Witajcie!
Ostatni niedzielny poranek tego roku, za oknami mróz, ale jednocześnie piękne, radosne słońce ( no przynajmniej w Krakowie). Pewnie część z Was jeszcze smacznie śpi lub leniuchuje w łóżkach, w końcu to taki luźniejszy okres, niektórzy mają wolne w pracy aż do 2 stycznia więc gdzie się spieszyć. Część osób też jest z pewnością w trakcie ostatnich przygotowań do jutrzejszej nocy. Coś tam jeszcze trzeba kupić, a może upiec czy ugotować, jakaś wizyta u kosmetyczki czy fryzjera, panowie rozglądają się za dobrymi trunkami, no słowem tak jak to bywa przed takim dniem jak Sylwester. Jest to też jednak czas robienia bilansów i to nie tylko tych w firmach, ale naszych własnych, wewnętrznych. Pytamy sami siebie co udało nam się zrobić w mijającym roku, ile z naszych planów zrealizowaliśmy, o co się jednak potknęliśmy, co umknęło nam gdzieś z przed nosa bo nie mogliśmy się zdecydować... Jest to również czas naszych postanowień i zobowiązań na Nowy Rok. Wbrew pozorom to jednak dość pracowity okres, przynajmniej jeśli chodzi o nasze przemyślenia i wewnętrzne rozrachunki, "ręce pełne roboty".
Zastanawiałam się nad moim podsumowaniem i muszę z pewnością przyznać, że ten rok był dla mnie dość szczególny, taki bardziej przełomowy, zmieniający wiele we mnie samej i zamknę go z DUŻYM PLUSEM :).
Zaczęłam pisać mojego bloga co sprawia mi niesamowitą frajdę bo kocham pisanie i mogę się dzielić z wami swoimi przemyśleniami, pomysłami, spostrzeżeniami. Mam nadzieję, że choć niektóre z tych rzeczy przyniosły Wam coś dobrego, pomogły przemyśleć czy zrozumieć jakąś sprawę, a może i podjąć jakąś trudną decyzję?
Zaczęłam rozwijać swoje umiejętności graficzne, jeszcze wiele przede mną w zbliżającym się roku chcę je doskonalić, sprawia mi to ogromną przyjemność i cieszę się ze swoich osiągnięć.
Zainteresowałam się psychologią, zgłębianiem natury człowieka, podejściem do życia. Przeczytałam sporo interesujących publikacji i w tym "Secret", który Wam już polecałam i diametralnie zmieniłam swoje nastawienie do wielu rzeczy. Odkryłam, że żyje mi się tak lepiej, pogodniej, łatwiej, nie zamartwiam się niepotrzebnie bo po co przyciągać do siebie smutki. Trzeba myśleć pozytywnie, roztaczać wokół siebie ciepło, uśmiech, miłość to zdecydowanie procentuje.
No nie mogłabym tu nie wspomnieć o moich słodkich wypiekach, w których też ciągle się doskonalę i cieszy mnie, że tyle osób je chwali.
No i jak sami widzicie jest tych pozytywnych rzeczy całkiem sporo, a jeszcze kilka spokojnie by się znalazło, ale nie będę Was tutaj zanudzać, nie o to mi chodzi, chciałam tylko pokazać, że każdy może znaleźć w swoim życiu takie plusiki i cieszy się nimi. Oczywiście jest jeszcze bardzo duży plus w moim wnętrzu,a dokładnie w okolicy serca :), ale jest to dla mnie na tyle ważna i magiczna historia, że chciałabym ją zostawić wyłącznie dla siebie.
A co do Nowego 2013 Roku to szczerze wierzę, że będzie naprawdę wspaniały, że zrealizuję swoje plany i marzenia, przecież wszystko zależy od nas, od naszego wewnętrznego nastawienia, siły i wiary jakie włożymy we wszystko co robimy, Bo to jacy jesteśmy, jak podchodzimy do spraw codziennych wraca do nas echem dlatego warto się uśmiechać, myśleć pozytywnie, być radosnym i cieszyć się każdą drobnostką jaka nam się przydarza. Poza tym doceniać i dziękować za to co mamy. A za co ktoś powie? Za wszystko Kochani, nawet za to, że nadszedł kolejny dzień, świeci słońce, jest niedziela, możecie odpoczywać i robić to na co macie ochotę. Ja dziękuję. I dziękuję Wam za to, że ze mną jesteście, że czytacie moje posty, że we mnie wierzycie.
Życzę Wam wspaniałych odważnych marzeń na 2013 Rok, które jeśli tylko będziecie w nie mocno wierzyć i wkładać serce w ich realizację z pewnością się spełnią. Życzę Wam dużo ciepła, radości, miłości i takich malutkich, codziennych gestów dobroci. Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!
niedziela, 30 grudnia 2012
środa, 26 grudnia 2012
Świąteczny czas
Dzień dobry Moi Mili!
Jak się macie w to przedpołudnie drugiego dnia Świąt? Jak je spędzacie, słodko leniuchując, odwiedzając rodzinę i przyjaciół, a może aktywnie w ruchu na świeżym powietrzu? Widziałam dzisiaj rano wytrwałego pana, który jak przypuszczam biegł swoją codzienną trasą, w końcu najważniejsza jest dyscyplina, zapał i wytrwałość w tym co robimy. Sama odbyłam dzisiaj mały spacerek po starych zakątkach w centrum miasta, całe lata właśnie tam mieszkałam i oglądałam sobie "stare śmieci" jak to się nie raz mawia. Śnieg już stopniał i dokoła zrobiło się szaro-buro co mało ma wspólnego z radosną, świąteczną aurą no ale cóż, najważniejsze w końcu jest to co mamy w sercach, nasza wewnętrzna radość i pogoda ducha.
A jak udała się Wam Wigilia, potrawy spróbowane, prezenty trafione, gwiazdka na niebie zauważona? Mnie pomimo tej okropnie mglistej pogody jaka była wtedy w Krakowie udało się jeszcze przed kolacją wypatrzyć gwiazdkę, a nawet dwie na niebie i posłać jej swoje wigilijne życzenie. Tylko jedno, bardzo dla mnie ważne, mocno wierzę w jego spełnienie, a fakt, że jednak ją wypatrzyłam wspiera moje marzenie.... Mam nadzieję, że Wam też to się udało :) A jak tam świąteczne obżarstwo, macie jeszcze miejsce i siłę na coś nowego? Mnie szczerze mówiąc świąteczne jedzonko daje się we znaki choć naprawdę dużo więcej niż za zwyczaj staram się nie jeść, waga na szczęście pięknie stoi w miejscu, a nawet jak wspomniałam zmobilizowałam się do konkretnego spaceru, ale i tak więcej dni byłoby ciężko tak funkcjonować.
Dziś też postanowiłam troszkę popracować, pewne rzeczy można robić w domu i dzięki temu mieć łatwiej na przykład jutro choć wiem, że moje podejście do pracy nie ma wielu zwolenników ;). Nie mniej takie słodkie nic nie robienie kompletnie nie jest w moim stylu, strasznie mnie rozwala i cieszę się, że jutro choć na dwa dni sprawy wrócą na swój normalny tor.
A tak wracając jeszcze do smakołyków to mogę wam polecić coś z napojów wysoko procentowych, mój ulubiony drink, którego dawno już nie piłam a zaserwowałam sobie na te Święta. Różowe Martini z sokiem grejprutowym lub z czerwonych pomarańczy, dobrze schłodzony, może być z kostkami lodu jeśli ktoś nie obawia się o swoje gardło. Ekstra smak, polecam, sama właśnie piję :)
To co miłego świętowania, odpoczywajcie i róbcie dokładnie to na co macie ochotę, pozdrawiam Wasz niezmordowany Pracuś.
Jak się macie w to przedpołudnie drugiego dnia Świąt? Jak je spędzacie, słodko leniuchując, odwiedzając rodzinę i przyjaciół, a może aktywnie w ruchu na świeżym powietrzu? Widziałam dzisiaj rano wytrwałego pana, który jak przypuszczam biegł swoją codzienną trasą, w końcu najważniejsza jest dyscyplina, zapał i wytrwałość w tym co robimy. Sama odbyłam dzisiaj mały spacerek po starych zakątkach w centrum miasta, całe lata właśnie tam mieszkałam i oglądałam sobie "stare śmieci" jak to się nie raz mawia. Śnieg już stopniał i dokoła zrobiło się szaro-buro co mało ma wspólnego z radosną, świąteczną aurą no ale cóż, najważniejsze w końcu jest to co mamy w sercach, nasza wewnętrzna radość i pogoda ducha.
A jak udała się Wam Wigilia, potrawy spróbowane, prezenty trafione, gwiazdka na niebie zauważona? Mnie pomimo tej okropnie mglistej pogody jaka była wtedy w Krakowie udało się jeszcze przed kolacją wypatrzyć gwiazdkę, a nawet dwie na niebie i posłać jej swoje wigilijne życzenie. Tylko jedno, bardzo dla mnie ważne, mocno wierzę w jego spełnienie, a fakt, że jednak ją wypatrzyłam wspiera moje marzenie.... Mam nadzieję, że Wam też to się udało :) A jak tam świąteczne obżarstwo, macie jeszcze miejsce i siłę na coś nowego? Mnie szczerze mówiąc świąteczne jedzonko daje się we znaki choć naprawdę dużo więcej niż za zwyczaj staram się nie jeść, waga na szczęście pięknie stoi w miejscu, a nawet jak wspomniałam zmobilizowałam się do konkretnego spaceru, ale i tak więcej dni byłoby ciężko tak funkcjonować.
Dziś też postanowiłam troszkę popracować, pewne rzeczy można robić w domu i dzięki temu mieć łatwiej na przykład jutro choć wiem, że moje podejście do pracy nie ma wielu zwolenników ;). Nie mniej takie słodkie nic nie robienie kompletnie nie jest w moim stylu, strasznie mnie rozwala i cieszę się, że jutro choć na dwa dni sprawy wrócą na swój normalny tor.
A tak wracając jeszcze do smakołyków to mogę wam polecić coś z napojów wysoko procentowych, mój ulubiony drink, którego dawno już nie piłam a zaserwowałam sobie na te Święta. Różowe Martini z sokiem grejprutowym lub z czerwonych pomarańczy, dobrze schłodzony, może być z kostkami lodu jeśli ktoś nie obawia się o swoje gardło. Ekstra smak, polecam, sama właśnie piję :)
To co miłego świętowania, odpoczywajcie i róbcie dokładnie to na co macie ochotę, pozdrawiam Wasz niezmordowany Pracuś.
piątek, 21 grudnia 2012
Magia i aura.....
Dobry wieczór Kochani,
Witam Was w ten piątkowy wieczór, troszkę długo tu nie zaglądałam, to chyba te wszystkie przedświąteczne sprawy, codzienna bieganina, ale postaram się jakoś to nadrobić dzisiaj. Dzisiejszy wieczór postanowiłam spędzić na blogu, a od jutra zaczynam kuchenne przygotowania do Świąt. Jak się domyślacie mam masę ambitnych planów i głęboko wierzę, że wszystkie doskonale mi pójdą, szczególnie moje wypieki. Zresztą wkładam w nie całe swoje serce to chyba nie może być inaczej:). Zaplanowałam mój ukochany tort orzechowy, sernik cynamonowy z powidłami, o którym niedawno wspominałam (jest po prostu boski) i makowiec Last Minute też z Kwestii Smaku żeby wykorzystać masę makową jaka została mi z wcześniejszych wypieków. W niedzielę lepiłam uszka z grzybami do barszczu więc pozostanie je jedynie ugotować, to mój debiut w tym temacie, ale myślę, że dobrze wyszły. No i oczywiście będę robić moją ulubioną rybę po grecku, zdecydowanie bardziej to preferujemy niż karpia. No i jak sami widzicie zapowiada się pysznie, już nie mogę się doczekać. Doskonaliłam też w tym tygodniu trochę moich "talentów" manualno graficznych, przygotowałam takie drobne niespodzianki dla przyjaciół. Uważam, że takie własne, robione upominki, płynące z głębi człowieka są dużo cenniejsze i ważniejsze niż jakieś kupione w pospiechu w sklepie. Przynajmniej takie jest moje zdanie choć ostatnio usłyszałam, że wiele osób ceni tylko to co zostanie im kupione, najlepiej drogie i markowe, jak dla mnie bezsensu. Kupić tak naprawdę dzisiaj można wszystko (oczywiście w zależności od zasobów finansowych), a to co dajemy z siebie jest tak naprawdę bezcenne bo świadczy o tym, że nam się chciało, że poświęciliśmy swój czas, umiejętności, że włożyliśmy w to serce bo nam zależy, jak dla mnie to najważniejsze. Widzicie więc, że absolutnie nie leniuchowałam tylko rozwijałam się w różnych dziedzinach. Na odpoczynek i leniuchowanie będzie sporo czasu w Święta, w sumie uzbierało mi się 5 dni wolnych od pracy, jak dla mnie ogrom, ale wierzę, że będzie pięknie, a może i coś nowego stworzę?
Przyznam, że to dla mnie dwojaki czas bo z jednej strony uwielbiam Boże Narodzenie, choinkę, wszystkie te smakołyki, ciepłą, rodzinną atmosferę - ta niesamowita magia Świąt.... Cieszę się na nie, szczególnie w tym roku jestem w wyjątkowo ciepłym, optymistycznym i radosnym nastroju. Pełna energii i wiary, że wszystko się dobrze poukłada, że będzie tak jak sobie tego życzę. Jednocześnie od kilkunastu lat ten cudowny okres w roku jest dla mnie zawsze naznaczony wspomnieniami i tęsknotą bo właśnie dzień przed Wigilią odszedł mój Tata. To było niesamowicie ciężkie i trudne doświadczenie, w jednym momencie rozpadł się nasz cały stabilny i bezpieczny świat..., nikt nie jest przygotowany na coś takiego. Wszyscy dokoła śmieją się i biegają podekscytowani kolacją wigilijną a człowiek nie wie jak dalej żyć, jak normalnie oddychać i pyta tylko "Dlaczego?"....Dziś po tych 13 latach patrzę na to wszystko trochę inaczej, wiem jaka jestem naprawdę silna, jak wiele to doświadczenie w moim życiu zmieniło, jak wiele mi dało. Wiem też, że czas tak naprawdę jedynie potęguje tęsknotę i świadomość, że nigdy Go już nie zobaczę...,ale jednocześnie mam masę ciepłych i pięknych wspomnień.
Skoro już zrobiło się tak duchowo i intymnie to powiem wam jeszcze kilka słów o fantastycznej książce, którą ostatnio przeczytałam, jest to Secret . Jeśli uważnie śledzicie moje wpisy to z pewnością wiecie, że zainteresowała mnie psychologia, wnętrze człowieka, jego nastawienie do świata. Przyznam, że nie od razu kupiłam tą książkę, trochę się zastanawiałam, chodziłam koło niej, brałam do ręki i odkładałam na półkę. Aż wreszcie kupiłam i nie żałuję absolutnie, polecam w zasadzie każdemu choć wiem iż wiele osób uśmiechnie się, może nawet puknie w głowę, powie, ze to jakieś czary mary. Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania, ale uważam, że jest tam taki pokład pozytywnego spojrzenia na świat, myślenia i możliwości zmiany naszego dotychczasowego życia, że jeśli ktoś właśnie takiej inspiracji potrzebował to w tej książce z pewnością ją znajdzie. Owszem jest bardzo trudno zmienić swój dotychczasowy punkt widzenia, swój sposób myślenia, uwierzyć w to wszystko a co najważniejsze w tej wierze wytrwać. Mnie jak na razie się udaje i żyje mi się z takim nastawieniem dużo lepiej, o dziwo moje otoczenie zaczyna też zauważać te pozytywne zmiany. Niektórzy mówią, że roztaczam dokoła siebie taką specyficzną aurę.... A nawet jeśli ktoś nie wierzy w to co jest w tej książce napisane to myślę, że są tam zawarte takie rady życiowe, z których skorzystać może każdy i z pewnością na tym nic nie straci. Doskonała lektura, idealny prezent dla kogoś bliskiego kogo chcemy zmotywować, polecam gorąco. Ja już przymierzam się do drugiej części "Siła".
Oj rozpisałam się dzisiaj ale mam nadzieję, że nie nudziliście się i docenicie, że otworzyłam się dzisiaj bardziej niż robię to zazwyczaj.
Życzę Wam Kochani radosnych, pięknych pełnych magii, miłości, wzajemnej bliskości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa pachnących smakołyków, kolorowej choinki, prezentów (szczególnie tych od serca), odpoczynku od codziennej bieganiny, dystansu do świata i spełnienia marzeń. I dziękuję Wam bardzo, że ze mną jesteście.
Pozdrawiam Was bardzo cieplutko i świątecznie.
Witam Was w ten piątkowy wieczór, troszkę długo tu nie zaglądałam, to chyba te wszystkie przedświąteczne sprawy, codzienna bieganina, ale postaram się jakoś to nadrobić dzisiaj. Dzisiejszy wieczór postanowiłam spędzić na blogu, a od jutra zaczynam kuchenne przygotowania do Świąt. Jak się domyślacie mam masę ambitnych planów i głęboko wierzę, że wszystkie doskonale mi pójdą, szczególnie moje wypieki. Zresztą wkładam w nie całe swoje serce to chyba nie może być inaczej:). Zaplanowałam mój ukochany tort orzechowy, sernik cynamonowy z powidłami, o którym niedawno wspominałam (jest po prostu boski) i makowiec Last Minute też z Kwestii Smaku żeby wykorzystać masę makową jaka została mi z wcześniejszych wypieków. W niedzielę lepiłam uszka z grzybami do barszczu więc pozostanie je jedynie ugotować, to mój debiut w tym temacie, ale myślę, że dobrze wyszły. No i oczywiście będę robić moją ulubioną rybę po grecku, zdecydowanie bardziej to preferujemy niż karpia. No i jak sami widzicie zapowiada się pysznie, już nie mogę się doczekać. Doskonaliłam też w tym tygodniu trochę moich "talentów" manualno graficznych, przygotowałam takie drobne niespodzianki dla przyjaciół. Uważam, że takie własne, robione upominki, płynące z głębi człowieka są dużo cenniejsze i ważniejsze niż jakieś kupione w pospiechu w sklepie. Przynajmniej takie jest moje zdanie choć ostatnio usłyszałam, że wiele osób ceni tylko to co zostanie im kupione, najlepiej drogie i markowe, jak dla mnie bezsensu. Kupić tak naprawdę dzisiaj można wszystko (oczywiście w zależności od zasobów finansowych), a to co dajemy z siebie jest tak naprawdę bezcenne bo świadczy o tym, że nam się chciało, że poświęciliśmy swój czas, umiejętności, że włożyliśmy w to serce bo nam zależy, jak dla mnie to najważniejsze. Widzicie więc, że absolutnie nie leniuchowałam tylko rozwijałam się w różnych dziedzinach. Na odpoczynek i leniuchowanie będzie sporo czasu w Święta, w sumie uzbierało mi się 5 dni wolnych od pracy, jak dla mnie ogrom, ale wierzę, że będzie pięknie, a może i coś nowego stworzę?
Przyznam, że to dla mnie dwojaki czas bo z jednej strony uwielbiam Boże Narodzenie, choinkę, wszystkie te smakołyki, ciepłą, rodzinną atmosferę - ta niesamowita magia Świąt.... Cieszę się na nie, szczególnie w tym roku jestem w wyjątkowo ciepłym, optymistycznym i radosnym nastroju. Pełna energii i wiary, że wszystko się dobrze poukłada, że będzie tak jak sobie tego życzę. Jednocześnie od kilkunastu lat ten cudowny okres w roku jest dla mnie zawsze naznaczony wspomnieniami i tęsknotą bo właśnie dzień przed Wigilią odszedł mój Tata. To było niesamowicie ciężkie i trudne doświadczenie, w jednym momencie rozpadł się nasz cały stabilny i bezpieczny świat..., nikt nie jest przygotowany na coś takiego. Wszyscy dokoła śmieją się i biegają podekscytowani kolacją wigilijną a człowiek nie wie jak dalej żyć, jak normalnie oddychać i pyta tylko "Dlaczego?"....Dziś po tych 13 latach patrzę na to wszystko trochę inaczej, wiem jaka jestem naprawdę silna, jak wiele to doświadczenie w moim życiu zmieniło, jak wiele mi dało. Wiem też, że czas tak naprawdę jedynie potęguje tęsknotę i świadomość, że nigdy Go już nie zobaczę...,ale jednocześnie mam masę ciepłych i pięknych wspomnień.
Skoro już zrobiło się tak duchowo i intymnie to powiem wam jeszcze kilka słów o fantastycznej książce, którą ostatnio przeczytałam, jest to Secret . Jeśli uważnie śledzicie moje wpisy to z pewnością wiecie, że zainteresowała mnie psychologia, wnętrze człowieka, jego nastawienie do świata. Przyznam, że nie od razu kupiłam tą książkę, trochę się zastanawiałam, chodziłam koło niej, brałam do ręki i odkładałam na półkę. Aż wreszcie kupiłam i nie żałuję absolutnie, polecam w zasadzie każdemu choć wiem iż wiele osób uśmiechnie się, może nawet puknie w głowę, powie, ze to jakieś czary mary. Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania, ale uważam, że jest tam taki pokład pozytywnego spojrzenia na świat, myślenia i możliwości zmiany naszego dotychczasowego życia, że jeśli ktoś właśnie takiej inspiracji potrzebował to w tej książce z pewnością ją znajdzie. Owszem jest bardzo trudno zmienić swój dotychczasowy punkt widzenia, swój sposób myślenia, uwierzyć w to wszystko a co najważniejsze w tej wierze wytrwać. Mnie jak na razie się udaje i żyje mi się z takim nastawieniem dużo lepiej, o dziwo moje otoczenie zaczyna też zauważać te pozytywne zmiany. Niektórzy mówią, że roztaczam dokoła siebie taką specyficzną aurę.... A nawet jeśli ktoś nie wierzy w to co jest w tej książce napisane to myślę, że są tam zawarte takie rady życiowe, z których skorzystać może każdy i z pewnością na tym nic nie straci. Doskonała lektura, idealny prezent dla kogoś bliskiego kogo chcemy zmotywować, polecam gorąco. Ja już przymierzam się do drugiej części "Siła".
Oj rozpisałam się dzisiaj ale mam nadzieję, że nie nudziliście się i docenicie, że otworzyłam się dzisiaj bardziej niż robię to zazwyczaj.
Życzę Wam Kochani radosnych, pięknych pełnych magii, miłości, wzajemnej bliskości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa pachnących smakołyków, kolorowej choinki, prezentów (szczególnie tych od serca), odpoczynku od codziennej bieganiny, dystansu do świata i spełnienia marzeń. I dziękuję Wam bardzo, że ze mną jesteście.
Pozdrawiam Was bardzo cieplutko i świątecznie.
środa, 12 grudnia 2012
Przyjemność :)
Dobry wieczór :)
Myślę, że spokojnie tak można powiedzieć, za oknem już ciemno, robi się cicho, przynajmniej tutaj więc chyba możemy powiedzieć, że wieczór już nastał.
Pewnie zaintrygował Was tytuł dzisiejszego posta i każdy czeka co też za nim się kryje, o jakich to przyjemnościach mam zamiar Wam opowiedzieć, prawda? W sumie dla każdego to coś zupełnie innego, ale ja dzisiaj nie chciałam poruszać tu wymiaru materialnego słowa "przyjemność", chciałam bardziej duchowo ją Wam przedstawić. Jak pewnie zauważyliście od jakiegoś czasu poruszam takie "życiowe" tematy i więcej interesuję się sprawami wnętrza człowieka co zresztą na mnie fantastycznie wpływa. Wiem, że takie podejście do życia wymaga sporej pracy nad samym sobą, przewartościowania wielu spraw, może trafnie ująć pogodzenia się z pewnymi faktami. Chciałam dzisiaj powiedzieć Wam o ogromnej przyjemności jaką może być dawanie innym czegoś co ich ucieszy, pomoże, dowartościuje. Wczoraj ktoś zauważył, ze muszę być osobą, która lubi sprawiać ludziom przyjemności i trafił tym w samo sedno. Bo wierzcie mi nie ma dla mnie większej frajdy kiedy widzę, że to co robię czy mówię pomaga drugiej osobie, podnosi ją na duchu, wywołuje uśmiech na jej twarzy. Czasem jest to naprawdę niewiele, dla mnie drobny gest, wykonanie jakiegoś telefonu czy napisanie maila a w zamian słyszę "Jak dobrze wiedzieć, że są jeszcze tacy ludzie....". Niesamowita frajda i poczucie, że moje działanie rozwiązało czyjś problem. Dlaczego tak rzadko to robimy w dzisiejszych czasach? Dlaczego masa ludzi woli raczej komuś coś utrudnić, wbić przysłowiową "szpilkę' niż powiedzieć czy zrobić coś miłego? Szczerze mówiąc nie do końca to rozumiem i moglibyśmy tu z pewnością długo polemizować. Osobiście jestem za takimi ciepłymi, dobrymi słowami czy gestami,. które tak niewiele nas kosztują, a naprawdę mogą sprawić osobie je dającej ogromną frajdę i przyjemność. Spróbujcie sami, nie pożałujecie. Nie widzę w tym nic zdrożnego, krępującego, nie trzeba zastanawiać się jak ktoś na to zareaguje bo każdemu jest miło kiedy widzi przyjazną i pomocną dłoń do siebie wyciągnięta.. A dobro powraca..., tak samo zresztą jak i te negatywne emocje więc sami zdecydujcie czym chcecie być obdarowani.
Miłego wieczoru, pozdrawiam cieplutko.
Myślę, że spokojnie tak można powiedzieć, za oknem już ciemno, robi się cicho, przynajmniej tutaj więc chyba możemy powiedzieć, że wieczór już nastał.
Pewnie zaintrygował Was tytuł dzisiejszego posta i każdy czeka co też za nim się kryje, o jakich to przyjemnościach mam zamiar Wam opowiedzieć, prawda? W sumie dla każdego to coś zupełnie innego, ale ja dzisiaj nie chciałam poruszać tu wymiaru materialnego słowa "przyjemność", chciałam bardziej duchowo ją Wam przedstawić. Jak pewnie zauważyliście od jakiegoś czasu poruszam takie "życiowe" tematy i więcej interesuję się sprawami wnętrza człowieka co zresztą na mnie fantastycznie wpływa. Wiem, że takie podejście do życia wymaga sporej pracy nad samym sobą, przewartościowania wielu spraw, może trafnie ująć pogodzenia się z pewnymi faktami. Chciałam dzisiaj powiedzieć Wam o ogromnej przyjemności jaką może być dawanie innym czegoś co ich ucieszy, pomoże, dowartościuje. Wczoraj ktoś zauważył, ze muszę być osobą, która lubi sprawiać ludziom przyjemności i trafił tym w samo sedno. Bo wierzcie mi nie ma dla mnie większej frajdy kiedy widzę, że to co robię czy mówię pomaga drugiej osobie, podnosi ją na duchu, wywołuje uśmiech na jej twarzy. Czasem jest to naprawdę niewiele, dla mnie drobny gest, wykonanie jakiegoś telefonu czy napisanie maila a w zamian słyszę "Jak dobrze wiedzieć, że są jeszcze tacy ludzie....". Niesamowita frajda i poczucie, że moje działanie rozwiązało czyjś problem. Dlaczego tak rzadko to robimy w dzisiejszych czasach? Dlaczego masa ludzi woli raczej komuś coś utrudnić, wbić przysłowiową "szpilkę' niż powiedzieć czy zrobić coś miłego? Szczerze mówiąc nie do końca to rozumiem i moglibyśmy tu z pewnością długo polemizować. Osobiście jestem za takimi ciepłymi, dobrymi słowami czy gestami,. które tak niewiele nas kosztują, a naprawdę mogą sprawić osobie je dającej ogromną frajdę i przyjemność. Spróbujcie sami, nie pożałujecie. Nie widzę w tym nic zdrożnego, krępującego, nie trzeba zastanawiać się jak ktoś na to zareaguje bo każdemu jest miło kiedy widzi przyjazną i pomocną dłoń do siebie wyciągnięta.. A dobro powraca..., tak samo zresztą jak i te negatywne emocje więc sami zdecydujcie czym chcecie być obdarowani.
Miłego wieczoru, pozdrawiam cieplutko.
sobota, 8 grudnia 2012
Zimowy wieczór
Dobry wieczór Moi Mili :)
Jak minęła Wam ta dość mroźna choć słoneczna sobota? Wszystko zrealizowane, dzień udany a teraz można się zasłużenie zrelaksować w ulubiony sposób? Mam nadzieję, że tak i może w ramach relaksu ktoś tu zaglądnie i przeczyta mojego pościka?
Mnie tydzień minął ogromnie pracowicie, generalnie tak jak lubię bo kto mnie już zdążył poznać dzięki moim postom wie, że jestem niezmordowaną pracoholiczką :) - padałam jednak na nos w niektóre dni. Mój Szef ostatnio nawet stwierdził,że gdybym teraz powiedziała, że biorę wolne do końca roku to uznałby to za żart w stylu Monty Pythona. No proszę nieźle co? No tak przecież ja nawet weekend ledwo mogę przetrwać a co dopiero trzy tygodnie. No w każdym razie po męczącym tygodniu, w którym na niewiele poza pracą miałam czasu i sił sobotę też spędziłam dość produktywnie. Pomijając normalne "sobotnie sprawy" testowałam kolejny przepis z Kwestii Smaku, tym razem był to Sernik cynamonowy z musem z powideł śliwkowych. Jak pewnie już zauważyliście ostatnio rozwijam się w dziedzinie cukierniczej :), a ponieważ nie znalazłam jeszcze idealnego ciasta na Święta do towarzystwa mojemu ukochanemu torcikowi orzechowemu to próbuję. Przepis na http://www.kwestiasmaku.com/desery/serniki/sernik_cynamonowy/przepis.html
Polecam gorąco, jest dość szybki w samym przygotowaniu choć długo się piecze w kąpieli wodnej,a potem jeszcze wędruje do lodówki na minimum 8 godzin, najlepiej na całą noc. Wyszedł naprawdę cudnie, wszystko zgodnie z przepisem, nie było żadnych niespodzianek, pachnie bosko! Teraz siedzi sobie już w lodówce, a jutro będziemy testować, mam nadzieję, że będzie smakował równie wspaniale jak wygląda. Oczywiście dam znać jak spróbuję :).
Poza tym w tym tygodniu udało mi się "pochłonąć" świetną książkę, która sobie sprawiłam "Wiem co myślisz", sam tytuł brzmi już intrygująco,a treść świetna. To znaczy dla osób, które interesują się trochę psychologia, ludzkimi zachowaniami, reakcjami, uczuciami. Ostatnio bardzo mnie to pochłania, w sumie po przeczytaniu innej książki, którą polecił mi kolega zainteresowałam się bliżej takimi zagadnieniami i co raz bardziej mnie to wciąga, już szukam czegoś nowego. Niesamowite ile ciekawych i bardzo "codziennych" rzeczy można się dowiedzieć się z tych lektur, w sumie oczywistych a tak mało osób na co dzień zdaje sobie z nich sprawę i się do nich stosuje. A mogą nam tak ułatwić życie, podejście do codziennych problemów, do postrzegania innych, do kontaktów z nimi, a przed wszystkim do łatwiejszego życia. Pisząc łatwiejszego mam na myśli spokojniejszego, pogodniejszego, bardziej optymistycznego - tak jest zdecydowanie lepiej, częściej człowiek się uśmiecha i jest cieplej odbierany przez otoczenie. I wierzcie mi nie są to jakieś czary mary czy głupie gadanie, wcale nie tak łatwo się to mówi i wiem doskonale jak trudno to stosować. Ale naprawdę można, zdecydowanie lepiej się czuję z tym pozytywnym i "słonecznym" nastawieniem do życia. Myślę, że moim znajomi i przyjaciele, którzy dobrze mnie znają i wiedzą, że miałabym prawo być mega smutasem, z mega depresją najlepiej mogą potwierdzić, że skoro tak mówię i tak robię to znaczy, że można.
Trzeba tylko dojść do ładu z samym sobą, poukładać sobie wszystko trochę inaczej i podejść do problemów jak do zadań do wykonania, do rzeczy, które dzieją się po coś. Ano po to żeby nas czegoś nauczyć, wzmocnić i dać wiarę, że można to pokonać bez załamywania się, że świat jest okropny i zsyła na nas kolejną karę.
Więc myślmy pozytywnie, uśmiechajmy się do siebie i nie traćmy czasu na narzekanie, nie warto wierzcie mi Kochani.
Miłego wieczoru i słonecznej niedzieli, śpijcie dobrze. Dobranoc....
Jak minęła Wam ta dość mroźna choć słoneczna sobota? Wszystko zrealizowane, dzień udany a teraz można się zasłużenie zrelaksować w ulubiony sposób? Mam nadzieję, że tak i może w ramach relaksu ktoś tu zaglądnie i przeczyta mojego pościka?
Mnie tydzień minął ogromnie pracowicie, generalnie tak jak lubię bo kto mnie już zdążył poznać dzięki moim postom wie, że jestem niezmordowaną pracoholiczką :) - padałam jednak na nos w niektóre dni. Mój Szef ostatnio nawet stwierdził,że gdybym teraz powiedziała, że biorę wolne do końca roku to uznałby to za żart w stylu Monty Pythona. No proszę nieźle co? No tak przecież ja nawet weekend ledwo mogę przetrwać a co dopiero trzy tygodnie. No w każdym razie po męczącym tygodniu, w którym na niewiele poza pracą miałam czasu i sił sobotę też spędziłam dość produktywnie. Pomijając normalne "sobotnie sprawy" testowałam kolejny przepis z Kwestii Smaku, tym razem był to Sernik cynamonowy z musem z powideł śliwkowych. Jak pewnie już zauważyliście ostatnio rozwijam się w dziedzinie cukierniczej :), a ponieważ nie znalazłam jeszcze idealnego ciasta na Święta do towarzystwa mojemu ukochanemu torcikowi orzechowemu to próbuję. Przepis na http://www.kwestiasmaku.com/desery/serniki/sernik_cynamonowy/przepis.html
Polecam gorąco, jest dość szybki w samym przygotowaniu choć długo się piecze w kąpieli wodnej,a potem jeszcze wędruje do lodówki na minimum 8 godzin, najlepiej na całą noc. Wyszedł naprawdę cudnie, wszystko zgodnie z przepisem, nie było żadnych niespodzianek, pachnie bosko! Teraz siedzi sobie już w lodówce, a jutro będziemy testować, mam nadzieję, że będzie smakował równie wspaniale jak wygląda. Oczywiście dam znać jak spróbuję :).
Poza tym w tym tygodniu udało mi się "pochłonąć" świetną książkę, która sobie sprawiłam "Wiem co myślisz", sam tytuł brzmi już intrygująco,a treść świetna. To znaczy dla osób, które interesują się trochę psychologia, ludzkimi zachowaniami, reakcjami, uczuciami. Ostatnio bardzo mnie to pochłania, w sumie po przeczytaniu innej książki, którą polecił mi kolega zainteresowałam się bliżej takimi zagadnieniami i co raz bardziej mnie to wciąga, już szukam czegoś nowego. Niesamowite ile ciekawych i bardzo "codziennych" rzeczy można się dowiedzieć się z tych lektur, w sumie oczywistych a tak mało osób na co dzień zdaje sobie z nich sprawę i się do nich stosuje. A mogą nam tak ułatwić życie, podejście do codziennych problemów, do postrzegania innych, do kontaktów z nimi, a przed wszystkim do łatwiejszego życia. Pisząc łatwiejszego mam na myśli spokojniejszego, pogodniejszego, bardziej optymistycznego - tak jest zdecydowanie lepiej, częściej człowiek się uśmiecha i jest cieplej odbierany przez otoczenie. I wierzcie mi nie są to jakieś czary mary czy głupie gadanie, wcale nie tak łatwo się to mówi i wiem doskonale jak trudno to stosować. Ale naprawdę można, zdecydowanie lepiej się czuję z tym pozytywnym i "słonecznym" nastawieniem do życia. Myślę, że moim znajomi i przyjaciele, którzy dobrze mnie znają i wiedzą, że miałabym prawo być mega smutasem, z mega depresją najlepiej mogą potwierdzić, że skoro tak mówię i tak robię to znaczy, że można.
Trzeba tylko dojść do ładu z samym sobą, poukładać sobie wszystko trochę inaczej i podejść do problemów jak do zadań do wykonania, do rzeczy, które dzieją się po coś. Ano po to żeby nas czegoś nauczyć, wzmocnić i dać wiarę, że można to pokonać bez załamywania się, że świat jest okropny i zsyła na nas kolejną karę.
Więc myślmy pozytywnie, uśmiechajmy się do siebie i nie traćmy czasu na narzekanie, nie warto wierzcie mi Kochani.
Miłego wieczoru i słonecznej niedzieli, śpijcie dobrze. Dobranoc....
niedziela, 2 grudnia 2012
Modny drobiazg
Witajcie Kochani!
Jak tam pierwszy weekend grudnia? Straszyli solidnym zimnem, śniegiem, jak na razie jest znośnie:). Mnie coś lekko łamie w kościach i drapie w gardle, nie mogę w tym roku pozbyć się tej paskudnej infekcji, ale mam nadzieję, że nie rozwinie się to w nic poważniejszego, nie teraz.... Zbyt wiele spraw do zrobienia, muszę być na posterunku.
Dzisiaj chciałam opowiedzieć Wam trochę o modnej i niedrogiej biżuterii ze stali nierdzewnej, w którą możecie się zaopatrzyć na stronie Safiry, jak również bezpośrednio i u mnie jeśli ktoś jest z Krakowa.
Czym ta biżuteria różni się od srebrnych, złotych czy wszelkich innych markowych wyrobów, których sklepy z biżuterią są dzisiaj pełne?
Tak jak wspomniałam przed wszystkim jest niedroga, w zasadzie na każdą kieszeń co jest jej wielką zaletą. Można pozwolić sobie na poszerzanie swojej domowej kolekcji bez specjalnego uszczuplania domowego budżetu :). Szeroka gama wzorów, fasonów, kolorów pozwala bez problemu znaleźć coś w swoim guście. Jednocześnie daje Wam pewność na oryginalność i unikalność, koleżanka w pracy czy szkole nie będzie miała raczej takiej samej bo nie kupi jej w butiku za rogiem. Bez problemu znajdziecie tu coś na prezent czy drobny upominek. W przeciwieństwie do srebra czy złota nie uczula, sprawdziłam na sobie a jestem alergikiem i różnie z tym bywało. Ostatnio bardzo modne stały się bransoletki z kauczuku, mam taką właśnie i nie roztaję się z nią:) - szeroki wybór w czarnym kolorze, jak również dla osób które wolą kolory znajdzie się spory wybór. Sami zobaczcie te "cudeńka" i powiedzcie czy nie macie ochoty na małe zakupy. Przecież nic tak doskonale nie poprawia nastroju kobiety jak gustowny drobiazg, od razu poczujecie się bardziej kobieco :).
Zdjęcia montowałam sama, jak kiedyś Wam wspominałam szkolę się w tym kierunku, na razie to zabawa, ale kto wie może wkrótce dodatkowe źródło zarobku? Miłego popołudnia, pozdrawiam.
Jak tam pierwszy weekend grudnia? Straszyli solidnym zimnem, śniegiem, jak na razie jest znośnie:). Mnie coś lekko łamie w kościach i drapie w gardle, nie mogę w tym roku pozbyć się tej paskudnej infekcji, ale mam nadzieję, że nie rozwinie się to w nic poważniejszego, nie teraz.... Zbyt wiele spraw do zrobienia, muszę być na posterunku.
Dzisiaj chciałam opowiedzieć Wam trochę o modnej i niedrogiej biżuterii ze stali nierdzewnej, w którą możecie się zaopatrzyć na stronie Safiry, jak również bezpośrednio i u mnie jeśli ktoś jest z Krakowa.
Czym ta biżuteria różni się od srebrnych, złotych czy wszelkich innych markowych wyrobów, których sklepy z biżuterią są dzisiaj pełne?
Tak jak wspomniałam przed wszystkim jest niedroga, w zasadzie na każdą kieszeń co jest jej wielką zaletą. Można pozwolić sobie na poszerzanie swojej domowej kolekcji bez specjalnego uszczuplania domowego budżetu :). Szeroka gama wzorów, fasonów, kolorów pozwala bez problemu znaleźć coś w swoim guście. Jednocześnie daje Wam pewność na oryginalność i unikalność, koleżanka w pracy czy szkole nie będzie miała raczej takiej samej bo nie kupi jej w butiku za rogiem. Bez problemu znajdziecie tu coś na prezent czy drobny upominek. W przeciwieństwie do srebra czy złota nie uczula, sprawdziłam na sobie a jestem alergikiem i różnie z tym bywało. Ostatnio bardzo modne stały się bransoletki z kauczuku, mam taką właśnie i nie roztaję się z nią:) - szeroki wybór w czarnym kolorze, jak również dla osób które wolą kolory znajdzie się spory wybór. Sami zobaczcie te "cudeńka" i powiedzcie czy nie macie ochoty na małe zakupy. Przecież nic tak doskonale nie poprawia nastroju kobiety jak gustowny drobiazg, od razu poczujecie się bardziej kobieco :).
Zdjęcia montowałam sama, jak kiedyś Wam wspominałam szkolę się w tym kierunku, na razie to zabawa, ale kto wie może wkrótce dodatkowe źródło zarobku? Miłego popołudnia, pozdrawiam.
środa, 28 listopada 2012
Ulubiony demakijaż
Dzień dobry :)
Na dzisiejsze popołudnie a może to już wieczór patrząc na ciemność za oknem przygotowałam dla Was kilka słów o moich ulubionych produktach do demakijażu i oczyszczenia twarzy. W szerokiej ofercie jest bardzo wiele firm i produktów choć szczerze mówiąc niekoniecznie wybór w związku z tym jest prosty. każdy szuka czegoś dla siebie, najodpowiedniejszego dla swojej cery, ułatwiającego szybki demakijaż, a może tradycyjnie jak ja mleczka i toniku. Przyznam się wam szczerze, że mając kontakt dość intensywny i bliski z branżą kosmetyczną już prawie od 20 lat (???? kurczę czas leci szybko :)) miałam możliwość przetestowania różnego rodzaju specyfików - od mleczek począwszy, poprzez preparaty 2w1, chusteczki do demakijażu, ostatnio modne wszelkiego rodzaju płyny. Nieodmiennie kocham i wracam do mleczek a potem toników. Od dłuższego czasu jestem wierna tym dwóm produktom z firmy Safira i polecam Wam je gorąco.
Mleczko idealne do demakijażu zarówno twarzy jak i oczu, świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia, nie szczypie w oczy, bardzo wydajne, o przyjemnym delikatnym zapachu.
Przed nałożeniem kremu stosuję tonik nawilżający z alantoiną, przyjemne uczucie na skórze, delikatny zapach.
