sobota, 18 stycznia 2014

Bezwarunkowa miłość :)))

Dobry wieczór Moi Drodzy!
Dziś sobota, 18 stycznia imieniny moich Rodziców. Upiekłam pyszny sernik wiosenny ( w końcu za oknami bardziej wiosna niż zima, przynajmniej w Krakowie), mam nadzieję, że będzie smakował, w każdym razie Mamie smakuje:) Co do Taty to odwiedzę Go jutro z kwiatami i zniczem, to jedyne co teraz z okazji wszelkich świąt mogę Mu ofiarować. To właśnie te momenty w roku kiedy mocniej i boleśniej odczuwa się taką nieobecność..., kiedy wszystko jest intensywniejsze i bardziej żywe. Ale cóż takie jest właśnie życie i myślę, że odkąd Taty zabrakło patrzę na wiele rzeczy z dużo większym dystansem, wiem jak wszystko jest bardzo kruche...
Nie spałam dziś najlepiej, męczyły mnie jakieś koszmary, to pewnie zbyt wiele spraw, które w tym momencie się dzieje powraca w nocnych obrazach. Mimo to humor mi dopisuje, dzień minął miło i spokojnie, a jutro też już zaplanowane i na nudę nie zamierzam narzekać. Jak zresztą wiecie ja raczej nie narzekam, nawet jeśli czasem moja radość jest czymś przyćmiona to tylko na chwilę, odganiam złe myśli i szukam tego co pozytywne. Ciężki i męczący tydzień za mną, naprawdę odczuwałam to zmęczenie, a jednocześnie nie opadłam z sił i wciąż mam ochotę na więcej i więcej, czuję nieustający pęd do działania i przekonanie, że i idę najlepszą z możliwych dróg. No a kiedy po całym dniu wracam do domu padnięta czeka na mnie moje Słoneczko i wita z taką radością jakbym wracała z jakiejś dalekiej wyprawy. Maksiu -  dla niego nie ma znaczenia w jakim jestem nastroju, co mu przynoszę, czy pada deszcz czy świeci słońce. Zawsze wita mnie z ogromną radością, tuli się, macha ogonem i szczeka tak radośnie, że uszy aż bolą. Najwspanialszy przyjaciel jakiego mogłam dostać od losu, bezwarunkowa i bezgraniczna miłość, która w sumie tak niewiele ode mnie oczekuje, okazuje całkowite przywiązanie i oddanie no i jest ode mnie całkowicie zależny. I nawet kiedy mój dzień był akurat gorszy potrafi sprawić, że się uśmiecham, tulę go do siebie, głaszczę po wystawionym brzuszku (uwielbia to ;)) i szepczę czułości do ucha. Kocham go ogromnie i może nie każdy potrafi to zrozumieć, ale co tam. Ci, którzy mają takiego bzika na punkcie swoich czworonożnych przyjaciół doskonale wiedzą o czym mówię. On nie ma swoich fochów, nastrojów, nie trzeba uważać co się mówi by go nie urazić, każdy prezent przyjmuje z największym szaleństwem radości, a tęskni za mną nawet kiedy wyjdę do sklepu na osiedlu. Jest fantastycznym lekiem na moje gorsze samopoczucie, w zimne dni grzeje jak mały kaloryferek :) i bez szemrania godzi się spać w dowolnym miejscu  łóżka byle blisko swojej pani. No i fakt czasem można by trochę dłużej pospać, czasem okropnie nie chce się wychodzić z łóżka o 3.00 nad ranem, ale na tym właśnie polega odpowiedzialność i miłość do mojego przyjaciela. To naprawdę niewiele w zamian za to co dostaję w zamian. Cieszę się, że postanowiłam go adoptować i mam nadzieję, że on już zapomniał o wszystkich złych chwilach jakie musiał doświadczyć zanim do nas przyszedł. Jeśli zastanawiacie się nad przygarnięciem jakiegoś czworonoga, szczególnie takiego w trudnej sytuacji, z azylu czy błąkającego się gdzieś w okolicy to naprawdę WARTO!!! To najpiękniejsze co możecie zrobić dla takiego biedactwa a to co otrzymacie w zamian będzie bezcenne...
Tym optymistycznym akcentem życzę Wam udanego wieczoru i miłej niedzieli, trzymajcie się ciepło, do napisania wkrótce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz