niedziela, 29 września 2013

Mgiełka wspomnień...

Dzień dobry w niedzielne, słoneczne przedpołudnie..., leniwie, spokojnie, bez pospiechu... Zaczęła się jesień i wraz z jej nadejściem u wszystkich pojawiają się gorsze, szare dni podszyte chłodem i deszczem. Pojawia się osławiona już "jesienna depresja", smutek za odchodzącym latem i ciepłymi dniami. Choć może z drugiej strony po części to taki mały pretekst i wymówka dla naszych złych nastrojów? Może łatwiej nam wtedy zrzucić nasz zły humor właśnie na karb jesienne depresji, na szarość za oknem, na opadające z drzew liście?
No to może lepiej znaleźć inną alternatywę, coś co "ociepli" te chłodne dni, coś pogodnego zamiast narzekania?
Co takiego? Na przykład słodkie wspomnienia, smaki, zapachy z naszego dzieciństwa? Co Wy na to? Oczywiście każdy z Was może przywołać swoje własne, ciepłe wspomnienia, takie jakie przychodzą Wam do głowy, jakie doją poczucie tego ciepełka rozlewającego się na sercu, te dla Was najpiękniejsze :)
Pomyślałam akurat o dzieciństwie i wspomnieniach z tamtych lat bo to z reguły ten najbardziej beztroski okres w naszym życiu kiedy nie zastanawiamy się nad dniem jutrzejszym. To te beztroskie, radosne momenty kiedy wszystko jest kolorowe, interesujące a każde "dlaczego?" ma bardzo poważne znaczenie dla tego berbecia, który je zadaje. Mam taki swój "kuferek wspomnień" w mojej pamięci i z pewnością jest osłodą na te mniej kolorowe dni mojego dorosłego życia.
Nasze mieszkanie, w którym spędziłam ponad 30 lat swojego życia, duże, przestronne pokoje, chłodne w upalne, letnie dni, w zimie ogrzewane piecami kaflowymi, w których codziennie trzeba było napalić. Moja Babcia, która się mną zajmowała kiedy moi Rodzice pracowali. Pamiętam jak krzątała się po domu, do dziś krem "Pani Walewska" kojarzy mi się właśnie z Babcią. Bawię się swoimi lalkami, mam piękny domek z pełnym wyposażeniem w specjalnej szafce, fantastyczny wózek dla lalki i lalkę (prezent od Świętego Mikołaja). Czas płynie tak wolno i spokojnie..., w kuchni gotuje się obiad, w radiu "Cztery pory roku", a o 12.00 w południe hejnał z Wieży Mariackiej. Moje ukochane dobranocki "Miś Uszatek", "Reksio" czy "Pszczółka Maja" :). Na rogu mały sklepik "Piekiełko", doskonale zaopatrzony jak na tamte czasy gdzie robiło się codzienne zakupy. Smak oranżady w butelkach krachlach, landrynki na wagę w olbrzymich słojach, kapusta kiszona z beczki. Pamiętam jak zimą zdarzały się długie wieczory przy świeczkach bo właśnie wyłączyli prąd i wcale nie dlatego, że ktoś nie zapłacił rachunku, zwyczajnie takie czasy to były.... Dla wielu coś zupełnie abstrakcyjnego, nie ich bajka bo wyrośli na czymś zupełnie innym i to wszystko brzmi jak jakieś archaiczne opowieści, a przecież to zaledwie trzydzieści kilka lat temu.... Dawno, ale czasami fajnie jest wrócić do tamtych czasów, otulić się mgiełką wspomnień i pobyć choć chwilę w tym beztroskim, bezpiecznym świecie, wciągnąć głęboko w siebie tamte smaki i zapachy, usłyszeć tamte dźwięki...
Też macie z pewnością takie swoje "kuferki", wracacie do nich czasami? Spróbujcie to naprawdę fajna sprawa i super ładuje akumulatory, nie przejmujcie się, że czasami to dość prozaiczne i banalne wspomnienia. One są właśnie najpiękniejsze, najsłodsze i najcieplejsze, a takich potrzeba nam kiedy świat jest już dużo bardziej skomplikowany i stale wymaga od nas podejmowania decyzji.
Miłego wspominania Kochani, pysznego niedzielnego obiadku i słodkiego popołudnia, poleniuchujcie trochę przed kolejnym tygodniem wyzwań i spraw do załatwienia. Pozdrawiam gorąco :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz