sobota, 23 czerwca 2012

Twórczość ukryta cd.


 Bardzo dawno już nie mieliście okazji do lektury kolejnego odcinka mojej powieści,udało mi się dzisiaj go przygotować i mam nadzieję,że będzie miłą lektura na sobotni wieczór.W każdym razie życzę Wam własnie takiego wieczoru jak i cudownej słonecznej i bardzo relaksującej niedzieli Pozdrawiam gorąco.


                                                "NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 9:


Czas leciał do przodu szybciej niż ktoś był w stanie to ogarnąć,po ciężkim tygodniu pracy nadszedł w końcu oczekiwany przez wszystkich weekend,chyba jeden z ostatnich tak ciepłych i pogodnych tego roku.
Iza z dnia na dzień odzyskiwała siły,nabierała kolorów na twarzy,czuła się silniejsza,a myśl o czekającej na nią w domu córeczce dodawała tylko energii i chęci do szybkiego powrotu do zdrowia i opuszczenia szpitala.Wstawała sama z łóżka robiąc sobie krótkie spacery zalecane przez lekarzy,ale pamiętała,że jeszcze musi uważać i nie forsować się zbytnio.Wciąż odczuwała ból w miejscu po cesarskim cięciu,ale rana goiła się ładnie,a brzuch powoli zaczynał jej klęsnąć.W zasadzie mogłaby opuścić Intensywną Terapię i leżeć na normalnym oddziale,ale ze względu na znajomość Robert zatrzymał ją u siebie,chciał zajmować się Izą aż do wypisu.Robili jej szczegółowe badania,które w miarę dobrze wyszły jak na oczekiwania lekarzy,serce powoli się uspokajało pracując już swoim zwyczajnym rytmem.Robert planował wypisać Izę w przyszłym tygodniu co niezmiernie wszystkich cieszyło.
Paulina spędzała z przyjaciółką długie godziny,rozmawiały o tym co w ostatnim czasie robiły,co chciałyby robić w najbliższej przyszłości,czasami po prostu milczały.Nie poruszały jednak tematu ich przyjaźni i tego co się w niej zmieniło choć doskonale wiedziały obie,że będą musiały to zrobić żeby wszystko sobie wyjaśnić,spróbować odbudować tą przyjaźń i pójść do przodu.Iza była szczęśliwa,że ma przy sobie Paulinę mimo,ze przyjaciółka miała problemy i wciąż nie wiedziała jak ma je rozwiązać Iza miała ją znowu całą dla siebie.Szczerą,otwartą,chętną do rozmowy i do słuchania,Iza nie miała żadnych wątpliwości,że tą przyjaźń można wciąż uratować i ze im się to uda.
- Był u mnie Michała - powiedziała niespodziewanie Iza kiedy siedziały w to weekendowe popołudnie w szpitalnym ogrodzie dokąd zabrała ja Paulina.
- I co? - przyjaciółka spojrzała na nią z zainteresowaniem,przypuszczała,że Michał długo nie wytrzyma i dzięki jej namowom prędzej czy później się tutaj zjawi.
Zaraz na drugi dzień po ich nocnej rozmowie Paulina zadzwoniła do Warszawy i poprosiła Ryśka żeby znalazł jej najlepszego specjalistę w warszawie od prawa rodzinnego i umówił na spotkanie.Czasu było mało,jeśli chcieli wygrać tą sprawę trzeba było się spieszyć,kolejna rozprawa była wyznaczona na 20 października,a adwokat musiał jeszcze dokładnie zapoznać się z całą sprawą.Ryszard był nieco zaskoczony jej prośbą,ale obiecał się sprawą zająć niezwłocznie i stanął na wysokości zadania.wczoraj zadzwonił do Pauliny z informacją,że znalazł odpowiednią panią mecenas i jeśli wszystko dobrze pójdzie to być może zgodzi się podjąć sprawy jej znajomego,Paulina pokrótce nakreśliła mu całą sytuację żeby wiedział o co chodzi.
Mecenas Kusek w palestrze warszawskiej była od dwudziestu lat ciesząc się znakomitą opinią zarówno wśród swoich klientów jak i wśród kolegów po fachu.Michał potrzebował właśnie kogoś takiego,a dodatkowym atutem w jego sytuacji było to,że miałaby reprezentować go kobieta,znaczyłoby to bardzo wiele w walce z jego byłą żoną.Pani mecenas miała bardzo dużo spraw i napięty kalendarz spotkań,ale Ryszard umiał się wkręcić z wdziękiem gdzie trzeba używając swoich tajemniczych znajomości i zgodziła się spotkać z Michałem w najbliższy wtorek o 12.30 w swojej kancelarii.Michał był ogromnie ucieszony kiedy Paulina zawiadomiła go o tym wczoraj wieczorem w czasie ich telefonicznej rozmowy,zapytał czy zgodziłaby się pojechać razem z nim na to spotkanie,wyczuła,że potrzebował wsparcia.Zażartowała,że pojedzie tylko wtedy gdy Michał obieca jej jechać przynajmniej o połowę wolniej niż miał to w zwyczaju.Śmiał się,że jego nowiutkie BMW nie potrafi tak wolno jeździć,ale w końcu obiecał,że będzie się bardzo pilnował i bezpiecznie dowiezie ją do celu.
- Co z tym Michałem? - zapytała ponownie bo Iza również się nad czymś zamyśliła.
- Szczerze mówiąc byłam zaskoczona jego wizytą,ale strasznie mnie wzruszył,dopiero teraz uświadomiłam sobie,że brakowało mi go przez ten cały czas od naszego ostatniego spotkania,nie sądziłam jednak,że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję do takiej rozmowy.Rozmawialiśmy dość długo,powiedział mi przez co przeszedł i co ty w tej chwili dla niego robisz,jesteś kochana Paulinko - stwierdziła Iza,a Paulina nie wiedziała czy jest to opinia przyjaciółki czy może Iza mówiła o odczuciach Michała.
- To nic wielkiego,po prostu uznałam,że nie mogę go zostawić zdanego tylko na siebie,zwrócił się z tym do mnie,a akurat wiem co tu można zrobić.ta szalona kobieta,która jest jego byłą żoną zjadłaby go żywcem,on nie ma pojęcia jak poruszać się w świecie rozpraw,sądów,adwokatów czy prokuratorów,potrzebował pomocy kogoś z branży.Nie mieści mi się w głowie,że można komuś zrobić takie świństwo,Michał z pewnością na to nie zasługuje,nikt nie zasługuje na coś takiego - Paulina mówiła to z ogromnym przekonaniem nie zauważając przy tym lekko zaskoczonego spojrzenia przyjaciółki.
- O widzę,że doskonale go poznałaś,kiedy miałaś taka możliwość,a może ja coś przegapiłam siedząc w tym sanktuarium? - Iza nie mogła zrozumieć jak to się stało,że Paulina tak świetnie rozumie Michała,wcześniej nawet ona sama tego nie potrafiła.
- Był u mnie kilka dni temu i przegadaliśmy prawie całą noc,zaskoczył mnie swoją wizytą,ale wspaniale nam się rozmawiało.Nawet nie przypuszczałam,że potrafię być z kimś obcym taka szczera,że aż tak się przed nim otworzę,szczególnie po tym wszystkim przez co przeszłam.Wyciągnął ze mnie masę rzeczy,które w sobie od dłuższego czasu chowałam mimo,że o nic nie pytał to czułam potrzebę i chęć mówienia.rzadko mi się to zdarza,ty wiesz o tym najlepiej,ale sądzę,że mamy szansę zostać dobrymi przyjaciółmi,coś jakby bratnie dusze,chyba nie masz nic przeciwko temu Iza? - dodała niepewnie jakby z obawą,że przyjaciółce może się to nie spodobać.
- Dlaczego miałoby mi to nie odpowiadać,nigdy nie traktowałam Michała jako swoją własność i cieszę się,że udało wam się znaleźć wspólny język,Michał potrafi być prawdziwym przyjacielem i myślę,że oboje potrzebujecie takiego związku.Czy udało ci się znaleźć dla niego jakiegoś sensownego adwokata? - zapytała Iza równie jak i Paulina poruszona zachowaniem byłej zony Michała.Bez względu na to co kiedyś między nimi zaszło,na to,że była z nim bez miłości nie potrafiłaby go tak skrzywdzić,nawet przez myśl nie przeszłoby jej coś takiego.
- Ryszard znalazł dobrą prawniczkę,ten jego poprzedni adwokat był beznadziejny,kompletnie się nie nadawał do takiej sprawy,a ona jest naprawdę dobra.Michał jest umówiony na spotkanie z nią we wtorek i obiecałam mu,ze z nim pojadę.Wiesz Iza,ze on jest wystraszony jak małe dziecko,cholernie boi się,że sąd może uwierzyć tej wariatce i odebrać mu synka - zauważyła jakby ze smutkiem,a może współczuciem dla teraz już ich wspólnego przyjaciela Paulina.
- To dobrze,że z nim pojedziesz,z pewnością będzie czuł się pewniej wiedząc,że jesteś tam razem z nim.Zostaniesz później w Warszawie?
- Nie wrócimy wieczorem we wtorek,mam jeszcze kilka dni luzu,dopiero w przyszły poniedziałek muszę być w sądzie,do tego czasu zamierzam cię uszczęśliwiać swoją obecnością.Wiesz już może kiedy Robert zamierza cię wypuścić do domu? - spytała mając nadzieję,że będzie wtedy w Krakowie.
- Jeśli nic się nie zmieni to podobno w środę po porannym obchodzie,nie mogę się już doczekać kiedy będę mogła stąd wyjść,zobaczyć Patrycję,wziąć ją na ręce.Marek przyniósł mi wczoraj nowe zdjęcia,to rzeczywiście cudo,ale aparat i fotki to nie to samo,brakuje mi jej wiesz jak nienawidzę czekać - Iza uśmiechnęła się na myśl jaka nieraz bywała szalona i porywcza choć później zdarzało się jej tego żałować,była w gorącej wodzie kąpana. - Ale a pro po ,rozmawiałaś już może z Robertem?
- Tylko w przelocie,zdawkowa rozmowa na szpitalnym korytarzu,chyba nie jestem jeszcze gotowa na taką prawdziwą,szczerą rozmowę,potrzebuję więcej czasu,nie mam pojęcia co do niego tak naprawdę czuję - westchnęła Paulina zastanawiając się co dalej będzie,ale odpowiedź niestety się nie pojawiła.
- Rozumiem to Paulinko i absolutnie nie zamierzam cię popędzać,najważniejsze jest to,że potraficie przebywać w swoim towarzystwie nie skacząc sobie do oczu  - to nie był wykład doświadczonej mężatki,a jedynie szczera troska kochającej przyjaciółki. - Chciałabym,a właściwie oboje z Markiem chcielibyśmy żebyś spokojnie zastanowiła się nad tym co teraz ci powiem i dała nam szczerą odpowiedź,odpowiedź bez względu na nas,a z myślą wyłącznie o sobie.Długo się zastanawialiśmy po tym wszystkim kto mógłby być równie dobrym ojcem chrzestnym dla naszej Patrycji jak ty matką.Robert uratował mi życie,może nie sam,ale włożył w to wiele wysiłku i bardzo się o mnie troszczy,lubię go,zresztą zawsze tak było,a Marek jest mu bezgranicznie wdzięczny.Chcielibyśmy podziękować mu za to wszystko w jakiś szczególny sposób,więc jeśli tylko ty się zgodzisz poprosimy go na ojca chrzestnego Patrycji - Iza zastanawiała się jak ma to powiedzieć Paulinie,zdawała sobie sprawę o co ją prosi,ale liczyła na zrozumienie i dobre serce przyjaciółki.
- Nie ma sprawy - o dziwo Paulina nie miała żadnych zastrzeżeń,z nawet czuła podobnie jak Iza z Markiem. - Posłuchaj kochanie,to co było i jest miedzy nami nie ma żadnego znaczenia w tej sytuacji.Zresztą tak samo jak wy sądzę,że Robert będzie doskonałym chrzestnym,należy mu się to,jest świetnym lekarzem i wbrew wszystkiemu co mogę mu zarzucić dobrym człowiekiem.To wyłącznie ja miałam problem, z którym nie umiałam sobie poradzić i grałam wobec niego nie fair,on był w porządku - była bardzo obiektywna i zdawała sobie sprawę ze swoich błędów,nie miała prawa obciążać nimi Roberta,a już z pewnością nie Izę i Marka.
- Dziękuję,szczerze mówiąc nie byłam pewna jak przyjmiesz nasz pomysł,Marek bardzo się ucieszy,wierzył w twój obiektywizm sytuacji,wstyd przyznać bardziej niż ja - Iza stawiała na szczerość choć mogło to troszkę zaboleć Paulinę.Ale ona nie miała pretensji do Izy,wiedziała,że sam spowodowała zmniejszone zaufanie ze strony przyjaciółki,sama była sobie winna.
- Wcale się nie dziwę,że miałaś wątpliwości,ostatnio mogłaś mieć wszelkie podstawy do tego,ale mam nadzieję,że będę dobrą matką chrzestną i twoja córka będzie pewna,że zawsze może na mnie liczyć - zawiodła swoją przyjaciółkę w najistotniejszym momencie jej życia,a jednak Iza chciała żeby to własnie paulina trzymała jej córkę do chrztu.Wczoraj ją o to poprosili z Markiem,a ona nie umiała ukryć swojego wzruszenia,nie spodziewała się tego po wszystkich ostatnich zawirowaniach miedzy nimi.
- Będę jej to stale powtarzać,bądź spokojna Paulinko.Powinnyśmy już chyba wracać na oddział,za chwilę będzie obiad,a mój wygłodzony organizm daje o sobie znać - roześmiała się Iza,apetyt rzeczywiście jej dopisywał choć zaczynała się obawiać czy zbytnio przez to nie przytyje.
- Widzę,że wracasz do formy moja droga skoro masz tak przyziemne problemy,zawsze miałaś bzika na punkcie swojej figury,ale Mareczkowi chyba ona nie przeszkadza skoro macie taką rozkoszną córeczkę - Paulinie przypomniały się jęki i narzekania przyjaciółki ze studenckich czasów,że jest za gruba.Wmawiała to zarówno sobie samej jak i całemu swojemu otoczeniu,szczególnie jeśli chodziło o porównanie z Markiem,zawsze był bardzo szczupły.
Śmiały się cały czas wracając powoli na oddział,paulina pchała wózek Izy,ogród był zbyt daleko żeby przyjaciółka mogła tu przyjść o własnych siłach,miała odzyskiwać zdrowie,a nie nim szarżować.Takie rozbawione i chyba szczęśliwe,że znowu są razem zobaczył je Robert kiedy wchodził na oddział wracając z obiadu,który musiał spożywać w szpitalnej stołówce z racji pełnionego właśnie dyżuru.
- Cóż ja widzę moje panie,czyżbyście uciekały ze szpitala? - zapytał podchodząc do nich i udając,że jest bardzo na nie zagniewany.
- Ależ gdzieżbyśmy śmiały panie ordynatorze,bałabym się pańskiego gniewu.Chciałam tylko żeby koleżanka łyknęła trochę świeżego powietrza o ile jeszcze takie jest w naszym kochanym mieście - Paulina udawała skruszoną dziewczynkę,która boi się ewentualnej  srogiej kary opiekuna.
- a to zupełnie co innego,ale dobrze,że wróciłyście bo za chwile będzie obiad - zauważył stojący na korytarzu kuchenny wózek i kręcącą się przy nim salową.
Na potwierdzenie jego słów zjawiła się obok nich pielęgniarka,która zaproponowała,że odwiezie Izę do sali i poda jej od razu leki,które ta musiała właśnie zażyć.
- Wobec tego oddaję cię w fachowe ręce,przyjdę jutro to znów cię stąd wyrwę jeśli będzie ładnie - obiecała Paulina całując Izę na pożegnanie.
- Do jutra - uśmiechnęła się przyjaciółka i pielęgniarka pchnęła wózek w stronę otwartych drzwi od sali.
- Jesteście sobie bardzo bliskie jak widzę,to musi być wspaniałe uczucie kiedy masz świadomość,ze jest ktoś na kogo zawsze możesz liczyć - stwierdził Robert jakby z nutką zazdrości kiedy już zostali sami.
- Tak to cudowne,a Iza jest najwspanialszą przyjaciółką jakiej można sobie życzyć,jestem szczęściarą,ze to akurat moja przyjaciółka - zgodziła się z nim Paulina myśląc jak bardzo Iza się o nią troszczy pomimo tego co ostatnio miedzy nimi się wydarzyło.
- Może wstąpisz do mnie na kawę,dyżur w niedzielę ma te plusy,że można napić się kawy nie myśląc o kolejnej operacji,która mnie czeka,chociaż czasami i w niedzielę bywa tu gorąco.To jak masz ochotę na kawę,a może herbatę? - zapytał mając nadzieję,że uda mu się z nią spędzić trochę czasu,potrzebował jej,ale nie miał odwagi powiedzieć jej tego wprost.
-Niestety mam już inne plany na to popołudnie i muszę jechać,może innym razem.Obiecałam ci Robert szczerą rozmowę i słowa dotrzymam,po prostu potrzebuje więcej czasu,możesz mi go dać? - czuła,że powinna być z nim szczera,nie mogła go wiecznie odtrącać i zbywać.
- Jasne,boję się tylko,że kiedy Iza wyjdzie ze szpitala uciekniesz znowu do tej swojej Warszawy i nic z tej rozmowy nie będzie - przyznał jak na nią liczy bo nie chciał żeby znowu gdzieś przed nim uciekała chociaż tak naprawdę nie wiedział na sto procent czemu wtedy wyjechała,mógł tylko przypuszczać.
- Tym razem tak nie będzie i możesz być spokojny,że będziemy mieli okazje do częstych spotkań - zapewniła go mając na myśli,że oboje będą chrzestnymi rodzicami Patrycji,siłą rzeczy będą się spotykać przy różnych okazjach u Izy i Marka.
- Skoro tak mówisz to poczekam i wypije w samotności moją kawę,nie będę cię już zatrzymywał jeśli się spieszysz na spotkanie - powiedział zgadzając się dać jej ten czas,o który go prosiła choć nie był zadowolony,że spieszy się do kogoś innego,przez chwilę zastanawiał się czy to czasem nie zazdrość.
- Dzięki jesteś wielki,do zobaczenia wkrótce - cmoknęła go szybko w policzek,odwróciła się na pięcie i zniknęła za rogiem korytarza.
"szalona dziewczyna" uśmiechnął się Robert sam do siebie i poszedł do swojego gabinetu.Paulina czasami bywała nieobliczalna,ale chyba właśnie to w niej tak lubił.Kidy sobie coś wymyśliła potrafiła zaskoczyć niejednego swoim uporem i zachowaniem,przestawała być opanowaną panią prokurator i zachowywała się często jak szalona nastolatka.Tak bywało również wtedy gdy oboje studiowali i choć ostatnio takie odskoki zdarzały się jej raczej rzadko to właśnie dzisiaj miała szampański humor i niczym się nie przejmowała.


Świeciło słońce,było tak pięknie,że Paulina wcale nie miała ochoty wracać do domu,nogi same niosły ją w znajomą stronę i specjalnie nie zastanawiała się czy to wypada przyjść tak nagle bez zapowiedzi.Nie była tak naprawdę z nikim umówiona,powiedziała tak Robertowi,ale teraz odkryła,że chciała tu przyjść.Była u Michała zaledwie kilka razy,nadal mieszkał na tym samym osiedlu choć teraz w swoim własnym domu z pięknym ogrodem.
To osiedle nie należało jak wiele innych osiedli w tej dzielnicy do najładniejszej części miasta,betonowe bloki,duże markety,brakowało tu klimatu panującego w Śródmieściu.Odszukała adres podany jej przez Michała,tak na wszelki wypadek gdyby potrzebowała się z nim zobaczyć i nacisnęła dzwonek przy drzwiach wejściowych.Czekała przez chwile,potem usłyszała kroki,zgrzyt odsuwanego zamka i w drzwiach stanął Michał,patrzył na nią wyraźnie zaskoczony.
- Cześć,przeszkodziłam może? - zapytała widząc cały czas zdziwienie na jego twarzy.
- Ależ skąd,gotuję właśnie niedzielny obiad,czy coś się stało,zmienił się termin wyjazdu do Warszawy? - pomyślał sobie,że może plany ich spotkania z adwokatką uległy zmianie i Paulina przyszła powiedzieć mu o tym osobiście,inaczej nie potrafił sobie wytłumaczyć tej niespodziewanej wizyty. - Proszę wejdź dalej,nie będziemy przecież rozmawiać w progu - przesunął się na bok żeby Paulina mogła wejść do środka.
- Dzięki,ale spokojnie wyjazd aktualny.Byłam właśnie u Izy i pomyślałam,ze przy okazji poznam twojego synka,to tak blisko,że zrobiłam sobie spacer.Przepraszam,chyba powinnam wcześniej zadzwonić i cię uprzedzić - czuła się trochę głupio,ze nachodziła go tak bez zapowiedzi,w końcu mógł mieć jakieś plany na to popołudnie.
- Daj spokój z tymi telefonami,bardzo się cieszę,że przyszłaś - zaprosił ją do kuchni żeby nie spalił mu się obiad,nie sadził żeby to miało jej przeszkadzać. - Kamil jest w tej chwili z dziadkami na spacerze,ale niedługo powinni wrócić,będziesz mogła go poznać i moich rodziców również,zjesz z nami obiad,a później posiedzimy sobie w ogrodzie - zarządził nie pytając ją nawet czy się zgadza.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać i robić niepotrzebnego kłopotu - spodobała jej się propozycja Michała choć niedzielny obiad z jego rodziną szczerze mówiąc trochę ją krępował.
- Żaden kłopot co ty znowu opowiadasz,rodzice się ucieszą,że przyszłaś i będą mogli cię w końcu poznać.Opowiadałem im o tobie,co dla mnie robisz,bardzo się cieszą,że mi pomożesz,oni też kochają Kamila nad życie i chcą żeby został z nami.Po obiedzie pojadą do siebie i będziemy mogli pogadać,już myślałem,że to będzie nudnawa niedziela,a widzę,że gwiazdy czuwają nade mną - roześmiał się ze swojego dowcipu mieszają w garnku coś co bardzo smakowicie pachniało.
- Mój nos mówi mi,że dobrze gotujesz,widzę,że doskonale dajesz sobie radę - Paulina pochwaliła go widząc porządek panujący w mieszkaniu i wprawę z jaką przygotowywał obiad.
- Na początku nie wiedziałem w co mam ręce włożyć,na szczęście pomogła mi mama i szybko nauczyłem się co i jak robić,po prostu musiałem.Gotuję,sprzątam,piorę,prasuję,wychowuję dziecko,sam naprawiam wszystko w domu,jestem samowystarczalny i nie potrzebna mi do niczego kobieta,no może z wyjątkiem pewnych spraw - dodał uśmiechając się do niej łobuziersko i Paulina mimo woli roześmiała się na głos.
- Jesteś okropny,jak możesz nowo poznanej kobiecie opowiadać takie zberezieństwa,wstydź się - zganiła go figlarnym uśmiechem,oboje wiedzieli jednak,że wtedy u niej w nocy otworzyli się przed sobą bardzo głęboko,przełamali wszelkie opory i mogli teraz rozmawiać o czym tylko chcieli.
Paulina pomogła nakryć mu do stołu,wrócili rodzice z Kamilem,który świetnie się bawił na spacerze z dziadkami.Rodzice Michała rzeczywiście bardzo się ucieszyli,że mogli ją poznać,a i Paulinie się spodobali i polubiła ich.Mama Michała była ogromnie pogodną i serdeczną kobietą,a ojciec mimo,że wcześniej nie zawsze dogadywał się z synem Był dla Pauliny bardzo miły i wdzięczny,że pomaga Michałowi w walce z byłą synową,która nigdy mu się nie podobała.Zjedli pyszny obiad,porozmawiali jeszcze trochę i rodzice Michała poszli zostawiając ich samych z przeuroczym choć nieco śpiącym Kamilem.Michał poszedł go położyć,a Paulina szybko zmyła stojące w zlewie naczynia,o dziwo czuła się tu bardzo na luzie,nie przeszkadzało jej,ze jest gościem i do tego domu przyszła po raz pierwszy,wcześniej bywała na starym mieszkaniu Michała.
- Paulina ty chyba zupełnie oszalałaś,kto kazał ci myć te garnki,zrobiłbym to sam później,nie przyszłaś tu przecież sprzątać - zirytował się Michał kiedy z powrotem przyszedł do kuchni,Kamil smacznie spał w swoim pokoju.
- Nie złość się niepotrzebnie,nic mi się nie stało,chciałam pozmywać i to zrobiłam,nie ma o czym mówić.Posłuchaj Michał wyznaję zasadę,że czuć się u kogoś w domu na luzie to bardzo dużo.Jestem tu po raz pierwszy a tak właśnie się czuję więc proszę nie psuj tego traktując mnie jak jakiegoś specjalnego gościa.Jesteśmy przyjaciółmi,tak przynajmniej mi się wydawało więc daj mi ten luz i nie wściekaj się,że umyłam ci garnki,dobrze? - nie byłą pewna czy on też tak widzi ich znajomość,ale chciała żeby znał jej uczucia.
- Dawno już ktoś nie powiedział mi tego co ty przed chwilą,cieszę się,że tak dobrze się u mnie czujesz,to dla mnie ogromny komplement.Rób w takim razie to na co masz tylko ochotę,dom jest duży i z pewnością nie pozabijamy się wzajemnie.I nic ci się nie wydawało,jesteśmy przyjaciółmi chociaż może to tak szybko się stało - oświadczył szczęśliwy,że ma kogoś komu może opowiedzieć o tym co przeszedł,rzadko kto potrafił to zrozumieć,a poza tym nie każdemu mógł opowiedzieć to wszystko co powiedział jej.
- Cieszę się,że się dogadaliśmy,a teraz możesz zrobić kawę i chodźmy w końcu do tego ogrodu,jeśli dłużej tu będziemy siedzieć słońce się na nas obrazi,z nim lepiej nie zaczynać - stwierdziła i poszła do pokoju,z którego było wyjście do ogrodu.
- Już się robi proszę pani - zawołał za nią i nastawił wodę na kawę gwiżdżąc sobie wesoło jakąś melodię pod nosem.
Rzeczywiście znali się bliżej zaledwie od tygodnia,a Michał czuł  ogromna więź z tą dziewczyną i zaczynał żałować,ze po rozstaniu z Izą odrzucił jej pomoc.Może wtedy uniknąłby takiego głupstwa jak związanie się z Anką,Paulina znała się na ludziach i z pewnością rozszyfrowałaby Ankę ostrzegając Michała.Z drugiej jednak strony nie miałby teraz Kamila,a jakoś trudno było mu sobie wyobrazić swoje życie bez ukochanego synka,może więc i ten związek miał w sobie jakiś cel,dał mu przecież Kamila.A może to on umiałby pomóc Paulinie rozwiązać problemy z Robertem i nie musiałaby wyjeżdżać do Warszawy.
Było miło spędzać czas z taką żywiołową i pogodną dziewczyną,z ogromnym zapałem podeszła do jego problemów i czuł,że naprawdę go rozumiała.Z natury był raczej skryty i choć uśmiechał się do wszystkich to tak naprawdę nie zawsze było mu do śmiechu,zmartwienia chował jednak w środku.Ludzie nie lubią mruków i ponuraków,mają swoje zmartwienia i nie chcą słuchać jeszcze  o cudzych więc po co mówić,że coś jest nie tak,mogliby tylko tego nie zrozumieć.Poza tym każdy boi się reakcji drugiej osoby,boi się być wyśmiany czy nie zrozumiany,tak rzadko ludzie mówią,że potrzebna im jest czyjaś pomoc,czyjeś wsparcie duchowe.
Paulina była zupełnie inna,jeśli czuła do kogoś sympatię okazywała ją i chętnie pomagała takiej osobie w razie potrzeby.Wolała najgorszą prawdę niż nieszczery uśmiech i puste słowa,ciężko było jej wybaczyć jeśli ktoś ją zranił.Michał poczuł w niej pokrewną duszę,której nie jest wstanie oszukać,że wszystko jest wspaniale i był zadowolony,że nie musi już sam gryźć się ze swoimi problemami.
Siedzieli w ogródku pijąc kawę,rozmawiali,śmiali się z dowcipów opowiadanych przez Michała,później obudził się Kamil,Michał poszedł przygotować mu podwieczorek,a Paulina czytała mu bajki i bawiła się z nim w wyścigi samochodowe.Był grzeczny i dobrze wychowany choć Paulina od razu zauważyła jak do niej lgnął,brakowało mu kobiety,brakowało mu matki,a ona poczuła,że nie potrafiłaby zostawić własnego dziecka.Kiedy z nim była poczuła znów jakiś dziwny smutek w sercu,tęsknotę za czymś czego nie miała.Ostatnio co raz częściej łapała się na tym,że myśli o dziecku,o tym co by było gdyby je miała,o tym jakie to musi być cudowne uczucie być mamą.
Nie zwrócili nawet uwagi kiedy zrobił się wieczór i pora już była wracać do domu.Michał zdecydował,że ją odwiezie swoim samochodem,tłumaczyła mu,że to naprawdę niepotrzebne,za sama da sobie radę,ale nawet nie chciał jej słuchać.Ubrał szybko Kamila,zapiął w foteliku samochodowym na tylnym siedzeniu i mogli jechać,zażartował,że będzie to dla niej przedsmak ich wtorkowej wyprawy.Paulina nie mogła mu jednak niczego zarzucić,nadal jeździł dość szybko,ale już bez szczeniackich popisów,które tak właściwie to na nikim nie robiły większego wrażenia.Był już dojrzałym facetem i woził w końcu swojego syna,wyrósł z tego co kiedyś wydawało mu się zabawne.
- Dziękuję za cudowne popołudnie,potrzebowałam tego bardziej niż mi się wydawało - przyznała Paulina kiedy rozstawali się pod jej domem.
- Cieszę się,to ja ci dziękuję,że przyszłaś,zauważyłem,że Kamil cię polubił,a muszę ci powiedzieć,że nie wszystkie panie mu się podobają - to był prawdziwy komplement dla Pauliny,która kochała dzieci,ale miała raczej małe doświadczenie z nimi.
- To chyba dobrze,pomyśl co byś zrobił gdyby podobały mu się jednak wszystkie?On jest po prostu prawdziwym mężczyzną i wie co dobre - roześmiała się patrząc ciepło na maluszka. - Jeszcze raz dziękuję,czekam na ciebie we wtorek wczesnym rankiem tak jak się umówiliśmy - przypomniała mu wysiadając z samochodu.
- Paulina zaczekaj - zatrzymał ją jakby sobie coś nagle przypomniał.
- Tak? - spytała zaskoczona trochę brzmieniem jego głosu,przybrał dziwnie ciepły i sentymentalny ton.
- Cieszę się,że jesteś - powiedział z ogromną szczerością i ciepłem co było widać w jego oczach,patrzyły na nią ze szczerą sympatią.
- Ja tez się cieszę Michałku,pa - odpowiedziała rozczulona tym co jej powiedział,zatrzasnęła za sobą drzwiczki i podeszła do bramy.
- Pa - już tego nie słyszała,Michał patrzył jeszcze przez chwilę jak szuka w torebce kluczy,otwiera bramę i dopiero kiedy zniknęła mu z oczu włączył silnik i ruszył z powrotem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz