wtorek, 12 listopada 2013

Zielone wspomnienia...

Witajcie Kochani!

Mam nadzieję, że wyleniuchowaliście się przez długi weekend? Siły zebrane można działać dalej, byle do przodu, nawet jeśli tylko kroczek po kroczku. Jak wiecie ja akurat nie jestem zwolenniczką zbyt długiego nic nie robienia, ale przyznaję, że wczorajszy dzień spędziłam w domowym ciepełku z dobrą książką w ręku. Relaks w pełni udany :). Niestety nie mogłam przygotować żadnego posta gdyż znowu technika wzięła górę nad codziennością, tym razem zepsuł się laptop mojego brata i mój został chwilowo zarekwirowany w celach zastępstwa.Z niecierpliwością czekam na naprawę i odzyskanie swojego sprzętu.
Nie mniej taka chwila przymusowego luzu dobrze z pewnością robi, odpoczęłam, mogłam spokojnie pomyśleć na pewne tematy, a dzisiaj szybciutko postaram się nadrobić zaległości w pisaniu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie to małe zamieszanie?
Co w chwili obecnej mamy za oknem wszyscy z pewnością widzą, a przede wszystkim czują - z dnia na dzień robi się co raz zimniej, a prognozy są raczej mało obiecujące. Cóż trzeba to przyjąć do wiadomości i oswoić się z myślą o zimie niestety. A może spróbować spojrzeć na to z jej jaśniejszej strony, spróbować ją choć trochę polubić, nawet jeśli to nie będzie łatwe? Co o tym myślicie? Moje postanowienie na ten sezon to spróbować choć trochę polubić zimę, znaleźć jej uroki - wierzę, że mi się uda :)
Dzisiaj natomiast chciałabym trochę powspominać moje ukochane miejsce, gdzie bez względu na porę roku i aurę za oknem jest urzekająco i można znaleźć coś radosnego, pozytywnego. Chciałabym Was zabrać na Zieloną Wyspę, do mojej ukochanej Irlandii, która nieodwracalnie skradła część mojego serca. Widziałam ją w różnych porach roku i naprawdę jest tam zielono w zasadzie przez cały czas. Nawet w tych chłodnych, listopadowych czy grudniowych miesiącach można znaleźć zielone akcenty na trawnikach, piękną gamę kolorów na drzewach, a nawet zielone palmy ;) po środku ulicy. Zaskakujące? No jak dla mnie było choć jednocześnie robiło się tak słonecznie na duszy i człowiekowi chciało się uśmiechać. Pokochałam ten kraj od pierwszego wejrzenia, może po części dlatego, że trafiłam do uroczego miasta, które ma swój cudowny, niepowtarzalny klimat i poczułam się tam naprawdę dobrze. Może to niska zabudowa, domy góra dwupiętrowe, ewentualnie w samym centrum ciut wyższe, ale bez bloków i innych drapaczy chmur stwarzały niesamowitą przestrzeń. Dzięki temu nieba było tak niesamowicie dużo, zwracało się na nie szczególną uwagę, a samoloty wydawały się być w zasięgu ręki. Tak szybko znalazłam swoje ulubione uliczki, sklepiki gdzie z przyjemnością spacerowałam czy robiłam zakupy. Uśmiechnięte twarze ludzi, którzy pozdrawiali mnie z daleka, śmieszne ploteczki w autobusach (te nie zawsze zatrzymywały się na wyznaczonych przystankach). Niesamowicie ciepłe i klimatyczne miejsce gdzie z ogromnym sentymentem i radością chętnie wrócę. Z pewnością wiele zależy też od ludzi wśród, których się przebywa i z którymi się mieszka.  Poznałam tam fantastycznych, otwartych ludzi, niesamowicie życzliwych, chętnych do rozmów, zainteresowanych moim rodzinnym krajem, moją rodziną, przyjaciółmi. Poza tym mieszkałam w świetnym domku, z super kumplem dzięki, któremu miałam się gdzie zatrzymać, zwiedziłam niesamowite miejsca w Irlandii i nie czułam się tam samotna, a przed wszystkim czułam się niesamowicie bezpiecznie. Za to wszystko co dla mnie zrobił jestem i zawsze będę Mu wdzięczna. A irlandzkie puby tętniące tamtejszą muzyką, od której nogi same podrywają się do tańca, szeroki i niedrogi wybór piw i wszelkich piwo podobnych, damskich drinków ;). Niesamowity cudowny czas dzięki któremu udało mi się wyrwać z marazmu, w którym wcześniej tkwiłam, stanąć stabilnie na nogach i uwierzyć w swoje możliwości. Dziękuję, że mogłam tam być. Czy chciałabym znów tam pojechać? Tak ktoś mnie kiedyś o to zapytał? Owszem jestem nieco rozerwana wewnętrznie i miałam z tym trochę kłopotów, ale sądzę, ze teraz już wiem. Zawsze chętnie tam wrócę, ale na wspaniałe wakacje, na krótki czas, odwiedzić ludzi, z którymi do dziś utrzymuję kontakt, zaglądnąć w moje ukochane miejsca. A potem wrócę... jestem jednak ogromną sentymentalistką przywiązaną do swoich korzeni i Kraków jest tym miejscem, w którym jest mi dobrze i bezpiecznie. Tak więc jeśli będę miała taką możliwość mogę latać do mojej ukochanej Irlandii, szczególnie, że latanie też jest moją słabością - wszystko uzależniam wyłącznie od możliwości finansowych. Miło byłoby zabrać też ze sobą kogoś Szczególnego, taka wyprawa miałaby zupełnie inny smak... Wiem co chciałabym Mu pokazać, gdzie zabrać i jestem pewna, że też spodobały by się Mu moje ukochane miejsca :)))
Jeśli tylko zastanawiacie się nad wycieczką w tamte strony to gorąco polecam, szczególnie Cork i okolice, to zupełnie inne klimaty niż ruchliwy i zatłoczony Dublin choć są oczywiście gusta i guściki.
Trzymajcie się cieplutko i radośnie, udanego wieczoru.







Dodam, że zdjęcia robione były w listopadzie. Pięknie prawda?


2 komentarze:

  1. Bardzo słoneczny Twój post Madziu....wyciszył mnie i uspokoił przy obecnych moich kłopotach...Dziękuję i cieszę się ogromnie,że masz tak piękne wspomnienia z Cork....c.Ela.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się Ciociu, że podobają Ci się moje posty, a przede wszystkim, że mają ukojenie i dobre myśli. To dla mnie niesamowicie ważne. ściskam Cię bardzo mocno Kochana.
    A co do Cork to naprawdę był cudowny czas w moim życiu i zawsze będzie miał miejsce w moim sercu :)

    OdpowiedzUsuń