piątek, 23 marca 2012

Twórczość ukryta część 3

      Witajcie w to piękne,piątkowe przedpołudnie,jak mija Wam piątek?Odczuwam dzisiaj małe drapanko w gardle,ale mam nadzieję,że to nic poważnego,minie szybko i będę w pełni mogła się cieszyć nadchodzącym weekendem.Czego oczywiście i Wam życzę i dołączam  lekturę na weekend,kolejny odcinek mojej powieści.Miłego czytania,czekam na Wasze recenzje.


                                 "NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 3:

- Jak długo zostaniesz w Krakowie? - zapytał Marek kiedy tego popołudnia siedzieli z Pauliną w szpitalnym bufecie.
- Trudno mi cokolwiek w tej chwili powiedzieć,na razie mam jeszcze kilka dni luzu,jakoś muszą sobie beze mnie radzić.Niestety w przyszłym tygodniu wchodzi na wokandę sprawa,którą muszę sama poprowadzić.Przygotowania prowadzi w tej chwili mój kolega,ale ja muszę być obecna w sądzie - stwierdziła z niechęcią Paulina upijając łyk niespecjalnej kawy,którą tu serwowano.
Od kilkunastu minut siedzieli w bufecie wykorzystując wolną chwilę na zamienienie ze sobą kilku zdań,od przyjazdu pauliny do Krakowa wciąż brakowało im na to czasu.
- Rozumiem,z pewnością trudno było ci się tu wyrwać tak nagle,ale jakoś to zrobiłaś i to się liczy,Iza z pewnością cieszyłaby się z twojego przyjazdu - powiedział ze smutkiem myśląc o żonie.
- Nie jestem tego taka pewna jak ty Marku,tak dawno się nie widziałyśmy,nie miałyśmy okazji do szczerej rozmowy.Przeczytałam te notatki,które mi dałeś i doszłam do wniosku,ze byłam okropną przyjaciółką w ostatnim czasie,a właściwie to wcale nią nie byłam.Kiedy zadzwoniłeś do mnie i powiedziałeś co się stało nie mogłam w to uwierzyć,ja o niczym nie miałam pojęcia,nie wiedziałam w jakim zagrożeniu jest zdrowie i życie Izy.Marku to była wyłącznie moja wina,to ja nie interesowałam się problemami Izy,to ja się od niej odsunęłam,nawet nie wiesz jak podle się teraz z tym czuję - westchnęła ciężko Paulina,była wyraźnie przybita tym wszystkim.
- Posłuchaj Paulina,nigdy nie mieszałem się w wasze sprawy,ale wiem,że Iza traktowała cię w szczególny sposób i pomimo waszych nieporozumień wciąż byłaś jej przyjaciółką.Z pewnością bardzo jej ciebie brakowało,potrzebowała twojego wsparcia,zrozumienia i wiem,że miała żal do ciebie,że cię przy niej nie ma.Cały czas jednak liczyła na to,że coś się zmieni,po co inaczej dawałaby ci swoje najskrytsze przemyślenia jeśli nie właśnie z nadzieją,że to pomoże wam się jakoś odnaleźć,lepiej zrozumieć.Nie powinnaś zadręczać się tym wszystkim bo to bez sensu,porozmawiacie kiedy Iza wyzdrowieje i wtedy sobie wszystko wyjaśnicie.Czy nie sądzisz,że to najlepsze rozwiązanie? - Marek spojrzał na nią pytająco.
Wiesz co jesteś nieoceniony Marku,podziwiam cię bo zawsze potrafisz powiedzieć coś takiego,że człowiekowi od razu robi się ciepło na sercu i lżej na duszy.Nie dziwię się,że Iza właśnie z tobą postanowiła spędzić resztę życia - poczuła zazdrość i tęsknotę za czymś jak dla niej nie osiągalnym.Iza miała to wszystko o czym ona kiedyś marzyła,ale dawno już zapomniała.
- Ej uważaj co mówisz bo wpadnę w samouwielbienie i co wtedy zrobisz,będę nadętym i zarozumiałym facetem,któremu nie zechcesz się nawet odkłonić na ulicy - zażartował Marek chcąc poprawić Paulinie nastrój. - Ale powiedz mi lepiej jak tam twoja praca,nie mieliśmy okazji porozmawiać na ten temat od czasu twojego przyjazdu.
- Rzeczywiście nie było okazji,a praca jak praca,roboty tyle,że mam już czasami serdecznie dość tego co robię i chociaż kocham moją pracę to czuję się zmęczona.Jedyny plus tej nagonki to to,że nie mam czasu na rozmyślania i rozczulanie się nad sobą,doskonale pomogła mi ta praca pozbierać się po tych wszystkich problemach w Krakowie,teraz zupełnie inaczej patrzę na pewne sprawy.
- To dobrze,najważniejsze żebyś czuła się silniejsza i pewniejsza tego czego oczekujesz od życia chociaż szkoda,że musiałaś wyjechać tak daleko żeby to osiągnąć.Brakuje nam tutaj ciebie i cały czas uważam,że powinnaś pomyśleć o swoim życiu prywatnym,nie sądzisz Paulinko,że to już najwyższa pora? - bardzo chciał żeby paulina w końcu poznała jakiegoś porządnego faceta,zbyt długo robiła z siebie pustelnicę wrogo nastawioną do mężczyzn.
- A może ja po prostu nikogo nie potrzebuję Mareczku,może dobrze mi samej? - zapytała choć gdzieś w głębi serca czuła,że jest zupełnie inaczej i oszukuje samą siebie.
- Wątpię,nie możesz poświęcić się jedynie karierze zawodowej,masz 29 lat i powinnaś wyjść do ludzi ze swojej skorupy.Nie ma co się oszukiwać,bez względu na to gdzie jesteś - tu czy w Warszawie potrzebujesz mieć kogoś.Kogoś na kim będziesz mogła się oprzeć,musisz w końcu dopuścić do siebie tą myśl.Iza też tak uważa,wielokrotnie  mówiła mi jak bardzo chciałaby żebyś zmieniła swój stosunek do mężczyzn,bała się tylko poruszać z tobą tego tematu,nie chciała robić ci przykrości.Doskonale wiedziała jak bardzo uparta i zasadnicza potrafisz być w tym temacie,a ja osobiście uważam,że powinnaś to od nas usłyszeć i nie obrażać się.Jesteś naszą przyjaciółką,martwimy się o ciebie,dlatego ci to mówię i myślę,że nie masz do mnie o to żalu?
- Ależ skąd Marku,bardzo dobrze zrobiłeś,cenię sobie twoją szczerość i zainteresowanie moimi problemami,niesamowicie mi to schlebia.Masz rację,że w rozmowach z Izą byłam nieustępliwa i ona po prostu kapitulowała nie chcą się ze mną kłócić.Rzeczywiście moje życie nie jest w porządku i muszę coś z nim zrobić,tyle,że jak na razie jeszcze nie wiem co.W tej chwili zresztą najważniejsza jest dla mnie Iza i jej zdrowie,kiedy masz rozmawiać z lekarzem? - zapytała wracając do zasadniczego tematu ich rozmowy.
Dzisiaj wraca z urlopu ordynator,on ma przejąć leczenie Izy,umówiłem się z nim za 10 minut - stwierdził spoglądając na zegarek.
- Dobrze,wobec tego ja teraz posiedzę przy niej,a ty idź na tą rozmowę,zobaczymy się później - oświadczyła zbierając ze stolika swoje rzeczy i torebkę wiszącą na krześle.
- zgoda,ale potem odwiozę cię do domu,już dość się tu dzisiaj wysiedziałaś,powinnaś spędzić trochę czasu ze swoimi rodzicami.Bardzo im ciebie brakuje kiedy jesteś w Warszawie chociaż nic nie mówią żeby ułatwić ci tą rozłąkę - zauważył z troską również wstając od stolika.
- Tak masz rację,są wspaniali,nie robią mi żadnych wyrzutów i bardzo jestem im wdzięczna za pomoc jaką mi okazują,a ja niestety mam dla nich tak mało czasu.Bardzo lubią Izę i traktują ją jak członka rodziny,dzięki niej,a właściwie teraz dzięki wam dużo łatwiej znoszą moją nieobecność w Krakowie - uśmiechnęła się serdecznie na myśl o rodzicach,naprawdę się o nią martwili i paulina doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Oboje z Izą staramy się ich podtrzymać na duchu żeby nie czuli się tak samotni i w miarę naszych możliwości bywamy u was w domu.Twoi rodzice są ogromnie sympatyczni i ciepli choć z pewnością nie jesteśmy w stanie im ciebie zastąpić - przyznał kiedy już szli na oddział szpitalnym korytarzem.
- Jestem wam bardzo wdzięczna,że mimo swoich spraw i takich problemów znajdowaliście czas na odwiedzanie ich,ale oczywiście córki im nikt nie zastąpi.Spedzę z nimi dzisiejszy wieczór,mam nadzieję,że wszyscy będą zadowoleni - stwierdziła z uśmiechem.
- Z pewnością,tobie również dobrze zrobi taki rodzinny wieczór,ostatnio tak ciężko pracowałaś więc skorzystaj z okazji przymusowego urlopu,rodzina jest najważniejsza.Na,a teraz cię zostawiam,przyjdę po ciebie po rozmowie z ordynatorem - powiedział kiedy stanęli przed separatką,w której leżała Iza.
- Nie spiesz się,będę tu na pewno - obiecała wchodząc do środka.
Marek pokiwał tylko głową czego paulina już nie widziała,westchnął głęboko i poszedł w stronę gabinetu ordynatora.Obawiał się bardzo tej rozmowy choć wiedział,że nie ma wyjścia i musi stawić czoło tej sytuacji.

W biurze ordynatora już na niego oczekiwano,kiedy tylko wszedł do środka siedząca przy biurku sekretarka podniosła wzrok z nad papierów,które wypełniała i wstała z fotela.
Dzień dobry,bardzo proszę,pan ordynator już na pana czeka - oświadczyła otwierając przed nim drzwi gabinetu swojego szefa.
- Dziękuję - odpowiedział uśmiechając się do niej blado.Prawie wszyscy na tym oddziale znali go już i wiedzieli jak ciężki jest stan jego żony,nawet sekretarka ordynatora,z którą wcześniej umawiał się na to spotkanie.
Marek wszedł do przestronnego gabinetu urządzonego w dobrym guście,ale bez zbytniego przepychu,ordynator siedział i pisał coś w swoich dokumentach.Przerwał na dźwięk otwieranych drzwi i głosów,wstał chcąc przywitać się z mężczyzną,ich spojrzenia spotkały się.Na twarzy ordynatora pojawił się ciepły usmiech,a sam Marek nie był wstanie ukryć swojego ogromnego zdumienia.
- Zaskoczony? - zapytał lekarz podchodząc do marka z wyciągniętą na przywitanie ręką. - Witaj Marku,jeśli dobrze pamiętam?
- Część,pamietasz bardzo dobrze - Marek uścisnął podaną mu dłoń. - To ty jesteś tu szefem?
- Owszem,kilka miesięcy temu zaproponowano mi objecie stanowiska ordynatora Intensywnej Terapii w tutejszym szpitalu no i zgodziłem się,zresztą nie ukrywam,że był to dla mnie zaszczyt.Kiedy zobaczyłem tu Izę pomyślałem sobie od razu o tobie,ale nie miałem pewności czy to ty jesteś jej mężem.Widzieliśmy się w końcu zaledwie kilka razy i to parę lat temu,od tego czasu wiele się zmieniło.
- Rzeczywiście wiele się zmieniło,ale powiedz mi proszę jak wygląda w tej chwili realnie stan Izy? - zapytał Marek zmieniając temat.
- Oczywiście,to nie jest czas na wspomnienia,wybacz po prostu ucieszyłem się z naszego spotkania i z tego,że jesteście z Izą razem.Przepraszam wiem,że to głupio brzmi w obecnej sytuacji - mężczyzna zreflektował się,że Marek mógł poczuć się niezręcznie po takim stwierdzeniu. - Proszę siadaj,a ja postaram się przedstawić ci wszystko co do tej pory udało nam się ustalić - zaproponował Markowi fotel,sam usiał po przeciwnej stronie biurka.
Marek usiadł a ordynator zaczął mówić,powoli,rzeczowo i spokojnie,używał zrozumiałych terminów i określeń,starając się wytłumaczyć Markowi jak najdokładniej stan zdrowia jego żony.Marek słuchał w skupieniu próbując wyciągać jakieś wnioski z tego co mówił lekarz,ale było to dla niego zbyt trudne,emocje brały górę,wiedział tylko,że z Izą jest naprawdę źle.
- Tak więc podsumowując Iza zapadła w śpiączkę,jest również w szoku poporodowym,nie wiemy jakie zmiany w jej organizmie tak naprawdę zaszły i  na ile poważne ewentualnie mogą się okazać w późniejszym czasie.Musimy czekać aż odzyska przytomność,wtedy będzie można cokolwiek więcej powiedzieć ,przeprowadzić dodatkowe badania,musisz uzbroić się cierpliwość.
- Jak długo to może potrwać,czy macie jakieś przypuszczenia na podstawie podobnych przypadkó? - zapytał drętwo Marek,ostatnio nic innego nie robił tylko czekał.
- Owszem ogólne normy są,ale każda sytuacja jest inna,to indywidualna sprawa danego organizmu,przewidzieć dokładnie takich rzeczy niestety nie da się.Może to potrwać od kilku godzin do kilkunastu tygodni,a czasami nawet miesięcy.Śpiączki bywają bardzo różne choć nie zamierzam ukrywać,że im wcześniej Iza z niej wyjdzie tym większe będzie miała szanse na pełny powrót do zdrowia,o ile oczywiście do tej pory nie nastąpiły już jakieś nieodwracalne uszkodzenia w jej organizmie.Na razie jej stan jest bez zmian,a to oznacza,że cały czas jest krytyczny,przykro mi,że nie mogę powiedzieć ci nic lepszego,musisz być przygotowany na najgorsze.Mam jednak nadzieję,że do tego nie dojdzie,jak tylko coś się zmieni natychmiast poinformuję cię o tym osobiście - ordynator był rzeczywiście szczerze zatroskany stanem swojej pacjentki,ale była mu też bliższa niż całkowicie obcy pacjenci co oczywiście nie oznaczało,że pozostałych traktował z mniejszym zaangażowaniem.
- Rozumiem,cieszę się,że to ty będziesz teraz zajmował się Izą,słyszałem wiele dobrego o tobie jeszcze jak zaczynałeś swoją lekarską karierę.Dziękuję - marek podniósł się fotela.
- Nie ma za co,wszyscy robimy co tylko w naszej mocy żeby Izę z tego wyciągnąć.Będziemy w kontakcie,gdyby coś cię niepokoiło zawsze możesz przyjść do mnie to ci wyjaśnię wszystko - zaofiarował swoją pomoc koledze.
Obaj podzeszli do drzwi,lekarz poklepał jeszcze marka po ramieniu chcąc dodać mu sił i otworzył przed nim drzwi gabinetu.
- No to na razie - powiedział Marek zamierzając wyjść.
- Na razie,Marek zaczekaj jeszcze chwileczkę.Przepraszam,wiem,że to nie jest najlepszy moment,ale powiedz mi co się teraz dzieje z Pauliną,macie z nią kontakt? - zapytał lekarz zatrzymując go.
- Masz rację,to nie najlepszy moment na takie rozmowy Robert - stwierdził marek i wyszedł z gabinetu mówiąc jeszcze tylko do widzenia sekretarce siedzącej w sąsiednim pokoju.
Od samego początku kiedy tylko wszedł do gabinetu ordynatora i zobaczył w nim Robert zastanawiał się czy,a tak właściwie to kiedy tamten zapyta o Paulinę i co on ma mu wtedy odpowiedzieć.Wiedział z opowiadań żony jak bardzo Paulina przeżyła to,że Robert widział w niej jedynie przyjaciółkę,że nie chciał widzieć również kobiety.Zdawał sobie sprawę,że spotkanie z Robertem po takim czasie mimo wszystko obudzi w Paulinie jakieś emocje i przykre wspomnienia.Widział jak bardzo martwiła się teraz o Izę,jak przeżywała to,że ostatnio tak bardzo ją zaniedbała,że oddaliły się od siebie,bał się jak zareaguje na widok Roberta.Było dla niego oczywiste,że musi powiedzieć Paulinie o Robercie,przygotować ją na takie spotkanie i to jak najszybciej.Nie zamierzał tego przed nią ukrywać bo spotkanie Roberta w tej sytuacji prędzej czy później było zwyczajnie nieuniknione.Nie chciał żeby przeżyła to z zaskoczenia,zastanawiał się tylko jak ma to zrobić.Żałował,że nie może porozmawiać z Izą,żona wiedziałaby jak powiedzieć o tym Paulinie,żeby przyjęła to spokojnie i żeby zbytnio tego nie przeżywała.Cóż Iza tym razem nie mogła mu pomóc i sam musiał stanąć na wysokości zadania,obiecał sobie,że postara się zrobić to jak najdelikatniej,tak jak najlepsza przyjaciółka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz