niedziela, 9 marca 2014

Do zobaczenia...

"Dzień wstał jak co dzień,
Powietrze aż lśniło...
Tylko ta wielka cisza, to straszne milczenie, to puste miejsce...
Ciebie już nie było..."

Wiem, że moi stali czytelnicy z pewnością niepokoją się ciszą, która tu ostatnio zapanowała, ale wierzę, że mi to wybaczycie, że mnie zrozumiecie. Wszystko to co wydarzyło się w ciągu kilkunastu mijających dni spadło na mnie, na moich Przyjaciół jak grom z jasnego nieba. Było jak cios zadany w samo serce, po którym człowiek nie może złapać oddechu... Kiedyś już spadło na mnie coś takiego, w przeciągu godziny straciłam jedną najbliższych mi osób, straciłam mojego Tatę... Pamiętam jak wtedy każdy kto o tym się dowiadywał nie mógł w to uwierzyć, niektórzy nawet pytali czy to żart, przecież dopiero co Go widzieli, dopiero co z Nim rozmawiali. Nie wiedziałam wtedy jak dalej będę żyć, jak rano wstawać, chodzić do pracy, robić te wszystkie prozaiczne rzeczy, które robiłam do tej pory. Ale zebrałam się jakoś w sobie, życie musiało toczyć się dalej, a ja wiedziałam, że Tata właśnie tego wszystkiego by od nas oczekiwał. I choć w środku tak niesamowicie bolało szłam do przodu bo tak właśnie trzeba było...
W czwartek odszedł nasz Przyjaciel, do ostatniej chwili żyliśmy nadzieją, liczyliśmy na cud jednocześnie wiedząc, że stan jest zbyt poważny by tak się stało. Nikt z nas nie był przygotowany na to co się stało, zresztą na śmierć bliskich nam osób nigdy nie jesteśmy gotowi. Nie potrafię tego zrozumieć, ogarnąć, przyjąć do wiadomości, to co się stało jest jak okrutna ironia losu... Jeszcze kilka tygodni temu śmialiśmy się razem, planowali, zachwalał moje ciasta, pytał o moją twórczość. Był taki radosny, pełen energii, chęci do działania, cieszył się życiem i tymi możliwościami, które się przed Nim otwierały. Kiedy wychodził powiedział "Do zobaczenia", wsiadł na rower i pojechał... Nagle bach, jedna chwila nieuwagi, ten okrutny wypadek..., Tomka nie ma. Wciąż nie mogę uwierzyć, że już nie usłyszę Jego wesołego głosu, nie usłyszę ciepłego słowa, nie opowie nam o nowych pomysłach, o tym co właśnie Go spotkało.
Nie pamiętam dnia kiedy się poznaliśmy, to nie ma znaczenia, po kilku chwilach rozmowy z Tomkiem człowiek czuł się jakby znał Go od zawsze. Był taki otwarty, szczery, chętny do pomocy, wszędzie było Go pełno, nie szukał zwady czy niepotrzebnych kłótni. Nie zrealizujemy już razem wszystkich tych pomysłów, na które wpadł w ostatnim czasie choć będę starała się zrobić to sama dla Tomka bo wiem, że tego właśnie by chciał, to by Go cieszyło, nie mogę Go teraz zawieść.
Wiem dobrze, że moja strata Przyjaciela jest niczym w porównaniu ze stratą jaką czują Jego Najbliżsi, aż za dobrze wiem jaki to ból i szok dla dziecka... Mam nadzieję, że wspólnie przez to przejdą, że znajdą w sobie dość sił i wzajemnej pociechy,a Tomek będzie zawsze blisko czuwając nad swoimi Dziewczynkami, tak bardzo je kochał...
Wiem, że sama jestem silna, że podniosę się po tym okrutnym ciosie bo tak trzeba, bo życie toczy się dalej, ale potrzebuję czasu... Dziś mogę tylko płakać nad tym co się stało bo wciąż widzę Jego uśmiechniętą twarz i słyszę "Madzia trzymaj się, pilnuj tu wszystkiego i do zobaczenia". Będę, obiecuję, że będę..., będziesz obecny w moim sercu i myślach. "Do zobaczenia Tomku"

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze 
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje 
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna 
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego..."

ks. Jan Twardowski 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz