czwartek, 15 marca 2012

Twórczość ukryta kolejny odcinek

 Witajcie,
Jakoś bardzo szybko zleciały mi dni w tym tygodniu,to pewnie w oczekiwaniu na wiosnę,którą wszyscy zapowiadają na nadchodzący weekend:)Trochę też się działo,ale jestem już teraz tutaj i mam dla Was kolejny odcinek mojej książki.Dziękuję za wszystkie wasze opinie i komentarze,które do mnie docierają,cieszę się,że się podoba i znajdujecie w tym coś dla siebie,że ożywają jakieś miłe wspomnienia,w końcu to ma być przyjemny relaks,tak więc zapraszam do lektury.Miłego dnia i oby słoneczko towarzyszyło nam cały czas tak jak w tej chwili.

                                         "NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 2:

27 sierpnia

- Paulina wychodzę za mąż - powiedziałam jej w czasie jednej z naszych telefonicznych rozmów po jej wyjeździe do Warszawy. - Paulina jesteś tam?
- Tak jestem,no cóż mogłam się tego spodziewać,w końcu jesteś bardzo konserwatywna jeśli chodzi o sprawy małżeństwa - stwierdziła paulina i wydawało mi się,że usłyszałam w jej głosie ironie,a może tylko tak mi się wydawało?
- Nie rozumiem o co ci chodzi,myślałam,że się ucieszysz - czułam się urażona jej reakcją i całkowitym brakiem entuzjazmu.
- Ależ ja się cieszę Izuniu,mam nadzieję,że dobrze wiesz co robisz i będziesz szczęśliwa - tym razem Paulina wyraziła swoją szczerą troskę o moją przyszłość.
 - Wiem co robię,zobaczysz wszystko będzie w porządku,my się kochamy i dobrze przemyśleliśmy tą decyzję,rozumiesz? - zapytałam z obawą.
- Oczywiście,że rozumiem i życzę wam jak najlepiej,a w każdym bądź razie mam nadzieję,że uda wam się lepiej niż mnie.Zresztą ty jesteś szczęściarą i zawsze ci się udaje osiągnąć to co sobie zaplanowałaś,zazdroszczę ci - stwierdziła i było słychać tą zazdrość w jej głosie chociaż wiedziałam,że nie mówiła tego z zawiścią,ale jakby z nutką żalu.
- Gadasz głupstwa Paulinko,ty osiągnęłaś znacznie więcej niż ja,pomyśl jak daleko zaszłaś w krótkim czasie,mało komu trafia się taka okazja jak tobie..I kto tu komu ma zazdrościć? - zawsze podziwiałam ją za jej zaangażowanie i oddanie pracy.
- Tak...,może masz rację - zgodziła się po chwili zastanowienia. - No to kiedy ślub?
- W drugi dzień Świąt,mam nadzieję,że przyjedziesz i będziesz moim świadkiem? - bałam się trochę,że może się nie zgodzić,ostatnio była taka zajęta,że dwa razy odwoływała swój przyjazd do Krakowa.
- Nie mogłabym przepuścić takiej okazji,moja najbliższa przyjaciółka wychodzi za mąż,a ja miałabym sobie pozwolić na opuszczenie jej ślubu?Oczywiście Iza,że przyjadę i z przyjemnością będę twoim świadkiem - roześmiała się serdecznie,napięcie,które towarzyszyło na początku naszej rozmowy gdzieś zniknęło.
- Dziękuję bardzo,cieszę się i Marek również.Kiedy się zobaczymy? - tak dawno nie miałyśmy okazji do szczerej,spokojnej rozmowy z Pauliną,miałam nadzieję,że kiedy tym razem przyjedzie do Krakowa uda nam się znaleźć na takie spotkanie trochę czasu.
- Mam zamiar przyjechać w połowie września na kilka dni,zadzwonię do ciebie wcześniej to się umówimy,na razie jeszcze nic pewnego nie wiem.Teraz jestem bardzo zajęta,prowadzę cholernie trudną sprawę i padam ze zmęczenia.Nie gniewaj się,ale powinnam już kończyć tą rozmowę jeśli chcę pójść spać jeszcze dzisiaj - była zakłopotana i znowu daleka jak kilkanaście minut temu.
- Nie ma sprawy,jeszcze raz ci dziękuję,całuję cię i powodzenia w sądzie - rozumiałam ją choć było mi przykro,ze mamy dla siebie coraz mniej czasu.
- Dzięki,do usłyszenia kochanie,całuję was mocno,pa - rzuciła jeszcze szybko i odłożyła słuchawkę.
Tak,rzeczywiście miałyśmy dla siebie coraz mniej czasu,to było z jednej strony zrozumiałe,a z drugiej przykre i bolesne,Paulina stawała się coraz bardziej niedostępna i obca.
Wiele razy w ciągu ostatniego czasu zastanawiałam się jaka była tego przyczyna,może przyjaźń na odległość nie była najlepszym rozwiązaniem?Jednak z mojej strony niewiele się zmieniło,Paulina nadal  była dla mnie najbliższą przyjaciółką i bardzo mi na niej zależało.Niestety zaczynały mnie ogarniać wątpliwości czy jej też zależy na tym związku,czy też pochłonięta swoją pracą,nowymi znajomymi i klimatem stolicy ma jeszcze czas dla przyjaciółki ze szkolnych lat...?Może oceniałam ją zbyt surowo,ale było mi przykro,że odzywała się tak rzadko,z reguły kiedy potrzebowała coś załatwić,a nie mogła akurat przyjechać do Krakowa i chciała prosić mnie o pomoc.Bolało to tym bardziej,że kiedyś było zupełnie inaczej,to ona była otwarta,chętna do zwierzeń,pełna nowych pomysłów na życie.Zawsze to ona musiała wyciągać ze mnie to co mnie gryzły,musiała przełamywać moje opory,że zawracam jej głowę czymś mało istotnym.Wiedziałam,że mogę na nią liczyć i kiedy tylko bym do niej nie przyszła to zawsze miała dla mnie czas,a teraz taka zmiana...
Właściwie to już zaczęło się dużo wcześniej - kiedy wpakowała się w to wariactwo z Jerzym,tłumaczyłam jej i prosiłam,ale to się na nic zdało.A później jeszcze Robert - wtedy całkowicie przestała słuchać co do niej mówiłam,ich rozstanie załamało ją i zmieniło nie do poznania.Pewnie dlatego właśnie tak łatwo zgodziła się na ten wyjazd do Warszawy,w pewnym sensie miałam do niej o to żal.Z taką łatwością zostawiła Kraków i wszystko co się z nim wiązało,ona która kiedyś po kilkunastu dniach wakacji szalała z tęsknoty za tym miastem i mówiła,że nie potrafiłaby mieszkać gdzie indziej bo nigdzie nie byłaby tak szczęśliwa jak tutaj.Później mówiła mi już tylko,że bez wspomnień życie jest łatwiejsze,lepsze,ale gdzie w tej sytuacji było miejsce na jej szczęście?
Nie było,zrezygnowała z prawa do szczęścia i choć mamy dla siebie tak mało czasu potrafię to doskonale zauważyć nawet na odległość.Brakuje mi jej bardzo,ale nie mogę i nie chcę jej do niczego zmuszać,zresztą jaki sens jest ciągnąć coś na siłę?Cóż zobaczymy co bedzie dalej,może jakoś nam się uda to jeszcze posklejać,a na razie mam na głowie masę innych spraw i marka,który tu w każdej chwili może...


Na tym notatki pod tą datą się urywają,przypuszczam,że kiedy je pisałaś przyszedł Marek więc przerwałaś,a później nie miałaś już czasu żeby skończyć tą kwestię.Przeczytałam obydwa zeszyty,które dla mnie zostawiłaś,a teraz wybieram niektóre fragmenty próbując sobie to wszystko jakoś poukładać.
Dzisiejszej nocy pierwszy raz od przyjazdu dobrze spałam i kiedy rano otworzyłam oczy to jakoś łatwiej było mi pogodzić się z myślą,że zaczął się kolejny dzień oczekiwania i niepewności.Dzwoniłam do Marka żeby dowiedzieć się czy czasem coś się nie zmieniło,ale wciąż jest tak samo jak wczoraj,przedwczoraj,jak wtedy kiedy tu przyjechałam.
Doskonale pamiętam ten dzień kiedy zadzwoniłaś do mnie Iza i powiedziałaś mi o swoim ślubie,siedziałam wtedy nad paskudną sprawą i szczerze mówiąc miałam wtedy dość tej roboty.Miałaś rację byłam pełna rezerwy i wątpliwości czy podjęłaś właściwą decyzję,ale cóż to było twoje życie i ja nie mogłam się w nie wtrącać.Zresztą Marek był naprawdę fajnym facetem,spotykaliście się już ponad 4 lata i trudno było się dziwić,że w końcu zdecydowaliście się na ślub.Zawsze byłaś zwolenniczką małżeństwa i życia według pewnych zasad,tak jak ja swojego czasu.A może musieliście pomyślałam wtedy?Nawet wtedy cię o to nie zapytałam uznając jednak,że jeśli tak było to wyłącznie wasza sprawa,a ja mam masę innych problemów na głowie.Nie przypuszczałam,że sprawiam ci przykrość swoją reakcją,że mogę cię krzywdzić.Uważałam,że wyraziłam swój pogląd na temat małżeństwa niejednokrotnie i ty doskonale go znałaś Iza.Dopiero teraz czytając twoje notatki zrozumiałam jak wielka egoistką wtedy byłam,miałam dość niepowodzeń i rozczarowań,za wszelką cenę chciałam od tego uciec,teraz rozumiem,że tą ceną była nasza przyjaźń...
Miałam za sobą dwa nieudane związki damsko-męskie i czułam ogromny żal do całego świata,który był dla mnie wtedy cholernie niesprawiedliwy.Dlatego ta praca w Warszawie była dla mnie okazją do ucieczki i zapomnienia,pracowałam tyle ile tylko byłam w stanie żeby nie mieć czasu na żadne życie prywatne.Iza myliłaś się myśląc,że było mi tak łatwo wyjechać z Krakowa,to chyba była najtrudniejsza decyzja w moim życiu,a dzisiaj coraz bardziej zaczynam wątpić czy postąpiłam słusznie.Siedzę w swoim pokoju,w krakowskim mieszkaniu i ogarnia mnie tęsknota za beztroskim życiem jakie wiodłyśmy w liceum.Rodzice nic tutaj nie zmieniali chcąc żeby mogła spokojnie wypoczywać tu kiedy przyjeżdżam do domu,a zresztą liczyli i nadal chyba liczą,ze może kiedyś tu wrócę.Ukochana jedynaczka,nie dziwię się im i cieszę się,że mam gdzie wracać kiedy Warszawa da mi się już we znaki.
Tak to była wyłącznie moja wina,ostrzegałaś mnie przed Jerzym,tłumaczyłaś,że związek z żonatym facetem to w moim wieku szaleństwo.Miałam zaledwie 21 lat i życie stało przede mną otworem,nie chciałam słuchać nawet twoich rad.Kochałam Jurka do szaleństwa,to znaczy wtedy tak mi się wydawało i nie przeszkadzało mi,że ma 35 lat i żonę.Uważałam,że skoro zdradza swoją żonę z inna kobietą to nie jest z nią szczęśliwy,dlaczego miałam rezygnować z tego związku jeśli on chciał być ze mną?Zbyt późno zrozumiałam,że się mylę,że ten związek mnie całkowicie spala,a on i tak nie odejdzie nigdy od żony,uświadomiłam sobie,że nie potrafię już żyć w takim trójkącie.Kolejny raz miałaś rację,a ja byłam chyba nawet na ciebie wściekła bo znów mi się nie udało,a ty przewidziałaś to z góry.
Wydawało mi się,że masz szczęście i fart do facetów,wciąż opowiadałaś mi gdzie i z kim spędziłaś ostatni weekend lub na jakiej imprezie byłaś,zazdrościłam ci tego.A tak naprawdę myliłam się,nasza sytuacja niewiele się różniła,ty wciąż szukałaś tego właściwego,ja ładowałam się w niewłaściwe związki-to była właśnie moja specjalność.Zresztą Marek już plątał się po twoim życiu z mniejszym lub większym nasileniem zjawiając się w najmniej oczekiwanych chwilach,ale wciąż w nim był.Ogarniało cię wtedy szaleństwo,odstawiałaś na bok swoje niezłomne zasady i uprzedzenia robiąc zwariowane rzeczy.A ja...?
Spotkałam kolejnego niewłaściwego faceta i wpadłam tym razem po same uszy,był dokładnie taki jak sobie wymarzyłam i ogromnie mi imponował.Oszalałam na jego punkcie i gotowa byłam zrobić wszystko żeby tylko go zdobyć,ale on chciał jedynie mojej przyjaźni,uważał,że tak będzie lepiej.Nie dałam poznać po sobie jak bardzo zależało mi na nim,udawałam,że wszystko jest ok.Ale tak naprawdę było okropnie,miałam dość facetów i jakichkolwiek związków z nimi.Przyjaźń z Robertem stopniowo słabła,aż w końcu całkowicie ją zakończyłam.Nie mogłam przyjaźnić się z facetem,którego kochałam,aż tak nie umiałam się poświęcić,wolałam rozstać się raz na zawsze.Zresztą wtedy nie było to takie trudne,na głowie miałam obronę pracy magisterskiej,on zaczynał staż w jednym z krakowskich szpitali,trudno było się uskarżać na brak zajęć.Rzeczywiście i dla ciebie miałam mniej czasu,nie potrafiłam już tak swobodnie z tobą rozmawiać jak kiedyś,wyraźnie psuło się między nami,ale jakoś wtedy tego nie dostrzegałam.Studiowałyśmy na dwóch różnych uczelniach,miałyśmy przed sobą najtrudniejsze egzaminy,a ty zaczęłaś się już na poważnie spotykać z Markiem.
A później aplikacja i szybka oferta pracy na super stanowisku w warszawskiej prokuraturze,dla tak młodej prawniczki jak ja była to naprawdę wspaniała okazja i skorzystałam z niej.Tak trudno było mi zaaklimatyzować się w tym nielubianym przez mnie mieście,każdy wyjazd do domu był ładowaniem akumulatorów do siły przetrwania kolejnych tygodni w Warszawie.Z czasem przyjeżdżałam tu jednak coraz rzadziej,było zbyt wiele pracy w prokuraturze,a poza tym mniej bolała świadomość,ze opuściłam moje ukochane miasto gdym rzadziej w nim bywałam.Nie zdawałam sobie sprawy z tego co robię,jak wiele tracę przez swoja bezmyślność,przez złe nastawienie do życia,w końcu moje niepowodzenia miłosne były przecież wyłącznie moją wina.I przez nie właśnie straciłam przyjaciółkę,widząc moją wrogość i brak czasu w końcu odsunęłaś się ode mnie zupełnie....
Nie wiem czy będę miała szansę naprawić to wszystko,czy potrafisz mi wybaczyć i dać jeszcze jedną szansę,czy ja na twoim miejscu bym potrafiła?Z pewnością bałabym się kolejnego rozczarowania,bałabym się,że znów mogę cierpieć,ale ty Iza jesteś odważniejsza ode mnie,zawsze byłaś choć ja tego tak dobrze nie wiedziałam.Gdybyś nie miała w sobie ogromnej odwagi z pewnością nie leżałabyś teraz w szpitalnej sali desperacko walcząc o życie,ty miałaś odwagę zaryzykować wiedząc,że możesz stracić tak wiele,że możesz stracić wszystko...Izuniu czy będę mogła jeszcze to wszystko ci kiedyś powiedzieć,czy jeszcze zdążę...?
Takie właśnie rozważania i przemyślenia absorbowały Paulinę tego przedpołudnia kiedy myślami była ze swoją przyjaciółką,choć daleko od niej w swoim mieszkaniu,a jednak tak blisko szpitalnego łóżka.

                               cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz