sobota, 27 lipca 2013

Leniuchowanie...

Witajcie, jak się macie w to sobotnie, gorące popołudnie? U mnie raczej dość leniwie, aż sama sobie się dziwię, ale może czasami człowiek potrzebuje własnie takiego lenistwa? Tydzień był naprawdę intensywny zarówno w tempo, ilość pracy jak i emocji no to w weekend trochę wytchnienia nie zaszkodzi, prawda? Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wykonała wszystkich sobotnich czynności typu zakupy, sprzątanie, gotowanie a nawet dziś otarłam się o pieczenie :). Ugotowałam przepyszny barszcz czerwony zabielany, dawno już się tak nie objadłam, ale nie mogłam się oprzeć pokusie i temu smakowi ;), przypomniało mi się dzieciństwo. No i domowy chlebek, który już czeka na konsumpcję. No i tak to jest kiedy człowiek ma za dużo czasu i masę myśli do zabicia, tęsknoty nie są dobre :(, ale od poniedziałku znów siadam na rower. Przyznaję opuściłam ten tydzień, ale nie dałabym rady.
U nas na osiedlu dzisiaj mega szał zakupów, zamykają na trzy tygodnie z powodu remontu Lidla, była przecena i ludzie rzucili się na wszystko jakby miała być jakaś wojna. Przyznaję, że byłam w szoku kiedy weszłam po jakiś drobiazg brakujący do obiadu i zobaczyłam te puste, wymiecione z towaru półki. Widok niczym z filmów Barei, ludzie kupowali co się dało i to w jakiś niezdrowych ilościach. Kiedy to zużyją? Przyznam, że nie wiem, a mówią stale o kryzysie... bez komentarza.
Dla czystego relaksu i wprowadzenia się w błogi nastrój obejrzałam sobie kolejne odcinki mojego ukochanego serialu "Wzór", wspominałam Wam już o nim kiedyś. Szczerze mówiąc to moim ideałem jest Rob Morrow, naprawdę fantastyczny facet, fajny aktor, super śpiewa, no i z wiekiem jest co raz bardziej przystojny. Oczywiście ideały to rzecz względna i każdy ma swoje własne typy, no ale mój właśnie mieści się w tych ramach. Ma piękne, brązowe oczy, czarujący uśmiech, nawet zmarszczki dodają mu uroku, jest wysportowany i naprawdę przystojniejszy niż wtedy kiedy był młodszy. Jakie ma znaczenie, że to facet po 50? Jak dla mnie żadne, właśnie we "Wzorze" jest jak dla mnie perfekcyjny :))).
Jak więc widzicie naprawdę leniuchuję, ale przed mną dwa nie łatwe i możliwe, że intensywne tygodnie - wiecie jak to jest jak część ekipy ma urlop. Spadają na głowę dodatkowe zadania, a swoje też są do wykonania. No, ale najważniejszy jest efekt końcowy i każdy z sukcesików po drodze odniesionych :). Czego Wam i sobie życzę, jak również udanej niedzieli. Ma być mega ciepło i słonecznie, zobaczymy czy damy radę z Maksiem się wybrać na dłuższy spacer czy schronimy się w domowym cieniu? A czas leci szybko, bardzo szybko i już za dwa tygodnie będzie łatwiej.... Pozdrawiam gorąco!


wtorek, 23 lipca 2013

Pozytywne zmęczenie

Dobry wieczór Kochani, wróciłam. Skąd? No dla tych, którzy przegapili to z mojej służbowej "wycieczki" do stolicy. Mocno zmęczona po dwóch zarwanych nocach, ale pozytywnie naładowana chciałam napisać choć kilka słów dla Was. Już niedziela była dla mnie intensywna, cały dzień u przyjaciół więc czasu nie było by coś pospać przed drogą. Noc w autobusie a wczoraj intensywny dzień w Warszawie. Dawno tam nie byłam, no ile się zmieniło? Trudno powiedzieć bo z pewnością czasu na zwiedzanie i porównywanie to nie miałam. Centrum rozkopane, w wakacyjnych remontach jak to już bywa i momentami ciężko było się zorientować gdzie biegnie właściwa droga. Autobus jedzie w jedną stronę, a z powrotem..., przystanek czasowo zawieszony i tylko wtajemniczeni wiedzą gdzie go szukać, dreptałam więc na nogach. Zaskoczyło mnie, że jest w Warszawie jeszcze stosunkowo dużo miejsc w klimatach PRL, sklepy jak z filmów, w Krakowie raczej takich nie widuję. Z drugiej strony masa szklanych, wysoko piętrowców, w których siedziby mają wszelkiego rodzaju korporacje. Masa ludzi, w sporej części turystów, jak dla mnie bardzo rojno i głośno, choć sami mieszkańcu mówią, że jest pusto:).
Znów udało mi się osobiście kilka osób, z którymi do tej pory miałam jedynie kontakt telefoniczny. Owocne i mocno energetyzujące rozmowy, wiele czerpię z takich rozmów i bardzo pozytywnie się ładuję. Mam również nadzieję, że działa to w przeciwną stronę:). Mimo, że wróciłam dziś rano bardzo zmęczona to jest to jednak pozytywne zmęczenie. Po pierwsze dlatego, że ja czuję siłę, energię i chęć do działania dzięki tym wszystkim spotkaniom, które odbyłam. Usłyszałam wiele dobrych, ciepłych słów o naszej pracy co jest ogromną satysfakcją i frajdą, że to co robimy robimy dobrze, a ludzie nas cenią. Czyli generalnie kolejny mały kroczek do przodu, a przecież w życiu właśnie o to chodzi. Dlatego z ochotą zabieram się za kolejne sprawy, masa rzeczy jest do zrobienia, wytrwale będę dążyć do celu i nikomu po drodze nie pozwolę się zatrzymać.
No i w takim optymistycznym nastroju Was pożegnam, spokojnej nocy i kolorowych snów, idę odsypiać;). Dobranoc.



sobota, 20 lipca 2013

Problematyczne tęsnoty

Dzień dobry Kochani, przyjemne, sobotnie popołudnie, co porabiacie? U mnie najważniejsze sprawy ogarnięte i mam teraz czas dla siebie, na pisanie między innymi. Jutro mam intensywną niedzielę, a później jednodniowa delegacja do Warszawy. Czas mocno zabiegany, ale mnie to nie przeszkadza jak wiecie, a teraz szczególnie potrzebuję się czymś zająć. Żeby zbytnio nie rozmyślać, nie tęsknić...
No właśnie tęsknota pojawiła się dziś w tytule posta bo zaczęłam się zastanawiać ostatnio czy tylko ja mam z nią takie rozterki czy Wam też się zdarzają? Mam na myśli taką specyficzną tęsknotę, takie rozdarcie za miejscami, w których nas nie ma, za rzeczami, które się dzieją bez naszego udziału. Mnie takie tęsknoty się generalnie zdarzają jak gdzieś wyjeżdżam, zmieniam otoczenie i zostawiam ludzi mi bliskich, na których mi zależy, których kocham. Mimo, że w miejscu, w którym jestem w danym miejscy jest mi dobrze to cały czas myślę o tym co dzieje się tam gdzie mnie nie ma... O życiu, które się tam toczy, o sprawach  jakie dzieją się bez mojego udziału. nie wiem czy to wynik mojej emocjonalnej natury i tego, że tak przywiązuję się do miejsc, do ludzi, czy to rzecz najzwyczajniejsza. Sądzę, że wiele osób zwyczajnie nie zwraca na to uwagi, nie ma z tym problemu. Mnie taka tęsknota za czymś co mnie omija bezpowrotnie doskwierała kiedy byłam w Irlandii. Mimo, że to był cudowny, bardzo szczęśliwy czas w moim życiu, że poznałam wspaniałych, niezapomnianych ludzi, zwiedziłam piękne miejsca to czułam się rozdarta. Między życiem, które tam wiodłam a wszystkim tym co działo się na co dzień tutaj. Pewnie dlatego miałam i wciąż mam serce nieco podzielona na dwa ukochane miejsca Kraków i Cork. Nie jestem z pewnością osobą, która bez problemu pakuje swoje manatki i zaczyna nowe życie gdzieś z dala od domu, bliskich, przyjaciół. Do tego trzeba się zwyczajnie nadawać, wiem, że niektórzy aklimatyzują się w nowych miejscach bez problemu, nie są rozdarci, nie tęsknią..., no przynajmniej tak mówią. Mnie to wszystko przychodzi z dużym trudem, mam świadomość, że w innym miejscu, które całe lata było moim domem toczy się w końcu równoległe życie, co dziennie coś się dzieje i nic powtórnie się nie zdarzy. Nawet jeśli później zostanie mi to opowiedziane to już przeszłość, nie to samo, a ja mogłam stracić coś naprawdę cennego. Nie chyba nie umiałabym wyjechać na stałe, zastanawiałam się nad tym wielokrotnie, pytano mnie o to. Sądziłam, że może z kimś bliskim, kogo się kocha... Pewnie byłoby to łatwiejsze, ale i tak do końca nie dawałoby mi szczęścia, tak mi się teraz wydaje.
A jak z takimi dylematami Wy sobie dajecie radę? Macie takie wewnętrzne rozdarcia? Czy też zupełnie nie sprawia Wam to problemu? Bo z tą tęsknotą to rzeczywiście tak chyba jest, że nie boli sam brak osoby tylko świadomość ile różnych, wspaniałych rzeczy można by robić właśnie razem.
Osoba kochana wyjeżdża, a my nie możemy znaleźć sobie miejsca, wiemy, że wróci wkrótce, odliczamy dni do kolejnego spotkania, czasami my gdzieś wyjeżdżamy. Czujemy wtedy jak pewne chwile i sprawy umykają, jak tracą na wartości bo nie możemy się nimi podzielić z kimś, tym Kimś dla nas najważniejszym.
Kiedy w czasie takiej rozłąki dzieją się sprawy dla nas ważne myślimy o tym jak by one wyglądały gdybyśmy mogli je przeżyć razem. Wyobrażam sobie reakcję drugiej osoby, jej uśmiech, spojrzenie, czujemy zapach czy dotyk dłoni... a zaraz potem własnie pojawia się tęsknota... No właśnie tak to już jest z tym rozdrożami i tęsknotami, ale pewnie gdyby ich nie było nie docenialibyśmy tego co mamy na co dzień.
Miłego relaksu Kochani i oczywiście jak najmniej takich "pustych, tęsknych" chwil. W końcu jest tak pięknie, świeci cudne słońce, cieszmy się :)))




wtorek, 16 lipca 2013

Listy do...NIEGO...Przepraszam...

Dobry wieczór :)
Kolejny intensywny dzień, ale właśnie takie lubię, są dużo bardziej interesujące niż te leniwe i spokojne kiedy nic się nie dzieje. Zmęczona..., owszem, ale to dobre zmęczenie, które daje satysfakcję. No i jeszcze rozładowująca emocje jazda na rowerku, spalone kalorie, regeneracja umysłu, serca chyba też po części. Taki wysiłek, zajęcie umysłu i spalenie nerwów w najbliższych tygodniach będą mi potrzebne. To będzie intensywny choć trochę trudny czas, ale damy radę, nie z takimi rzeczami radziłam sobie. Dziś mam dla Was Kochani kolejny z "Listów", mam nadzieję, że udało mi się zawrzeć w nim wiele cennych spostrzeżeń i wniosków z bardzo życiowych sytuacji. A sedno? Mamy jedno życie, ten czas tu i teraz więc nie warto go marnować na niepotrzebne dąsy i kłótnie, z pewnością nie z osobami na których nam zależy. No i pamiętajcie o tym magicznym słówku "przepraszam", które choć nie cofnie tego co się stało to może wiele naprawić. Miej lektury i dobrej, spokojnej nocy. Dobranoc.

Listy do...Niego - Przepraszam...

Kochany....
Nie chciałam tej kłótni, możesz mi wierzyć, nie znoszę takich sytuacji... Powiedziałeś o jedno słowo za dużo, ja odpowiedziałam i stało się... Wiem, że nie chciałeś sprawić mi przykrości, nie chciałeś mnie celowo zranić, a jednak tak właśnie się czuję. Rozumiem, że ostatnio masz ciężki czas, napięta atmosfera, nerwy, nieprzespane noce. Wszystko to ma wpływ na Twój nastrój Kochany, jestem tego pewna, widzę przecież jaki chodzisz zamyślony, smutny. Staram Ci nie wchodzić w drogę, nie zadawać niepotrzebnych pytań, nie dokładać Ci zmartwień. Na wiele sytuacji patrzę przez palce, przymykam oczy, ale na takie sytuacje nie mogę się zgodzić. Kocham Cię Najdroższy, ostatnio nawet jakby to uczucie się we mnie nasiliło choć nie wiem czy to jest możliwe, sądziłam, że już bardziej kochać nie mogę... Kiedy patrzysz na mnie w ten swój szczególny, tajemniczy sposób ogarnia mnie niesamowite ciepło i błogość, czuję się wtedy wyjątkowa, jedyna - nawet jeśli trwa to tylko chwilę. Szaleję za Tobą..., ale nie pozwolę byś swoje złe humory odreagowywał na mnie, niczym sobie na to nie zasłużyłam :(. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo bolą takie słowa, Twoja obojętność, opryskliwość. Wiesz Miły czasami trzeba pomyśleć i ugryźć się w język bo można w nerwach powiedzieć o jedno słowo za dużo i nie ma już odwrotu... Nie znoszę się kłócić, obrażać czy dąsać, natychmiast chcę zmienić sytuację, powiedzieć "przepraszam", wyciągnąć rękę, przytulić. Unoszenie się dumą, zawziętość do niczego dobrego nie prowadzą, trzeba od razu wyjaśniać sytuację, rozmawiać ze sobą, inaczej powstaje mur. Mur, który rośnie z dnia na dzień i mimo, że niewidzialny to jest szczelny i mocny, odporny na uczucia, niszczący ludzi...
To co wczoraj powiedziałeś zabolało mnie niesamowicie, do szpiku kości, łzy zakręciły mi się w oczach. Ty nic nie zauważyłeś choć też dotknęła Cię moja odpowiedź, zauważyłam to. Pewnie sądziłeś, że kto jak kto, ale ja zawsze będę Ci przytakiwać i miło się uśmiechać, chciałabym Kochany, ale nie w takich okolicznościach. Kiedy wyszedłeś długo nie mogłam przetrawić tego co się stało. W pierwszej chwili postanowiłam Ci dać nauczkę, odpłacić pięknym za nadobne jak to mawiają. Pomyślałam, że skoro chcesz się kłócić to proszę bardzo, ja też potrafię mieć cięty język i być zawzięta, szczególnie kiedy ktoś mnie nie szanuje, gdy wejdzie mi na "odcisk". Wierz mi Miły chciałam być chłodna i obojętna, oficjalna i na dystans, pokazać Ci jak wiele możesz stracić zachowując się w ten sposób. Chciałam..., ale nie potrafię Kochany..., nie umiem być Królową Śniegu, zimną, zawziętą jędzą choć jak zdążyłam zauważyć takie zachowanie przynosi efekty. Było mi wczoraj tak źle, tak smutno, serce pękało z bólu, czułam się zraniona, a jednocześnie chciałam Cię przeprosić za to jak sama się zachowałam, bo to też nie było miłe. 
Przecież nie żądam wiele, nie stawiam Ci żadnych warunków, godzę się na to co mi dajesz i jestem szczęśliwa, dlaczego więc tak zwyczajnie to chcesz przekreślić? Każdy może mieć zły humor, gorszy dzień, nie kwestionuję tego, ale nie można swoich emocji wyładowywać na innych, a tym bardziej na tych, którzy nas kochają. Musisz o tym pamiętać! Nie przestanę Cię kochać, nie z dnia na dzień, to niewykonalne, nie zapomnę, zależy mi na Tobie i wiem, że to nie minie ot tak. Mogę jednak odsunąć się w cień, mogę nie okazywać Ci swojego zainteresowania, tłumić to wszystko w sobie jeśli tak właśnie wolisz Kochany. Wystarczy, że powiesz jedno słowo... Chcesz tego? No właśnie zastanów się dobrze. Najbardziej bolą ostre słowa od tych, których kochamy, na których nam najbardziej zależy. 
Chcesz być sam, potrzebujesz czasu tylko dla siebie, nie chcesz rozmawiać... nie widzę problemu, też miewam takie dni, po co od razu wylewać swoje żale na kogoś kto Cię kocha? Gdybyś tylko wiedział Kochany ile razy Cię bronię, wstawiam się za Tobą u innych, tłumaczę Twoje reakcje. Czasami to bardzo trudne bo oni nie patrzą na Ciebie tak jak ja, nie widzą tego co ja, nie czują jak ja. Jednak i ja mam swoje granice wytrzymałości, ja też kiedyś mogę przestać być wyrozumiała, nawet jak mnie to będzie bolało. Tym razem ból mija, zapominam. Jak będzie kiedyś nie umiem Ci powiedzieć?
Widzę, że coś zauważyłeś, zrozumiałeś, jesteś dzisiaj jak do rany przyłóż, miły, ciepły i zabawny, starasz się mnie zagadywać, droczysz się jak to tylko Ty potrafisz. Zauważyłeś mój smutek, dystans i chłód, nie sądziłam, że to tak działa, że tak łatwo zrozumiesz swój błąd.
Nie już się nie gniewam, plasterek zaleczył ranę, ból minął. Patrzę w Twoje ciepłe, dobre oczy, nabrały intensywnego odcienia brązu,widzę jak na mnie patrzysz, jak się uśmiechasz. Przytulasz mnie do siebie, zamykasz w mocnym uścisku, całujesz w czubek głowy i mruczysz cicho do ucha"przepraszam" . Wszystko wewnątrz fika koziołki, ciepło dociera do żołądka..., Boże jak ja Ciebie uwielbiam, to tylko chwila, jesteśmy sami. Za chwilę ktoś wejdzie, czar pryśnie, będziesz już nie mój, trudno, przyzwyczaiłam się. Takie chwile jak ta są najważniejsze, bezcenne, pielęgnuję je w swoim sercu, są tylko moje, nasze... A kiedyś... może i dla Ciebie będę tak cenne, a może nie będą tylko chwilami... Mam taką nadzieję i to ona pozwala mi się wciąż uśmiechać nawet w pochmurne dni Słońce Ty Moje.
Magiczne słowo "przepraszam", potrafi zdziałać cuda, a ja w cuda wierzę... Spróbuj uwierzyć i Ty Kochany. Przesyłam gorące całusy, mam nadzieję, że Twój nastrój się poprawił - Kochająca Cię niezmiennie Nadzieja :).



sobota, 13 lipca 2013

Niespodzianka...

Dzień dobry :)
Oj tam, oj tam znowu nie narzekajcie, że dobry skoro pada deszcz, a to sobota. Z deszczu też można się cieszyć, a ile rzeczy można robić kiedy trzeba zostać w domu, też mogą być przyjemne ;)
Przygotowuję tego posta w przerwie między moim sobotnim pitraszeniem choć dzisiaj nawet nie mam tego zbyt wiele. Zamrażarka mocno załadowana różnymi pysznościami, teraz trzeba je pozjadać i dopiero szykować następne. A jutro na obiad lasagne, moje ulubione danie, mogę się ciągle nim objadać. A Wy lubicie? Robicie czasem w domu?
Dzisiaj przyszła mi ochota na coś słodkiego, szybkiego i nieskomplikowanego, przypomniałam sobie czasy dzieciństwa i pyszny Czarnowiec, który często Mama robiła. Co to takiego? Otóż forma pischingera, ale z "%", pychotka mówię Wam :). Podam przepis i sami możecie sprawdzić, że bardzo szybko takie cudo pojawi się w Waszej kuchni, chcecie?

Czarnowiec Mamy Małgosi:

2 żółtka
1/3 paczki kakao
3/4 szklanki cukru pudru
kostka masła (200g)
kilka kropel olejku zapachowego (jaki lubicie)
alkohol najlepiej spirytus może być wódka (około 100ml)
pokruszone bezy (15 dkg)
andrut

Żółtka ucieramy z cukrem pudrem, miękkim masłem na gładką masę, dodajemy olejek i kakao, później alkohol, na końcu po trochę pokruszone bezy. Wciąż ucieramy (najlepiej w makutrze) aż powstanie gęsta masa. Przekładamy nią andrut, wkładamy do lodówki. Najlepiej smakuje prosto z lodówki. jeśli chcecie mieć większą ilość albo dwie warstwy polecam zrobić masę z podwójnej ilości. Pychotka, smacznego!

No a teraz mogę się Wam pochwalić swoim sukcesem, to właśnie moja niespodzianka. Wkrótce dzięki Wydawnictwu Witanet ukaże się moja powieść "Najtrudniejsze są powroty" w formie ebooka. Powiem Wam, że to dla mnie ogromna frajda i radość, mam nadzieję, że spodoba się czytelnikom. Jak na razie mogę zaprezentować okładkę, która mnie osobiście bardzo się podoba. A Wam?
Cóż wygląda na to, że czas brać się do pracy i napisać coś nowego żeby być gotowym na sukces :).
Miłej niedzieli, ma świecić słonko więc głowy do góry, cieszmy się weekendem. Pozdrawiam Was cieplutko i słonecznie bo u mnie jak wiecie wewnątrz świeci słońce.


środa, 10 lipca 2013

Owocowa świeżość w łazience :)

Witajcie,
Jak minął dzień? Połowa tygodnia już za nami. Jedni patrzą na to jak szybko mijają kolejne dni (to Ci szczęściarze na wakacjach), a inni odliczają te do weekendu (to Ci pozostali, którzy w pocie czoła pracują).
Mnie dzień minął bardzo, bardzo intensywnie, mnóstwo pracy i jak to wtedy bywa ciężko ogarnąć wszystkie sprawy więc wciąż na moim biurku piętrzy się góra papierzysk. Jutro będę działać. Tak więc generalnie do przodu, ja lubię własnie takie dni choć jestem padnięta, ale przynajmniej wiem, że idę w dobrą stronę :). Poza małym bardzo niemiłym akcentem dzień uważam za udany i na koniec chciałabym zaproponować Wam pachnący relaks po długim, gorącym dniu. Orzeźwiające i smakowicie pachnące żel pod prysznic firmy Safira doskonale sprawdzą się w tej roli. Do wyboru cztery smakowite zapachy, a już wkrótce seria poszerzy się o trzy nowe - w zasadzie na każdy dzień możemy mieć inny ;).

Anovia cytrynowy żel pod prysznic

Kod: ANK3003
Pojemność: 220 ml
Cena katalogowa: 15.90 PLN
Anovia Fruit Burst żel pod prysznic fantastycznie odświeża i nawilża skórę.Świeży,dynamiczny zapach cytryny i olejku pomarańczowego gwarantuje dobry początek dnia.Relaks dla ciała i zmysłów.
Składniki (INCI):
Aqua (Water),Sodium Laureth Sulfate,Cocamide DEA,Sodium Chloride,Cocamidopropyl Betaine,Glycerin,Citric Acid,DMDM Hydantoin,Polyquaternium-7,Parfum,Citral,Glycol Stearate,Limonene,Linalool,Methylparaben,Propylparaben,CI 19140,CI 42090

Anovia jagodowy żel pod prysznic

Kod: ANK3004
Pojemność: 220 ml
Cena katalogowa: 15.90 PLN
Apetyczny koktail owocowy wiśni,malin i truskawek-dla prawdziwego odświeżenia skóry. Relaks dla ciała i zmysłów!
Składniki (INCI):
Aqua(Water),Sodium Laureth Sulfate,Sodium Chloride,Glycerin,Cocamide DEA,Cocamidopropyl Betaine,Parfum,DMDM Hydantoin,Glycol Stearate,Disodium EDTA,Polyquaternium-7,Citric Acid,Linalool,Methylparaben,Propylparaben,CI 17200,CI 14700,CI 42090

Anovia kokosowy żel pod prysznic

Kod: ANK3005
Pojemność: 220 ml
Cena katalogowa: 15.90 PLN
Orzeźwiający zapach kokosu,kremowa formuła żelu,pozostawią skórę odżywioną i jedwabiście gładką.Relaks dla ciała i zmysłów!
Składniki (INCI):
Aqua(Water),Sodium Laureth Sulfate,Sodium Chloride,Glycerin,Cocamide DEA,Cocamidopropyl Bataine,Glycol Stearate,Parfum,DMDM,Hydantoin,Disodium EDTA,Polyquaternium-7,Citric Acid,Coumarin,Methylparaben,Propylparaben

Anovia miętowy żel pod prysznic

Kod: ANK3006
Pojemność: 220 ml
Cena katalogowa: 15.90 PLN
Niesamowity zapach mieszanki mięty pieprzowej i polnej,da Twojej skórze uczucie fantastycznej świeżości i czystości.Relaks dla zmysłów i ciała!
Składniki (INCI):
Aqua(Water),Sodium Laureth Sulfate,Cocamide DEA,Sodium Chloride,Cocamidopropyl Betaine,Glycerin,Parfum,Citric Acid,DMDM Hydantoin,Polyquaternium-7,Glycol Stearate,Methylparaben,Propylparaben,CI 19140,CI 42090

Produkty można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - 
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Mam nadzieję, że zapachniało Wam już tą owocową, egzotyczną rozkoszą dla ciała i zmysłów? Zapraszam serdecznie, w tym miesiącu promocja!
Dobrej nocy Wam życzę, śpijcie spokojnie i smacznie :)





poniedziałek, 8 lipca 2013

Nostalgiczne smutki....

Nawet nie sądziłam, że dzisiaj tutaj zaglądnę, tak jakoś samo z siebie wyszło, zresztą właśnie najlepsze są takie nie planowane rzeczy... Od razu zaznaczę, że jeśli ktoś nie ma nastroju na emocjonalne, trochę smutne rozważania to lepiej niech tego nie czyta by nie zepsuć sobie nastroju. Zapytacie pewnie jak to możliwe żeby ta tryskająca radością, energią i pozytywizmem kobieta chciała pisać o smutku? No fakt od dłuższego czasu jestem taką kulą dobrej energii i w zasadzie nic się nie zmieniło w tej kwestii. Jestem nadal tą radosną i pewną swojego sukcesu kobietą, która absolutnie nie zamierza się załamywać czy poddawać bo akurat miała słabszy dzień. Zupełnie nie o to chodzi Kochani. Myślę, że nawet kiedy jest się tak mega pozytywnie nastawionym do życia zdarzają się czasem trochę słabsze dni. Dni kiedy człowiekowi tak zwyczajnie robi się smutno na sercu, na duszy, kiedy ten smutek jest jakiś dotkliwy, głęboki... Wiecie o co mi chodzi? To takie szczególne, wyjątkowe uczucie i jeśli go nie czuliście to nie zrozumiecie co chcę Wam przekazać.
Dzień był naprawdę słoneczny, ciepły i udany. Dostałam dzisiaj ostatnie poprawki do mojego e-booka, który wkrótce się ukaże, mam projekt okładki, z pewnością zaprezentuję go Wam w najbliższych dniach. Cieszę się niesamowicie, to dla mnie ogromna satysfakcja i frajda, moje małe "dzieło" ujrzy w końcu dzienne światło ;). A jednak coś zmąciło moją radość... Może fakt, że osoba, na której zdaniu bardzo mi zależy nie cieszy się ze mną? Może to, że nie znoszę się gniewać na kogoś, chciałabym od razu biec i zmienić to co sobie postanowiłam wcześniej bo nie czuję się z tym dobrze, ale nie mogę... To okropne uczucie mieć coś czy kogoś na wyciągnięcie ręki i nie móc dotknąć... Jest mi źle na drodze, którą obrałam, ale z drugiej strony nie można zawsze ulegać, nie można dać się wodzić za nos, prawda? Prawdziwe rozdroże, wierzcie mi, trzeba podjąć jakąś decyzję, która będzie właściwa? Patrzę na to z jaką łatwością ludzie obrażają się na siebie o głupstwa, żyją całymi miesiącami czy latami w gniewie, zawiści, złości. Nie pojmuję tego! Nie wiem jak można tak żyć, tak się karmić tą urazą i złością, podsycać w sobie, z tego tylko mogą się rodzić kolejne złe emocje. Mnie jest smutno i przykro bo pewne niełatwe sprawy jeszcze bardziej się zasupłały, bo źródło mojej energii ciut podeschło na tym gorącu, bo ktoś spojrzał nieco chłodniejszym okiem niż zazwyczaj. Wiem, że sama "założyłam" dziś również płaszcz, z którego zawiało chłodem czy może obojętnością. znoszę tego i z chęcią chciałabym powiedzieć "przepraszam", nie mogę... Pewnie po części to była moja reakcja na to co poczułam, po części realizacja swoich postanowień. Tylko ja wiem jak bardzo mi z tym źle.... To właśnie jest coś o czym wspominałam w poprzednim poście. Nasze nastroje, które mają wpływ na życie innych... Każdy może mieć swój gorszy dzień, może mieć problem, który go przerasta, z którym nie umie sobie poradzić. Nie powinno to jednak mieć wpływu na jego relacje z innymi ludźmi, nie może sprawiać przykrości innym, nawet jeśli dzieje się to nieświadomie albo jeśli ktoś uważa, że takie zachowanie jest lepsze. Uczucia i emocje - to nie są łatwe sprawy, tak delikatna linia, którą bardzo łatwo naderwać, przekroczyć, a później już nie ma odwrotu... Pomyślcie o tym jeśli macie podobne dylematy, nie można złymi emocjami rozwiązywać takich problemów. Co można więc zrobić? Najprościej porozmawiać... choć wiem jak trudne może być zdobycie się na taką rozmowę, wiem też, że wiele może się wyjaśnić, a atmosfera cudownie się oczyścić.
Dziś mam taki nostalgiczny wieczór, czasami i mnie dopada choć wiem, że jutro znów zaświeci słońce, Moje Słońce. Będę znów tą radosną, pogodną i ciepłą Madzią bo jest mi w takim nastroju dobrze, bo tak łatwiej się żyje i wtedy przyciągam do siebie dobro, bo ludzie taką mnie właśnie potrzebują. Jutro będzie piękny, kolorowy dzień, Wam takie dnia też właśnie życzę. Nostalgiczne smutki niech rozpłyną się w ciemnej nocy... Dobranoc :)


sobota, 6 lipca 2013

Drobne gesty, niechciane słowa....

Dobry wieczór Kochani,

Ciężki i pracowity dzień za mną, ale sporo rzeczy dopiętych na ostatni guzik. A jak Wam minęła sobota? Plany zrealizowane, pogoda dopisała? Mam nadzieję, że tak.
Teraz wieczorny czas relaksu, pisanko moich przemyśleń z minionych dni... Chcecie poczytać? Zapraszam.
Pewnie zastanawiacie się skąd tytuł dzisiejszego posta? Nie ma w nim nic nadzwyczajnego, dotyczy naszej zwykłej codzienności, ale może też na co dzień się nad tym nie zastanawiamy zbytnio. Mnie akurat temat się nasunął po mijającym tygodniu gdyż takie właśnie sprawy działy się w moim otoczeniu.
Drobne gesty - mam na myśli takie proste, zwyczajne rzeczy, które w zasadzie niewiele nas kosztują a z pewnością ułatwiają i umilają codzienność tym dla, których te drobiazgi możemy wyświadczyć. Tak wiem, możecie być zdziwieni, że chcę o tym mówić, że uważam to za coś szczególnego czy wyjątkowego. Ale proszę zastanówcie się przez chwilę jak często zdarza się Wam bez przysłowiowego "mrugnięcia okiem" wyświadczyć komuś jakąś przysługę, załatwić drobną sprawę? Czy kiedy ktoś Was prosi o pomoc zawsze chętnie zostawiacie swoje aktualne zajęcie i robicie to o co Was poproszono? Może raczej mówicie "Oj ale nie wiem czy znajdę czas", "Jetem teraz zajęty", "Nie mam wolnej chwili"? No właśnie sami widzicie? A przecież nikt nie prosi nas o jakieś szczególne rzeczy, zwyczajne drobnostki w stylu kupienia czegoś przy okazji, wykonania jakiegoś telefonu, wstąpienia gdzieś po drodze. Niewiele nas to kosztuje, a komuś możemy dosłownie "uratować życie". Przykład? Zadzwoniła do mnie przyjaciółka, która nie mieszka w Krakowie i spytała czy mogłabym załatwić jej pokój na niespodziewane wakacje nad morzem. Tak się składa, że mam tam znajomą,a wiadomo, że na ostatnią chwilę to różnie bywa z tymi kwaterami. Dlaczego miałabym nie pomóc? Zadzwoniłam, zapytałam,coś się znalazło, załatwiłam. No, ale nagle zastanowiłam się co z dojazdem? Przyjaciółka przyznała, że jeszcze o tym nie myśleli, a ja pomna na różne opowieści i własne doświadczenie uznałam, że trzeba sprawy załatwić do końca. Pobiegłam na dworzec i dobrze bo okazało się, że z biletami już problem, kupiłam choć niestety nie takie jak miały być. No,ale generalnie sprawa załatwiona pomyślnie, wakacje załatwione, bilety są, przyjaciółka szczęśliwa. Co takiego zrobiłam, co poświęciłam? Jak dla mnie nic, kilka telefonów, spacer na dworzec, drobiazgi, ale ile satysfakcji, że mogłam pomóc. Takich przykładów mogłabym Wam tu przytaczać, ale z pewnością sami znacie je ze swojego życia. Pytanie tylko jak w takich sytuacjach się zachowacie? Dla mnie odpowiedź jest oczywista, nie wyobrażam sobie, że miałabym nie załatwić czegoś co dla mnie jest drobiazgiem, a dla kogoś ma spore znaczenie. Poza tym to daje taką niesamowitą satysfakcję i radość. Nie to, że ktoś doceni, pochwali czy powie jakieś miłe słowo - lubię pochwały, ale bynajmniej nie puste komplementy. Chodzi o frajdę z tego, że to co zrobiłam, ten drobiazg jest dla kogoś tak istotny, tak ważny, że komuś pomogłam, sprawiłam przyjemność, wywołałam uśmiech na twarzy. Więc czy nie warto czasem przeznaczyć kilka minut na takie drobiazgi? Dla mnie są one bezcenne, naturalne i tak oczywiste, że nawet się nad nimi nie zastanawiam tylko działam :)
Niechciane słowa- jak łatwo powiedzieć coś w emocjach czy zdenerwowaniu? Ktoś nastąpił nam na odcisk gdy mieliśmy zły humor i całkiem przypadkowo powiedzieliśmy coś czego w innej sytuacji może nawet nie pomyślelibyśmy. Niepotrzebnie, bez zastanowienia, podniesionym głosem bo akurat mamy zły dzień. Może uciekł nam autobus, dziecko marudziło przy śniadaniu, żona suszyła głowę o jakąś zapomnianą sprawę, źli i naburmuszeni wyżywamy się na kimś kto akurat się nam nawinął pod rękę. Słowa padły, mocne, nieprzyjemne, nieraz nie odzwierciedlające sytuacji. Zabolały, sprawiły przykrość, zraniły... Ktoś się starał, chciał dobrze, a jeszcze mu się oberwało. Znacie to zapewne prawda? Dostało Wam się tak kiedyś? A może powiedzieliście o jedno słowo za dużo, za późno ugryźliście się w język i gdzieś "zgasło słońce", pojawiły się łzy czy rozgoryczenie? No właśnie czasami kiedy ogarniają nas takie złe nastroje warto zastanowić się co i do kogo mówimy, jak zostaniemy odebrani. Życie nie jest czarno - białe, jak wiecie istnieją różne odcienie szarości. Sama staram się nie rozdrapywać takich małych przykrości, nie analizować zbytnio tych przykrych słów choć wiem dobrze jak bardzo potrafią zaboleć, szczególnie z ust osób, na których nam wyjątkowo zależy. Robię tak teraz kiedy zmieniłam swoje podejście do świata, kiedy żyję pozytywnie i doceniam wszystko co codziennie mi się przytrafia wierząc, że jest po coś. Kiedyś po takim niechcianym ataku słownym mogłam przepłakać całe popołudnie. Dziś wiem, że nie warto, że szkodziłabym tylko samej sobie, idę dalej choć ranka pozostaje i goi się powoli. Słów nie da się cofnąć i choć wierzę,że ten ktoś nie zrobił tego celowo, że nie chciał zrobić mi przykrości coś się zmienia, podejmuję pewne decyzje, zmieniam przyjęte dotąd zwyczaje. Może przez to ktoś coś straci, cóż czasami i tak bywa, ponoć najbardziej doceniamy coś jak to już stracimy. tylko czy rzeczywiście tak być musi? Wystarczy wziąć głęboki oddech kiedy ogarnia nas złość, ugryźć się w język i dwa razy pomyśleć zanim coś palniemy. Pamiętajcie o tym, to taki drobiazg a czasami bardzo wiele znaczy dla drugiego człowieka:)
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was dzisiaj tymi osobistymi spostrzeżeniami i uwagami? Czasami naprawdę dobrze sobie coś spokojnie przemyśleć, wnioski do których możemy dojść bywają naprawdę zaskakujące. A czasu cofnąć nie można, na pewne sprawy może być już za późno...
Dobrej nocy Wam życzę, a jutro pięknej, słonecznej niedzieli, pełnej pięknych i ciepłych chwil. Sama właśnie na taką niedzielę liczę, zaplanowany mam rodzinny obiad urodzinowy, pyszne ciasto już czeka w lodówce, szampan się chłodzi, a marzenia... czekają na ich realizację!




środa, 3 lipca 2013

Mój dzień :)))

Dzień dobry Moi Drodzy :)

Zastanawiałam się chwilę nad tematem dzisiejszego posta, ale doszłam do wniosku, że jest jak najbardziej oczywisty i naturalny. Mam nadzieję, że nie weźmiecie mi za złe jeśli dziś będzie tu trochę refleksji, planów i osobistych emocji - w końcu to Mój Dzień 40 urodziny! Wyjątkowe, szczególne, piękne, kolorowe, jestem przekonana, że będzie to cudowny, ciepły dzień!
Pewnie wiele osób w tym momencie westchnie głęboko i powie, a z czego tu się cieszyć, człowiek się starzeje, życie ucieka i takie tam standardowe mądrości. Ok każdy może patrzeć na to jak chce, to od Was zależy w końcu jakim jest Wasze życie, jakimi okularami na nie patrzycie.
Pełna energii, optymizmu i ogromnej radości z wielu cudownych rzeczy uważam, że to jest właśnie najpiękniejszy czas - tak wiele wyzwań jeszcze przede mną, celów do zrealizowania i wierzę, że je osiągnę. Dopiero teraz oddycham pełną piersią, cieszę się małymi drobiazgami, rozsiewam swoją radość dokoła. Jest zwyczajnie pięknie :). Nie zamierzam zawracać sobie głowy drobnymi smutkami, małymi kłopotami, po co? Szkoda zdrowia i czasu, trzeba rozganiać je pogodnym myśleniem i pozytywnym nastawieniem do świata, a jak wiecie moje takie właśnie jest od jakiegoś czasu. Obiecałam sobie, że nie pozwolę nikomu zgasić mojej energii, mojego zapału i radości, choćby bardzo, bardzo się starał, ja pozostanę sobą... Powiecie, że pewnie mam powody do takiej radości, szczerze mówiąc jest ich wiele, zbyt długo smuciłam się tym co złe, tym co się wydarzyło lub jeszcze może się wydarzy. Wczoraj ktoś sprawił mi dużą przykrość, ktoś na kim mi zależy... Kiedyś opłakałabym to wszystko i była zła, teraz jest inaczej. Nie wiem być może ta osoba zrobiła to nieświadomie, nie zdając sobie sprawy, że mnie dotknie, ale jakie to ma znaczenie? Nie będę tego rozdrapywać, ja będę robić swoje, jeśli dla niektórych nie ma to takiego znaczenia jakbym chciała żeby miało, a może jak według mnie powinno mieć to już nie mój problem. Zabolało, przyklejam plasterek, wkrótce się zagoi a ja idę dalej i uśmiecham się bo jest pięknie. Mówię Wam warto, to dużo lepsze i zdrowsze podejście do świata. No i wiele osób to zauważa, docenia i udziela im się to z czego ja ogromnie się cieszę:)
Przyznam Wam się, że dzisiaj o poranku miałam bardzo miłą niespodziankę, piękny urodzinowy prezent, który nie wstydzę się tego powiedzieć wzruszył mnie... Dostałam projekt okładki mojej książki, którą jak wiecie postanowiłam wydać. Przerósł moje oczekiwania i takie niesamowite uczucie zobaczyć tam swoje nazwisko, mega frajda, Ci którzy tworzą wiedzą o czym mówię :). To był zupełny zbieg okoliczności, że przyszedł akurat dzisiaj..., a może właśnie nie, może to dobro, które do nas wraca. Oczywiście jak książka już będzie wydana to Wam zdam szczegółową relację, na razie trzymajcie kciuki. Tak się cieszę, że to co do tej pory chowałam w szufladzie ujrzy światło dzienne, że może komuś się spodoba, że zostanie docenione. Kocham pisanie, wkładam w nie całe serce i teraz taki sukces!
Marzenia..., spełniają się z pewnością tylko trzeba w nie wierzyć i uparcie realizować, nie poddawać się, nie wątpić, w taki lub inny sposób. Czasami warto też je weryfikować, bo może nie wszystkie są warte by je urzeczywistniać, może nie są tak idealne jak kiedyś nam się wydawało?
Z pewnością warto robić to co przynosi nam satysfakcję i frajdę, nie koniecznie zawodowo bo zdaję sobie sprawę, że z tym może być różnie. Nie każdy ma tyle szczęścia i praca sprawia mu taką radość jak mnie. Ale przecież są jeszcze pasje, którym możemy się oddać, w których możemy się realizować, dlaczego z tego rezygnować? Bo są szalone, bo wymagają czasu i zaangażowania, bo nie spodobają się koleżance, mężowi czy przyjaciołom. Jakie to ma znaczenie? To nasze pasje i marzenia, nie przejmujcie się innymi, nie patrzcie na nich, szkoda z nich rezygnować by ktoś się na nas krzywo nie popatrzył. Każdy ma wolny wybór i może pójść swoją drogą... I najważniejsze, pamiętajcie nigdy nie jest za późno, nie jesteśmy za starzy, nie dajmy sobie tego wmówić i sami tego sobie nie wmawiajmy. Bo ja to teraz pragnę już spokoju, ciepłych kapci, żeby nic się nie zmieniało, stabilizacja.... Przerażające! Trzeba korzystać z życia jeśli tylko można, drugiej szansy mieć nie będziemy....
Chciałam też powiedzieć "dziękuję" wszystkim moim Bliskim, Przyjaciołom, Znajomym, moim Czytelnikom, wszystkim Ludziom, których do tej pory spotkałam na swojej drodze, a którzy tak wiele wnieśli do mojego życia. Kochani dzięki, że ze mną wytrzymujecie, wspieracie, rozumiecie, że cieszycie się ze mną, ale i też przytulicie kiedy trzeba, to dla mnie bardzo, bardzo wiele znaczy. Mam nadzieję, że jeszcze ze mną długo wytrzymacie ;)
Miłego dnia, ciepłego, radosnego i słonecznego, pozdrawiam Was bardzo cieplutko - Radosna "40".