sobota, 22 lutego 2014

Intensywnie

Już wieczór, dzień minął błyskawicznie, tyle było do zrobienia, jutro ciąg dalszy. Wciąż jestem przeziębiona, ale nie będę się nad sobą użalać i marnować czasu na leżenie w łóżku. To nie w moim stylu... Głowa mnie w prawdzie dziś boli niesamowicie, pewnie skutki uboczne przeziębienia, minie. Mam w sobie tyle energii, tyle pomysłów i chęci do działania, że szkoda mi każdej chwili kiedy nie mogę ich przekładać na działanie. Szczególnie, że widzę pozytywne efekty tego działania. Poza tym nie mogę się zniechęcać czy opadać z sił bo przy okazji wspieram tą energią innych, a wiem, że tego bardzo potrzebują. Nie jest łatwo iść do przodu wciąż z tym pozytywnym nastawieniem, nie zniechęcać się potknięciami i przeszkodami. Nimi trzeba się raczej motywować i być wytrwałym w tym co się robi. Nie można zbyt długo zwlekać, zastanawiać się, odkładać na lepszy moment. Skąd można wiedzieć, że lepsza chwila nadejdzie? Jeśli mamy swój cel, swój pomysł na życie to realizujmy go tutaj i teraz, nie odkładamy na później. Jasne nie trzeba od razu skakać na głęboką wodę, czasami trzeba stawiać male kroczki, ale trzeba je robić. Kto stoi w miejscu ten tak naprawdę się cofa bo się nie rozwija. A kiedy robimy to co sobie zaplanowaliśmy, czasami nawet wbrew innym to z pewnością dojdziemy do celu i poczujemy satysfakcję, że udało nam się, że nie poddaliśmy się o jeden krok za wcześnie.
Zastanawiam się czasem czy rzeczywiście jestem tak twarda jak inni to widzą? Chyba nie do końca, ba moje wnętrze jest raczej kruche i wrażliwe. Wiem jednak, że użalanie się nad światem, nad sobą, nad "złym losem" niczego nie daje. Co najwyżej psuje nasze zdrowie i nastawia nas niechętnie do wszystkiego. Czy nie lepiej czuć radość i satysfakcję z tego co się robi, czuć w sobie siłę, wewnętrzną moc, nie uginać się, nie dawać pokonać. Gdybym nie wierzyła w to co robię, gdybym nie cieszyła się efektami, które z tego będą pewnie wielokrotnie bym się już poddała, ale na szczęście jest inaczej. Czuję to wszystko w sobie bardzo intensywnie, każdą cząsteczką siebie, ta energia jest we mnie i nie pozwala mi ani na chwilę zwolnić. Może ktoś nazwie to zboczeniem, ktoś inny pracoholizmem, a może to zwyczajnie pasja? Nowe pomysły rodzą się w mojej głowie, muszę je tylko spokojnie przeanalizować i zastanowić się jak je wprowadzać w życie. Fakt doba wciąż ma tylko 24 godziny i nie zaprzeczam, że czasami odczuwam zmęczenie i tempo, które się nieraz pojawia. Jednak zmęczenie mija, wstaję rano z łóżka i znów czuję w sobie siły i chęć do działania. Dopiero bezruch i brak wyzwań by mnie męczyły, dołowały, nie znoszę próżni, czekania na nic, bezcelowego siedzenia w miejscu.
Tak dzisiaj sobota, można by wylegiwać się w łóżku, szwendać po mieszkaniu bez celu, ale ja tak nie umiem, taki dzień zwyczajnie by mnie rozwalił, zmęczył, a znając samą siebie pewnie i zdołował. Wolę swoją intensywność, zakupy, sprzątanie, gotowanie, pieczenie, pracę nad kolejnym projektem, dzień mija pracowicie, ale jakże owocnie. Teraz jeszcze wieczorny spacer z Maksiem i czas na relaks... :) Ostatnio zostałam miłośniczką książek Harlana Cobena, połykam je namiętnie, na szczęście lista jest dość długa więc na jakiś czas lekturę mam zapewnioną.
Mam nadzieję, że i Wy spędzacie ten weekend miło i owocnie, według swoich własnych planów i priorytetów. Miłej niedzieli Wam życzę, słoneczka. Wiosna tuż, tuż... czujecie ją w powietrzu, w sercu, w duszy? No to weźcie głęboki oddech i poczujcie jak nadchodzi :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz