrojów? Może łatwiej nam wtedy zrzucić nasz zły humor właśnie na karb jesienne depresji, na szarość za oknem, na opadające z drzew liście?
No to może lepiej znaleźć inną alternatywę, coś co "ociepli" te chłodne dni, coś pogodnego zamiast narzekania?
Co takiego? Na przykład słodkie wspomnienia, smaki, zapachy z naszego dzieciństwa? Co Wy na to? Oczywiście każdy z Was może przywołać swoje własne, ciepłe wspomnienia, takie jakie przychodzą Wam do głowy, jakie doją poczucie tego ciepełka rozlewającego się na sercu, te dla Was najpiękniejsze :)
Pomyślałam akurat o dzieciństwie i wspomnieniach z tamtych lat bo to z reguły ten najbardziej beztroski okres w naszym życiu kiedy nie zastanawiamy się nad dniem jutrzejszym. To te beztroskie, radosne momenty kiedy wszystko jest kolorowe, interesujące a każde "dlaczego?" ma bardzo poważne znaczenie dla tego berbecia, który je zadaje. Mam taki swój "kuferek wspomnień" w mojej pamięci i z pewnością jest osłodą na te mniej kolorowe dni mojego dorosłego życia.
Nasze mieszkanie, w którym spędziłam ponad 30 lat swojego życia, duże, przestronne pokoje, chłodne w upalne, letnie dni, w zimie ogrzewane piecami kaflowymi, w których codziennie trzeba było napalić. Moja Babcia, która się mną zajmowała kiedy moi Rodzice pracowali. Pamiętam jak krzątała się po domu, do dziś krem "Pani Walewska" kojarzy mi się właśnie z Babcią. Bawię się swoimi lalkami, mam piękny domek z pełnym wyposażeniem w specjalnej szafce, fantastyczny wózek dla lalki i lalkę (prezent od Świętego Mikołaja). Czas płynie tak wolno i spokojnie..., w kuchni gotuje się obiad, w radiu "Cztery pory roku", a o 12.00 w południe hejnał z Wieży Mariackiej. Moje ukochane dobranocki "Miś Uszatek", "Reksio" czy "Pszczółka Maja" :). Na rogu mały sklepik "Piekiełko", doskonale zaopatrzony jak na tamte czasy gdzie robiło się codzienne zakupy. Smak oranżady w butelkach krachlach, landrynki na wagę w olbrzymich słojach, kapusta kiszona z beczki. Pamiętam jak zimą zdarzały się długie wieczory przy świeczkach bo właśnie wyłączyli prąd i wcale nie dlatego, że ktoś nie zapłacił rachunku, zwyczajnie takie czasy to były.... Dla wielu coś zupełnie abstrakcyjnego, nie ich bajka bo wyrośli na czymś zupełnie innym i to wszystko brzmi jak jakieś archaiczne opowieści, a przecież to zaledwie trzydzieści kilka lat temu.... Dawno, ale czasami fajnie jest wrócić do tamtych czasów, otulić się mgiełką wspomnień i pobyć choć chwilę w tym beztroskim, bezpiecznym świecie, wciągnąć głęboko w siebie tamte smaki i zapachy, usłyszeć tamte dźwięki...
Też macie z pewnością takie swoje "kuferki", wracacie do nich czasami? Spróbujcie to naprawdę fajna sprawa i super ładuje akumulatory, nie przejmujcie się, że czasami to dość prozaiczne i banalne wspomnienia. One są właśnie najpiękniejsze, najsłodsze i najcieplejsze, a takich potrzeba nam kiedy świat jest już dużo bardziej skomplikowany i stale wymaga od nas podejmowania decyzji.
Miłego wspominania Kochani, pysznego niedzielnego obiadku i słodkiego popołudnia, poleniuchujcie trochę przed kolejnym tygodniem wyzwań i spraw do załatwienia. Pozdrawiam gorąco :)




czwartek, 26 września 2013

O świcie...

Dzień dobry :)

Z trudem otwieram powieki kiedy dzwoni budzik, jest 5.15 za oknem zupełnie ciemno, prawie noc... jak przełamać pierwszy odruch odwrócenia się na drugi bok i smacznego pospania jeszcze jakiś czas? Łóżko jest tak przyjemnie cieplutkie i bezpieczne... Budzik wciąż woła, że czas wstawać, specjalnie leży daleko od łóżka żeby trzeba było się podnieść i mieć pewność, że jednak się nie zaśnie ponownie ;). Wstaję, oczywiście najpierw prawa noga żeby nie było potem narzekań, że wstałam lewą nogą, takie poranne "czary mary", wyłączam budzik i powoli zaczynam swój dzień. Lato niestety już się skończyło i wstawanie ze słońcem jest już tylko wspomnieniem, teraz poranek jest szary, chłodny i chwilowo nie wiadomo co przyniesie? Hm jak sobie z tym poradzić? Co z robić żeby nasz dzień mimo wszystko był kolorowy i udany? Staram się przyciągnąć myślami wszystkie dobre, miłe rzeczy, które lubię, kocham, na myśl o których uśmiecham się do siebie. Myślę o słońcu, które cudownie grzeje, o zapachu skoszonej właśnie trawy, o szumiącym morzu, o lotach samolotem, o mojej ukochanej Irlandii.... Mam przed oczami ukochaną osobę, widzę ten szczególny uśmiech, słyszę głos, który działa tak kojąco i powoduje szybsze bicie serca... Cokolwiek co poprawia mi samopoczucie, co motywuje do działania, nastawia pozytywnie do życia, dodaje energii - dzięki temu nie zwracam uwagi na szarość za oknem i cieszę się kolejnym nadchodzącym dniem. Wyobrażam sobie te wszystkie wspaniałe rzeczy, które się dziś mogą wydarzyć, które mogę zrobić, które przyniosą mi satysfakcję i radość. Wszystko zależy od naszego nastawienia, od tego czy z radością wyjdziemy na przeciw nowemu dniu czekając na dobre rzeczy czy smętnie powłócząc nogami pójdziemy na spotkanie kolejnego beznadziejnego dnia. No właśnie czy nie lepiej wyjść z domu z uśmiechem na ustach i powiedzieć sobie to będzie naprawdę piękny dzień? Z pewnością każdy z Was jak się dobrze zastanowi znajdzie swój powód do uśmiechu, może coś na co do tej pory zupełnie nie zwracał uwagi, czego nie doceniał. Nie ważne jaką akurat mamy porę roku, jesień, zima czy wiosna - zawsze może się coś pozytywnego wydarzyć, a każda pora roku ma swoje pozytywne chwile. nawet zima, za którą ze względu na chłód nie przepadam ;)
Na niebie słońce nieśmiało przebija przez chmury, ciemność odchodzi, budzą się nowe możliwości, nadzieje, nie zmarnujmy ich, nie przegapmy szans, które może właśnie dziś zapukają do naszych drzwi.
Wychodzę z domu, uśmiecham się do siebie  nucąc pod nosem jakąś melodię, to z pewnością będzie dobry dzień jeśli tylko pozytywnie na niego spojrzę, to co dajemy wraca do nas...
Miłego, słonecznego dnia Kochani.




sobota, 21 września 2013

Pokusa... jak się jej oprzeć?

Witajcie Moi Mili :)

