piątek, 31 stycznia 2014

Wystarczy pomyśleć

Witajcie!

Czas mija tak prędko, że z trudem łapię oddech ;) To był naprawdę intensywny tydzień i mimo iż bardzo chciałam tu wcześniej zaglądnąć nie udało mi się. Mam moc zajęć w pracy, a kiedy wracałam do domu też nie było lepiej. Przez prawie trzy dni walczyłam z ludzką bezmyślnością i spychaniem odpowiedzialności za swoje błędy na kogoś innego. Nawet nie wiecie jak bardzo wkurza mnie ludzka bezmyślność, co chwila gdzieś się z nią spotykam i to mnie przeraża. Zastanawiam się czy myślenie jest aż tak trudne? Przecież to nie boli! No tak, ale wymaga nieco zaangażowania w to co się robi, a z tym niestety u nas kiepsko. W niektórych instytucjach wciąż pracują osoby z "innej epoki", którym nie zależy na klientach i olewanie problemu wychodzi im fantastycznie. Wyobraźcie sobie, że w tym tygodniu wymieniali nam liczniki elektryczne. Oczywiście zupełnie niespodziewanie i nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, że można by wywiesić informację na klatce, że przez połowę dnia nie będzie prądu. Szczególnie w bloku gdzie gazu nie ma i wszystko działa na prąd! No, ale to trzeba by pomyśleć, a panie w administracji wolą pewnie zająć się innymi sprawami. No nic, wracam sobie do domu i bach niespodzianka, czajnik nie działa. wkurzyłam się nieco bo dopiero co go kupiłam, nie jakiś wypasiony cud techniki bo wiem, że w te nie warto inwestować, psują się tak samo jak te tanie. Nie mniej ten uznałam, że zepsuł się ekspresowo. Otwieram lodówkę a tu ciemno, też nie działa. No i mnie olśniło! Nic się nie zepsuło tylko nie ma prądu w gniazdkach, sprawka monterów jak nic. Notabene kilka tygodni zakładali sąsiadce telewizję kablową to naszą odcięli i oczywiście sobie pojechali, zadowoleni panowie technicy, masakra! Wracając do prądu oczywiście najpierw sprawdziłam stopki, następnie pognałam do sąsiadów, wszystko gra. No to cóż pozostało telefon do dostawcy prądu, ten kieruje mnie do elektryka dyżurnego naszej spółdzielni, on zasłania się decyzją administracji i zapewnia, że sprawa została zgłoszona gdzie trzeba. Mają naprawić w następnym dniu - półtorej godziny stracone, prądu dalej nie mam. Trzeba odbyć wyprawę do sklepu po długi przedłużacz bo pociągną prąd z pokoju. Następny dzień mija, wracam do domu, sytuacja nie uległa zmianie. Znów telefony, znów jakieś unikanie odpowiedzialności, nadal działam na przedłużaczach, jakiś totalny absurd. Wczoraj wizyta w administracji spółdzielni, przeprosiny i zapewnienie, że w najbliższych godzinach awaria zostanie usunięta. No i tak się stało. Podobno był tam jakiś pstryczek czy kabelek, który jak nie jest właściwie założony to spada no i prądu nie ma. Super - tylko czy skoro o tym wiedzą to nie można wszystkie posprawdzać zanim się robotę skończyło? Skąd lepiej żeby ludzie byli bez prądu trzy dni i tracili nerwy oraz czas na załatwienie sprawy. Wiecie dobrze, że nie jestem osobą, która narzeka, wręcz przeciwnie podchodzę do spraw optymistycznie, ale coś takiego mnie rozwala. Z pewnością moje podejście do pracy ma tu wiele do rzeczy bo jak coś robię to fuszerki nie znoszę, ma być zrobione na wysoki połysk jak mawiają. Dlatego oczekuję podobnego traktowania od innych, nie znoszę olewania klientów, przeciągania spraw w czasie tylko dlatego, że komuś się nie chciało albo wymagało zbyt wielkiego wysiłku.
No dobrze Kochani wyrzuciłam z siebie co na sercu mi leżało, mam nadzieję, że to incydentalna sprawa i jak najmniej takich będzie mnie spotykać. Poza tym jest super!!! Miłego dnia, pozdrawiam Was bardzo, bardzo cieplutko!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz