niedziela, 27 maja 2012

Niedzielne lenistwo

Dzień dobry,już wstaliście?Poranna kawa się parzy?A może niektórzy (jak ja:)) już dawno na nogach i po kawie?Mimo niedzieli wstałam dzisiaj koło 7,Maksiu dawno już nie spał i domagał się naszej uwagi.No bo kto to widział spać kiedy można wybrać się na poranny spacerek,pograć w piłkę czy co najważniejsze napełnić głodny brzuszek śniadankiem?Nie mogłabym mu odmówić szczególnie,że w minionym tygodniu miał trochę przejść i teraz staram się mu to choć trochę wynagrodzić.Na jednym ze spacerów został niespodziewanie zaatakowany przez dużo większą od niego psinę,najadłam się strachu co nie miara,on zresztą tak samo.Na szczęście skończyło się tylko na siniakach no i strachu,zrobił się teraz bardzo czujny i reaguje na każdy głośniejszy dźwięk,nie odstępuje nas na krok.żal mi go bo nie wiem co przeszedł wcześniej,a z pewnością ma złe doświadczenia na swoim koncie i chociaż bardzo się staram nie przekonam go do większych psów,zawsze będzie już się ich bał:(
Muszę Wam się pochwalić,że moje truskaweczki pięknie się przyjęły i rosną jak szalone,wczoraj przesadzałam je do drugiej doniczki bo jednak zrobiło się im za ciasno,pojawiło się też kilka nowych kwiatków.Teraz tylko jak najwięcej słońca i czekam na owoce:).
Dzisiaj do porannej kawusi postanowiłam upiec ciasteczka Fornetti,uwielbiam je,ale niestety nie zawsze można kupić ciepłe i świeże mimo zapewnień Pań ekspedientek.Ostatnio pojawiła się możliwość zakupu mrożonych porcji,a w domu można sobie samemu je upiec i to dokładnie tyle ile w danym momencie potrzebujemy.Osobiście uważam,że to doskonałe rozwiązanie i nie trzeba zastanawiać się czy pani będzie z nami szczera czy nie.Myślę,że znacie te gorące ciasteczka,które można nabyć w wielu punktach,często w pobliżu Centrów Handlowych,jest duży wybór jeśli chodzi o nadzienia i każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie.Tyle,że to jak nazwa wskazuje gorące ciasteczka i najlepiej smakują ciepłe.Trochę się dziwię,że firma nie dba o swój wizerunek,otwiera punkty franszyzowe i zostawia wolną rękę ich właścicielom,a ci nie zawsze podchodzą uczciwie do sprawy i próbują klientom wcisnąć coś co nie koniecznie jest smaczne i świeże.Z pewnością są możliwości i rozwiązania żeby ciasteczka były sprzedawane ciepłe,a przede wszystkim nie wczorajsze!,ale trzeba by bardziej pilnować ludzi,którzy tam pracują.a jak wiadomo mało komu chce się zadbać i nie swój biznes:(Przykre bo generalnie traci na tym producent,ale przynajmniej teraz znaleźli fajne rozwiązanie z tymi mrożonymi ciasteczkami na sprzedaż.dziękuję.Spróbujcie kiedyś sami,warto,polecam gorąco.Miłej niedzieli,pozdrawiam.

środa, 23 maja 2012

Twórczość ukryta cd.

          Dzisiaj przygotowałam dla was kolejny odcinek mojej powieści,przyznaję,że rozdziały są dość długie i sporo czasu zajmuje mi ich przeniesienie do komputera,no i jeszcze troszkę aktualizacji żeby ją odświeżyć:)Dlatego z góry dziękuję za wyrozumiałość i cierpliwość,miłej lektury.Pozdrawiam.


                                             "NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 8:

Iza obudziła się kulka minut przed końcem nocnego dyżuru,za oknem powoli wstawał szary,październikowy poranek,który nie napawał raczej wstających właśnie ludzi zbytnim optymizmem na zbliżający się dzień.W pierwszej chwili nie mogła sobie przypomnieć gdzie jest i co się z nią dzieje.powoli rozglądnęła się po pokoju,zobaczyła aparaturę dookoła swojego łóżka,kroplówkę,którą miała podłączoną do swojej ręki i zaczęła przypominać sobie wydarzenia z przed kilkunastu dni.
Pracowała w dużej,zagranicznej firmie,lubiła swoją pracę i nie narzekała na warunki pracy,ani tym bardziej na finanse choć jak wszędzie bywały i te gorsze dni.Przyjęła się do firmy zaraz po ukończeniu studiów i była dobra w swoim fachu,zajmowała się finansami firmy na samodzielnym i odpowiedzialnym stanowisku.Z początku przerażał ją ogrom pracy,niejednokrotne siedzenie po godzinach mozoląc się nad komputerem i robiąc wszystko żeby bilans się zgadzał,a kolejny nowy program nie sprawiał problemów tylko ułatwiał pracę.Z czasem do tego przywykła,w kiedy awansowała w górę miała dla siebie więcej swobody,była bardziej niezależna.Odkąd zaszła w ciążę i dowiedziała się o swoich problemach z sercem starała się zrobić w pracy najwięcej jak mogła oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.Szefowie pilnowali by nie miała zbyt długiego kontaktu z komputerem i nie ślęczała przypadkiem po godzinach,starali się odciążyć ją z niektórych obowiązków.Nie wspominała nikomu,że coś może pójść nie tek,planowała,że jeśli tylko wszystko będzie dobrze po urlopie macierzyńskim wróci do pracy.Termin porodu miała wyznaczony na koniec października choć zdawała sobie sprawę,że może się on nieco przesunąć.Ani lekarze,ani ona sama nie mieli pewności kiedy Iza dokładnie zaszła w ciążę,wyniki badań były niedokładne ze względu na zaburzenia spowodowane jej chorobą.Cały czas była pod kontrolą swojego ginekologa,który prowadził ją przez całą ciążę i miał być przy porodzie Patrycji.Iza chciała wziąć sobie urlop z początkiem października i zgodnie z zaleceniami lekarza trochę odpocząć.Oprócz konsultacji ginekologicznych Iza chodziła również do kardiologa,który systematycznie sprawdzał stan jej serca.Nie planowali z markiem wspólnego porodu,on nie czuł się na siłach,a poza tym Iza zadawała sobie sprawę,że może być różnie,nie chciała żeby patrzył jak ona się męczy,jak być może będzie go zostawiać.
Ostatnie dni pracy chciała poswięcić na porządkowanie wszystkich spraw i przekazanie ich koleżance,która miała ją zastępować kiedy ona bedzie się uczyc roli matki.
Tamtego ranka czuła się trochę bardziej zmęczona niż zazwyczaj,ale spisała to na karb pogody,od kilku dni było bardzo duszno,nie było wiatru,a w powietrzu wisiała burza.Iza robiła sobie kawę z ekspresu,oczywiście z dużą ilością mleka i rozmawiała z koleżanką z sąsiedniego pokoju kiedy poczuła ostry ból w dole brzucha,skrzywiła się lekko.Po chwili ból się powtórzył,tym razem był na tyle silny,ze Iza wypuściła trzymaną w ręce filiżankę.Chwyciła się za brzuch,a drugą ręką wsparła się o ścianę,była blada jak kreda i nie mogła złapać powietrza.Nie miała nawet siły stawiać oporu kiedy przerażona koleżanka zadzwoniła po karetkę i do jej męża,Marek natychmiast wskoczył w samochód i pojechał do szpitala gdzie mieli zawieźć Izę.
Był wcześniej niż karetka i kiedy tylko przywieźli Izę momentalnie znalazł się przy żonie.Była półprzytomna i płakała z bólu,bała się,że coś może stać się dziecku,że jest jeszcze za wcześnie.Jednak czuła,że Marek cały czas trzymał ją za rękę,uśmiechał się do niej,zapewniał,ze wszystko będzie dobrze,ze bardzo ja kocha.W kilka minut później zabrali ją na oddział,zjawił się lekarz i po dokładnym badaniu zdecydował o cesarskim cięciu,Izę przewieziono na porodówkę..Lekarz poszedł się przebrać do zabiegu,a ją zaczęli natychmiast przygotowywać do zabiegu,wezwano już także kardiologa,czas szybko uciekał,a dziecko bardzo chciało przyjść na świat.Iza pamiętała jeszcze ostre światła lamp na sali operacyjnej,poczuła,że robi się jej dziwnie słodko i słabo,a potem zasnęła.
Teraz powędrowała ręką w dół swojego brzucha,pod cienką koszulą szpitalną wyczuła opatrunki,przypomniała sobie wczorajszy wieczór i uśmiechnęła się na myśl o swojej córeczce.Chyba zaskoczył ją wczoraj trochę widok Pauliny przy swoim łóżku,była jednak zbyt słaba żeby się nad tym zastanawiać,wiedziała,że będzie jeszcze miała na to dużo czasu.W tej chwili czuła się lepiej,zdawała sobie sprawę,że wygrała z losem,że niebezpieczeństwo minęło i będzie mogła wspólnie z Markiem cieszyć się ich córeczką.
Usłyszała cichutki szelest odsuwany drzwi,odwróciła głowę i zobaczyła najpierw usmiechniętą twarz,a potem całą resztę swojego męża,podniosła nieco rękę dając mu znak,że już nie spi i czeka na niego.
- Cześć kochanie,cudownie widzieć cię znowu z nami - - powiedział Marek całując najpierw wyciągniętą do niego rękę,a później bardzo delikatnie usta żony,były suche i spękane,ale dla niego nie miało to zadnego znaczenia,wreszcie ją odzyskał.
- Bardzo za tobą tęskniłam,mówili mi,że już o mnie zapomniałeś - Iza była w stanie nawet żartować,cudownie było go mieć znowu przy sobie.
- Już ci donieśli?No cóż przyznaję,że jest teraz w moim życiu inna dziewczyna,którą bardzo kocham,ale myślę,że kiedy ją poznasz oczaruje cię tak samo jak mnie.Izuniu jesteś najwspanialszą żoną na świecie,dziękuję ci,że dałaś mi tą cudowna istotkę jaką jest Patrycja - nie krył jak bardzo jest szczęśliwy i wzruszony tym co zrobiła dla niego Iza.W jego oczach widziała łzy,których nie ukrywał ani też wcale się ich nie wstydził.
- Wiedziałam dobrze co robię decydując się ją urodzić - odpowiedziała mu tak samo wzruszona jak on,nie widziała go jeszcze tak szczęśliwego,nawet w chwili ich ślubu. - Bardzo cię kocham Mareczku,dziękuję,że byłeś przy mnie prze ten cały czas,to było ogromnie trudne,ale wygraliśmy - wiedziała,że tylko dzięki jego miłości i wsparciu przetrwała to wszystko.
- ja też cię kocham,jeszcze nigdy nie czułem tego tak mocno jak teraz,nie wiem co bym bez ciebie zrobił - głaskał jej policzek patrząc na nią z ogromną czułością,nie mógł się nią nacieszyć. - Wiesz mamy wspaniałą córeczkę,jest tak podobna do ciebie,ma twoje oczy,twój uśmiech,nosek i bardzo wysoko trzyma główkę,tak jak jej mamusia,jest po prostu cudowna.
- Czy nie ma w niej nic twojego/ - zapytała rozbawiona opowiadaniem Marka,był tak przejęty rolą ojca i bez reszty zakochany w córce.
- Ma mój charakter,jest ogromna optymistką choć wczoraj nie chciała zostać z babcią w domu.Tłumaczyłem jej,że chcę iść do mamy bo ma się obudzić,ale szczerze mówiąc niewiele ją to obchodziło,chyba bolał ją brzuszek i musiałem zostać w domu.Ale wiedziałem,że jest z tobą Paulina więc byłem spokojny,ona bardzo przeżywa twoją chorobę,siedziała tu całymi godzinami - Marek opowiadał  jej o tym co działo się kiedy spała.
- Widziałam ja wczoraj,ale nie miałam siły nic mówić,dawno tu jest? - Iza zapytała zainteresowana stosunkiem przyjaciółki do zaistniałej sytuacji,wiedziała,że jest bardzo zapracowana i ciężko jej znaleźć czas na cokolwiek poza pracą.
- Przyjechała natychmiast gdy tylko do niej zadzwoniłem,przedwczoraj miała ważną rozprawę,była jeden dzień w warszawie i potem przybiegła tu prosto z pociągu.Gdyby nie mój nadzór pewnie wcale nie wychodziłaby ze szpitala,ma straszne wyrzuty sumienia,ze cię tak bardzo zawiodła.Czytała twój pamiętnik i bardzo go sobie wzięła do serca,myślę,że obie się bardzo potrzebujecie kochanie bez względu na wsaze nieporozumienia..Paulina bardzo chce naprawić to co zepsuła,ty też jej potrzebujesz,to tylko kwestia czasu,ale myslę,że powinnaś dać jej jeszcze szansę - Marek wyraził swoją opinię co w tym temacie czynił niezmiernie rzadko nie chcąc mieszać się w sprawy między dziewczętami.
- Bardzo mi jej brakuje marku,masz rację nadal ją kocham i nie chcę jej stracić.Tak potrzebujemy czasu,chciałabym żeby wszystko było tak jak kiedyś - westchnęła iza głeboko poruszona tym co marek jej powiedział.
- Macie na to dużą szansę skarbie choć z pewnością to nie będzie łatwe,myślę,że powinnaś jeszcze o czymś wiedzieć.Zajmuje się tobą znakomity lekarz,jest ordynatorem tego oddziału,robił wszystko co mógł żebyś z tego wyszła.Dla Pauliny to było dodatkowym obciążeniem bo tym lekarzem jest Robert - musiał uprzedzić Izę,tak jak wcześniej Paulinę.Ona również nie mogła w to uwierzyć,jak kilka dni temu jej przyjaciółka,co za zbieg okoliczności.
- Jak ona to przyjęła? - zdawała sobie doskonale sprawę co to musiało oznaczać dla Pauliny,nadal nie umiała się pozbierać po ich rozstaniu.
- Starałem się być jak najdelikatniejszy kiedy jej o tym mówiłem,myślę,że da sobie radę,prędzej czy później mogli się spotkać i chyba Paulina zdała sobie w końcu z tego sprawę.Wczoraj widzieli się tu po raz pierwszy i jakoś udało im się nie pozabijać.Będzie cię potrzebowała,ale wydaje mi się,że to spotkanie w końcu coś zmieni w jej życiu.nie można wiecznie uciekać przed przeszłością,ona zasługuje na coś więcej,powiedziałem jej to choć z pewnością wolałaby porozmawiać z tobą - nie był przekonany jak się spisał w roli pocieszyciela zatroskanej kobiety.
- Zachowałeś się jak prawdziwy przyjaciel i jestem pewna,że Paulina też tak czuła,jestem z ciebie dumna mój mężu - pochwaliła go ściskając za rękę.
Marek siedział z nią jeszcze kilkanaście minut,później zaczął się proanny obchód i musiał iść obiecując,że wróci wieczorem.Po jego wyjściu Iza poczuła się taka lekka i szczęśliwa,tak dobrze było wiedzieć,że jest kochana i potrzebna,że ona ma na kogo liczyć.Cóż nie była pewna czy Paulina przyjedzie,czy będzie czuła taką potrzebę,tak wiele się między nimi zmieniło.Długo wahała się zanim poprosiła Marka,że gdyby coś z nią było nie tak po porodzie i Paulina jednak przyjechała to żeby dał jej przeczytać jej pamiętniki.
Miała nadzieję,że Paulina dzięki temu wiele zrozumie i jeśli ona wyzdrowieje to będą może miały szansę odbudować ich przyjaźń.Kiedyś były sobie takie bliskie jak siostry,przeżyły razem więcej niż można by sobie wyobrazić,szkoda byłoby to wszystko przekreślić,zapomnieć.Było tyle cudownych chwil,które zawdzięczała właśnie Paulinie,kiedy o tym tak rozmyślała poczuła,że ogarnia ją zmęczenie.Wciąż była bardzo słaba,rozmowa z Markiem wyczerpała ją i znowu zapadła w sen.


Paulinę obudził jakiś dziwny hałas,nie wiedziała co się dzieje,zaskoczona rozglądnęła się po  pokoju,szybko usiadła przypominając sobie gdzie jest.Spojrzała na zegarek,dochodziła jedenasta,dawno już nie spała do tak późna i to jeszcze w takim miejscu,służbowy gabinet swojej byłej miłości.Czuła się idiotycznie,jak małe dziecko przyłapane na zakazanej zabawie,choć nic się nie stało odczuwała moralnego kaca.Szybko skorzystała z niewielkiej łazienki przylegającej do gabinetu Roberta,uczesała włosy i umyła twarz.Na szczęście wczoraj przed wyjściem do szpitala umalowała tylko lekko rzęsy,inaczej wyglądałaby teraz jak straszydło a zabiegi w łazience nie byłyby zbyt proste..Zabrała swoją torebkę,żakiet i otworzyła drzwi do sekretariatu przez który musiała przejść żeby wyjść na korytarz.
- O widzę,że obudziła się pani,pan doktor mówił,że miała pani za sobą ciężki dzień i długą podróż,kazał pani nie budzić - dziewczyna była dla niej miła i absolutnie nie zaskoczona,że Paulina spędziła noc w gabinecie jej szefa.
- Rzeczywiście ten sen był dla mnie lekarstwem,nawet nie widziałam,że jestem aż tak wykończona - powiedziała paulina wdzięczna w duchu Robertowi,że jakoś wytłumaczył jej obecność tutaj.Co inaczej pomyślałaby sobie o niej ta dziewczyna?
- Może napije się pani kawy zaraz zaparzę? - zaproponowała Monika uśmiechając się do niej przez cały czas.
- Dziękuję,ale chciałabym jak najszybciej zobaczyć się z przyjaciółką,może innym razem - jak najszybciej chciała stąd wyjść,picie kawy jeszcze bardziej pogłębiłoby wyrzuty sumienia,które ją dręczyły.
Pożegnała się i szybko wyszła na korytarz,zamykając drzwi odetchnęła z ulgą,miała jednak przed sobą kolejne trudne spotkanie.Kiedy doszła do sali Izy odsunęła cichutko drzwi,Iza leżała z zamkniętymi oczami,kiedy jednak Paulina podeszłą do łóżka zobaczyła,że przyjaciółka już nie śpi i uśmiecha się do niej.
- Witaj kochanie - odezwała się do niej Paulina odwzajemniając uśmiech.
- Cześć,a gdzie buziak dla dzielnej mamy? - zażartowała Iza chcąc rozładować niezręczną sytuację,w której się teraz znalazły.
- Bałam się,że możesz mnie pogonić - odpowiedziała ze szczerością Paulina nachylając się nad przyjaciółką i całując ją.
- Byłaś głupia moja droga - rzekła Iza z prostotą jej tylko znaną i nikt nie mógłby się na nią obrazić za te słowa.
- Masz rację Izuniu,byłam bardzo głupia i nawet nie wiesz jak tego żałuję,tak chciałabym ci to wynagrodzić,jeśli oczywiście dasz mi drugą szansę.Mamy sobie wiele do powiedzenia,ale teraz najważniejsze jest tylko twoje zdrowie.Musisz szybko nabierać sił i wracać do domu,ktoś czeka tam na ciebie z niecierpliwością - zrobiła niezwykle tajemniczą minę,była ciepła i serdeczna,Iza tak to w niej zawsze lubiła.
- Słyszałam właśnie od mojego męża,który tu był rano,że mam najpiękniejszą na świecie córeczkę,ale przecież on nie może być obiektywny.Powiedz paulina jaka ona jest naprawdę?Wszystko z nią dobrze? - popatrzyła na nią prosząco wiedząc,że Marek uwielbia córkę i będzie ją zachwalał bezustannie.
- Marek był naprawdę szczery,macie cudowną,zdrową,śliczną dziewczynkę i jedyna rzecz,której jej brakuje to obecność mamy,jej bliskości i miłości.Będziesz wspaniałą mamą,zrobiłaś coś naprawdę cudownego i jestem z ciebie dumna - Paulina nie skrywała swojej dumy z przyjaciółki.
Przez chwilę w sali panowała cisza,przyjaciółki cieszyły się swoją wzajemną bliskością,dawno już nie miały dla siebie tyle czasu,Paulina nie chciała męczyć rozmową Izy,zdawała sobie sprawę,że przyjaciółka jest jeszcze bardzo słaba.Kiedy Iza zaczęła odczuwać,że znów ogarnia ją senność otworzyła na chwile oczy i przyjrzała się przyjaciółce.
- Czuje,że za chwilę nie będzie ze mnie wielkiego pożytku,oczy mi się zamykają.Chciałam tylko zapytać jak sobie radzisz  w tej sytuacji z Robertem? - mimo zmęczenia i wyczerpania martwiła się o Paulinę.
- Widzę,że Marek już zdążył ci powiedzieć.No cóż biorąc pod uwagę,że spotkaliśmy się po dwóch latach,a ja nadal nie wiem co tak naprawdę do niego czuję to poszło mi całkiem nieźle,dzisiejszą noc spędziłam zresztą na kanapie w jego gabinecie.Masz kochanego męża Iza,który się bardzo o mnie troszczył mimo swoich własnych problemów.Na razie nie zastanawiałam się jeszcze nad tym co będzie dalej,ty też się tym zbytnio nie martw.Jakoś się ułoży bo musi,a teraz odpoczywaj,inaczej dostanie mi się od ordynatora i co wtedy będzie? - zażartowała Paulina  wyobrażając sobie srogą minę Roberta.
- Posiedź tu jeszcze trochę,nie chcę być sama - poprosiła ją sennie Iza.
- Będę tu cały czas kochanie,od tego ma się przecież przyjaciół - stwierdziła Paulina i było to całkiem szczere wyznanie.


Tego wieczoru Paulina była znowu ledwo żywa,prawie cały dzień spędziła w szpitalu siedząc z przyjaciółką. Wprawdzie Iza przez większość czasu jeszcze wciąż spała,ale ona chciała tam być i wyszła dopiero kiedy zjawili się rodzice Izy,a po nich zjawił się Marek.
To dziwne - była przystosowana do wielogodzinnej pracami,czasami nawet do późnej nocy,a teraz tak szybko odczuwała zmęczenie - zmęczenie psychiczne było zdecydowanie bardziej odzuwalne i wyczerpujące od fizycznego.
Paulina pojechała do domu,wzięła relaksujący prysznic i położyła się do łóżka zasypiając tak samo szybko jak ubiegłej nocy.Nie za bardzo mogła zorientować się co się dzieje kiedy do jej uśpionej podświadomości brutalnie wdarł się natarczywy dzwonek komórki.Usiadła przestraszona na łóżku zapalając wiszącą nad łóżkiem lampkę,spojrzała na zegarek,była dokładnie 22:45.nadal półprzytomna wstała jednak z łóżka,zaniepokojona czy czasem Izie się znów nie pogorszyło,spojrzała na wyświetlacz telefonu,ale numer był jej nieznany.telefon dzwonił drażniąc ją swoim sygnałem,odebrała wściekła,z drugiej strony najwyraźniej ktoś był bardzo uparty.
- Słucham? - głos miała wciąż zaspany,ale doskonale można było w nim usłyszeć i wyczuć jej złość,nawet po drugiej stronie linii.
- Cześć mówi Michał,przepraszam,ze dzwonię o tej porze,chyba cię obudziłem.Nie wiem czy wróciłaś już z  Warszawy i nie sądziłem,ze już śpisz - usłyszała tonę usprawiedliwień na powitanie po drugiej stronie słuchawki od osoby,której telefonu zasadniczo nie spodziewała się o żadnej porze dnia czy nocy.
- Przyjechałam wczoraj popołudniu,jestem ostatnio cholernie zmęczona,śpię kiedy tylko jest okazja.Dzisiaj cały dzień spędziłąm w szpitalu i położyłam się wcześniej żeby trochę odespać - złośc powoli jej ustepowała.natomiast nie umiała ukryć,że Michał zaskoczył ją swoim telfonem. - Czy coś się stało,że dzwonisz?
- Jak czuje się Iza? - Michał odpowiedział pytaniem na jej pytanie tak jakby nie słyszał tego o co go pytała,zresztą nie to było głównym celem jego niespodziewanego telefonu.
- Wczoraj popołudniu odzyskała przytomność,jest jeszcze bardzo słaba,ale powoli wraca do zdrowia,myślę,że wszystko będzie w porządku.Michał jeśli się nie mylę nie odpowiedziałeś na moje pytanie,bo chyba nie dzwonisz o tej porze by spytać o zdrowie Izy? - Paulina była dość dobrym psychoanalitykiem ludzkich nastrojów i charakterów.Może było to zboczenie zawodowe,ale za każdym razem starała się "rozszyfrować' nowo poznaną osobę.
- Posłuchaj paulina mam poważny problem i pomyślałem sobie,ze może ty mogłabyś mi pomóc go rozwiązać,może mógłbym do ciebie przyjechać i pogadać o tym? - zapytał Michał zakłopotany tym,ze zwraca się o pomoc do prawie obcej osoby,było mu trudno zdecydować się na ten krok,ale czuł,że właśnie Paulina potrafi go zrozumieć.Nie wiedział czemu,ale tak właśnie czuł.- Przyjechać do mnie,ale kiedy?Chyba nie teraz,Michał jest prawie jedenasta wieczór,padam ze zmęczenia i szczerze mówiąc nie mam nawet pojęcia jak mogłabym ci pomóc,my się przecież prawie nie znamy - teraz Paulina była jeszcze bardziej zaskoczona niż przed chwilą,znała Michała wyłącznie z opowiadań Izy,kilku spotkań i to dawno temu.
- Rozumiem twoje zaskoczenie,ale proszę cię zgódź się na tą rozmowę,to dla mnie bardzo ważne,muszę z kimś porozmawiać,a ty jesteś jedyną osobą,do której w tej sprawie mogę się zwrócić - nalegał Michał mając nadzieję,że przekona ją choć zdawał sobie sprawę,że jego życie tak naprawdę niewiele ją obchodzi i może mu śmiało odmówić.
- Cóż muszę przyznać,że udało ci się mnie zaintrygować,przyznam,że nie łatwo ci odmówić.Dobrze przyjedź skoro to naprawdę takie ważne,teraz pewnie i tak nie prędko zasnę - zgodziła się zrezygnowana i jednocześnie zaintrygowana co takiego może Michał od niej chcieć,szybko podała mu swój adres.
- Będę u ciebie za dziesięć minut,wielkie dzięki - ucieszył się z jej dezyzji Michał.
- spokojnie,nigdzie się nie wybieram,uważaj jak będziesz jechał bo nie chcę i ciebie odwiedzać w szpitalu - wiedziała jak jeździł Michał.kiedyś miała okazję przekonać się o tym na własnej skórze i sądziła,że niewiele się zmieniło w tej kwestii.
Skończyli na tym rozmowę,paulina szybko zebrała pościel i zaścieliła łóżko,wciągnęła na siebie pierwszy z brzegu podkoszulek i dżinsy,nie mogła przecież przyjąć go w nocnej koszuli.Włączała właśnie wodę na herbatę kiedy rozległ się cichy dzwonek,rodzice już spali więc szybko poszła otworzyć drzwi żeby Michał ich niepotrzebnie nie budził.Kiedy otworzyła stał w progu z miną zbitego psiaka i Paulina od razu zrozumiała,że to z czym do niej przychodzi to musi być coś naprawdę poważnego.Tyle,że nie była przekonana czy ma jeszcze siłę i ochotę na rozwiązywanie cudzych problemów,ostatnio zbyt wiele ich było.
Zaprosiła go do środka,wszedł powoli jakby jeszcze wahając się czy wybrał najlepsze rozwiązanie,przyglądał się z uwagą kobiecie,której nie znał,ale wiedział i czuł,że może jej zaufać.Kiedy weszli do jej pokoju Paulina zaproponowała mu herbatę uważając,że pora na kawę jest raczej zbyt późna,z pewnością nie zasnęłaby w ogóle gdyby jeszcze teraz wypiła kawę.
Przygotowując w kuchni herbatę zastanawiała się co też a chwilę usłyszy od Michała,pamiętała,że  był człowiekiem raczej zamkniętym w sobie,który rzadko przyznaje,że jest mu źle w życiu.Na pozór był bardzo towarzyski,wesoły i na luzie,lubił żartować,być duszę towarzystwa,bardzo otwarty i prostolinijny - tak paulina oceniła ich po ich pierwszym spotkaniu - wzbudził w niej wtedy ogromną sympatię.Bardzo zazdrościła Izę takiego przyjaciela,trudno było jej zrozumieć jak przyjaciółka mogła nie pokochać Michała,sama będąc na jej miejscu dawno wpadłaby po uszy.Ale tutaj właśnie była zasadnicza różnica między dziewczętami.Iza spokojnie kogoś poznawała,akceptowała lub znajomość zwyczajnie się kończyła.Paulina tak nie umiała,była zbyt spontaniczna,od razu szła za głosem serca,najpierw zakochiwała się w facecie,a dopiero później go poznawała przez co z pewnością więcej cierpiała niż przyjaciółka kiedy jej uczucia okazywały się zwykła pomyłką.Było jej żal Michała i chciała mu jakoś pomóc,ale wtedy trafiła na zdecydowany opór z jego strony,a kiedy poznała Roberta nie miała już głowy na zwalczanie tego oporu.A teraz Michał przychodzi do jej domu prawie w nocy i prosi o pomoc,miał przecież przyjaciół,żonę dlaczego do nich nie zwrócił się w tej sprawie?Może coś źle interpretowała?A może chodziło o jakąś poradę prawną,w końcu spotkali się w sądzie jak załatwiała sprawy dotyczące żony,tak wtedy powiedział,może dlatego zwrócił się do niej.
Zabrała tacę z herbatą,w szafce znalazła jeszcze jakieś kruche ciasteczka i poszła do pokoju gdzie zostawiła Michała,siedział na kanapie kiedy weszła i o czymś intensywnie myślał.
- Jest herbata,możemy teraz spokojnie pogadać o twoim problemie choć naprawdę nie bardzo rozumiem o co może tu chodzić,zaskoczyłeś mnie swoim telefonem i  ta wizyta - przyznała bez ogródek chcąc być z nim szczerą,usiadła koło niego krzyżując nogi.
- zdaję sobie z tego sprawę i sam nie wiem czy dobrze robię zwracając się do ciebie,ale dłużej sam sobie nie poradzę.Kiedy wczoraj spotkałem cię w sądzie,gdy powiedziałaś mi o Izie pomyślałem sobie,że może to jakaś szansa,że z tobą mógłbym szczerze porozmawiać.Myślę zresztą,że powinienem to zrobić już dawno,wtedy kilka lat temu wyciągnęłaś do mnie rękę chcąc mi pomóc,nie doceniłem tego,przepraszam - zauważył coś ze skruchą co do tej pory umykało jego uwadze,od wczoraj myslał o tym bezustannie.
- Michał nie ma za co przepraszać,to było dawno temu i chyba nie był to najlepszy moment na zawieranie przyjaźni.Zazdrościłam Izie,że ma takiego przyjaciela,to był egoizm z mojej strony,nie pomyślałam jak ty się wtedy czułeś,a później coś innego zajęło moja uwagę i zrezygnowałam z możliwości zawarcia takiej przyjaźni.Teraz jest zupełnie inaczej,jestem kimś zupełnie innym niż kilka lat temu,jeśli naprawdę mogę coś dla ciebie zrobić to powiedz,spróbuję ci pomóc,możesz mi wierzyć - zapewniła go szybko jakby chciała mu ułatwić rozpoczęcie tej rozmowy.
- Wierzysz w przyjaźń damsko-męską? - zapytał nagle Michał odbiegając od tematu,przyglądał się jej uważnie czekając co mu odpowie.
- To zależy od sytuacji,stawiasz trudne pytania - zauważyła paulina,ale jednocześnie poczuła,że nie jest nimi wcale zakłopotana,że czuje się przy Michale wyluzowana i chce być z nim szczera.- - Trudno mi jednoznacznie powiedzieć "tak" lub "nie",wiem tylko,że gdy obie strony są zaangażowane w związek uczuciowy z kimś innym taka przyjaźń jest możliwa.Można też kochać,oczywiście z wzajemnością przyjaciela i nim być jednocześnie,ale kiedy tylko jedna osoba kocha,a druga chce wyłącznie przyjaźni pojawia się problem i to dość poważny.Niestety nie można kochać za dwoje,to zbyt wykańcza i upokarza człowieka,cóż wiem to z własnego doświadczenia - otworzyła się przed nim bardziej niż sądziła,że potrafi.Michał miał w sobie coś tajemniczego co przyciągało ludzi ,otwierało przed nim ludzkie serca i dusze.
- Widzę,że ani trochę się nie pomyliłem wybierając cię na swojego spowiednika,czułem,że dobrze robię przychodząc tutaj - stwierdził nie wiadomo  czy żartem czy też całkiem serio,był poważny i opanowany. - Teraz myślę podobnie jak ty,ale kiedyś wydawało mi się,że potrafię kochać bardziej,że mogę kochać pomimo wszystko.
Michał zaczął mówić o Izie,o tym jak się spotkali,poznali,zaprzyjaźnili,o dniu kiedy odkrył,że kocha Izę,że chce z nią być bez względu na wszystko.Przez siedem lat ich znajomości bywało różnie,raz gorzej raz lepiej,ale głównie godził się na to wszystko ze strachu,że inaczej może ją stracić.Wierzył,że kiedyś i Iza coś do niego poczuje,coś więcej niż przyjacielską sympatię choć sama niejednokrotnie mówiła,że to jest niemożliwe.Michał przetrzymał wielu jej znajomych,adoratorów,a kiedy znikali z jej życia on wciąż był przy niej gotowy służyć swoim ramieniem i wsparciem.
Jednak kiedy Iza poznała Marka Michał zrozumiał,że tym razem to nie żarty,że tym razem będzie inaczej,wkrótce się o tym przekonał,przeliczył się i swoje możliwości przetrwania w jej życiu.Nie potrafił cieszyć się jej szczęściem u boku innego mężczyzny chociaż jako przyjaciel powinien,zrobił jedynie to na co wtedy go było stać - zwyczajnie zniknął z życia Izy.Próbował zagłuszyć swój ból,zal i swoja miłość,rzucił się w nurt życia towarzyskiego,poznawał nowe dziewczyny mając nadzieję,że w ten sposób uda mu się łatwiej zapomnieć.
Poznał Ankę,studiowała w Krakowie choć była z Warszawy,ale tam jej się nie powiodło więc próbowała szczęścia gdzie indziej.Michał założył akurat razem z kumplem prywatną firmę,interes szedł bardzo dobrze,kupił sobie nowy samochód,miał teraz czym kusić dziewczyny.A poza tym nie dało się ukryć,że był przystojny i miał w sobie to "coś" co przyciągało dziewczyny jak do miodu.Anka potrzebowała właśnie takiego faceta,a on chciał sobie udowodnić,ze może być szczęśliwy z inną chociaż zdawał sobie sprawę,że ani trochę jej nie kochał.Łączyła ich ogromna namiętność,a Anka kochała jeszcze jego pieniądze czego wtedy zdawał się nie zauważać,a może po prostu nie chciał tego widzieć.Nawet nie zorientował się kiedy zaszła w ciążę,nie cieszył się z tego,ale uważał,że powinien się z nią ożenić,że z czasem jakoś wszystko się ułoży.Wzięli więc ślub jak się później okazało na szczęście tylko cywilny.Kiedy kilka miesięcy później zobaczył swojego synka zakochał się w nim bez pamięci,w przeciwieństwie do żony,która stanowczo i dobitnie oświadczyła,że nie zamierza być niczyją niańką i życia sobie marnować.Zostawiła ich dwa tygodnie po urodzeniu Kamila i wróciła do Warszawy,Michał nie wiedział co ma robić,został sam z tym maleńkim człowieczkiem.na szczęście pomogła mu jego mama,bardzo kochała syna i cierpiała,że kolejny raz nie potrafił ułożyć sobie życia.Kamil rósł i chował się bardzo dobrze,Michał poświęcał mu każdą wolną chwilę,załatwił sądownie odebranie praw rodzicielskich Ance,a później się z nią rozwiódł,nie stawiała żadnych oporów zadowolona,ze pozbyła się niepotrzebnego "ciężaru".
Aż nagle kilka miesięcy temu Anka odezwała się niespodziewanie do niego oznajmiając mu,że założyła sprawę w sądzie o bezpodstawne odebranie jej dziecka.Mówiła,że kocha Kamila,że zawsze go kochała,a Michał zwyczajnie wyrzucił ją z domu i odebrał dziecko,opowiadała przy tym masę zmyślonych historii.Miedzy innymi o tym jakim złym ojcem był przez cały ten czas dla Kamila,posunęła się nawet do przyprowadzenia fałszywych świadków do sądu.Wczoraj była kolejna rozprawa,na której obcy mu facet,rzekomo przyjaciel rodziny,którego Michał pierwszy raz w życiu widziała oświadczył,że był świadkiem brutalnego traktowania Anki przez męża kiedy była w ciąży i zaraz po urodzeniu dziecka.Michał miał swojego adwokata,ale szczerze mówiąc nie był z niego zadowolony,mężczyzna nie umiał sobie poradzić z oskarżeniami byłej żony swojego klienta,a gołym okiem było widać,że to oszustka i chodzi tu o pieniądze,których z pewnością oczekiwała od Michała za wycofanie sprawy z sądu.Kamil miał zaledwie trzy latka i był zdany wyłącznie na swojego tatę,którego uwielbiał,dla sądu to było jednak za mało.Musieli przedstawić niezbite dowody na rzeczywisty brak zainteresowania dzieckiem przez matkę,a nie ojca,Michał był załamany,bał się,że zabiorą mu syna i nie będzie mógł go odzyskać.Wiedział,że Anka nie nadaje się na matkę chociaż tak doskonale grała w sądzie swoją rolę,chciała skrzywdzić Michała,odegrać się nie patrząc,że przy okazji krzywdzi dziecko.Ale prawdę znał tylko Michał i jego bliscy,musiał ją udowodnić w sądzie.
Paulina słuchała tego co mówił Michał z rosnącym przerażeniem,z początku cała historia wydawała się podobna do jej z Robertem,ale cała reszta była jakimś koszmarem.Ona dzięki zawiedzionej miłości zaszła bardzo daleko,po drodze wprawdzie mało nie zniszczyła najlepszej przyjaźni jaką znalazła w swoim życiu,ale i tak była na plusie.Miała doskonałą pozycję zawodową,spełniała się zawodowo ciesząc się szacunkiem i podziwem swoich kolegów,przyjaciół,rodziny.Michał wpadł w bagno,które było potwornie głębokie i muliste,życie płatało ludziom często zaskakujące i nieprzyjemne niespodzianki.Zdawała sobie sprawę jak bardzo Michał w tej chwili liczył na jej pomoc,nie mogłaby go zawieść i zostawić samego,gorączkowo myślała co powinna teraz zrobić.Zastanawiała się do kogo może zadzwonić,które drzwi powinna otworzyć,poczuła ogromną sympatię do tego mężczyzny,który bardzo potrzebował jej  wsparcia,odrobiny zrozumienia i przyjaźni.
Rozmawiali jeszcze dość długo,Paulina pytała o istotne w sprawie szczegóły,które mogły się okazać istotne dla kogoś kto poprowadzi tą sprawę bo zmiana obrońcy była bezdyskusyjna.opowiedział również mu o swojej ucieczce do warszawy,o rozczarowaniu Robertem i o tym,że teraz znów spotkali się w szpitalu gdzie leży Iza.
Dochodziła piąta rano kiedy Michał od niej wychodził,ale żadne z nich nie zwracało na to uwagi,może jeszcze w pełni nie zdawali sobie sprawy z tego,że właśnie tej nocy narodziła się ich przyjaźń - otwarta,szczera,prawdziwa damsko-męska przyjaźń.
- Musisz kiedyś poznać mojego synka,z pewnością się polubicie - powiedział Michał kiedy się żegnali w drzwiach jej mieszkania.
- Będzie mi niezmiernie miło i czuję,że już go lubię - Paulina uśmiechnęła się czując,że chłopiec zdążył sobie zaskarbić miejsce w jej sercu mimo,że go jeszcze nie widziała.


niedziela, 20 maja 2012

Kolory wiosny

Witam,

Ostatnio jestem bardzo zabiegana i ciężko znaleźć mi czas na pisanie,ale dzisiejsze popołudnie jako,że niedzielne jest luźne i postaram się nadrobić te zaległości:).Właśnie wróciłam z małego spacerku,pogoda przepiękna,nie jest za gorąco bo wieje przyjemny,chłodny spacerek,tylko napawać się takimi dniami.A jak u Was?Jak mija niedziela?Moje truskawki jak na razie intensywnie pną się zarówno w górę jak i w bok więc mam nadzieję,że nie taki zły był ten zakup.Zobaczymy jak sprawa rozwinie się dalej.z pewnością muszę im dokupić ziemi,a może i drugą doniczkę żeby nie miały za ciasno,podpytam znawców:).
Dzisiaj opowiem Wam o kolorach Safiry czyli pomadkach do ust.Może nie są oszałamiające wizualnie w stosunku do wielu innych na rynku,ale naprawdę dobrej jakości za niewielką cenę,już wiele Klientek,które ich spróbowało wraca i wybiera inne czy to dla siebie czy dla kogoś w prezencie.10 kolorów wśród,których można znaleźć coś dla każdego typy urody,doskonale pielęgnują usta dzięki zawartości witamin i olejków,przyjemnie pachną i długo się utrzymują.
 Kilka słów do firmy:


Kredki koloryzujące Safira to doskonała ochrona i regeneracja Twoich ust.Powstały na bazie znakomitej jakości orgyginalnych francuskich komponentów.
Zawierają olej z makadamii,karoten i witaminy.Subtelne kolory podkreślają naturalne piękno ust na długo.
Cena katologowa: 9.90 PLN
 01 Wild Crimson

 02 Ginger Bronze

 03 Soft Orange

 04 Subtile Strawberry


 05 Shining Cyclamen 


 06 Bright Gloss
 07 Pink Pearl 


 08 Light Coffee

 09 Grape Shadow

11 Suger Peach

No i jak Wam się podobają? A może dodatek do prezentu dla Mamy z okazji zbliżającego się jej Święta?

Możecie go kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Miłego popołudnia,cieszcie się słońcem,pozdrawiam:)



wtorek, 15 maja 2012

Sentymentalne wspomnienia

Witajcie Kochani!

Jak się macie po niezbyt ciepłym i słonecznym weekendzie,czy u Was również "zimna Zośka" tak się daje we znaki?Mnie jest zimno i tak jakoś ponuro,pewnie dlatego ogarnęły mnie sentymentalne wspomnienia,a moje myśli powędrowały do Cork-miejsca na ziemi,które zawsze budzi we mnie ciepło i radość.Szczerze mówiąc zanim tam dotarłam zupełnie inaczej wyobrażałam sobie to miasto,nie wiem czemu kojarzyło mi się z maleńką mieściną gdzieś na skraju cypelka jak na przykład ichniejsza "stolica smakoszy":) czyli Kinsley.Uśmiecham się na wspomnienie tej nazwy bo generalnie ciężko zrozumieć dlaczego to miejsce miałoby być stolicą smakoszy,owszem deser jadłam tam pyszny,ale wiele ichniejszych "specjałów" tak bym nie określiła.Cóż maleńka,urokliwa mieścina,fajna na jednodniową wycieczką,ale na dłuższą metę można się tam zanudzić.
Na szczęście Cork okazało się zupełnie innym miejscem i odnalazłam tam cząstkę siebie.Zamykam oczy i widzę te wszystkie malutkie uliczki w ścisłym centrum,pełne ludzi pędzących gdzieś w swoją stronę,z różnych stron świata.Na każdym kroku jednak słychać polski i czasami nawet można spotkać kogoś z Krakowa,niesamowite przejechać taki kawał drogi i spotkać człowieka,którego nigdy nie spotkałoby się w Krakowie.Szerokie ulice,samochody jadące w przeciwnym kierunku,uśmiechnięci,życzliwi ludzie,którzy pozdrawiają cię na każdym kroku i chętnie pomagają w odnalezieniu miejsca,którego akurat szukasz.To też było dla mnie dużym zaskoczeniem,tu niejednokrotnie sąsiad nam się nie odkłoni,a tam obcy ludzie pozdrawiali mnie na ulicy czy w autobusie.Pomnik małego gazeciarza,ichniejszy symbol stojący w centrum miasta,codziennie popołudniu świeże wydanie "Evening Echo",które oczywiście można kupić w sklepie,ale również od gazeciarza,który na całe gardło woła "Echo,Echo" i tylko tam brzmi to tak niesamowicie.Niziutka zabudowa daje wrażenie,że nad nami jest ogrom nieba,ogromna przestrzeń,której tu w Krakowie niestety się tak nie odczuwa:(Wiecznie zielone trawniki i drzewa,kwitnące krzewy i kwiaty i to nawet w listopadzie czy grudniu.A cudowna atmosfera w tamtejszych pubach,z irlandzką muzyką na żywo albo opowieściami tamtejszych "bajarzy' - niesamowite przeżycia.Oczywiście deszcz i watr potrafią też nieźle dać w kość,szczególnie,że deszcz często pada w poziomie:),a niejednokrotnie jak wiało to miałam wrażenie,że za chwilę uniesie mnie w górę.Człowiek wracał do domu w opłakanym stanie,przewiany na dziesiątą stronę,ale "pachniał wiatrem" i to było cudowne.Nie wspomnę już o oceanie i widokach,które się nad nim rozpościerały a był w godzinę drogi samochodem od Cork - z pewnością jedyne w swoim rodzaju i niezapomniane wycieczki.
Pewnie zastanawiacie się po co wracałam skoro tam było tak pięknie mimo niejednokrotnych trudów dnia codziennego?Cóż nie jestem jak może kiedyś wspominałam typem wędrowca i człowieka,który świetnie sobie radzi bez bliskich mu osób.Tu było i jest znacznie więcej i dlatego wróciłam,nie nadaję się na emigranta mentalnie i duchowo,ale zawsze będę ciepło wspominać tamte czasy,a miejsce cały czas jest głęboko w moim sercu,na zawsze już tam pozostanie.No i mam cichutką nadzieję,że może jeszcze kiedyś będę mogła się tam wybrać na kolejną wycieczkę.Pozdrawiam gorąco i załączam kilka widoków z tego urokliwego miejsca.



czwartek, 10 maja 2012

Pierwszy kwiatek:)

Dzień dobry!
Chciałam się pochwalić,że wczoraj na moich truskaweczkach pojawił się pierwszy kwiatuszek,białe maleństwo.Ogromnie się ucieszyłam bo po tym trochę niefortunnym transporcie obawiałam się czy cokolwiek z nich wyrośnie,poza tym nie jestem ekspertem w dziedzinie ogrodnictwa.Ale ten znak daje nadzieję,że pokażą się i inne,no a później jest szansa na czerwone słodkości-piękności:)No to czekam cierpliwie dalej.Miłego dzionka.

środa, 9 maja 2012

Krem przeciwzmarszkowy

Witajcie Kochani!

Mam nadzieję,że zimno panujące ostatnio za oknem Was nie pokonało i macie się dobrze.dzisiaj pogoda już dla nas bardziej łaskawa,świeci piękne słoneczko,ptaszki śpiewają i wiosna znów do nas powróciła.
Mam dla Was dzisiaj do zaproponowania produkt do odnowy i regeneracji cery firmy Safira .
Krem o lekkiej konsystencji,natłuszcza i odżywia skórę,doskonały na noc,dla skór suchych,wiotczejących również na dzień.Dobrze się wchłania,przyjemnie pachnie,podany w eleganckim błękitnym słoiczku.

                                              KREM PRZECIWZMARSZCZKOWY

Krem zawiera prowitaminę B5 (d-panthenol), alantoinę, kolagen, elastynę, kompleks witamin A, E, F oraz wyciąg z żeń-szenia. D-panthenol przenika naskórek, wnika w głąb skóry, zatrzymuje wodę zapobiegając utracie wilgotności. W połączeniu z alantoiną łagodzi podrażnienia, przyśpiesza gojenie mikrouszkodzeń skóry. Naturalne białka, kolagen i elastyna, maksymalizują działanie nawilżające i napinające kremu. Witamina F odbudowuje płaszcz lipidowy naskórka i normalizuje jego właściwości ochronne. Witaminy A oraz E zwane „witaminami młodości” chronią skórę przed działaniem wolnych rodników, aktywizują ją, poprawiają ukrwienie, wygładzają i lekko natłuszczają. W synergii z żeń-szeniem wykazują bardzo silne działanie regenerujące, ujędrniające i przeciwzmarszczkowe. Polecany szczególnie dla skóry dojrzałej zagrożonej utratą jędrności, skłonnej do wiotczenia i zmarszczek.

Kod: 153043
Pojemność: 50 ml
Cena katalogowa: 34.90 PLN
Polecam gorąco,doskonały na elegancki prezent.
Możecie go kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Miłego popołudnia:)


niedziela, 6 maja 2012

Niedzielna wycieczka

Dzień dobry,witam Wszystkich w niedzielne popołudnie,mam nadzieję,że weekend upływa Wam miło i słonecznie.Na dzisiaj zaplanowałam sobie wycieczkę z moim Maksiem,chciałam zabrać go na Błonia,zaraz rano kiedy jest tam dość pusto żeby się wyhasał,ale później trochę zmieniłam nasze plany.Pogoda jest nie najgorsza choć mocno wieje,ale obawiałam się jednak deszczu i mokrego podłoża.Dlatego wybraliśmy się na przedpołudniowy spacer na okoliczne skałki,wszyscy jeszcze spali i spotkaliśmy zaledwie kilka osób.O to właśnie mi chodziło,Maks mógł swobodnie spacerować i biegać za piłką,trochę go przegoniłam i wrócił do domu zmęczony choć zadowolony,na co dzień nie mam czasu na takie spacery niestety.Dokoła wszystko kwitnie,jest pięknie,zielono wiosennie,maj to najpiękniejsza pora...Udało mi się wykorzystać okazję i zrobiłam kilka zdjęć zarówno pięknej okolicy jak i mojego pieseczka w ferworze zabawy.Miłego popołudnia,pozdrawiam:)











piątek, 4 maja 2012

Twórczość ukryta cd.

  Hej jak się dzisiaj macie?Co porabiacie w to leniwe i mokre popołudnie?mam tylko nadzieję,że to przejściowe i taka aura nie utrzyma się przez cały weekend.Mam dla Was dzisiaj kolejny odcinek mojego opowiadania,życzę miłej lektury no i słoneczka oczywiście:)))

  "NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 7:

Tak jak Paulina przypuszczała sprawa nabrała dużego rozgłosu i już przy wejściu do budynku sądu napotkała kilkunastu dziennikarzy,którzy koniecznie chcieli z nią porozmawiać i usłyszeć jej opinie.Nigdy nie przepadała za wywiadami dla prasy czy telewizji,nie udzielała też zbyt wielu informacji na temat sprawy w czasie trwania procesu.Tym bardziej nie zamierzała robić tego teraz kiedy myśli miała skierowane w zupełnie inną stronę-nie miała ochoty na dociekliwe pytania rozszalałych,rządnych każdej sensacji dziennikarzy.Skorzystała z okazji do ucieczki bo tuż po niej przed budynkiem sądu pojawili się obrońcy oskarżonego,którzy dużo bardziej interesowali dziennikarzy niż chłodna i małomówna pani prokurator.
Tym razem przeżyli jednak gorzkie rozczarowanie gdyż jeden z obrońców stanowczo oznajmił,że żadnych oświadczeń dla prasy nie będzie.Kiedy więc panowie dość szybko zniknęli wewnątrz budynku nie ulegało wątpliwościom,że sprawa była nader śliska.
Paulina spojrzała na zegarek,do dziewiątej brakowało jeszcze kilkunastu minut,postanowiła więc wstąpić jeszcze do toalety i trochę ochłonąć bo czuła,że zaczyna ogarniać ją dziwne zdenerwowanie.Położyła dokumenty i torebkę z boku umywalki,odkręciła kran z zimną wodą i zmoczyła dłonie,próbowała zebrać myśli.Spojrzała w wiszące na ścianie lustro i zobaczyła swoje szare,nijakie odbicie,chciała się do niego uśmiechnąć,ale raczej słabo jej to wyszło.Zakręciła wodę,wzięła kilka głębokich oddechów i powiedziała sobie w myślach,że musi dzisiaj wypaść jak najlepiej,uzyskać termin następnej rozprawy jak najbardziej dla niej korzystny i wrócić do Krakowa.Przyjaciółka jej potrzebowała bez względu na to jaki był jej stan w obecnej chwili,nie mogła zawieść Izy,nie tym razem.
Zabrała swoje rzeczy i energicznym krokiem ruszyła w stronę wyjścia,musiała się odwrócić żeby zamknąć za sobą drzwi.Pękata teczka z papierami wyraźnie jej przeszkadzała i kiedy ponownie odwróciła się w stronę korytarza nie zauważyła przechodzącego obok mężczyzny zahaczając lekko o niego teczką.Akta wysunęły się z teczki rozsypując się po podłodze,była zła na samą siebie,że tak trudno było się jej skoncentrować,a sprawa tego właśnie wymagała.
- Bardzo pana przepraszam,mam dzisiaj chyba nie najlepszy dzień,proszę się nie kłopotać,poradzę sobie - powiedziała Paulina nad jego głową bo mężczyzna już zdążył się schylić i zbierał rozsypane kartki.
- Nic się nie stało,ja też nie jestem dzisiaj w najlepszej formie - odpowiedział mężczyzna podnosząc się z ziemi razem z jej dokumentami. - Proszę - podał je jej,ich spojrzenia się spotkały i na twarzach obojga odmalowało się duże zdumienie.
- Michał?Co ty tutaj robisz? - Paulina otrząsnęła się pierwsza,nie mogła uwierzyć,że go tu spotyka.
- O to samo mogę zapytać ciebie - odpowiedział z uśmiechem,a ona zauważyła jak bardzo się zmienił odkąd widziała go na ślubie Izy i Marka.
- No dobrze mogę być pierwsza,pracuję tutaj i za kilka minut mam rozprawę,szczerze mówiąc to trochę się denerwuję i próbowałam właśnie ochłonąć w łazience - stwierdziła lekko zakłopotana,że tak głupio musiała wyglądać w jego oczach.
- No tak,nie sądziłem,że aż tak daleko zaszłaś w swojej karierze i pracujesz w Warszawie,ale cieszę się,że ci się to udało,dobrze wyglądasz - powiedział z uznaniem patrząc na jej nienaganny strój choć Paulina wcale się tak nie czuła. - Co tam u Izy,widujesz się z nimi mieszkając tutaj? - zapytał,a ona wyczuła jakiś dziwny ton w jego głosie,coś jakby smutek czy zal,nie umiała tego dokładnie sprecyzować.
- Posłuchaj Michał myślę,że powinieneś o czymś wiedzieć,Iza jest bardzo chora,urodziła niedawno córeczkę,ale jej serce była za słabe,wdały się powikłania,szczerze mówiąc nie wiem czy ona z tego wyjdzie...Cały czas jestem w Krakowie,przyjechałam tu tylko na jedną rozprawę i zaraz wracam żeby być przy niej,przepraszam,że musiałam zepsuć ci nastrój.Wiem,że źle wam się układało zanim spotkała Marka i później nie utrzymywaliście kontaktów i to nie moja sprawa,ale uznałam,że muszę ci o tym powiedzieć,przez wzgląd na dawne czasy - widziała jak bardzo zdenerwował się tym co od niej usłyszał,przestraszyła się,że może jednak źle zrobiła mówiąc Michałowi to wszystko.
- Nie miałem o niczym pojęcia,rzeczywiście nie utrzymujemy ze sobą kontaktu,tak mi głupio - Michał wyraźnie był przybity tą wiadomością,w pewnym sensie czuł się winny choć przecież nic złego nie zrobił.
- Rozumiem cię Michał.nam też ostatnio nie układało się zbyt różowo,nawet nie miałam pojęcia,że Iza ma poważne problemy z sercem chociaż jestem,a przynajmniej kiedyś byłam jej najlepszą przyjaciółką.Dopiero kiedy śmierć zagląda do twojego życia przerażasz się jak wiele można stracić,tyle tylko,że zwykle jest już za późno żeby to ocalić.Ale tym razem nie może tak być,Iza ma taką cudowna córeczkę,które potrzebuje matki,ma męża,który kocha ją do szaleństwa,ona po prostu nie może umrzeć - Paulina nie wiedziała kogo bardziej przekonuje Michała czy samą siebie.Głos niebezpiecznie jej drżał,a oczy zaszkliły się,jednak nie rozpłakała się.
- Czy ma dobrą opiekę lekarską?Gdzie leży? - Michał zadawał te pytania jakby mógł cokolwiek zrobić czy zmienić choć oboje dobrze wiedzieli,że to jest niemożliwe.
- W tej chwili na Intensywnej Terapii u Rydygiera,zajmuje się nią mój stary...,mój przyjaciel,jest ordynatorem oddziału i bardzo dobrym specjalistą,można mu spokojnie zaufać - zapewniła go zakłopotana trochę tym jak ma nazwać Roberta,ale wybrnęła z tego przyzwoicie,zresztą Michał nie interesował się jej prywatnym życiem.
- To dobrze,myślisz,że mógłbym...,że powinienem ją odwiedzić jak wrócę do Krakowa? - popatrzył na nią niepewnie jakby szukając w jej oczach aprobaty,zdawał sobie sprawę,że Paulina wiele wie o tym co łączyło go kiedyś z Izą.
- Myślę,że Iza chciałaby tego - stwierdziła ze stanowczością paulina,od dawna uważała,że zarówno Michał jak i Iza niepotrzebnie zmarnowali piękną przyjaźń,a teraz właśnie nadarzała się świetna okazja żeby to zmienić. - Mieszkasz w Krakowie?
- tak,przyjechałem załatwić tu tylko pewne sprawy dotyczące mojej żony,ale za kilka dni wracam.Cieszę się,że cię spotkałem bo nie wiedziałbym nawet o Izie,szkoda tylko,że są to takie przykre wiadomości.
- Niestety nie można uciec przed tym co jest nam pisane,widać tak miało być,ale mam nadzieję,że nie będziemy musieli się spotykać więcej w takich okolicznościach i że Iza wyjdzie z tego.Przepraszam cię Michał ale muszę już lecieć bo zaraz zaczną mnie szukać,rozprawa bez prokuratora to raczej niemożliwa sprawa.Mimo wszystko cieszę się z naszego spotkania,może jeszcze kiedyś trafimy gdzieś na siebie - wyciągnęła do niego rękę na pożegnanie.
- Śmieszne tylko,że musieliśmy przyjechać aż tutaj żeby się spotkać - zauważył Michał nachylając się nad jej dłonią i całują ją.- Ja też mam nadzieję,że zobaczymy się jeszcze i to w przyjemniejszych okolicznościach.
- Byłoby naprawdę miło,do zobaczenia - uśmiechnęła się do niego serdecznie,ujął ją tym gestem,który w dzisiejszych czasach rzadko się zdarzał.
- Paulina zaczekaj jeszcze chwileczkę - zatrzymał ją. - Pozdrów ode mnie Izę gdybym nie dał rady przyjść do szpitala,dobrze?
- Pozdrowię,ale myślę,że możesz spokojnie sam to zrobić,gwarantuję ci,że ona się ucieszy i to bardziej niż myslisz - obiecała i szybko odeszła długim,zatloczonym korytarzem.
Spotkanie tutaj Michała było dla Pauliny sporym zaskoczeniem,ale cieszyła się,że mogła powiedzieć mu o Izie i o tym,że powinien się z nią w końcu pogodzić.Tak naprawdę to nigdy się nie pokłócili,Michał po prostu nie umiał zaakceptować tego,że marek zaczął mieć w pewnym momencie dla Izy tak duże znaczenie.Wcześniej poznawała różnych facetów,którzy jednak dość szybko znikali z jej życia,z Markiem tak nie było i Iza otwarcie powiedziała o tym Michałowi.Myślał,że da sobie radę,ale tym razem sytuacja go przerosła,a Iza co raz bardziej angażowała się w związek z Markiem.W końcu dotarła do niego prawda,której cały czas nie dopuszczał do głosu,to się stało - Iza zakochała się w innym mężczyźnie,przecież jego nigdy nie kochała.Wiedział o tym od dawna,ale godził się na taki układ zdając sobie sprawę,że inaczej straci ją całkowicie,a tego nie chciał.Paulina rozumiała Michała,wiedziała co znaczy chociaż namiastka szczęścia jeśli się kogoś kocha i nie można liczyć na jego wzajemność.Człowiek godzi się na wszelkie kompromisy,na każdą chwilkę radości,dopiero później czuje się ból i gorycz rzeczywistości,tylko,że zwykle jest już za późno,jest się już uzależnionym od tego uczucia do drugiej osoby.To tak jak narkotyk bez,którego nie można normalnie funkcjonować,tak samo niszczy i przytłacza człowieka.Iza była szczęśliwa z Markiem,po kilku latach trudnego związku z Michałem,który ją po prostu dusił,dusiła ją jego miłość.Paulina cieszyła się widząc przyjaciółkę pełną radości i zapału do wszystkiego,Iza promieniała i było widać to z daleka.Żałowała wprawdzie,że Michał nie umiał tego zaakceptować,że niszczył przyjaźń,która kiedyś ich łączyła,ale nic nie mogła zrobić,kochała Marka a nie Michała.Miała nadzieję,że jak to mówią czas leczy rany i Michał w końcu ułoży sobie życie,znajdzie kogoś kto będzie go kochał tak jak ona go kochać nie umiała.Paulina nie miała za bardzo wtedy czasu rozważać stanu psychicznego Michała,rozmawiała z nim kilkakrotnie przez telefon,a później w jej życiu pojawił się Robert.
Michała widział jeszcze na ślubie Izy choć i wtedy specjalnie mu się nie przyglądała,dopiero dzisiaj zauważyła tą zmianę.Była w jego oczach kiedy ich spojrzenia spotkały się,znikła gdzieś ta energia i wieczna żywiołowość,którą miał w sobie gdy się poznali.Był w końcu dorosłym facetem,miał 32 lata,żonę,może dziecko,to już nie był niedojrzały emocjonalnie chłopak,nie było się czemu zbytnio dziwić.Jednak uwadze Pauliny nie umknęło,że Michał miał jakieś problemy i życie nie było dla niego z pewnością zbyt łaskawe,znała się doskonale na ludziach i potrafiła czytać z ich twarzy.
Kiedy dotarła na salę rozpraw Ryszard już na nią czekał wyraźnie zaniepokojony jej kilkunastominutowym spóźnieniem,wcześniej to się nigdy nie zdarzało.Wiedział jednak doskonale w jak dużym stresie teraz Paulina żyła i dlatego martwił się czy będzie w stanie poprowadzić sprawę z właściwym zaangażowaniem.
- Przepraszam za spóźnienie - spojrzała na niego zakłopotana siadając na sąsiednim krześle. - Spotkałam na korytarzu starego przyjaciela Izy i musiałam powiedzieć mu co się stało - usprawiedliwiała się zdając sobie sprawę,że Ryszard z pewnością niepokoił się o nią.
- W porządku,przepraszam,że pytam,ale czy jesteś pewna,że dasz sobie radę? - przyjął do wiadomości jej usprawiedliwienie,ale mimo to patrzył na nią z troską.
- Poradzę sobie Rysiu,będź spokojny rozłożymy ich na łopatki,przekonają sie co znaczy zaczynać z prokuraturą,będą jeszcze skomleć o łaskę - zażartowała paulina mając na mysli wcześniejszą próbe przekupstwa ze strony oskarzonego.
Rzeczywiście już ochłonęła po spotkaniu z Michałem i starła się nie myśleć o czymkolwiek innym jak o sprawie,która się właśnie zaczynała.Mieli duże szczęście bo rozprawie przewodniczył sędzia Jaras,który znany był w tutejszej prokuraturze ze swojej rzetelności i całkowitej lojalności wobec prawa.Nie uznawał żadnych układów i kumoterstwa,na sali sądowej oskarżony był dla niego po prostu oskarżonym bez względu na to jaką pozycję społeczną zajmował i jakich miał przyjaciół.
Wszystko szło gładko i sprawnie,przedstawione zostały zarzuty wobec oskarżonego,Paulina dała z siebie naprawdę wiele w swojej mowie wstępnej,później głos miała obrońca,który mimo swoich ogromnych starań wypadł przy niej raczej blado.Sędzia podziękował obu stronom i ogłosił,że przesłuchania świadków rozpoczną się 17 października o godzinie 11.00,do tego czasu odroczył rozprawę.Paulina była ogromnie zadowolona, miała ponad dwa tygodnie czasu na dopracowanie jeszcze kilku rzeczy,a przede wszystkim mogła spokojnie wrócić do Krakowa.
Oczywiście wszystkim miał zająć się Ryszard żeby Paulina mogła spokojnie czuwać przy Izie,miała nadzieję,że przez ten czas nastąpi w końcu jakaś zmiana w stanie zdrowia przyjaciółki.Ryszard również był zadowolony z takiego obrotu sprawy,uważał,że Paulina doskonale dzisiaj wypadała i może spokojnie przekazać mu teraz pałeczkę,poradzi sobie kiedy ona będzie w Krakowie.Zaproponował żeby po drodze do biura wstąpili na kawę i ciacho,oboje na to zasłużyli i Paulina zgodziła się bez oporów.Planowała pozałatwiać jeszcze kilka spraw w prokuraturze i jutro z samego rana chciała wracać do Krakowa,bardzo jej się tam spieszyło,ale chciała również choć trochę odciążyć Ryśka.
Siedząc w kawiarni zaśmiewali się z jakiś plotek krążących ostatnio po prokuraturze,wciąż nowe osoby stawały się ich tematem - kiedyś opowiadano sobie o uch rzekomym i namiętnym romansie.Jednak kiedy Ryszard związał się z Joanną temat do plotek się urwał,a po kilku dniach mówiono już o czymś zupełnie innym.Czuli się zrelaksowani i z pewnością jeszcze długo mogliby tak siedzieć gdyby nie świadomość jak wiele mają jeszcze dzisiaj do zrobienia.
Joanna ich powrót do biura przyjęła z widoczną ulgą,były już trzy telefony do Pauliny z Krakowa,dzwonił mąż Izy,komórkę wyłączyła przed rozprawą a później zapomniała włączyć,za kilka minut miał ponownie dzwonić.Paulina wyraźnie się zdenerwowała tą wiadomością natychmiast znikając w swoim gabinecie.Ryszard został z Joanną nie chcąc jej przeszkadzać kiedy będzie rozmawiała Markiem,jednocześnie gotowy był w każdej chwili znaleźć się przy niej gdyby tylko potrzebowała jego wsparcia.sama mogła oddzwonić do Marka,ale tak bardzo bała się tego co może usłyszeć,że wolała czekać na jego telefon,jakby odsunięcie w czasie tej rozmowy mogło cokolwiek zmienić w wiadomości jaką miał dla niej.
Kiedy telefon zadzwonił ponownie i Joanna powiedziała,że na linii jest Marek paulina podniosła słuchawkę drżącą ręką czekając z bijącym sercem na to co za chwilę mogła od niego usłyszeć.
- Hej Paulinko jesteś tam? - zapytał niepewnie,nie wiedział czy go słyszy bo się nawet nie odezwała.
- jestem marku,co się stało? - głos drżał jej z emocji co Marek natychmiast wychwycił i zorientował się,że zdenerwował ją tym telefonem.
- Wszystko w porządku,nie denerwuj się,Iza odzyskuje przytomność,lekarze są dobrej myśli.Chciałem cię tylko trochę uspokoić choć słyszę,że osiągnąłem przeciwny efekt,mam rację? - mimo,że byli daleko od siebie wyczuł ogromne zdenerwowanie Pauliny.
- Masz rację,przestraszyłam się,że stało się coś złego,że...,zresztą nieważne,dobrze,że zadzwoniłeś.Przed chwilką wróciłam z sądu,do siedemnastego mam wolne,muszę tylko uporządkować kilka spraw i przyjeżdżam - oznajmiła już znacznie spokojniejsza niż przed chwilą,nawet nie mogła wymówić tego czego tak się bała.
- Cieszę się, będziemy czekali na ciebie - zapewnił ją Marek,po czym skończył rozmowę,pielęgniarka wołała,że zona znowu się budzi.
Kiedy paulina przekazał dobrą nowinę Ryśkowi i Joannie ucieszyli się razem z nią i od razu kazali jej się zbierać do wyjazdu.Próbowała nawet przez chwilę stawiać opór i tłumaczyć,że musi choć trochę im pomóc,nie chciała zostawiać wszystkiego na głowie Ryśkowi.Szybko jednak przekonali ja żeby przestała myśleć o pracy i zajęła się tym co teraz jest najważniejsze.Jej serce rwało się  do Krakowa dlatego dłużej nie oponowała i zgodziła się jechać najbliższym ekspresem,odchodził za dwie godziny,prawie na czas by zdążyła jeszcze wstąpić do domu.


Marek siedział przy łóżku żony cały czas odkąd zaczęła odzyskiwać przytomność,bał się,że mogłaby otworzyć oczy i zobaczyć,że nie ma go przy niej.Iza budziła się już kilkanaście razy i po paru minutach ponownie zasypiała,nie powiedziała jeszcze ani jednego słowa.Robert miał akurat dyżur,badał ją i zapewnił Marka,ze wszystko jest pod kontrolą,organizm Izy jest bardzo osłabiony i muszą jeszcze trochę poczekać zanim Iza obudzi się na dobre.Niczego nie obiecywał,ale był wyraźnie zadowolony z przełomu,który właśnie nastąpił i sądził,że jest duża szansa na całkowity powrót do zdrowia Izy.
Przed chwilą pielęgniarka dała jej zastrzyk nasenny żeby spokojnie spała,a Robert powiedział,że obudzi się dopiero wieczorem.Marek postanowił pojechać więc do domu zobaczyć się z córeczką,którą zajmowała się teraz jego mama.Dzwonił już do teściów,którzy natychmiast postanowili przyjechać i zobaczyć córkę,lada chwila powinni się tutaj zjawić,wtedy chciał jechać do domu.Znów przyszedł Robert,sprawdził wskazania monitorów,do których Iza była podłączyła,zbadał jej puls,który już był teraz dużo wyraźniejszy i stabilniejszy.
- Nie jedziesz do dom? - zapytał w końcu Robert,widział jak Marek jest zmęczony siedzeniem przy łóżku Izy. - Powinna spać jeszcze jakieś trzy,cztery godziny,musisz trochę odpocząć,będziesz jej potrzebny kiedy naprawdę się obudzi.
- Tak wiem,pojadę do domu,czekam tylko na teściów,mają zaraz tutaj być.Dziękuję,że tak się o nią troszczysz - był ogromnie wdzięczny Robertowi za opiekę jaką roztoczył nad Izą.
- Drobiazg,jest moją pacjentką i robię co tylko mogę żeby postawić ją z powrotem na nogach,wasza córeczka z pewnością nie może się już doczekać kiedy mama weźmie ją w objęcia - stwierdził Robert przypominając sobie śliczną twarzyczkę dziewczynki,którą widział zanim Marek zabrał Patrycję do domu.
- jesteś bardzo skromny Robert,to dzięki tobie Patrycja ma szansę mieć ma... - Marek nie skończył bo w tej samej chwili cicho otworzyły się drzwi.Obaj obrócili się w tamtą stronę i zobaczyli naprawdę zmęczoną Paulinę,która przyjechała tu prosto z dworca.
- Pójdę już mam jeszcze sporo pracy,zaglądnę do niej później - Robert zwrócił się do Marka czując jak ogarnia go ogromna radość na widok Pauliny. - Witaj Paulina - powiedział mijając się z nią przy drzwiach zatrzymując na niej na chwilę spojrzenie.
- Cześć - odpowiedziała mu cicho również nieco zdenerwowana tym spotkaniem,nie myślała,ze właśnie dzisiaj się spotkają,chciała jak najszybciej przyjechać do Izy. Robert wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi,Paulina spojrzała na Marka i podeszła do łóżka przyjaciółki.
- Jak ona się czuje? - spytała po chwili patrząc na nieruchoma twarz Izy,wciąż była bardzo blada,ale zaczynała nabierać innych odcieni niż wcześniej.
- Trudno powiedzieć,dali jej coś na sen bo często się budziła,a teraz on jest jej najbardziej potrzebny,będzie spała jeszcze kilka godzin,wtedy zobaczymy.Niby otwierała oczy,ale sądzę,że niewiele do niej docierało,jest zbyt słaba,ale Robert jest dobrej myśli.Powinnaś pojechać teraz do domu,jesteś bardzo zmęczona,jak tak dalej pójdzie to przewrócisz się ze zmęczenia - jego głos był  dość srogi,ale Paulina dobrze wiedziała,że to jedynie z troski o nią,wiedział ile ostatnio miała na głowie.
- Chcę być przy niej kiedy znowu się obudzi,to ty powinieneś jechać do domu,posiedzę przy niej - czuła,że ogarnia ją zmęczenie,ale postanowiła być twarda i zostać z przyjaciółką.
- Ona na razie się nie obudzi,za chwile przyjadą jej rodzice i tu posiedzą,oboje możemy spokojnie jechać do domu.Podrzucę cię,a jeśli będziesz chciała to przyjadę po ciebie jak będę tu wracał.Gdybyś mi nie wierzyła to możesz skonsultować się z lekarzem,z pewnością powie ci to samo co ja - zdawał sobie sprawę z uporu Pauliny,ale miał nadzieję,że uda mu się przemówić jej do rozsądku. - Chyba nie chcesz zasnąć kiedy ona się obudzi i będzie cię potrzebowała? - zapytał jeszcze i do sali weszli akurat rodzice Izy.
Paulina przywitała się z nimi serdecznie ciesząc się,że stan Izy uległ poprawie i mogą mieć nadzieję,że niedługo Iza wyzdrowieje,dotąd nie było nawet wiadomo czy przeżyje.Postanowiła zaczekać na Marka na korytarzu,w sali zrobiło się ciasno,a dobrze wiedziała,że u chorego mogą przebywać co najwyżej dwie osoby równocześnie.
Kiedy wyszła na korytarz zobaczyła Roberta,stał oparty o przeciwległą ścianę wyraźnie czekając na Paulinę,chciał z nią porozmawiać i bał się,że jeśli stąd odejdzie Paulina mu ucieknie.
- Czekam na ciebie - odezwał się cicho,nie wiedział jak ma z nią rozmawiać,to było trudniejsze niż przypuszczał.
- Chyba powinnam powiedzieć teraz coś w stylu "cieszę się,że cię widzę",ale jakoś nie umiem.jestem cholernie zmęczona,a jedyne o czym mogę w tej chwili myśleć to Iza,wybacz jeśli to wydaje ci się zbyt cyniczne - powiedziała smutnym głosem.Naprawdę była zbyt zmęczona żeby móc odczuwać jakiekolwiek emocje związane z jego osobą.
- Paulina ja nie chcę się z tobą absolutnie kłócić,sądziłem tylko,ze powinniśmy ze sobą porozmawiać.Wiem,że jesteś zmęczona i chętnie przełożę to na inny dzień,po prostu nie chciałem żebyś mi znowu uciekła.Nie chcę udawać,że nasze spotkanie nic dla mnie nie znaczy,rozumiesz mnie? - spojrzał na nią pytająco i paulina zauważyła w tym spojrzeniu coś znajomego,coś co kiedyś ją w nim tak ujęło.
- W porządku Robert,porozmawiamy,obiecuję ci to,ale nie dzisiaj,chcę odpocząć i wrócić tu później,muszę być z nią kiedy się obudzi.Podobno mam trochę czasu?
- Tak Iza będzie spała do późnego wieczora,nie musisz się spieszyć bo nawet kiedy się obudzi będzie zbyt słaba na jakiekolwiek rozmowy,musisz poczekać jeszcze parę dni.Widzę,że wciąż jesteście sobie bardzo bliskie,to wspaniałe mieć taka przyjaciółkę - zauważył jakby z odrobiną zazdrości mając na myśli oddanie pauliny Izie.
- Masz rację wspaniałe,tyle tylko,że rzeczywistość nie jest taka piękna jak ci się wydaje.Cieszę się,że to ty zajmujesz się Izą,naprawdę.Jesteś naprawdę dobry,od samego początku zresztą wróżyłam ci znakomitą karierę,a ty nie chciałeś mi wierzyć - po raz pierwszy od początku tej rozmowy uśmiechnęła się wspominając dawne czasy.
- Powinnaś się częściej uśmiechać,życie staje się wtedy łatwiejsze.Gdybyś miała jakieś problemy z wejściem tu wieczorem powołaj się na mnie,naprawdę cieszę się,ze tu jesteś - dodał jeszcze choć bał się,że paulina może się obruszyć na takie wyznania,była taka obca i niedostępna.
Ona jednak nic nie odpowiedziała,zamyśliła się nad czymś przez chwilkę,a potem zjawił się marek i zabrał ją do domu.Robert nie miał pojęcia co ma myśleć o spotkaniu z Pauliną,bez wątpienia zmieniła się,zniknęła gdzieś ta dawna,szalona paulina.Teraz była opanowana,chłodna i doskonale wiedziała czego chce dając to odczuć otoczeniu.nie zauważył oprócz tego chwilowego uśmiechu ani cienia radości na jej twarzy,z pewnością przeżywała bardzo chorobę Izy,ale w końcu istniało coś jeszcze poza tym miejscem i obecną sytuacją.


Kiedy tego wieczoru Paulina wchodziła na Intensywną Terapię na oddziale panowała cisza i spokój,było już dobrze po 22.Jedynie cicho pracujące aparaty i pojawiające się co jakiś czas na korytarzu pielęgniarki potwierdzały,ze coś tu się dzieje,że toczą się tu najtrudniejsze w życiu walki,walki z okrutną i bezlitosną przeciwniczką - walki ze śmiercią .
Paulina przyjechała taksówką bo Marek musiał jednak zostać w domu,Patrycja wyjątkowo marudziła i babcia bała się sama zostać z nią na noc w obawie czy wnuczka czasem nie jest chora.Zadzwonił więc do pauliny przepraszając,że po nią nie przyjedzie,wcześniej dzwonił do szpitala.Rozmawiał z Robertem,który uspokoił go,że nawet kiedy Iza się obudzi nie będzie miała siły na rozmowy więc lepiej niech zostanie w domu z córeczką.Paulina miała w razie czego wytłumaczyć jej dlaczego Marek nie przyjechał i wiedział,że doskonale da sobie z tym radę.Rodzice Izy dali się przekonać Paulinie,że powinni pojechać do domu,odpocząć i wrócić tu jutro kiedy córka będzie się czuła lepiej.Paulina zawsze miała dar przekonywania ludzi,a teraz dodatkowo go pogłębiała dzięki swojej pracy zawodowej.Nigdzie się jej nie spieszyło,chciała posiedzieć trochę z przyjaciółką,być z nią chociaż duchowo jeśli Iza nie mogła jej słyszeć bo akurat spała.
Po wyjściu rodziców Izy zostały same,Paulina usiadła na krześle obok łóżka przyjaciółki,delikatnie ujęła jej bladą dłoń.Iza leżała z zamkniętymi oczami,miała podłączony aparat tlenowy,który pomagał jej oddychać,wyglądało to tak jakby przed chwilą zasnęła,a przecież była  nieprzytomna przez dziesięć dni.Paulina patrzyła na przyjaciółkę z ogromną miłością i troską jakie czuła w sercu,pełna wyrzutów sumienia,że tak łatwo mogła ją stracić.Dotknęła burzy pięknych włosów,które otaczały głowę Izy,zawsze jej ich zazdrościła.Były w kolorze malagi - starego wina,rozsypane w nieładzie leżały na szpitalnej poduszce i były jedynym ostrym akcentem w tym septycznym,surowym pokoju.Mówiła do niej cichym,spokojnym głosem tak jakby chciała ją ściągnąć w ten sposób na ziemię,wyrwać z koszmarnego snu.Dwa razy zaglądała do sali pielęgniarka,sprawdzała wskazania aparatury,zmieniała kroplówkę i podawała w zastrzyku jakieś lekarstwa,uśmiechała się ciepło do siedzącej Pauliny jakby chciała jej dodać otuchy.
Wszyscy tutaj bardzo lubili Izę,słyszeli jaka trudną decyzję musiała podjąć,podziwiali jej miłość do męża,któremu tak bardzo chciała urodzić dziecko,nawet jeśli miałaby to przypłacić własnym życiem.Paulina pamiętała jak jeszcze dawno temu rozmawiały z Izą na temat dzieci,przyjaciółka miała je doskonale zaplanowane w swoim życiu i nie ukrywała,że bardzo chce zostać matką.Sama Paulina miewała takie chwile kiedy widząc kobietę w ciąży czy z wózkiem na ulicy odczuwała jakiś dziwny brak i pustkę w sercu.Wiedziała,że to musi być cudowne uczucie i mimo,ze prowadząc taki tryb życia jaki prowadziła ostatnio gdzieś w głębi jej serca tliła się nadzieja,że i ona kiedyś doświadczy tego uczucia.Później znów przychodził nawał pracy i spraw do załatwienia,zapominała o dziecku bo przecież sama  dla siebie nie miała czasu,o czym więc tu było myśleć.Ale teraz kiedy patrzyła na Patrycję to czuła,że ona postąpiłaby podobnie,warto było podjąć to ryzyko,dać życie dziecku,którego pojawienie się na świecie przynosiło tyle radości,potrafiło ukoić nawet największy smutek,dziecko pozwala to wszystko zwyciężyć.Pod warunkiem,że ma się jeszcze obok takiego cudownego człowieka jak na przykład Marek,Iza miała przy sobie wyjątkowego człowieka.
Iza poruszyła się niespokojnie,otworzyła oczy i patrzyła przez chwilę w sufit,powoli odwróciła głowę i napotkała serdeczny uśmiech przyjaciółki,na który od tak dawna czekała.Chciała coś powiedzieć ale maska tlenowa jej to uniemożliwiała.
- Cii....,nic nie mów kochanie - Paulina pochyliła się nad nią i delikatnie odchyliła maskę z ust przyjaciółki. - Jestem tu przez cały czas,musisz dużo wypoczywać,jesteś jeszcze bardzo słaba.Niedługo poczujesz się lepiej i wtedy porozmawiamy,na razie postaraj się zasnąć,będę tu przy tobie - mówiła do niej głaszcząc jej rękę,wiedziała,że Iza nie powinna się teraz męczyć rozmową.
- Gdzie Marek? - udało się po chwili wyszeptać Izie,uważnie przyglądała się Paulinie tak jakby bała się,że może coś przed nią ukryć.
- Marek jest w domu z waszą córeczką,macie śliczną dziewczynkę Izuniu,jestem z ciebie taka dumna,świetnie się spisałaś.Kazał cię ucałować,przyjedzie do ciebie rano,będziesz wtedy się lepiej czuła.Spróbuj teraz zasnąć dobrze? - starała się ja uspokoić widząc strach w jej oczach.Z pewnością Iza obawiała się co stało się z dzieckiem,a może nie pamiętała dlaczego się tu znalazła?
Przyjaciółka chyba ją zrozumiała bo przymknęła znowu oczy,nie spała jednak oddychając nierówno,zmarszczyła lekko brwi usiłując wyraźnie coś sobie przypomnieć.
- Córeczka,mam córeczkę - powiedziała cicho jakby nie mogła uwierzyć w to,powoli zaczynało docierać do niej co się właściwie stało,zrozumiała,że jednak jej się udało.
Podjęła najtrudniejszą z decyzji w swoim życiu,tak wiele mogła stracić,a jednak zrobiła to i udało się.Była matką,jak to wspaniale brzmiało,miała swoją małą córeczkę,dla której zdecydowała się poświęcić nawet własne życie jeśli byłoby trzeba.Ale udało się,wygrała z losem,dostała nagrodę za swoją odwagę.Mimo,że jeszcze jej nie widziała czuła jak w sercu rozkwita radość i miłość do tego maleństwa,które bardzo potrzebowało teraz swojej mamy.Dziwna błogość i ciepło rozlewały się po niej ogarniając całe jej ciało,czuła,ze znowu zasypia.paulina przyglądała się śpiącej przyjaciółce,była szczęśliwa,że Iza zaczyna powoli dochodzić do siebie,tak bardzo bała się przez ostatnie dni,że straci ją na zawsze.Delikatnie założyła jej z powrotem maskę tlenową i usiadła przy łóżku.Nie wiedziała nawet kiedy tak siedząc dała się pokonać zmęczeniu i zasnęła z głową opartą o łóżko.Ocknęła się przestraszona czując,że ktoś delikatnie,ale z uporem potrząsa jej ręką.
- Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć - to był Robert,który przed chwilą tu zaglądnął i zrobiło mu się żal śpiącej na krześle Pauliny dlatego ją obudził.
- Nic nie szkodzi,zdrzemnęłam się tylko na chwilkę,czy coś się stało? - była rozespana i trochę zaniepokojona nagłą obecnością roberta,pomyślałą,że być może Izie znów się pogorszyło.
Stało? - teraz Robert nie bardzo wiedział o co jej chodzi,dopiero po chwili skojarzył co mogła mieć na myśli. - Absolutnie nic się nie stało,po prostu zaglądnąłem zobaczyć jak czuje się Iza i zobaczyłem,że śpisz,to chyba nie jest najwygodniejsze miejsce do spania - zauważył z uśmiechem chcąc ja uspokoić.- Masz rację,marna ze mnie pielęgniarką powinieneś mnie zwolnic z pracy - podchwyciła jego żart mimo ogromnego zmęczenia,które czuła.
- Raczej powinienem położyć cię do łóżka i zaraz to zrobię,w moim gabinecie stoi kanapa,chodź musisz się przespać - zarządził ujmując ją za rękę i stawiając na ziemi.
- Nic mi nie jest Robert,daj spokój,to tylko zwykłe zmęczenie,Iza mnie potrzebuje - próbowała mu sie przeciwstawić choc dość marnie jej to szło.Robert był od niej zdecydowanie silniejszy,a poza tym nie chciała urzadzać scen w szpitalu.
- Owszem będzie cię potrzebowała rano gdy się obudzi,a jeśli się nie prześpisz to nie będziesz w stanie zamienić z nią słowa.Jesteś tak samo uparta jak kiedyś,tyle,że tym razem to ja postawię na swoim - oznajmił zdecydowanie prowadząc ja do swojego gabinetu.
Czuła się dość niezręcznie,nie mieli jeszcze nawet okazji porozmawiać i wyjaśnić sobie wielu rzeczy,a teraz on decydowała co powinna była zrobić.Zdawała sobie jednak doskonale sprawę,Że Robert ma całkowitą rację,była cholernie zmęczona choć za nic nie chciała się do tego przyznać,sen był jej do życia niezbędny w tej chwili tak samo jak tlen.Dlatego dłużej nie protestowała,pozwoliła położyć się na kanapie w jego gabinecie,zdjąć sobie buty i okryć się kocem.
- Dziękuję - udało się jej jeszcze powiedzieć sennym głosem zanim Robert wyszedł z pokoju gasząc światło Paulina już spała.



środa, 2 maja 2012

Masło kakaowe do ciała

Witam,
Jak mijają Wam wolne dni?A może podobnie do mnie pracujecie między świętami?Tak czy owak pogoda piękna,słoneczko świeci i z przyjemnością można korzystać z jego uroków.Dlatego też na dzisiejszy dzień przygotowałam informację o produktach Safiry z masłem kakaowym.Osobiście testowałam je będąc nad morzem,doskonale się na nich opala jak również można stosować do pielęgnacji skóry już opalonej.Głęboko nawilżają i natłuszczają skórę,lekka konsystencja sprawia,że szybko się wchłaniają,przyjemny zapach.

                                        KREM Z MASŁEM KAKAOWYM

Krem o bardzo delikatnej formule, polecany jest dla skóry wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Zawarte w nim masło kakaowe, posiada właściwości ochronne przeciw promieniowaniu UV oraz łagodzące podrażnienia skóry, nadaje opaleniźnie piękny kolor.
Krem wygładza skórę, zapobiega jej wysuszeniu i delikatnie natłuszcza.
Kod: 158155
Pojemność: 150 ml
Cena katalogowa: 15.90 PLN
                       NAWILŻAJĄCY BALSAM DO CIAŁA Z MASŁEM KAKAOWYM 


Balsam dzięki zawartości masła kakaowego nawilża i lekko natłuszcza skórę, łagodzi podrażnienia i chroni ją przed szkodliwym działaniem promieniowania UV. Doskonale nadaje się do pielęgnacji ciała w trakcie i po opalaniu. Zawarte w balsamie masło kakaowe korzystnie wpływa na opaleniznę, nadając jej piękny odcień. Systematyczne stosowanie balsamu sprawia, że skóra staje się elastyczna, ujędrniona i doskonale odżywiona. Preparat dobrze się rozprowadza i szybko wchłania.
Sposób użycia: Balsam do codziennej pielęgnacji całego ciała. Rozprowadzać równomiernie na całej skórze, delikatnie masując, aż do całkowitego wchłonięcia. Szczególnie dokładnie wmasować w miejsca nadmiernie zrogowaciałe, jak łokcie, kolana, kostki. Dla osiągnięcia najlepszego efektu stosować regularnie, każdorazowo po prysznicu, kąpieli lub po opalaniu.
Kod: 62380
Pojemność: 400 ml
Cena katalogowa: 14.90 PLN

Możecie go kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym - ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).

Polecam gorąco,miłego popołudnia i dalszej części weekendu,pozdrawiam:)