sobota, 7 września 2013

Na zakręcie...

Dobry wieczór :)

Mam nadzieję, że sobota była udana i udało się Wam choć częściowo zrealizować swoje plany? Piszę częściowo bo u mnie o był naprawdę intensywny dzień, zrobiłam sporo, ale część planów trzeba przełożyć na jutro. Za to jeszcze z dzisiejszą datą specjalnie dla moich Czytelników pojawi się nowy, mam nadzieję ciekawy i ważny post.
Zakręty...bynajmniej nie te drogowe, dużo poważniejsze, życiowe... Któż z nas Kochani nie stał na takich rozdrożach w swoim życiu? Kto nie był pełen rozterek i wątpliwości, którą pójść drogą, skręcić w lewo czy może lepiej w prawo bo skąd przewidzieć co czeka za rogiem? Czy to najlepsza decyzja, czy warto zostać czy może lepiej sobie odpuścić? Z pewnością doskonale to znacie z autopsji, może nawet czytając ten tekst ktoś z Was stoi na takim właśnie życiowym zakręcie. Może ktoś znajdzie tu dla siebie jakąś radę, przemyślenie czy podpowiedź, może zapali się jakieś światełko w tunelu? Zakręty bywają różne, dotyczą zmian w życiu zawodowym, osobistym, uczuciowym, są mniej lub bardziej emocjonalne, mniej lub bardziej ostre. Jak wiecie staram się ostatnio podchodzić do życia optymistycznie, z radością i wiarą, że będzie dobrze, że wszystko ułoży się tak jakbym tego oczekiwała. Tak cholernie trudna sprawa, wcale tego nie ukrywam, jak i tego, że czasami momenty zwątpienia, spadku sił też się pojawiają. Jednak generalnie z takim nastawieniem dużo lepiej się czuję, łatwiej mi każdego dnia stawiać czoła nowym wyzwaniom, a w moim sercu wciąż jest ciepło i słonecznie. Mimo tego, że bardzo się staram i wkładam we wszystko co robię masę serca i dobrych, ciepłych emocji czasami komuś uda się zachwiać to moje pozytywne nastawienie. Odbijam się od ściany, uderzenie boli, szczególnie jeśli jest to Ktoś ważny dla mnie, nawet jeśli robi to nieświadomie. Staję na moim zakręcie i zaczynam się zastanawiać co mam zrobić w tej sytuacji, jak zareagować, w którą stronę podążyć. Decyzja, którą mam podjąć nie jest łatwa i jak zawsze niesie ze sobą ryzyko niewłaściwego wyboru, ryzyko straty, starty czegoś bądź kogoś, a może zysku? Nie przekonam się dopóki jej nie podejmę i wiem, że muszę coś zrobić bo nie umiem stać w miejscu. Zresztą stanie w miejscu to jest krok do tyłu, tom coś co nas blokuje, co nie pozwala rozwijać skrzydeł i iść do przodu. Zbyt długo pracowałam nad zmiana swojego nastawienia do życia żeby teraz tak łatwo z tego zrezygnować, żeby pozwolić dać się "zdeptać", stracić samą siebie. Decyduję się na zmianę, choć bardzo się boję, choć wiele mnie ona kosztuje, walczę ze swoimi emocjami i uczuciami, nie jest lekko. Ale zrozumiałam, że muszę pomyśleć przede wszystkim o sobie, muszę się realizować, robić to co daje mi satysfakcję, co powoduje, że jestem szczęśliwa, co pozwala cieszyć się kolejnym stopniem w górę, który udało mi się osiągnąć. Nie zamierzam z tego rezygnować, nie warto rezygnować z siebie nawet jeśli inni wątpia w nasz sukces, nawet jeśli inni z nas rezygnują. Owszem podejmowanie decyzji, szczególnie tych życiowych nie jest łatwe, ale w życiu tak już jest, trzeba ryzykować, bez ryzyka nie ma szans na sukces. Stabilizacja często może nas zaprowadzić w ślepą uliczkę. Dlaczego? No cóż zwyczajnie bywa zwodnicza bo wiadomo każdy człowiek pragnie spokoju, ale czasami nie zauważamy, że ten spokój jest pozorny, że to co będzie jutro, za tydzień też ma znaczenie i czasem trzeba się zastanowić. Pomyśleć czy ten spokój i stabilizacja niosą dla nas lepsze jutro, możliwość rozwoju, sukcesu czy też wciąż będziemy stać w tym samym miejscu. Miałam kiedyś taką sytuację, trzeba było podjąć poważną decyzję, która mogła zaważyć na mojej przyszłości. Na szali miałam z jednej strony tą pozorną stabilizację, która jednak ciągnęła mnie każdego dnia w dół, z drugiej strony był skok na głęboką wodę i całkowitą nieznaną. Zaryzykowałam i okazało się, że warto było, że to był właśnie ten zakręt, za którym świeciło moje zielone światło, że zaczęłam powolutku iść w stronę słońca. Dziś wiem, że gdybym wtedy tego nie zrobiła straciłabym bardzo wiele, masę cudownych chwil, przeżyć, nie poznałabym wielu ludzi, którym dziś zawdzięczam to gdzie jestem i jaka jestem. Nie pracowałabym w super miejscu, z fantastycznymi ludźmi, nie byłabym taka szczęśliwa i nie mogłabym tym szczęściem obdarzać innym. Ba dziś nawet jeszcze bardziej jestem pewna, że nie podejmując tamtej decyzji miałabym teraz sporo kłopotów i rozterek, których szczęśliwie udało mi się uniknąć. Jak sami widzicie trzeba wierzyć, że zmiany nie koniecznie muszą być na gorsze, a wręcz przeciwnie często pomagają się nam odbić od tego co nie koniecznie najlepsze w naszym życiu. Nie zamierzam Wam mówić, że wszystkie decyzje o zmianach są zawsze trafione, ostatnio też miałam dowód, że coś co uznałam za dobre dla siebie mimo iż efekt zaczęło przynosić nie koniecznie było dobre. Dla mnie i dla innych, nie chcę by tak było bo trzeba żyć każdą chwilą szczęścia, która nam się trafia. Szkoda czasu na złość, smutek czy obojętność, źle mi z tym i nie chcę w ten sposób postępować, nawet jeśli wydaje się, że powinnam. Wolę się uśmiechać, być radosna i promienna (co tam, że niektórzy dziwnie się patrzą), jeśli jest we mnie energia, ciepło, miłość dlaczego mam udawać, ze jest inaczej? Pamiętajcie to czym jesteśmy i co z siebie dajemy innym prędzej czy później do nas wraca, warto pomyśleć co chcemy więc otrzymać w przesyłce zwrotnej. Więc uszy do góry Kochani, jeżeli zawalczycie o siebie będziecie mogli zrealizować swoje pragnienia, nie stójcie już na rozdrożu, a śmiało idźcie do przodu. Nawet jeśli droga będzie wyboista... Dobrej nocy i udanej niedzieli życzę, dobranoc :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz