wtorek, 5 lutego 2013

Twórczość ukryta cd.

Dzień dobry moi Mili :)
Jak się macie w nowym tygodniu? Mam nadzieję, że dobrze i z pozytywnym nastawieniem do świata zabieracie do realizacji kolejnych celów. Co najmniej tak jak ja :), postawiłam sobie kilka nowych i do przodu, nie ma co stać w miejscu. mam dzisiaj kolejny odcinek mojej powieści, powoli zbliżamy się do finiszu, a później. Hm przyznam, że mam pewne plany, zobaczymy czy uda mi się je zrealizować a tym czasem życzę miłego dnia i przyjemnej lektury.

"NAJTRUDNIEJSZE SĄ POWROTY"

Rozdział 15: 

Rano z łóżka zerwały Paulinę potworne nudności, ledwo zdążyła dobiec do łazienki, zaczęła wymiotować. Torsje targały nią przez kilka minut, czuła się wyczerpana. W końcu powoli podniosła się z klęczek, puściła zimną wodę i opłukała nią twarz, kiedy spojrzała w lustro zobaczyła w nim bladą twarz i błyszczące oczy. Naprawdę się przestraszyła bo nigdy dotąd nic takiego się jej nie przytrafiło. Nagle w jej głowie pojawiła się przerażająca myśl.
Poszła szybko do pokoju, usiadła na łóżku i zaczęła gorączkowo myśleć, dopiero teraz uświadomiła sobie, że już kilkanaście dni temu powinna dostać okres. Wyciągnęła z torebki kalendarzyk, sprawdziła, fakty były niezaprzeczalne. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość, zastanawiała się jak mogła być na tyle głupia i nieodpowiedzialna. Była prawie pewna, że jest w ciąży i doskonale wiedział kiedy to mogło się stać. Tylko tego jej teraz brakowało, a już wszystko zaczynało zmierzać w dobrym kierunku. Znalazła numer swojego lekarza i zadzwoniła do niego, miała szczęście bo w tym między świątecznym okresie nie miał wielu pacjentek i za półtorej godziny mógł ją przyjąć.
Paulina znalazła go niedługo po swoim przyjeździe do Warszawy, polecony przez koleżankę z pracy, która była jego pacjentką od dłuższego czasu. Wprawdzie Paulina nie miała żadnych specjalnych problemów, ale wolała chuchać na zimne. W dzisiejszych czasach było tyle różnych chorób, a ona wolała im zapobiegać niż później martwić się jak je wyleczyć. Lekarz był w średnim wieku, miły, cierpliwy i bardzo otwarty wobec swoich pacjentek. Zawsze miał dla nich czas i odpowiadał chętnie na wszystkie pytania, które akurat je dręczyły.
Od razu jak przyszła zaprosił ją do gabinetu co zmniejszyło jej zdenerwowanie, które jej cały czas nie opuszczało. Ona dorosła i wykształcona kobieta tak głupio wpadła, nie mogła sobie tego darować.
Lekarz przeprowadził z nią szczegółowy wywiad, zbadał ją dokładnie, poprosił pielęgniarkę o pobranie Paulinie krwi i kazał jutro przyjść o tej samej porze, wtedy miały być wyniki. Wcale jej to nie uspokoiło, wręcz przeciwnie zdenerwowała się jeszcze bardziej. Cały czas zastanawiała się dlaczego nie powiedział jednoznacznie czy jest w ciąży czy nie. Przestraszyła się, że to nie ciąża tylko jakaś poważniejsza choroba, może jakiś nowotwór albo inny guz?
W nocy nie mogła spać, plątały się jej po głowie jakieś głupoty, o których myślała przez wczorajszy dzień siedząc samotnie w domu. Nie miała nawet z kim o tym porozmawiać. Nie chciała przedwcześnie niepokoić Izy wiedząc że przyjaciółka ma swoje problemy, rodziców nie chciała tym bardziej denerwować. Do Roberta też nie mogła zadzwonić, co miałaby mu powiedzieć, że podejrzewa, że jest z nim w ciąży?
Nazajutrz wstała wcześnie rano, wzięła długi, chłodny prysznic chcąc się trochę orzeźwić po nieprzespanej nocy, ale niewiele jej to dało. O zjedzeniu czegokolwiek nie było nawet mowy, żołądek miała uwięziony w gardle, wypiła jedynie szklankę soku pomarańczowego.
Była u lekarza dużo wcześniej niż godzina jej wizyty, w końcu nadeszła jej kolej i pielęgniarka zaprosiła ją do gabinetu.
- Proszę bardzo niech pani siada - lekarz wskazał jej krzesło po drugiej stronie swojego biurka. Twarz miał skupioną i nawet nie starał się do niej uśmiechnąć.
- Panie doktorze co się dzieje? Sądziłam, to znaczy miałam podstawy przypuszczać, że jestem w ciąży, ale po wczorajszej wizycie doszłam do wniosku, że to chyba coś innego. Widzę po pana minie, że moje obawy nie były bezpodstawne - Paulina nie ukrywała swojego zdenerwowania, bała się co za chwilę może usłyszeć od lekarza.
- Przykro mi, że nie mam dla pani niestety najlepszych informacji, wolałbym żeby to była przyjemniejsza rozmowa. W tej chwili jeszcze nie mogę stwierdzić niczego w stu procentach, ale wiem, że w ciąży nie jest pani na pewno pani Paulino, wszystko wskazuje też, że prawdopodobnie nigdy pani nie będzie. Nie wiem jeszcze jaka jest dokładna przyczyna, ale sądzę, że jest pani bezpłodna, bardzo mi przykro - nigdy nie lubił mówić o czyms takim swoim pacjentkom.
- Co takiego? - nie bardzo rozumiała co przed chwilą usłyszała. Nie była w ciąży, nie miała raka, była jedynie bezpłodna? - Tylko po tych badaniach pan to stwierdza doktorze?
- Pani Paulino pewne zmiany są już widoczne w badaniu ginekologicznym, wyniki tych badań, które zleciłem tęż sporo mi mówią. Jednak chciałbym żeby zgłosiła się pani do kliniki zaraz po Nowym roku, proponuję 3.01. o 8 rano. Położę panią na swoim oddziale, zrobimy wszystkie dodatkowe badania, wtedy poznamy szczegóły i zastanowimy się co dalej. Myślę, że zajmie nam to około tygodnia, powinna pani sobie zorganizować w pracy, oczywiście dostanie pani zwolnienie lekarskie. Czy taki termin pani odpowiada, da pani radę bo nie chciałbym tego odkładać? - otworzył swój kalendarz i czekał na odpowiedź pacjentki. Przyglądał się jej uważnie, nie wyglądała dobrze, ale wcale go to nie dziwiło w obecnej sytuacji.
- Wolne? Oczywiście, mogę to załatwić, ale czy te badania są konieczne, czy mogą cokolwiek tutaj jeszcze zmienić? - zapytała chyba tylko po to żeby coś powiedzieć. A może liczyła, że usłyszy iż badania wykażą coś zupełnie innego, że to jakaś pomyłka, ale on nic takiego nie mógł jej obiecać.
Paulina czuła się jakby ktoś uderzył ją cegłówką w głowę, była ogłuszona, blada i funkcjonowała jak automat. Umówiła się z lekarzem na proponowany termin do szpitala i opuściła gabinet. Nie miała pojęcia jak udało się jej dojechać do domu nie powodując po drodze chociażby stłuczki.
Kiedy znalazła się w mieszkaniu zdjęła płaszcz rzucając go niedbale obok wieszaka, nie miał on teraz dla niej żadnego znaczenia mimo, ze niedawno go kupiła. Poszła do sypialni. W głowie wciąż miała słowa lekarza "Jest pani bezpłodna, prawdopodobnie nigdy nie będzie pani w ciąży". Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać, nerwy jej puściły i teraz zanosiła się głośnym szlochem. Dopiero teraz docierał do niej sens słów, które usłyszała w gabinecie lekarskim i poczuła przeszywający jej serce ból. Jeszcze kilka godzin temu robiła sobie wyrzuty za własną nieodpowiedzialność i brak samokontroli, teraz to nie miało najmniejszego sensu. czuła się pusta i mało wartościowa. Uświadomiła sobie, że nigdy nie będzie mogła doświadczyć radości macierzyństwa, to bolało ją bardziej niż wcześniej mogłaby przypuszczać. Przecież nigdy tak naprawdę nie myślała o dziecku..., ale co innego jest świadomy wybór, a co innego bezsilność wobec choroby. Ostatnio dzieci rozczulały ją powodując, że patrząc na nie tęskniła za czymś odległym, a jak teraz się okazało prawdopodobnie nieosiągalnym.... Płakała tak długo aż wreszcie całkowicie wyczerpana, w ubraniu i z ogromnym bólem głowy zasnęła,

Iza robiła pranie, był wieczór i Patrycja już spała, a Marek doglądał w kuchni bigosu na jutrzejszą imprezę, to była niezawodna gorąca potrawa na sylwestrową noc. Nie słyszała swojej komórki bo akurat pralka wirowała zagłuszając wszystko, przestraszyła się słysząc niespodziewanie głos męża za swoimi plecami.
- Przepraszam kochanie nie chciałem cię przestraszyć, twoja komórka dzwoniła, odebrałem bo to Paulina, chyba coś się stało, ma dziwny głos - zauważył, że Iza wystraszyła się słysząc go tak niespodziewanie. Przeczuwał jednak, że telefon Pauliny to coś poważnego i wolał zawołać ją od razu.
- Dzięki już odbieram, tylko wytrę ręce - Iza zdenerwowała się przeczuciami męża, wiedziała, że Marek znał Paulinę na tyle dobrze żeby móć doskonale ocenić pewne sprawy.
Szybko wytarła ręce, wzięła od męża komórkę i poszła do pokoju. Telefonu od przyjaciółki nie  spodziewała się zupełnie, miały zobaczyć się jutro. Skoro Paulina dzwoniła to Marek miał rację, że z pewnością coś musiało się stać.
- Cześć Paulinko, czy coś się stało, że dzwonisz?  - zapytała jeszcze w drodze do pokoju.
- Cześć - zabrzmiał ponuro i smutno głos przyjaciółki po drugiej stronie. - Słyszałam, że Marek coś tam ci szeptał, wiem, że cię to nie ucieszy, ale nie dam rady jutro przyjechać. Jestem chora - musiała się usprawiedliwić bo czuła, że w tej chwili nie jest w stanie spędzać czasu na żadnych towarzyskich imprezach.
Minęły dwa dni od jej wizyty u lekarza, a ona wciąż czuła się jakby usłyszała wszystko zaledwie przed godziną, nie potrafiła sobie z tym poradzić. Bardzo potrzebowała rozmowy z kimś kto ją wysłucha i zrozumie, kto ją pocieszy. Iza z pewnością by ją zrozumiała, ale to nie była rozmowa na telefon, a poza tym nie chciała psuć przyjaciółce Sylwestra i Nowego Roku. Nie czuła się absolutnie na siłach pojechać teraz do Krakowa, wiedziała, że w domu rozsypałaby się zupełnie. Sądziła, że może później poczuje się lepiej i będą miały jakąś dogodniejszą okazję do takiej rozmowy. W gruncie rzeczy czuła się naprawdę okropnie, była taka rozbita i obolała jak przy klasycznej grypie, nie kłamała więc zbytnio mówiąc, że jest chora.
- Jesteś chora? Ale co się stało, nic nie wspominałaś w Święta, że się źle czujesz? Czy to ma może jakiś związek z twoim zasłabnięciem na weselu Ryśka? - Robert wspominał jej co się Paulinie przytrafiło, ale później wyglądało, że to była tylko chwilowa niedyspozycja spowodowana przemęczeniem. Teraz Iza była zaskoczona więc taką wiadomością, tak się cieszyła, że razem przywitają Nowy Rok. Czyżby przyjaciółka coś ukrywała nie chcąc jej martwić?
- Myślę, że to właśnie już wtedy się zaczynało, to chyba jakiś wirus, ale nie chciałabym u was kogoś zarazić, szczególnie Patrycji. Dla mnie też lepiej będzie jak się wykuruję, leżę w łóżku i mam nadzieję, że jakoś mi przejdzie - jeszcze kilka dni temu i ona cieszyła się, że spędzi tym razem tą szczególną noc w roku ze swoimi przyjaciółmi.
- Nie ukrywam, że jest mi smutno, że cię z nami nie będzie, ale masz rację. Lepiej zostań w łóżku i się wykuruj. Dasz sobie radę sama, niczego ci nie potrzeba? -  nie mogła mieć przecież pretensji do przyjaciółki, że jest chora. Martwiła się, że Paulina jest tam zdana wyłącznie na siebie i pytała tak jakby mogła w razie czego zrobić jej jakieś zakupy albo przywieźć ciepłej zupy.
- Poradzę sobie Izuniu, dzięki za troskę, bawcie się dobrze, złóż wszystkim życzenia ode mnie. Wam życzę wspaniałej zabawy, a w Nowym Roku spełnienia marzeń, no i żeby ten nadchodzący rok był zdecydowanie lepszy od mijającego - Paulina złożyła jej życzenia przy których po raz pierwszy musiała się wysilić na choćby odrobinę radości.
- Dziękuje bardzo, ja tobie życzę żebyś miała mniej pracy i znalazła w końcu trochę czasu dla siebie samej, nie zapominaj co mi obiecałaś. Chciałabym móc zatańczyć na twoim weselu kochana, najwyższa ku temu pora - Iza życzyła jej tego z całego serca. Uważała, że to najwłaściwszy czas dla Pauliny na założenie rodziny, urodzenie dziecka, czas uciekał. Nie widziała jak bardzo są to w tej chwili nietrafione życzenia.
- Pomyślę o tym - obiecała Paulina chociaż głos jej się niebezpiecznie łamał, jak w obecnej sytuacji mogła myśleć o zakładaniu rodziny? - Iza muszę już kończyć, głowa mnie bardzo boli, zadzwonię jak poczuję się lepiej, wtedy spokojnie pogadamy - mówiąc to już łykała słone łzy spływające jej po policzkach.
- Paulina zaczekaj chwilkę, ty płaczesz? - Iza usłyszała dziwne brzmienie głosu przyjaciółki, miała dobre ucho i zaniepokoiło ją to.
- Nie skąd, mam tylko katar i strasznie mi kapie z nosa - skłamała chcąc jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, denerwowała się, że przyjaciółka zacznie coś podejrzewać.
- W takim razie rzeczywiście koniec gadania, weź lekarstwa i idź spać, to najlepsze lekarstwo. Na razie, trzymaj się, całujemy cię mocno - Iza chyba kupiła tłumaczenia Pauliny bo dała jej spokój. W końcu grypa tak właśnie się objawiała i była całkiem naturalną chorobą w tym okresie.
- Dzięki ja was też całuję, pa - Paulina szybko przerwała połączenie i rozpłakała się głośno. Czuła się tak nieszczęśliwa i bezradna.
Iza trzymała jeszcze chwilę telefon w ręce, myślała, po chwili westchnęła głęboko i poszła do łazienki gdzie Marek właśnie kończył rozwieszać pranie.
- Jesteś kochany, dziękuję, że to zrobiłeś - objęła go w pasie i mocno się przytuliła, był naprawdę wspaniałym mężem i bardzo ją kochał.
- Nie ma sprawy, co z Pauliną? - spytał siadając na kraju wanny i przyglądając się uważnie żonie. Wciąż była dla niego tą piękna dziewczyną, która stanęła na jego życiowej drodze pewnego wieczoru w zgiełku dyskotekowej muzyki i blasku kolorowych świateł. Z pewnością dojrzalszą, balastem życiowych doświadczeń, ale wciąż tak samo ją kochał i szalał za nią, szczególnie teraz kiedy z takim poświęceniem dała mu córkę.
- Złapała grypę albo jakiś inny wirus i jutro nie przyjedzie, szkoda cieszyłam się, że przywitamy razem Nowy Rok. Bała się nas pozarażać i wolała zostać w domu, zresztą dla niej też chyba tak będzie lepiej - Iza streściła pokrótce rozmowę z przyjaciółką i zamyśliła się na chwilę. - Wiesz to dziwne Marku, ale wydaje mi się, ze mnie oszukała  - stwierdziła w końcu. W środku cały czas coś jej mówiło, że Paulina nie powiedziała jej prawdy, całej prawdy.
- Wydaje mi się, że źle ją oceniasz kochanie, jej naprawdę zależy na waszej przyjaźni. Widziałem to kiedy byłaś chora i nie sądzę żeby chciała cię okłamywać. Jaki miałaby zresztą w tym cel, myślę, że naprawdę jest chora i powinnaś jej wierzyć - ocenił realnie sytuację Marek, nie chciał być teraz niesprawiedliwy dla pauliny tylko dlatego, że złapała jakiegoś wirusa.
- Ależ mnie nie o to chodzi, ja jej wierzę Mareczku, tyle, że wydaje mi się, że tam chodzi o coś poważniejszego niż grypa i Paulina mi nic o tym nie powiedziała żebym się nie denerwowała. Martwię się o nią - przyznała ze smutkiem, wciąż słyszała łamiący się głos przyjaciółki w trakcie ich rozmowy.
- A wiesz, że może coś w tym jest? Kiedy odebrałem telefon odniosłem wrażenie, że była jakaś osowiała, może smutna czy rozżalona, bardziej niż zakatarzona - przypomniał sobie teraz nastrój Pauliny i zgodził się z obawami żony.
- Sam widzisz Marku, że coś w tym jest. Najlepiej zadzwonię do Roberta może będzie coś więcej wiedział, w końcu był z nią na tym weselu kiedy się źle poczuła - zdecydowała Iza, musiała dowiedzieć się prawdy, a Robert rzeczywiście mógł coś wiedzieć.
Poszła po telefon, udało się jej złapać go w domu, mógł więc spokojnie rozmawiać. Ucieszył się z telefonu Izy i jednocześnie natychmiast zmartwił się wiadomością o chorobie Pauliny. Martwił się o Paulinę, przypuszczał, że omdlenie na weselu mogło już o czymś świadczyć. Teraz żałował, że tak łatwo je zbagatelizował, ale wyglądało na to, że naprawdę poczuła się lepiej na drugi dzień.Obiecała mu, że pójdzie z tym do lekarza, ale nie miał pojęcia czy to zrobiła bo nie mógł się do niej dodzwonić od kilku dni, komórka prawie cały czas była wyłączona. Przysłała jakiegoś zdawkowego smsa, który nic nie wyjaśniał. Jednego był pewien, to nie była żadna grypa, znał się na tym i zdecydowanie stawiał na coś poważniejszego chociaż jednocześnie przerażała go taka myśl.
Teraz Iza zdenerwowała się jeszcze bardziej, próbowała zadzwonić do Pauliny, ale bez rezultatu, telefon był wyłączony, a domowego nie odbierała.Nie mogła wiedzieć, że Paulina chciała być sama i po rozmowie z nią wyłączyła komórkę dlatego od razu włączała się poczta głosowa.Izie przypomniało się jak źle przyjaciółka ostatnio wyglądała i słowa Roberta stawały się co raz bardziej realistyczne. Gorączkowo zastanawiała się co ma zrobić, nie chciała niepokoić rodziców Pauliny, zresztą pewnie i tak nic nie wiedzieli. Bała się o Paulinę, uważała, że jeśli to było coś poważniejszego niż grypa przyjaciółka nie powinna być teraz sama. Nagle pomyślała o Michale...


2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane!
    Jestem pod wrażeniem!

    U MNIE NOWY WPIS!
    ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I OBSERWOWANIA! :)

    figh-for-your-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Cieszę się, że się podoba i zapraszam na kolejne odcinki, jeszcze kilka będzie, a potem zobaczymy, mam już pewne plany. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń