niedziela, 27 października 2013

Mnie też dopada....

Dzień dobry Moi Drodzy :)

Mam nadzieję, że wyspaliście się wykorzystując dodatkową godzinkę jaką nam zmiana czasu letniego na zimowy podarowała? Mnie udało się pospać jak nigdy, widocznie organizm tego potrzebował choć przyznam, że męczyły mnie tej nocy koszmary więc w sumie poranek powitałam z radością. Czas pędzi do przodu jak szalony i w zasadzie kolejny rok już za nami, zostały nam jeszcze tylko dwa miesiące, które tym bardziej miną szybko. Wczoraj trafił mi się naprawdę kiepski dzień, czasami i takie energetyczne optymistki jak ja dopada... Smutek do głębi duszy... czujesz go w każdej cząsteczce ciała... przenika po czubek nosa...łzy kręcą się w oczach i człowiek chciałby się gdzieś bardzo głęboko zaszyć. Znacie to pewnie prawda? Tak naprawdę nie musi być specjalnego powodu, nie musi nic złego się wydarzyć, wystarczy jakiś drobiazg, który akurat w takim dniu rozwali człowieka bez reszty. Pewnie sądziliście, że ja zawsze jestem  radosna, słoneczna i zadowolona - fakt staram się bardzo taka być, tak żyć, ale "smutek wewnętrzny" i mnie dopada. Na szczęście mija on równie szybko jak i przychodzi bo nie ma sensu się w nim pławić, sycić nim i pogarszać sobie jeszcze bardziej nastrój. Najlepiej na taki zły dzień jest mieć Kogoś kto zawsze potrafi rozpromienić naszą twarz, kto samą tylko myślą o Nim sprawia, że życie staje się kolorowe. Wiecie o czym mówię prawda? Macie Kogoś takiego? Nie ważne czy jest blisko czy daleko, czy można zadzwonić i opowiedzieć o swoich "dołeczkach" czy niestety można tylko w myślach "połączyć" się z taką osobą. Najważniejsze by Ją mieć, tam głęboko w sobie i móc przytulić do swojego serca w takim kiepskim dniu. To z pewnością lepsze niż tabletki, drinki czy inne chwilowe "polepszacze" nastroju, dużo bardziej zdrowe i energetyczne dla naszego organizmu :) Oczywiście nie zawsze taka osoba ma świadomość jak wiele dla nas znaczy, jakim jest "lekiem" dla naszej duszy, nie zawsze możemy jej to powiedzieć. Ale nie to jest najważniejsze, ważne by Kogoś takiego znaleźć. Tak wiem, że niektórym trudno jest wizualizować pewne odczucia, widzieć czy słyszeć coś co w danym momencie nie istnieje koło nas, trzeba nad tą umiejętnością trochę popracować, ale wierzcie mi warto. Mnie się to udało i bardzo mi pomaga świadomość, że jest taki mój "Dobry Duch". Wizualizacja to trudna, ale przydatna w życiu umiejętność bo dzięki jej ćwiczeniu możemy przybliżać się do realizacji naszych celów, naszych marzeń. Im bardziej skupiamy się na naszym marzeniu, myślimy o nim intensywnie, czujemy radość z jego osiągnięcia tym większą mamy szansę na jego realizację. No działanie też jest potrzebne bo samo siedzenie z założonymi rękami nie daje efektów, niestety... Pracuję nad sobą i swoimi umiejętnościami, cieszę się, że mam taką łatwość wizualizacji, że moja wyobraźnia tak pracuje, a wszelkie odczucia, kolory, zapachy czy głosy są tak intensywne, to bardzo mi pomaga w życiu. Wystarczy zamknąć oczy (czasami nawet i niekoniecznie ) i można wczuć się w sytuację tak realnie jakby była tuż obok, można usłyszeć każde słowo, zobaczyć uśmiech, poczuć zapach... Pewnie dlatego też tak intensywnie odczuwam sny i jeszcze długo po przebudzeniu pamiętam wiele ich szczegółów.
Dziś świeci słońce, jest niedziela, leniwe przedpołudnie... Wkrótce idziemy z Maksiem na włóczęgę wśród kolorów jesieni, szeleszczących liści i promyków słońca. Będzie pięknie..., daleko o codzienności, blisko mojego "Dobrego Ducha", wspaniale i ciepło ze świadomością, że jest tam niedaleko...
Wam też życzę pięknej niedzieli i znalezienia swojego "Dobrego Ducha", na wszystkie bolączki i smutki tego świata. Pozdrawiam gorąco :)))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz