piątek, 31 stycznia 2014

Wystarczy pomyśleć

Witajcie!

Czas mija tak prędko, że z trudem łapię oddech ;) To był naprawdę intensywny tydzień i mimo iż bardzo chciałam tu wcześniej zaglądnąć nie udało mi się. Mam moc zajęć w pracy, a kiedy wracałam do domu też nie było lepiej. Przez prawie trzy dni walczyłam z ludzką bezmyślnością i spychaniem odpowiedzialności za swoje błędy na kogoś innego. Nawet nie wiecie jak bardzo wkurza mnie ludzka bezmyślność, co chwila gdzieś się z nią spotykam i to mnie przeraża. Zastanawiam się czy myślenie jest aż tak trudne? Przecież to nie boli! No tak, ale wymaga nieco zaangażowania w to co się robi, a z tym niestety u nas kiepsko. W niektórych instytucjach wciąż pracują osoby z "innej epoki", którym nie zależy na klientach i olewanie problemu wychodzi im fantastycznie. Wyobraźcie sobie, że w tym tygodniu wymieniali nam liczniki elektryczne. Oczywiście zupełnie niespodziewanie i nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, że można by wywiesić informację na klatce, że przez połowę dnia nie będzie prądu. Szczególnie w bloku gdzie gazu nie ma i wszystko działa na prąd! No, ale to trzeba by pomyśleć, a panie w administracji wolą pewnie zająć się innymi sprawami. No nic, wracam sobie do domu i bach niespodzianka, czajnik nie działa. wkurzyłam się nieco bo dopiero co go kupiłam, nie jakiś wypasiony cud techniki bo wiem, że w te nie warto inwestować, psują się tak samo jak te tanie. Nie mniej ten uznałam, że zepsuł się ekspresowo. Otwieram lodówkę a tu ciemno, też nie działa. No i mnie olśniło! Nic się nie zepsuło tylko nie ma prądu w gniazdkach, sprawka monterów jak nic. Notabene kilka tygodni zakładali sąsiadce telewizję kablową to naszą odcięli i oczywiście sobie pojechali, zadowoleni panowie technicy, masakra! Wracając do prądu oczywiście najpierw sprawdziłam stopki, następnie pognałam do sąsiadów, wszystko gra. No to cóż pozostało telefon do dostawcy prądu, ten kieruje mnie do elektryka dyżurnego naszej spółdzielni, on zasłania się decyzją administracji i zapewnia, że sprawa została zgłoszona gdzie trzeba. Mają naprawić w następnym dniu - półtorej godziny stracone, prądu dalej nie mam. Trzeba odbyć wyprawę do sklepu po długi przedłużacz bo pociągną prąd z pokoju. Następny dzień mija, wracam do domu, sytuacja nie uległa zmianie. Znów telefony, znów jakieś unikanie odpowiedzialności, nadal działam na przedłużaczach, jakiś totalny absurd. Wczoraj wizyta w administracji spółdzielni, przeprosiny i zapewnienie, że w najbliższych godzinach awaria zostanie usunięta. No i tak się stało. Podobno był tam jakiś pstryczek czy kabelek, który jak nie jest właściwie założony to spada no i prądu nie ma. Super - tylko czy skoro o tym wiedzą to nie można wszystkie posprawdzać zanim się robotę skończyło? Skąd lepiej żeby ludzie byli bez prądu trzy dni i tracili nerwy oraz czas na załatwienie sprawy. Wiecie dobrze, że nie jestem osobą, która narzeka, wręcz przeciwnie podchodzę do spraw optymistycznie, ale coś takiego mnie rozwala. Z pewnością moje podejście do pracy ma tu wiele do rzeczy bo jak coś robię to fuszerki nie znoszę, ma być zrobione na wysoki połysk jak mawiają. Dlatego oczekuję podobnego traktowania od innych, nie znoszę olewania klientów, przeciągania spraw w czasie tylko dlatego, że komuś się nie chciało albo wymagało zbyt wielkiego wysiłku.
No dobrze Kochani wyrzuciłam z siebie co na sercu mi leżało, mam nadzieję, że to incydentalna sprawa i jak najmniej takich będzie mnie spotykać. Poza tym jest super!!! Miłego dnia, pozdrawiam Was bardzo, bardzo cieplutko!


sobota, 25 stycznia 2014

Wena...emocjonalnie...

Dobry wieczór!

Zimowo i mroźno nam się zrobiło i wciąż trzyma, śnieg pruszy tak bajkowo... Jak mija Wam sobota? U mnie dziś trochę mniej gotowania choć oczywiście coś tam sobie upitrasiłam ;) Na jutro za to przewidziałam kluski śląskie i chlebek domowy, oczywiście przepisy z "Kwestii Smaku", mam nadzieję, że wyjdzie pysznie. Poza tym zamierzam leniuchować z książką, w końcu niedziela jest do odpoczynku, prawda? No i muszę powiedzieć, że spłynęła na mnie wena twórcza. Ta zimowa sceneria natchnęła mnie romantycznie, przygotowałam dla Was takie emocjonalne, pełne ciepła i miłości opowiadanko, właściwie wyznanie zakochanej kobiety... Na taki wieczór myślę, że idealne, ciekawa jestem czy Wam się spodoba? Zapraszam serdecznie do lektury jeśli macie ochotę. Miłej niedzieli, pozdrawiam ciepluteńko :)



Wróciłeś....

Drżę cała...nic na to nie poradzę, że tak na Ciebie wciąż reaguję. Myślałam, że to minęło, że ogarnęłam się jakoś i twardo stąpam po ziemi, że nie jesteś w stanie mnie poruszyć, a jednak... Wróciłeś i to znów spadło na mnie tak nagle, tak niesamowicie i niespodziewanie... Znów nogi mam miękkie jak z waty, w brzuchu krążą dziwne motyle, serce bije szybciej, zwariowało. Tak zwariowało przez Ciebie i dla Ciebie choć Ty sobie nawet z tego nie zdajesz sprawy... Nie jednak coś się zmieniło, ja się zmieniłam, jestem już w stanie zapanować nad emocjami, wziąć się w garść i nie pozwolić się skrzywdzić. To takie trudne... Tak bardzo chciałabym Ci powiedzieć wiele rzeczy, pokazać jak bardzo mi zależy, jaki jesteś dla mnie ważny, ale już wiem, że nie mogę. Nie mogę opuścić swojej „zbroi” i odsłonić swojej duszy przed Tobą bo będę cierpieć. Bo Twoje słowa, gesty, zachowanie zamiast dawać mi radość przyniosą łzy i ból. Nie obiecałam sobie, że już więcej nie będę przez Ciebie płakać, że nie pozwolę się traktować jak powietrze, nie zasłużyłam sobie na to. Jak mam to wszystko więc pogodzić? Jak żyć z moim uczuciem do Ciebie, które muszę chować głęboko w sercu? Nie pamiętam kiedy zależało mi na kimś tak bardzo jak zależy mi na Tobie, nie tylko jak na mężczyźnie, ale przede wszystkim na człowieku, koledze, przyjacielu... Teraz jestem mądrzejsza, spokojniejsza, wiem dużo więcej, więcej rozumiem, patrzę na to wszystko z innej perspektywy. Nie Kochany nie usprawiedliwiam Ciebie, Twoich irracjonalnych zachowań czy ciętych tekstów, na nie nie ma wytłumaczenia. Bardziej rozumiem czemu tak sceptycznie podchodzić do uczuć, do okazywania emocji, do miłości... Może łatwiej zrozumieć mi siebie samą i to czemu się tak idiotycznie zakochałam? Czemu dostrzegłam to malutkie światełko, które do mnie mrugało dając znak, że bardzo potrzebujesz tego mojego uczucia. Mojego wsparcia, zainteresowania, podziwu, mężczyźni czują się wtedy bardziej męscy, wyjątkowi, potrzebni. Myślę, że tego wtedy potrzebowałeś choć nie byłeś przygotowany na taką lawinę uczuć, na takie zaangażowanie i trwałość, prawda? Cóż ja sama nie byłam na to przygotowana, mnie samą to zaskoczyło i chyba wtedy przerosło? Wiesz tak już mam, że trafiam na niewłaściwych facetów, pokomplikowanych, z emocjonalnymi bliznami, moje zwariowane serce właśnie takich wybiera na obiekt swoich uczuć. Nieźle co?
Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak wiele zmieniłeś w moim życiu, jak wywróciłeś mój świat do góry nogami, ale w tym pozytywnym sensie. Jesteś moim Słońcem, moją pozytywną energią, moim akumulatorem życiowy. Pierwszą myślą o poranku kiedy otworzę oczy, ostatnią kiedy zasypiam po całym dniu, jesteś moim marzeniem sennym, towarzyszem w ciągu dnia i w nocy. Moje ciepłe myśli są cały czas z Tobą, nie mam pojęcia czy je czujesz, ale wierzę, że Cię wspierają i pomagają Ci w wielu sprawach. Z każdym dniem moje uczucie jest bardziej dojrzałe, stabilniejsze, mniej „zwichrowane” emocjonalnie. Potrafię już oddzielić to co złe od tego co dobre, potrafię cierpliwie czekać, być wytrwałą w swoich postanowieniach, nie ulegać Twoim nastrojom i humorom. Mogę Cię nie widzieć całymi dniami i nie usychać z beznadziejnej tęsknoty, a cieszyć się myślą o naszym kolejnym spotkaniu, rozmowie. Najważniejsze jest to co mam głęboko w sercu... tam jest Twój obraz, Twoje imię, Twoje ciepłe oczy, Twój niesamowity uśmiech, Twój seksowny głos, tam po prostu jesteś Ty! Czasami wydaje mi się, że każdy dookoła widzi tą moją miłość do Ciebie, czasami pewnie myślą, że zwariowałam bo przecież to takie beznadziejne uczucie, takie trudne i skomplikowane. A ja wbrew temu promienieję, tryskam radością i szczęściem tylko dlatego, że właśnie rozmawialiśmy przez telefon albo udało nam się spotkać po dłuższym czasie. A co z Tobą? Czy Ty widzisz to wszystko? Czy choć czasem kiedy jesteś daleko, wśród swoich spraw myślisz może o mnie? O moim uczuciu do Ciebie, czy zdajesz sobie sprawę jak jest poważne, jak intensywne? Czy choć czasami tęsknisz za mną tak jak mnie zdarza się tęsknić za Tobą? Czy czekasz na wiadomość ode mnie, na miłe słowo, na kolejne spotkanie? Tak wiele znaków zapytania, wątpliwości i pytań, które chciałabym Ci zadać. Czy Ciebie też czasem to kusi?

Drżę cała..., stoisz obok mnie, przysuwasz się bliżej, nasze ręce się prawie dotykają, czuję twój zapach, jest tak delikatny, prawie niewyczuwalny, a mnie kręci się w głowie... Czuję ciepło, które promienieje od Ciebie i rozchodzi się po całym moim ciele. Mówisz coś do mnie, ledwo mogę się skupić na Twoich słowach, topię się cała... Tak bardzo chciałabym się wtulić mocno w Ciebie i już tak pozostać choć wiem, że to niemożliwe, odchodzisz. Zostaję sama z tą lawiną myśli, uczuć, pragnień, może kiedyś..., nie dzisiaj. To miłość, niezaprzeczalnie..., już dawno to zrozumiałam, nie jestem w stanie bronić się przed nią, to na nic, Ty wciąż wracasz...


czwartek, 23 stycznia 2014

Głęboko schowane ;)

Dobry wieczór :)))
O tak widzicie mój wielki uśmiech i czuję się jak olbrzymie, ciepłe słońce :) Przyznam szczerze nie planowałam tu dziś zaglądać, ale kolejny raz przekonuję się, że najlepsze, najcieplejsze momenty przychodzą w tych zupełnie nieoczekiwanych chwilach. Też tak macie? Myślicie, że wszystko jest poukładane, poszufladkowane, że nad wszystkim panujecie i nagle bach..., okazuje się, że było tylko gdzieś bardzo głęboko schowane, przyczajone. Wystarczy drobiazg, jakieś na pozór nieznaczące wydarzenie i wszystko wraca, wybucha z ogromną siłą, eksploduje... Znów w brzuchu pojawiają się motyle, policzki robią się czerwone i gorące, a serce bije dużo szybciej niż powinno. Czasami zastanawiam się dlaczego ono jest takie uparte, tak mu zależy, tak nie odpuszcza... Nie słucha tego co mówi do niego rozum, a przecież jest mądrzejszy, bardziej doświadczony ;).Wy też się nad tym zastanawialiście... Ta ogromna, radość, uczucie szczęścia i tego, że wszystko dokoła wydaje się tęczą kolorów nawet w zimowy, ciemny wieczór. Najchętniej opowiadałabym o tej mojej radości napotkanym przechodniom, ale wiem, że dziwnie by na mnie patrzyli, nie zrozumieliby. Dlatego postanowiłam podzielić się tą radością z Wami, z moimi wiernymi czytelnikami, którzy z pewnością zdążyli już mnie poznać, wiecie jak niewiele potrzeba mi do szczęścia, prawda? To jest coś, cieszyć się takimi małymi drobiazgami, doceniać słowo, jedno zdanie, które choć może wydać się niepozorne może wiele dać do myślenia. No sami widzicie..., wystarczy słowo, jakiś gest i już to wiesz...
Czego oczywiście i Wam Kochani życzę :) Dobrego, ciepłego wieczoru, pełnego takich kolorowych obrazków i szybszego bicia serca...
P.S. No i zapomniałabym, że mamy w bloku awarię, ciepło powoli wraca, ale woda wciąż zimna, za oknem -6 stopni, ale jakie to ma znaczenie? Jest cudnie...


środa, 22 stycznia 2014

Bieluteńko...

Witajcie!

Piękny, biała poranek dzisiaj za oknami w Krakowie, jest tak naprawdę zimowo. Czemu tym razem się zachwyca? No cóż może już nie pamiętacie, ale postanowiłam w tym roku doceniać uroki i piękne strony zimy, może dlatego przyszła dopiero teraz?;). A co wolicie taką szklankę deszczową jak była wczoraj? Ja osobiście nie. Dziś na osiedlu rano było tak niesamowicie, nieco bajkowo wśród tego białego puchu, którego jeszcze nikt nie zdążył ani zbrudzić ani odgarnąć.Można było sobie troszkę pomarzyć, ba ja nawet się uśmiechałam patrząc na białą kołderkę śniegu. Tak wiem jest dużo utrudnień bo i gorzej się chodzi, samochody trzeba odśnieżać, komunikacja może szwankować, na rowerach marnie się jeździ (jakoś rowerzyści są bliscy mojemu sercu), dozorcy mają masę pracy. No, ale to zima czyż nie. "Jest zima to musi być zimno" słynne powiedzenie z kultowego filmu, jest również i śnieżnie, nic na to nie poradzimy. Tak wiele zależy od naszego podejścia i spojrzenia, wystarczy trochę wcześniej wstać, ubrać ciepłą czapkę, rękawiczki - wcale nie musimy narzekać i spóźniać się gdzieś z tłumaczeniem, że warunki są kiepskie. Dzieciaki z pewnością cieszą się, że końcu pojeżdżą na sankach, ulepią bałwana czy zagrają w bitwę na śnieżki, wkrótce ferie. Nie pamiętacie jak kiedyś sami cieszyliśmy się z takich drobiazgów związanych z zimą? No właśnie... Styczeń mimo, że długi już co raz bardziej zbliża się do końca, za chwilę krótki luty i będzie marzec. Z każdym dniem jesteśmy bliżej wiosny i naprawdę nie ma na co narzekać..., a poza tym dokoła dzieje się tyle ciekawych i fajnych rzeczy, rozglądnijcie się dobrze. A tylko pamiętajcie by założyć na nos właściwe okulary, moje pokazują piękne kolory :). Miłego dnia Kochani i reszty tygodnia, dla tych, którzy mimo wszystko nos mają zwieszony na kwintę dziś już środa i zaraz weekend, głowa do góry. Trzymajcie się cieplutko!


sobota, 18 stycznia 2014

Bezwarunkowa miłość :)))

Dobry wieczór Moi Drodzy!
Dziś sobota, 18 stycznia imieniny moich Rodziców. Upiekłam pyszny sernik wiosenny ( w końcu za oknami bardziej wiosna niż zima, przynajmniej w Krakowie), mam nadzieję, że będzie smakował, w każdym razie Mamie smakuje:) Co do Taty to odwiedzę Go jutro z kwiatami i zniczem, to jedyne co teraz z okazji wszelkich świąt mogę Mu ofiarować. To właśnie te momenty w roku kiedy mocniej i boleśniej odczuwa się taką nieobecność..., kiedy wszystko jest intensywniejsze i bardziej żywe. Ale cóż takie jest właśnie życie i myślę, że odkąd Taty zabrakło patrzę na wiele rzeczy z dużo większym dystansem, wiem jak wszystko jest bardzo kruche...
Nie spałam dziś najlepiej, męczyły mnie jakieś koszmary, to pewnie zbyt wiele spraw, które w tym momencie się dzieje powraca w nocnych obrazach. Mimo to humor mi dopisuje, dzień minął miło i spokojnie, a jutro też już zaplanowane i na nudę nie zamierzam narzekać. Jak zresztą wiecie ja raczej nie narzekam, nawet jeśli czasem moja radość jest czymś przyćmiona to tylko na chwilę, odganiam złe myśli i szukam tego co pozytywne. Ciężki i męczący tydzień za mną, naprawdę odczuwałam to zmęczenie, a jednocześnie nie opadłam z sił i wciąż mam ochotę na więcej i więcej, czuję nieustający pęd do działania i przekonanie, że i idę najlepszą z możliwych dróg. No a kiedy po całym dniu wracam do domu padnięta czeka na mnie moje Słoneczko i wita z taką radością jakbym wracała z jakiejś dalekiej wyprawy. Maksiu -  dla niego nie ma znaczenia w jakim jestem nastroju, co mu przynoszę, czy pada deszcz czy świeci słońce. Zawsze wita mnie z ogromną radością, tuli się, macha ogonem i szczeka tak radośnie, że uszy aż bolą. Najwspanialszy przyjaciel jakiego mogłam dostać od losu, bezwarunkowa i bezgraniczna miłość, która w sumie tak niewiele ode mnie oczekuje, okazuje całkowite przywiązanie i oddanie no i jest ode mnie całkowicie zależny. I nawet kiedy mój dzień był akurat gorszy potrafi sprawić, że się uśmiecham, tulę go do siebie, głaszczę po wystawionym brzuszku (uwielbia to ;)) i szepczę czułości do ucha. Kocham go ogromnie i może nie każdy potrafi to zrozumieć, ale co tam. Ci, którzy mają takiego bzika na punkcie swoich czworonożnych przyjaciół doskonale wiedzą o czym mówię. On nie ma swoich fochów, nastrojów, nie trzeba uważać co się mówi by go nie urazić, każdy prezent przyjmuje z największym szaleństwem radości, a tęskni za mną nawet kiedy wyjdę do sklepu na osiedlu. Jest fantastycznym lekiem na moje gorsze samopoczucie, w zimne dni grzeje jak mały kaloryferek :) i bez szemrania godzi się spać w dowolnym miejscu  łóżka byle blisko swojej pani. No i fakt czasem można by trochę dłużej pospać, czasem okropnie nie chce się wychodzić z łóżka o 3.00 nad ranem, ale na tym właśnie polega odpowiedzialność i miłość do mojego przyjaciela. To naprawdę niewiele w zamian za to co dostaję w zamian. Cieszę się, że postanowiłam go adoptować i mam nadzieję, że on już zapomniał o wszystkich złych chwilach jakie musiał doświadczyć zanim do nas przyszedł. Jeśli zastanawiacie się nad przygarnięciem jakiegoś czworonoga, szczególnie takiego w trudnej sytuacji, z azylu czy błąkającego się gdzieś w okolicy to naprawdę WARTO!!! To najpiękniejsze co możecie zrobić dla takiego biedactwa a to co otrzymacie w zamian będzie bezcenne...
Tym optymistycznym akcentem życzę Wam udanego wieczoru i miłej niedzieli, trzymajcie się ciepło, do napisania wkrótce.


wtorek, 14 stycznia 2014

Się dzieje...

Witam Was Kochani!
Zapewne zauważyliście już lukę czasową w moim pisaniu, ale przyznaję ze skruchą ostatnio czasowo się nie wyrabiam :(. Dzieje się dokoła mnie sporo, mam masę pracy, a wieczorem zwyczajnie padam na nos ze zmęczenia po intensywnym dniu. Weekend minął mi niezmiernie szybko, w dużej mierze na robieniu drobnych zakupów w centrach handlowych przy, których ucieka niesamowicie dużo czasu. Bywam tam jedynie w konkretnych, zaplanowanych celach mimo to nie da się tego załatwić w 5 minut i wracam zawsze nieźle umordowana. Z przerażeniem patrzę na tych, którzy nie wiem czy z zamiłowania czy też z braku innej alternatywy na spędzanie wolnego czasu łażą tam całymi godzinami. Co to za przyjemność snuć się w tym tłoku, hałasie na bezsensownym oglądaniu tego co na półkach mimo, że akurat nic nie zamierzają kupować? Dla mnie to marnowanie czasu, który można dużo pożyteczniej spędzić, ale cóż jak to mawiają "Są gusta i guściki". W każdym razie przynajmniej zrealizowałam większość swoich zakupowych planów i w najbliższym czasie nie muszę już odwiedzać tych głośnych miejsc, a co za szczęście, że nie muszę w takim harmidrze pracować :). W pracy sporo się dzieje z czego oczywiście bardzo się cieszę. Idą na zmiany i to na lepsze, czuję to prawie jak zapach wiosny, do której z każdym dniem co raz bliżej. Nawet wczoraj postanowiłam nieco ocieplić wizualizację naszego miejsca pracy i zniknęły świąteczne ozdoby na rzecz żółto - zielonych akcentów, które tchną optymizmem :). Fakt jestem zmęczona, ale jednocześnie co raz bardziej nakręcona do działania, z coraz większą radością realizuję swoje plany. Oczywiście o ile to jeszcze możliwe :))). Tak wiem, niektórzy nie mogą zrozumieć skąd biorę tą swoją energię i chęć działania? No nie wiem, ona po prostu we mnie jest i nawet wstawanie ciemnym ( bo bladym go nazwać nie można) świtem nie stanowi dla mnie problemu.
Takim to optymistycznym akcentem życzę Wam udanego popołudnia a właściwie to wieczoru, uśmiechajcie się częściej i będzie dobrze, naprawdę. Do zobaczenia w kolejnym poście, pozdrawiam :)


środa, 8 stycznia 2014

Czas z lekturą ;)

Witajcie!

Jak Wam leci? Aklimatyzacja po długiej labie już za Wami? W końcu można normalnie funkcjonować, pracować i załatwiać sprawy - jak się domyślacie ja akurat z tego się cieszę. Mój zapał mnie absolutnie nie opuszcza i jestem zadowolona, że mogę działać, a na brak zajęć absolutnie nie narzekam. Trzymam się dzielnie swoich postanowień i dobrze mi z tym bo dzięki nim moje samopoczucie jest tak dobre. Nie ma to jak odciąć się od tego co nas niszczy, ciągnie na dno i pogrąża w smutku. Dystans to jest naprawdę super sprawa choć jeśli chodzi o emocje i uczucia jednocześnie tak bardzo trudna. Ale wierzcie mi Kochani można to zrobić, mówi to sentymentalna marzycielka, która łatwo ulega emocjom i później przez to cierpi. Teraz jest ok i będę się starać tak trzymać. A z każdym dniem nabieram tylko pewności, ze to najsłuszniejsze z możliwych rozwiązań. Teraz czekam tylko na to by móc się realizować jeszcze bardziej i odcinać kupny z dobrymi efektami :)
Oprócz mojego zamiłowania do pisania i to w różnych postaciach ostatnio z prawdziwą przyjemnością pochłaniam różne książki z mojej ulubionej kategorii thrillerów, również tych o podłożu medycznym. Moim ulubionym pisarzem jest oczywiście Robin Cook,  następnie Alex Kava, Jo Nesbo,Tess Gerritsen a teraz i Harlan Coben. Część pozycji można bez problemu znaleźć w bibliotece, te nowe niestety trzeba kupić, ale można dużo taniej znaleźć na Allegro. Jestem już w tym temacie specjalistką ;) Połykam je z ogromną zachłannością i czasem ubolewam, że tak długo trzeba czekać na kolejną. Czemu ci pisarze tak mało piszą? Hm oczywiście to taki żart, ale przyznam, że niedosyt zdarza mi się odczuwać bo te książki są naprawdę świetnie napisane. Teraz zabrałam się za kolekcję Cobena więc pewnie na jakiś czas będę miała lekturę zapewnioną, a potem może pojawią się jakieś nowości. Każdemu kto tylko lubi ten gatunek literacki polecam książki tych autorów gorąco. Z pewnością będziecie zadowoleni a czas spędzony przy takiej lekturze będzie dużo bardziej wartościowo wykorzystany niż przy siedzeniu w sieci bądź oglądaniu czasami żenująco bezwartościowych programów. To oczywiście moje zdanie, każdy może mieć inne. Miłego popołudnia, trzymajcie się pogodnie :)


sobota, 4 stycznia 2014

Przywiązanie, spokój ducha???

Witam Was Kochani w pierwszy weekend Nowego Roku? Wciąż odpoczywacie na długich wakacjach czy może już jesteście po pierwszych działaniach w pracy i korzystacie teraz z nieco dłuższego niż zazwyczaj weekendu? W każdym razie mam nadzieję, że miło i efektywnie spędzacie ten czas bo jest naprawdę cenny, można go wspaniale wykorzystać na różne sposoby, a nie snuć się z konta w kont i później narzekać na nudę. Na szczęście mnie to nie dotyczy, zawsze mam coś do zrobienia czy to w pracy czy w domu, a czas staram się odpowiednio rozplanować i jakoś mi się to wszystko udaje ogarnąć :). Wbrew pozorom masa firm i ludzi wciąż jeszcze nie funkcjonuje normalnie bo przecież trzeba wykorzystać ile się da żeby tylko nie pracować, a później będzie narzekanie na to jak jest źle. Cóż w końcu jesteśmy mega bogatym krajem i stać nas na 17 dni wolnego jak usłyszałam wczoraj jeśli ktoś sobie dobrze to zaplanował - od Świąt do Trzech Króli. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem tez dlaczego akurat Trzech Króli od kilku lat stało się u nas dniem wolnym od pracy, wydaje mi się, że można go  również obchodzić pracując. Mszy jest zarówno rano jak i popołudniu na tyle by każdy kto chce znalazł dogodną dla siebie porę, kiedyś tak właśnie było i wszyscy z tym żyli, no ale skoro już mamy wolne to nie będę się nad tym rozwodzić. Dziś zresztą chciałam napisać o czymś zupełnie innym.
Przywiązanie - do miejsca, do ludzi, taki wewnętrzny spokój i stabilizacja kiedy czujemy, że wszystko idzie dobrze, że jesteśmy bezpieczni, spokojni. Znacie to uczucie, macie coś takiego? Cenicie przywiązanie i stabilizacje czy może raczej wolicie zmiany, nowości, podążaniem za tym co akurat jest na topie, co jest trendy. Czasami wcale nie koniecznie dla nas samych, ale co by inni powiedzieli, prawda? Podobno przywiązywanie nie jest dobre bo kiedy następuje jednak jakaś zmiana, kiedy coś tracimy usuwa nam się jednocześnie bezpieczny grunt pod nogami. Pewnie coś w tym jest, mnie taka utrata równowagi i bezpieczeństwa zdarzyła się w życiu parokrotnie. Owszem to nie jest miłe czy łatwe doświadczenie, ale z drugiej strony daje nam niezłą lekcję życia, sprawia, że stajemy się silniejsi, pewniejsi siebie, że bardziej realnie patrzymy na kolejne dni. Osobiście przywiązuję się do ludzi, z którymi mi dobrze, do miejsc, w których czuję się bezpiecznie, otwieram na nie swoje serce i duszę i nie lubię zmian. Przykładów może być wiele choćby moja praca. Kiedyś miałam pracę, która mnie spalała do granic, możliwości, wysysała ze mnie wszystkie soki, niszczyła psychicznie i choć ja dawałam maksimum siebie nie było to doceniane, a przynajmniej nie tak jak być powinno. Nie wahałam się jej zostawić kiedy trafiła się okazja, pojawiła nowa perspektywa i ruszyłam na przeciw wyzwaniom choć bałam się niesamowicie. Po latach nie żałuję tej decyzji bo dzięki niej odbiłam się od złego, poznałam nowe, miejsca, ludzi, nauczyłam się nowych rzeczy, poczułam, że żyję. Teraz mam cudowną pracę, którą kocham, realizuję się w niej, jestem ceniona, wiem, że to co robię jest dobre i ważne dla innych, czuję się niesamowicie szczęśliwa. I tak przywiązałam się całym sercem, teraz już nie podjęłabym podobnej decyzji jak wtedy bo jest mi dobrze, bo cenię to mam i nie potrzebuję nowych wyzwań. Ba serce by mi pękało gdybym musiała zostawić to miejsce, moją firmę, przyjaciół, mają stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Głupstwo? Nie sądzę choć wiem, że wiele osób znudziłoby się po kilku latach w tym samym miejscu i szukało czegoś nowego, czasami bez zastanowienia co tak naprawdę można stracić, szczególnie w dzisiejszym trudnym czasie na rynku pracy. Przykład z dzisiejszego dnia, może całkiem prozaiczny. Przedłużałam umowę na telefon komórkowy, z nowym aparatem bo mój ukochany, który przywiozłam sobie z Irlandii skończy wkrótce 8 lat i boję się jak długo wytrzyma. Jestem jednak do niego niesamowicie przywiązana, ma w sobie masę cudownych dla mnie wspomnień i ciężko mi go wyrzucić. Dlatego nowy wylądował w szafce, tak na wszelki wypadek, a ja sentymentalistka będę wierna mojemu staruszkowi dopóki będzie działał. I gdzie ten pęd za nowoczesnością, za bajerami i gadżetami? Nie mam go i wcale nie ubolewam z tego powodu, naprawdę jest mi z tym dobrze. Czyż nie ten wewnętrzny spokój ducha, ta stabilizacja i pewność pewnych rzeczy nie są więcej warte to całej rzeszy bajerów buzerów. Dla mnie są bo dzięki nim nie wariuję, nie ulegam temu wyścigowi szczurów, jestem zwyczajnie szczęśliwa i uśmiecham się na myśl o kolejnym dniu. Czego i Wam Kochani życzę. Miłego weekendu, było nie było jeszcze dwa dni przed nami, ja mam je już zaplanowane, a Wy?


środa, 1 stycznia 2014

Nowe tchnienie

Dzień dobry Kochani!

Część z Was pewnie jeszcze odsypia po nocnych szaleństwach, a ja od jakiegoś czasu na nogach postanowiłam przygotować noworoczny post. Kiedy już wstaniecie i powolutku dojdziecie do siebie będzie na Was czekał i mam nadzieję, że natchnie dobrymi myślami na ten Nowy Rok.
Miasto osnute wciąż gęsta mgłą pewnie wiele osób nie nastawia optymistycznie, ale co tam mgła, przecież my swoją radość i słońce mamy w sobie jeśli tylko dobrze poszukamy i to nam może dać chęć do działania. No przynajmniej ze mną tak jest i chciałabym tym dzielić się z Wami, szczególnie z tymi, którzy takiej siły, energii i optymizmu potrzebują by zobaczyć swoje światełko w tunelu. Jak wiecie uwielbiam sprawiać przyjemności i dawać z siebie co mogę by ktoś dzięki temu poczuł się lepiej, by się uśmiechnął, poczuł się dowartościowany. Z Nowym Rokiem jak wiadomo większość z nas pokłada zawsze sporo nadziei i robi postanowienia noworoczne. Z ich realizacją jak sami wiecie bywa różnie, ale najważniejsze, że są, to pierwszy i ważny krok by móc działać, dążyć do wyznaczonych celów, spełniać marzenia. Czasami jest prosto, czasami troszkę pod górkę, jak podczas biegu z przeszkodami, ale z pewnością warto bo to właśnie sprawia, że nasze życie nabiera wyrazu, że jesteśmy szczęśliwi.
W zeszłym roku zrobiłam sobie kilka takich postanowień i choć nie wszystkie zrealizowałam tak jakbym chciała i to nie do końca z mojej winy to rok był naprawdę bardzo dobry. Wiele się działo, było kilka ważnych, zwrotnych momentów dzięki, którym osiągnęłam znacznie więcej niż mogłam oczekiwać. Mam na swoim koncie kilka ważnych dla mnie sukcesów i to zarówno w życiu osobistym jak i zawodowym za co jestem ogromnie wdzięczna Wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Mówię Wam teraz za to WIELKIE DZIĘKUJĘ!, bez Waszej pomocy z pewnością by się nie udało. To dzięki Wam, Waszemu wsparciu, zaufaniu, przyjaźni, miłości osiągnęłam tak wiele, tak wiele zrozumiałam, przemyślałam, przewartościowałam. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom jestem inna, lepsza, bardziej "promienna" i z pewnością dużo silniejsza, a dzięki temu szczęśliwsza. Oczywiście zdarzają się chwile rozczarowań, goryczy i smutku, ot nawet dwa dni temu był taki bardzo ciężki dla mnie emocjonalnie moment, ale to tylko chwile, momenty. Smutek gdzieś odlatuje nawet jeśli rana w sercu pozostaje i można iść do przodu z podniesioną wysoko głową, znam swoją wartość i nie pozwolę NIKOMU sprawić bym w nią zwątpiła. Wszystko to co do mnie dociera, co słyszę od ludzi, każde miłe słowo, każde "dziękuję", każde dowartościowanie ma dla mnie ogromne znaczenie. Sprawia, że rosną mi skrzydła, że to co robię daje ogromną satysfakcję, że uśmiecham się sama do siebie. Wstaję codziennie rano z łóżka prawą nogą ;), nie narzekam na brak słońca i wierzę, że kolejny dzień coś ważnego mi przyniesie, że jeśli będę tylko mocno chciała to wszystko się dobrze ułoży. Może to dla niektórych śmieszne, ale odkąd nastawiłam się na dobro to rzeczywiście jest dużo łatwiej i dużo więcej rzeczy się udaje bo wierzę, że nie może być inaczej. Właśnie w tle leci płyta "Kakadu" Ewy Bem, o której Wam już pisałam, ciepła i pozytywna energia, taki wewnętrzny spokój mnie ogarnia kiedy jej słucham. Moc miłości - tak to jest potężna siła... Kiedy człowiek kocha życie nabiera zupełnie innych kolorów i wymiarów. Ostatnio sporo myślałam o tych wszystkich zawirowaniach uczuciowo emocjonalnych, dostałam sporą dawkę ważnych dla mnie informacji, spojrzałam na sprawy z innej perspektywy. No i nawet jeśli nie jest tu kolorowo to myślę, że łatwiej mi więcej zrozumieć..., nie nie rozgrzeszyć czy zapomnieć. Niektórych rzeczy mimo wszystko się nie usprawiedliwi i nie mam nawet takiego zamiaru, zbyt mocno zabolały. Żadne "przepraszam" tego nie wymaże tym bardziej, że go nie było i wątpię czy kiedyś będzie. Trudno, czasami i tak bywa, kiedyś pewnie bym rozpaczała i zatruwała sobie życie z tego powodu, ale nie dziś. Dziś po prostu zmienia się coś we mnie i idę dalej z innym nastawieniem, co będzie nie mam pojęcia, ale też nie rozwiążę wszystkich problemów tego świata. Szczególnie jeśli ktoś tego nie chce, a właściwie robi wszystko żeby moje chęci zniszczyć.
W Nowy Rok wchodzę z uśmiechem i pewnością, że będzie na prawdę wiele dobrych chwil (oby jak najwięcej), pełnych radości i poczucia satysfakcji. Jest przede mną sporo wyzwań, którym zamierzam sprostać i cieszyć się z ich efektów. Czuję w sobie dużą dawkę dobrej, pozytywnej energii, która mnie pcha do działania. Wiem, że z pomocą ludzi, którzy cenią mnie i to co robię mogę osiągnąć wiele, spełnić kolejne marzenia, być jeszcze bardziej dumna ze swoich osiągnięć, jeszcze bardziej szczęśliwa. Bo szczęśliwa jestem choć może wiele osób może to dziwić... Pamiętajcie szczęście to bardzo indywidualna sprawa, a ja potrafię być szczęśliwa z tego co mam, dzięki temu i pomimo tego czego mieć nie mogę... To naprawdę nie jest takie trudne jak może się wydawać. Wystarczy odrobinkę dobrych chęci i życie nabiera zupełnie innych kolorów.

Życzę Wam Kochani wspaniałego Roku -  kolorowego, pełnego wyzwań, które przyniosą dobre efekty, pełnego miłości, przyjaźni, wzajemnego zrumienia i wsparcia. Róbcie postanowienia, wyznaczajcie sobie cele do osiągnięcia i dążcie do ich realizacji. Nie bójcie się, może się gdzieś potknięcie, z pewnością ktoś Was będzie zniechęcał, czasami coś zaboli, coś się nie uda ale kiedy dotrwacie do celu, kiedy go poczujecie w swojej dłoni poczujecie ogromną satysfakcję z siebie samych. Nie rezygnujcie, nie odkładajcie tego na później, żyjcie tu i teraz i bądźcie szczęśliwi, pomimo wszystko i dlatego właśnie!!!

Dziękuję Wam bardzo za kolejny rok, w którym byliście ze mną, czytaliście moje przemyślenia, wspieraliście mnie i czerpaliście siłę i nadzieję z tego co pisałam. Liczę, że nadal ze mną będziecie, obiecuję ze swojej strony wciąż być dla Was pozytywną dawką energii kiedy tylko jej będziecie potrzebować.
Szczęśliwego 2014 Roku!