sobota, 30 listopada 2013

Regeneracyjny drobiazg

Witajcie Moi Mili!
Jak się macie w to listopadowe, sobotnie i na dodatek andrzejkowe popołudnie? U mnie sobota raczej dość spokojna co wcale nie oznacza, że się lenię ;). Wręcz przeciwnie zrealizowałam wszystkie swoje zamierzenia na dzisiaj bez specjalnego wysiłku i jestem zadowolona. Listopada dobiega końca przed nami ostatni miesiąc roku, wyjątkowy, szybki, pełny zgiełku i mnóstwa przygotowań do tych magicznych dni... Do Świąt Bożego Narodzenia... Kocham te Święta, przyznaję, że są dla mnie wyjątkowym czasem w roku, dają masę ciepła, radości, takich dobrych, ciepłych myśli i nadzieję na nowy, piękny rok. Czy życzenia świąteczne się spełniają? Hm ciężko powiedzieć jednoznacznie. Przyznam, że w zeszłym roku patrząc na pierwszą wigilijną gwiazdkę miałam tylko jedno marzenie, oczywiście nie powiem Wam jakie bo tego się nie zdradza. jednak muszę przyznać, że znalazłam w tym roku chyba dobrą drogę by się do niego przybliżyć i małymi kroczkami jestem co raz bliżej... To też czas tej szczególnej miłości, którą w sobie czujemy i którą chcemy okazać swoim Bliskim, Przyjaciołom, znajomym. Czas ciepłych gestów, słów, drobnych upominków, uśmiechu... macie już jakieś pomysły na na wyrażenie swojej wdzięczności, miłości, radości, że ich macie, że są z Wami w tych chwilach kiedy najbardziej ich potrzebujecie? Ja osobiście mam i zdecydowanie stawiam na drobne upominki od serca, takie, które kojarzą się z daną osobą, które naprawdę ją ucieszą, dadzą odczuć jak dla nas jest ważna. Jeśli jednak ktoś jest bardziej praktyczny i  na przykład chciałby sprezentować jakiś kosmetyk mam dla was coś idealnego co sama używam i bardzo lubię. Polecam Krem przeciwzmarszkowy z Prowitaminą B5 firmy Safira dla Pań po 30-35 roku życia, indywidualnie w zależności od stanu i potrzeb skóry. Ma szerokie grono oddanych wielbicielek, które wciąż się poszerza.

Krem przeciwzmarszczkowy z prowitaminą B5


Kod: 153043
Pojemność: 50 ml
Cena katalogowa: 34.90 PLN
Krem zawiera prowitaminę B5 (d-panthenol), alantoinę, kolagen, elastynę, kompleks witamin A, E, F oraz wyciąg z żeń-szenia. D-panthenol przenika naskórek, wnika w głąb skóry, zatrzymuje wodę zapobiegając utracie wilgotności. W połączeniu z alantoiną łagodzi podrażnienia, przyśpiesza gojenie mikrouszkodzeń skóry. Naturalne białka, kolagen i elastyna, maksymalizują działanie nawilżające i napinające kremu. Witamina F odbudowuje płaszcz lipidowy naskórka i normalizuje jego właściwości ochronne. Witaminy A oraz E zwane „witaminami młodości” chronią skórę przed działaniem wolnych rodników, aktywizują ją, poprawiają ukrwienie, wygładzają i lekko natłuszczają. W synergii z żeń-szeniem wykazują bardzo silne działanie regenerujące, ujędrniające i przeciwzmarszczkowe. Polecany szczególnie dla skóry dojrzałej zagrożonej utratą jędrności, skłonnej do wiotczenia i zmarszczek.
Sposób użycia:
Na oczyszczoną i z tonizowaną skórę twarzy i szyi nanieść krem i delikatnie wklepać opuszkami palców.
Składniki (INCI):
Aqua, Ethylhexyl Stearate, Caprylic / Capric Trigliceride, Cyclopentasiloxane, Diisostearoyl Poligliceryl-3 Dimaer, Dilinoleate, Glycerin, Dexpanthenol, Cera Microcristallina, Hydrogenated Castol Oil, Aloes Barbadiensis Extract, Magnesium Sulfate Heptahydrate, Ginseng Extract, Tocopherol Acetate, Polysorbate-20, Tocopherol, Linoleic Acid, Paba, Retinyl Palmitate, Hydrolyzed Elastin, Soluble Collagen, Parfum, Allantoin, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol

 W grudniu w promocji dla stałych Klientów, polecam gorąco!!!

Produkt można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).


Udanego wieczoru i spełnienia wszystkich wróżb andrzejkowych jeśli sobie dziś wróżycie :).

poniedziałek, 25 listopada 2013

Płatki śniegu

Dzień dobry :)

Dziś o poranku pierwsze płatki białego śniegu posypały się na krakowian. Cóż nie da się ukryć niekłamana oznaka nadchodzącej zimy, grudnia, zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Wyciągnęłam więc zimowe buty, założyłam czapkę i kaptur bo u mnie wiało niesamowicie, do tego szalik (mocno czerwony, optymistyczny), ciepłe rękawiczki i wyruszyłam na przeciw zimie. Płatki wirują na wietrze, spadają na szary chodnik i znikają szybko zamieniając się w mokrą plamę. Było mi ciepło i pogodnie bo tak postanowiłam się tym razem nastawić. dawno już minęły czasy kiedy biegałam z gołą głową bo szkoda ładnie ułożonej fryzury. Teraz najważniejsze jest ciepełko i zdrowie bo co po ładnej fryzurze kiedy leży się gorączką w łóżku? Myślę, że to przychodzi z czasem, człowiek dojrzewa do pewnych decyzji i patrzy z innej perspektywy na to co teraz istotne. Zima przyjdzie bez względu na to jak się na nią nastawimy, czy będziemy narzekać jak jest zimno czy postaramy się w niej znaleźć jakieś dobre strony. Białe pagórki, drzewa, skrzypiący śnieg pod butami, ta niesamowita cisza kiedy idzie się wieczorem po takim śniegu, zapowiedź Bożego Narodzenia czyli radości, Nowego Roku i nowych szans, możliwości na przyszłość. Fakt jest zimno i mokro, ale jak to mawiają "Jest zima musi być zimno" :), w końcu z każdym dniem bliżej do wiosny. Czy nie lepiej tak optymistycznie spojrzeć na sytuację? Możecie w zakamarkach swojej duszy poszukać jakiś miłych, ciepłych skojarzeń związanych z tą porą roku. Ja już je sobie wyobrażam - widzę błyszczące, ciemne oczy i policzki zaróżowione od mrozu i wiatru, ten ciepły uśmiech, który od razu podnosi temperaturę, uwielbiam jego uśmiech. Od razu zimę widzę w lepszych barwach :) A wkrótce Mikołaj i Święta, już teraz cieszę się drobiazgami, które udało mi się z tej okazji przygotować dla tych, którym chcę okazać swoją sympatię, wdzięczność, radość... Nic specjalnego, żadne wyrafinowane prezenty, drobiazgi od serca, które są dowodem jak wiele dla mnie znaczą na co dzień. Czy Wy już też coś takiego od serca macie dla swoich Bliskich i Przyjaciół? Czuję, że szykuje się intensywny, ale też piękny tydzień. czego i Wam życzę i uciekam do pracy. Przesyłam swoje ciepłe, energetyczne myśli, trzymajcie się cieplutko...


sobota, 23 listopada 2013

Spokojnie

Witajcie!

Po tygodniu znów jestem, niestety wciąż dzieląc sprzęt z moim bratem dlatego też moje posty nie są tak częste, ale wierzę, że wkrótce wszystko wróci do normy. Sobota dość intensywna, jak to sobota, ale teraz już mam czas wyłącznie na relaks i skupiam się na moim ulubionym zajęciu czyli pisaniu. Po kuchni z coraz większą intensywnością rozchodzi się zapach piernika, który właśnie dochodzi w piecu i jest tak błogo, domowo... Za pięć tygodni Święta.. To był naprawdę intensywny tydzień, ale bardzo efektywny i to pod różnymi względami, myślę, że najbliższy będzie podobny. Dlatego też w tygodniu nie zabierałam się za pisanie bo nie chciałam robić tego po łebkach i wrzucać byle co, mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Jak wspominałam niedawno zrobiłam nowe plany i postanowienia, a teraz powoli je realizuję i cieszę się z mojej siły i upartości w dążeniu do celu. Ponieważ od jakiegoś czasu mój rower jest niezdatny do użytku (problemy z siodełkiem) postanowiłam znaleźć jakiś inny pomysł na ruch. Wysiłek fizyczny doskonale działa również na naszą psychikę, czuje się pełna energii i chęci do działania, dodatkowo rozładowuję nagromadzone emocje. Żeby więc nie gnuśnieć i nie popadać w nastrój jesiennej melancholii postanowiłam wziąć się za siebie. Znalazłam fajny zestaw ćwiczeń, których może nie jest wiele, ale wbrew pozorom są dość intensywne i trzy razy w tygodniu ćwiczę. Po pierwszym dniu miałam zakwasy jakich w swoim życiu nie pamiętam, czułam każdy poruszony w trakcie ćwiczeń mięsień, później było już lepiej :). Czy mi się chce? No właśnie zostałam o to zapytana i powiem Wam, że znajduję w sobie wystarczająco dużo silnej woli i chęci. Ja nie znoszę bezczynności, czekania jeżeli sobie coś postanowię to działam i dobrze się z tym czuję. Jestem pogodniejsza, lżejsza od niepotrzebnych stresów, z pewnością moje ciało to odczuje i będzie mi wdzięczne :), a ja na efekty tej wdzięczności własnie liczę. Nie mogę zmobilizować się czasowo i organizacyjnie do łażenia na siłownię więc ćwiczę w domu, to też doskonały pomysł wymaga jedynie silniejszej samodyscypliny. Wiadomo w grupie, kiedy są określone dni, godziny, wykupi się karnet łatwiej się zmobilizować. Ale ja nie potrzebuję nad sobą specjalnego bacika, jestem zawzięta i dam radę, jak mogłoby być inaczej? Zwyczajnie wierzę w siebie a to jest najważniejsze, bez wiary w siebie nie osiągniemy niczego. Poza tym cały czas cieszę się wszystkimi malutkimi przyjemnościami, drobnymi niespodziankami, delektuję się nimi, smakuję i jestem szczęśliwa. Szłam dzisiaj na spacer z Maksem, patrzyłam na szare, pochmurne niebo, końcówka listopada, nic specjalnie pogodnego. A jednak czułam w sobie taką radość, pogodę ducha, chęć do działania i pewność, że się uda, że nasz świat wygląda tak jak go widzimy, jak patrzymy na daną sytuację. Czy coś nas załamuje czy wręcz przeciwnie wzmacnia i wyzwala wolę walki, chęć odbicia się od problemu. W tym szarym otoczeniu widzę swoją kolorową tęczę, patrzę na wszystko zupełnie inaczej jak jeszcze rok temu i nie wiem ile miałam dennych dni w tym roku. Tak jest mi dużo, dużo lepiej... Jak wiecie nie rzucam słów na wiatr, nie miałam wcale tak kolorowo, a wręcz przeciwnie, dostałam kilka mega mocnych kopniaków od życia. Nie dałam się im mimo, że wtedy na wiele spraw patrzyłam inaczej, tym bardziej teraz się nie dam. I cieszę się tym wszystkim co do mnie wraca, każdym dobrym słowem, gestem, uśmiechem, działają na mnie jak najlepszy balsam na duszę i sprawiają ogromną radość. Pomyślcie też o tym Kochani, zobaczycie jak wiele może się zmienić.
Miłego weekendu, ciepełka i uśmiechu...

piątek, 15 listopada 2013

Takie tam przemyślenia....

Witam w piątkowy poranek :)
No i kolejny tydzień przeleciał, znów mamy piątek, kolejny weekend przed nami, aż ciężko uwierzyć, że tak szybko mijają te dni...Czy wiecie, że jeszcze 5 tygodni pozostało do Świąt??? Niesamowite, dopiero była zeszła Gwiazdka, doskonale ja pamiętam, a tu następna zagląda do naszych okien.
Niestety wciąż jestem uboższa w mój sprzęt bo wiadomo jak to jest z reklamacjami, szczególnie tymi darmowymi na gwarancjach, podejście do Klienta naprawdę załamujące i kompletnie nie w moich możliwościach akceptacji :(. No, ale ja nie mogę zawieść swoich czytelników więc każdym z wolnych chwil i piszę dla Was coś nowego. Właśnie przeczytałam świetnego posta na jednym z blogów (  Myinspirationss)
Temat to lenistwo i masa wymówek by nie załatwiać spraw od ręki, by odkładać je na wieczną nieskończoność. Doskonały wpis, trafiony w stu procentach, bardzo prawdziwy choć pewnie dla sporej ilości osób wyda się nieco "krzywdzący". Sama akurat się z tym zgadzam i wiem, że tak właśnie jest bo doskonale widzę jak spora liczba osób podchodzi do załatwienia nawet banalnych spraw. Nie znoszę czekania i nic nie robienia kiedy tak naprawdę można zrobić wiele. To jedynie dobra organizacja pracy i chęci, mobilizacja i możemy nie odkładać spraw na jutro, pojutrze, a w sumie to na nigdy.... To bardzo wygodne przyznaję choć jak dla mnie niesamowicie wkurzające. Polecam posta jeśli ktoś ma ochotę na zderzenie się z odrobiną niekoniecznie miłej, ale jakże prawdziwej rzeczywistości.
W weekend planuję upiec mój ulubiony chlebek, dawno go u nas nie było, a przynajmniej będę miała smakowite pieczywko w domku :). A od nowego tygodnia jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami chcę stanąć przed nowym wyzwaniem, które sobie postanowiłam, ale o tym opowiem Wam wkrótce jak plan będzie już realizowany ;). A Wy macie już jakieś plany? No to może warto o nich pomyśleć, a może zdecydować się na coś szalonego albo trudnego do wykonania? Naprawdę warto, a jaka satysfakcja.W każdym razie życzę 100% ich realizacji i nie narzekajcie na aurę, zwyczajnie spróbujcie ją zaakceptować.
Miłego weekendu :)

wtorek, 12 listopada 2013

Zielone wspomnienia...

Witajcie Kochani!

Mam nadzieję, że wyleniuchowaliście się przez długi weekend? Siły zebrane można działać dalej, byle do przodu, nawet jeśli tylko kroczek po kroczku. Jak wiecie ja akurat nie jestem zwolenniczką zbyt długiego nic nie robienia, ale przyznaję, że wczorajszy dzień spędziłam w domowym ciepełku z dobrą książką w ręku. Relaks w pełni udany :). Niestety nie mogłam przygotować żadnego posta gdyż znowu technika wzięła górę nad codziennością, tym razem zepsuł się laptop mojego brata i mój został chwilowo zarekwirowany w celach zastępstwa.Z niecierpliwością czekam na naprawę i odzyskanie swojego sprzętu.
Nie mniej taka chwila przymusowego luzu dobrze z pewnością robi, odpoczęłam, mogłam spokojnie pomyśleć na pewne tematy, a dzisiaj szybciutko postaram się nadrobić zaległości w pisaniu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie to małe zamieszanie?
Co w chwili obecnej mamy za oknem wszyscy z pewnością widzą, a przede wszystkim czują - z dnia na dzień robi się co raz zimniej, a prognozy są raczej mało obiecujące. Cóż trzeba to przyjąć do wiadomości i oswoić się z myślą o zimie niestety. A może spróbować spojrzeć na to z jej jaśniejszej strony, spróbować ją choć trochę polubić, nawet jeśli to nie będzie łatwe? Co o tym myślicie? Moje postanowienie na ten sezon to spróbować choć trochę polubić zimę, znaleźć jej uroki - wierzę, że mi się uda :)
Dzisiaj natomiast chciałabym trochę powspominać moje ukochane miejsce, gdzie bez względu na porę roku i aurę za oknem jest urzekająco i można znaleźć coś radosnego, pozytywnego. Chciałabym Was zabrać na Zieloną Wyspę, do mojej ukochanej Irlandii, która nieodwracalnie skradła część mojego serca. Widziałam ją w różnych porach roku i naprawdę jest tam zielono w zasadzie przez cały czas. Nawet w tych chłodnych, listopadowych czy grudniowych miesiącach można znaleźć zielone akcenty na trawnikach, piękną gamę kolorów na drzewach, a nawet zielone palmy ;) po środku ulicy. Zaskakujące? No jak dla mnie było choć jednocześnie robiło się tak słonecznie na duszy i człowiekowi chciało się uśmiechać. Pokochałam ten kraj od pierwszego wejrzenia, może po części dlatego, że trafiłam do uroczego miasta, które ma swój cudowny, niepowtarzalny klimat i poczułam się tam naprawdę dobrze. Może to niska zabudowa, domy góra dwupiętrowe, ewentualnie w samym centrum ciut wyższe, ale bez bloków i innych drapaczy chmur stwarzały niesamowitą przestrzeń. Dzięki temu nieba było tak niesamowicie dużo, zwracało się na nie szczególną uwagę, a samoloty wydawały się być w zasięgu ręki. Tak szybko znalazłam swoje ulubione uliczki, sklepiki gdzie z przyjemnością spacerowałam czy robiłam zakupy. Uśmiechnięte twarze ludzi, którzy pozdrawiali mnie z daleka, śmieszne ploteczki w autobusach (te nie zawsze zatrzymywały się na wyznaczonych przystankach). Niesamowicie ciepłe i klimatyczne miejsce gdzie z ogromnym sentymentem i radością chętnie wrócę. Z pewnością wiele zależy też od ludzi wśród, których się przebywa i z którymi się mieszka.  Poznałam tam fantastycznych, otwartych ludzi, niesamowicie życzliwych, chętnych do rozmów, zainteresowanych moim rodzinnym krajem, moją rodziną, przyjaciółmi. Poza tym mieszkałam w świetnym domku, z super kumplem dzięki, któremu miałam się gdzie zatrzymać, zwiedziłam niesamowite miejsca w Irlandii i nie czułam się tam samotna, a przed wszystkim czułam się niesamowicie bezpiecznie. Za to wszystko co dla mnie zrobił jestem i zawsze będę Mu wdzięczna. A irlandzkie puby tętniące tamtejszą muzyką, od której nogi same podrywają się do tańca, szeroki i niedrogi wybór piw i wszelkich piwo podobnych, damskich drinków ;). Niesamowity cudowny czas dzięki któremu udało mi się wyrwać z marazmu, w którym wcześniej tkwiłam, stanąć stabilnie na nogach i uwierzyć w swoje możliwości. Dziękuję, że mogłam tam być. Czy chciałabym znów tam pojechać? Tak ktoś mnie kiedyś o to zapytał? Owszem jestem nieco rozerwana wewnętrznie i miałam z tym trochę kłopotów, ale sądzę, ze teraz już wiem. Zawsze chętnie tam wrócę, ale na wspaniałe wakacje, na krótki czas, odwiedzić ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakt, zaglądnąć w moje ukochane miejsca. A potem wrócę... jestem jednak ogromną sentymentalistką przywiązaną do swoich korzeni i Kraków jest tym miejscem, w którym jest mi dobrze i bezpiecznie. Tak więc jeśli będę miała taką możliwość mogę latać do mojej ukochanej Irlandii, szczególnie, że latanie też jest moją słabością - wszystko uzależniam wyłącznie od możliwości finansowych. Miło byłoby zabrać też ze sobą kogoś Szczególnego, taka wyprawa miałaby zupełnie inny smak... Wiem co chciałabym Mu pokazać, gdzie zabrać i jestem pewna, że też spodobały by się Mu moje ukochane miejsca :)))
Jeśli tylko zastanawiacie się nad wycieczką w tamte strony to gorąco polecam, szczególnie Cork i okolice, to zupełnie inne klimaty niż ruchliwy i zatłoczony Dublin choć są oczywiście gusta i guściki.
Trzymajcie się cieplutko i radośnie, udanego wieczoru.







Dodam, że zdjęcia robione były w listopadzie. Pięknie prawda?


środa, 6 listopada 2013

Cukrowe oczyszczenie skóry

Dzień doberek o poranku :)

Czas leci szybciutko i mamy już połowę tygodnia, a w perspektywie dłuższy o jeden dzień weekend, cieszycie się prawda? Nie łatwo wstawać kiedy za oknem ciemno, na termometrach kilka stopni, deszcz czy mgła. Cóż nie da się ukryć jesień panuje, a niektórzy nawet przebąkują coś o zbliżającej zimie. Brr to najmniej lubiana przeze mnie pora roku choć postanowiłam sobie, że tym razem będę szukać jej uroków i spróbuję się cieszyć mimo wszystko. W końcu doskonale mi to wychodzi. Choćby wczoraj, dokoła narzekania na deszcz i paskudny dzień, a ja mówię, że jest pięknie i dzień cudowny, ba uśmiecham się przy tym szeroko. Da się? Oczywiście, że tak, trzeba tylko zmienić nasze nastawienie do świata i to właśnie pomimo wszystko.
Pomyślałam sobie, że dziś opowiem Wam o nowym produkcie Safiry który idealnie oczyszcza naszą skórę, poprawia krążenie krwi, ujędrnia skórę. To coś właśnie na poprawę nastroju, a jednocześnie dobrą pielęgnację ciała. Do tego świeży cytrynowy zapach niesamowicie orzeźwia i pobudza nasze zmysły przywodząc na myśl letnie, słoneczne dni. Polecam gorąco!!!

Anovia - Cukrowy peeling do ciała

Kod: ANV3001N
Pojemność: 200 ml
Cena katalogowa: 18.50 PLN
Peeling dzięki zawartości kryształków cukru idealnie usuwa martwy naskórek i wszelkie zanieczyszczenia skóry. Doskonały do skóry zrogowaciałej. Pomaga w walce z rozstępami i cellulitem. Regularne stosowanie peelingu poprawia ukrwienie i elastyczność skóry, która staje się bardziej napięta., wygładzona, nabiera blasku i staje się lekko zaróżowiona.
Idealnie przygotowuje skórę do przyjęcia kosmetyków pielęgnacyjnych, które się w nią lepiej wchłaniają.
Polecany przed depilacją - staje się ona wtedy mniej bolesna i łatwiejsza.
Przed użyciem kosmetyków brązujących - kolor staje się bardziej równomierny i dłużej się utrzymuje.
Zapewnia skórze doskonałe nawilżenie i odżywienie dzięki zawartym w nim składnikom naturalnym, posiada neutralne pH.
Sposób użycia:
Wilgotną skórę masować okrężnymi ruuchami usuwając martwy naskórek i zanieczyszczenia. Spłukać obficie i wytrzeć do sucha. Dla lepszych efektów stosować razem z Ujędrniającym Balsamem do ciała Anovia.
Uwagi:
Unikać kontaktu z oczami, a w razie kontaktu natychmiast przemyć ciepłą wodą. Nie stosować na skaleczoną skórę. Trzymać z daleka od dzieci.
Składniki (INCI):
Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamide DEA, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, DMDM Hydantoin, Sucrose, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Parfum, Limonene, Citral, Linalool, Citric Acid, Hexyl Cinnamal, Citronellol, CI 19140, CI 15985

Żel  można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Miłego, ciepłego dnia :)))

niedziela, 3 listopada 2013

Na niepogodę :)))

Dzień dobry Kochani!

Jak Wam mija weekend, jak się miewacie? Mam nadzieję, że dzięki aż 3 dniom udało się wam spokojnie i bezpiecznie po docierać na groby Bliskich jak również naleźć czas dla siebie. Mnie udało się wszystko, łącznie z pysznym sernikiem Sernik Gianduia oczywiście z mojego ulubionego bloga kulinarnego Kwestii smaku. Jeśli ktoś lubi mleczną czekoladę i orzechy laskowe to gorąco polecam, dość pracochłonny, ale naprawdę warto. Mam nadzieję, że tym, którzy będą mieli okazję go skosztować również zasmakuje :).
Pogoda za oknem niezbyt zachęcająca, spacery raczej odpadają więc trzeba jakoś umilić sobie takie szare i deszczowe popołudnie, nie sądzicie? To znaczy mam na myśli tych, którym humor nie dopisuje i smutno im kiedy patrzą jak świat moknie. Mnie bynajmniej smutno nie jest, humor mam doskonały i czuję pulsującą we mnie energię. Oczywiście za deszczem nie przepadam, ale skoro pada to po co się tym zamartwiać, czyż nie lepiej znaleźć sobie jakiś przyjemniejszy temat do rozmyślań? Sami najlepiej wiecie co na Was dobrze działa, co lub kto powoduje uśmiech na Waszych twarzach, ciepło rozlewające się w sercu, to jak próbujemy?
Zamykasz oczy, głęboki wdech, wszystko co zbędne powolutku odpływa i zostaje tylko ta jedna myśl..., dla każdego z nas ma inny wymiar, kolor, zapach, ale dla każdego z nas jest przecież najważniejsza.
Widzę tą sylwetkę, każdy najdrobniejszy jej szczegół, tak dobrze znane gesty, ruchy, poznaję kroki, przybliża się powoli, jeszcze bardziej... Widzę już twarz, skupione, błyszczące oczy, pewnie nieco zmęczone, ale jakże głęboko mnie przenikające przy każdym spojrzeniu. Czasem gładką twarz, czasem malujący się na niej dwudniowy zarost, który tak lubię. Słyszę ciepły, nieco zachrypnięty, trochę figlarny głos, słowa wypowiadane w jedyny, szczególny sposób - balsam na moje serce. Czuję zapach, ostatnio tak pięknie pachnie, kusi mnie żeby coś powiedzieć, ale wciąż jeszcze tego nie robię, kiedyś kto wie... ta jedyna, szczególna osoba, która zawsze budzi uśmiech na mojej twarzy, wystarczy drobna myśl, wspomnienie chwili, przeczytany mail, krótka rozmowa telefoniczna. Te wszystkie drobne okruszki szczęścia składające się na jakże intrygującą, skomplikowaną i jedyną w swoim rodzaju całość. Na paletę barw, zapachów i emocji wewnątrz mnie, w moim sercu. Na moje bez względu na wszystko stałe i mocne uczucie... Kiedy spada na człowieka coś takiego to nie jesteśmy w stanie się bronić, racjonalnie myśleć, postępować zgodnie z zasadami. Takie silne i prawdziwe uczucie nie zdarzają się nam często dlatego nie powinniśmy też ich odrzucać, na coś takiego człowiek nigdy nie jest przygotowany, to spada jak grom z jasnego nieba. Czasami przy pierwszym spotkaniu, czasami po latach znajomości, ale kiedy już na m się przytrafi ścina z nóg z jednakową siłą. Pytanie tylko na ile silne i szczere to będzie uczucie, jak długo umiemy je w sobie pielęgnować, jak bardzo walczyć z przeciwnościami? Ale to właśnie daje nam tą niesamowitą siłę, energię, chęć do działania i radość z każdego kolejnego dnia bez względu na pogodę za oknem czy stan naszego konta. To daje nam ten szczególny blask, światło, które od nas bije, które pozwala emanować naszą dobroć i chęć pomocy innym. To ciepło, które nas ogrzeje w najbardziej mroźny dzień, otuli swoim spokojem i pozwoli przejść przez wszystkie troski dnia codziennego. I takiego właśnie światła życzę wam Kochani z całego serca. Miłego popołudnia :).



piątek, 1 listopada 2013

W naszych sercach

Witajcie!

1 Listopad - dzień zadumy, nostalgii, wspomnień, refleksji... Niekoniecznie smutny..., szczerze mówiąc myślę, że to dobry czas by na chwilkę zwolnić, złapać oddech i zastanowić się nad pewnymi sprawami. Pogoda łaskawa dla nas w tym roku, piękne słońce, złote liście, jak na mnie taka aura wpływa ciepło i optymistycznie. Wprawdzie dokoła szaleństwo, któremu bez mała można nadać nazwę "grobingu", spotkała się już z nią kilkakrotnie - pytanie tylko czy i my musimy mu ulegać? Kto przyniesie droższe, okazalsze znicze, na czyim grobie będzie ich więcej, czyja wiązanka z daleka będzie się rzucać w oczy - żywioł zarówno dla sprzedających jak i dla kupujących. Mimo, że dokoła kryzys, że stale nam na coś brakuje to nadal obowiązuje powiedzenie "zastaw się, a postaw się". A przecież tak naprawdę nie o to w tym dniu chodzi. To taki szczególny dzień poświęcony naszym Bliskim, Przyjaciołom, Znajomym, tym których z nami już nie ma tu obok, ale których obecność jest wciąż wyczuwalna. Tym którzy mimo, że odeszli wciąż żyją w naszych sercach, w naszych wspomnieniach, myślach. Których obecność i opieka jest czasem tak bardzo odczuwalna jakby stali krok za nami i trzymali swoje dłonie na naszych ramionach. Życie pędzi swoim szalonym tempem, zabiegani i uwikłani w codzienne sprawy nie analizujemy jak, po co czy dlaczego? Takie pytanie zadajemy sobie dopiero kiedy odchodzi ktoś Bliski, kiedy czyjaś świeczka życia "gaśnie", gdy stoimy nad czyimś grobem. Zadajemy je sobie szczególnie kiedy dzieje się to niespodziewanie, gdy odchodzi ktoś młody przed kim wydawało się, że jeszcze całe życie, z kim zaledwie wczoraj rozmawialiśmy przez telefon...
Nigdy nie ma dobrego czasu na czyjeś odejście, ale te nagłe "pustki" w naszym życiu budzą w nas szczególny ból, żal, często złość i tysiące znaków zapytania. Tak wszystkim dobrze znane i często cytowane "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą" nabiera wtedy szczególnego wymiaru i dociera do nas z brutalną realnością. Kiedyś Dzień Wszystkich Świętych był dla mnie wędrówką po grobach przodków, o których opowiadał  mi dziadek i mimo, że byłam małą dziewczynką do dziś te zwyczaje i opowieści pamiętam. Kiedy odszedł Tata stał się takim realnym, namacalnym dniem żalu, tęsknoty, rozgoryczenia, w którym bardziej niż w inne dni zadawałam sobie setki pytań "dlaczego?". Z czasem patrzę na to inaczej bo czas wiele zmienia i uczy, nie leczy ran, a przynajmniej nie takich, nie powoduje przecież amnezji, ani nie pomaga wytłumaczyć tego co wcześniej było niewytłumaczalne. Czas z pewnością zwiększa tęsknotę i świadomość, że to już nieodwracalne, ale pozwala również dopuścić do głosu to co dobre. Wspomnienia wszystkich tych dobrych chwili, miłości, radości, jakiś poszczególnych wydarzeń z udziałem naszych Bliskich, którzy odeszli, które miały szczególne znaczenie w naszym życiu. Pozwala znowu się śmiać, cieszyć tym co nowe, optymistycznie patrzyć w przyszłość. Myślę, że dzisiejszy dzień może być również tą radosną, ciepłą chwilą wspomnień, która pomoże nam zastanowić się nie tylko nad przeszłością, ale również nad tym co jeszcze ma się wydarzyć w naszym życiu. Wspomnienia mogą być naprawdę piękne kiedy tylko otworzymy właściwą szufladę i chcemy myśleć o tym co było dobre, możemy się takimi wspomnieniami ogrzewać. I nie jest najważniejsza ani ilość, ani jakość świateł, które dziś zapalimy na Grobach. Najważniejsze światło pali się w nas, w naszych sercach i duszach, najważniejsza jest nasza pamięć o tych, którzy odeszli, nasza miłość i to, że wciąż czujemy jak są blisko nas, jak się nami opiekują, czuwają, jak pomagają nam ustrzec się przed różnymi wydarzeniami.
Wciąż czuję tą bliskość i Twoje wsparcie Tato mimo, że już Cię tu z nami nie ma...
A i pamiętajcie Kochani kochajcie, okazujcie swoją miłość i pozwólcie się kochać żeby później nie żałować czasu, który przeminął nieodwracalnie...
Pozdrawiam bardzo cieplutko..., spokojnego weekendu Wam życzę.