Temat dzisiejszego posta chodzi za mną od dwóch dni kiedy to Pani Asia autorka mojego ulubionego bloga kulinarnego Kwestia Smaku zaczęła kusić (nie tylko mnie) ciastami czekoladowo - orzechowymi. Wcześniej postanowiłam, że ten weekend będzie bez słodkości bo nie można przecież propagować jak to niektórzy mawiają takiej rozpusty;) No, ale cóż Pani Asia kusić potrafi, ja jej słodkości uwielbiam. A kiedy widzę jak smakują innym rozpiera mnie prawdziwa radość i cieszę się, że takimi słodkościami mogę sprawić mała przyjemność ich podniebieniom. No i cóż znów uległam, ciasto chłodzi się w lodówce, wkrótce przekonamy się jak smakuje i czy pokusa była warta grzechu;).
No a w związku z tym postanowiłam dzisiaj poruszyć temat pokus bo przecież na co dzień wiele ich na nas czeka i czasami naprawdę niełatwo się jest im oprzeć. Znacie to z autopsji prawda? Są różnego rodzaju od takich najdrobniejszych to tych naprawdę poważnych, które potrafią mocno człowiekowi skomplikować życie. Przyznajcie sami ile razy ulegacie pokusie dłuższego spania, 5, 10 minut skradzione o poranku kosztem niezjedzonego śniadania i czasem spóźnienia do pracy? Przecież rano tak słodko się śpi ;). Słodkie ciastko mrugające do nas z wystawy cukierni choć przecież od tygodni mordujemy się dietą żeby wbić się w sukienkę z zeszłego sezonu? A może jakiś nieplanowany zakup? Akurat była promocja, dobra cena, z jakością to czasem różnie, nabytek nie koniecznie był nam potrzebny, ale kusił... No i jeszcze ciut większy debecik na karcie, jakoś się spłaci w kolejnym miesiącu a promocji może już nie być? Zmiana pracy, samochodu, wyjazd na jakąś wycieczkę dlaczego nie uśpić głosu rozsądku i ulec pokusie? A ten Pan tak słodko się do nas uśmiecha, ładnie pachnie i mówi takie komplementy, że och! Filigranowa blondynka, którą co rano spotykasz na przystanku, czasami puszcza oczko z za szyby tramwaju. Można zaproponować kawę, zgodzić się pójść na obiad - kusi, kusi i ciężko powiedzieć nie, prawda? W sumie to nic takiego, no przynajmniej tak sobie mówimy usprawiedliwiając swój brak silnej woli. Pokusy zazwyczaj są słodkie, obiecują przyjemność, coś miłego, poprawiającego nam samopoczucie - nawet jeśli to ulotne i tylko na chwilę... Sami musimy wiedzieć czy gra warta jest świeczki jak to się mawia, czy możemy ulec na chwilę i tego później nie żałować. Czasami i z tych pokus może wyniknąć coś dobrego, ulegniemy słodkiej chwili i odkryjemy coś czego do tej pory nie widzieliśmy, coś o czym nawet nie marzyliśmy. Przecież wydawało nam się, że tak jak jest teraz jest dobrze, po co szaleć i coś zmieniać, ulegać jakimś podszeptom, głupim słabościom, marzeniom... Jednak... no właśnie co jeśli taka pokusa może przynieść nam pozytywne zmiany? W końcu może trafić się nam kusząca propozycja pracy, fajny samochód, którego w tak okazyjnej cenie byśmy nie kupili gdyby przyjaciel tak nie kusił i nie zachęcał. A może jedno ciasto więcej jakie upieczemy ulegając pokusie spowoduje, że odkryjemy swoją życiową pasję, swoje powołanie i otworzymy swój biznes życia. Może komuś tak zasmakuje, że zaskarbimy sobie jego względy i już później nie będzie potrafił żyć bez naszych wypieków? To co może nie koniecznie pokusa musi oznaczać te negatywne rzeczy w naszym życiu? Ulegając jej nie koniecznie musimy "grzeszyć" a wręcz przeciwnie czasami otwieramy sobie drzwi do czegoś zupełnie nowego, na coś co zmienia nasze życie w zupełnie inne niż do tej pory sądziliśmy, że musi być. Dlatego może warto zastanowić się czasem bardziej nad tymi życiowymi pokusami, tak bardzo się ich nie obawiać, nie przekreślać. Czasem trzeba zwyczajnie zaryzykować żeby przekonać się co możemy zmienić w naszym życiu i ulec temu co nas kusi i mruga do nas figlarnie...
Jak na razie ulegajmy pokusie słodkiej niedzieli, dłuższemu wylegiwaniu się w łóżku, pysznym słodkościom na naszym stole i nawet zwykłemu leniuchowaniu. Od tego w końcu jest niedziela, prawda?
Dobrej nocy i pięknej niedzieli Wam życzę :)