OD PRODUCENTA:
Niewielką ilość nanieść na płatek kosmetyczny i zmyć makijaż z oczu i twarzy. Następnie zaleca się użycie toniku. Tylko do użytku zewnętrznego.
Tonik zawiera wyciągi z aloesu i
rumianku oraz prowitaminę B5 i allantoinę. Przeznaczony do codziennej
pielęgnacji twarzy, szyi i dekoltu. Odpowiedni dla każdego rodzaju cery.
Nawilża i odświeża skórę, delikatnie ściąga pory. Przywraca naturalne
pH, przez co skóra łatwiej wchłania zawarte w nim substancje odżywcze.
Allantoina oraz ekstrakty rumianku i aloesu łagodzą podrażnienia. Skóra
pielęgnowana tonikiem staje się gładka, elastyczna, odświeżona i
nawilżona.
Sposób użycia:
Zwilżyć płatek kosmetyczny tonikiem i delikatnie rozprowadzić na czystej skórze twarzy, szyi i dekoltu. Tylko do użytku zewnętrznego.
Produkty można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym -
Na dzisiejsze popołudnie a może to już wieczór patrząc na ciemność za oknem przygotowałam dla Was kilka słów o moich ulubionych produktach do demakijażu i oczyszczenia twarzy. W szerokiej ofercie jest bardzo wiele firm i produktów choć szczerze mówiąc niekoniecznie wybór w związku z tym jest prosty. każdy szuka czegoś dla siebie, najodpowiedniejszego dla swojej cery, ułatwiającego szybki demakijaż, a może tradycyjnie jak ja mleczka i toniku. Przyznam się wam szczerze, że mając kontakt dość intensywny i bliski z branżą kosmetyczną już prawie od 20 lat (???? kurczę czas leci szybko :)) miałam możliwość przetestowania różnego rodzaju specyfików - od mleczek począwszy, poprzez preparaty 2w1, chusteczki do demakijażu, ostatnio modne wszelkiego rodzaju płyny. Nieodmiennie kocham i wracam do mleczek a potem toników. Od dłuższego czasu jestem wierna tym dwóm produktom z firmy Safira i polecam Wam je gorąco.
Mleczko idealne do demakijażu zarówno twarzy jak i oczu, świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia, nie szczypie w oczy, bardzo wydajne, o przyjemnym delikatnym zapachu.
Przed nałożeniem kremu stosuję tonik nawilżający z alantoiną, przyjemne uczucie na skórze, delikatny zapach.
OD PRODUCENTA:
Mleczko kosmetyczne do twarzy
Kod: 161109
Pojemność: 150 ml
Cena katalogowa: 20.90 PLN
Mleczko doskonale zmywa makijaż i oczyszcza skórę. Ze względu na zastosowany wyciąg z aloesu, olej z orzeszków macadamia oraz glicerynę odżywia, nawilża oraz chroni ją przed utratą wody. Delikatna nuta zapachowa sprawia, że mleczko jest bardzo przyjemne w użyciu. Stosowane regularnie pozwala zachować skórze twarzy i szyi zdrowy i świeży wygląd. Odpowiednie dla każdego rodzaju cery, także wrażliwej.
Sposób użycia:Niewielką ilość nanieść na płatek kosmetyczny i zmyć makijaż z oczu i twarzy. Następnie zaleca się użycie toniku. Tylko do użytku zewnętrznego.
Tonik nawilżający do twarzy
Kod: 160102
Pojemność: 150 ml
Cena katologowa: 19.90 PLN
Sposób użycia:
Zwilżyć płatek kosmetyczny tonikiem i delikatnie rozprowadzić na czystej skórze twarzy, szyi i dekoltu. Tylko do użytku zewnętrznego.
Produkty można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym -
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).
Miłego wieczoru, pozdrawiam cieplutko :)
piątek, 23 listopada 2012
Wieczorne pisanko...
Dobry wieczór Moi Mili :)
Szczerze mówiąc jestem bardzo zmęczona i choć może pora nie tak późna to oczy mi się same kleją:). To chyba skutki mijającego tygodnia, codzienne bardzo wczesne wstawanie i kilka trudnych spraw, nie absolutnie nie narzekam zwyczajnie przyznaję, że jestem zmęczona. Postanowiłam jednak dzisiaj napisać posta bo weekend będzie u mnie dość intensywny i generalnie jutro muszę zrobić to za zwyczaj rozkładam na dwa dni. Niedziela szykuje mi się wyjazdowa, cały dzień będę poza domem, a przecież wiadomo, że taki pracoholik jak ja ma masę rzeczy do zrobienia:). Do tego musowo coś dla brzucha - łasucha:), mam nadzieję, ze uda mi się zrobić małą przyjemność kiedy przywiozę ze sobą coś słodkiego własnej roboty.
Zaplanowałam sobie sernik na zimno, przepis dostałam od koleżanki po tym jak kiedyś mnie nim poczęstowała i muszę przyznać, że się lekko "rozpłynęłam". Robiłam go już raz, problem w tym, że przepis pochodzi od osoby trzeciej i był trochę nieścisły przez co mnie takie cudo już nie wyszło:(. No, ale naniosłam poprawki i mam nadzieję, że tym razem wtopy nie będzie a Wszyscy się nim zachwycą. Chcielibyście może przepis? Czemu nie może akurat przyjdzie komuś ochota, jest dość prosty i z pewnością nie tak pracochłonny jak ciasta, które ostatnio piekę:)
SERNIK NA ZIMNO:
Spód:
Dowolnie gotowy spód biszkoptowy lub biszkopty, oczywiście jeśli ktoś ma ochotę to można samemu upiec biszkopt według klasycznego przepisu.
Masa:
1/2 kg sera sernikowego ( bez problemu kupicie w większych sklepach, polecam tu TESCO mają tam właśnie takie małe opakowania )
kostka masła
2 żółtka
1 całe jajko
1/2 szklanki cukru ( lepszy cukier puder bo łatwiej się utrze)
1 szklanka mleka
2 czubate łyżki żelatyny
+
dowolne owoce w puszce
galaretka
Przygotowanie masy:
Cukier + 2 żółtka + 1 jajko ubijamy mikserem na puszystą masę, dodajemy do miękkiego masła i miksujemy nadal mikserem; w czasie miksowania dodajemy po łyżce sera.
Ze szklanki zimnego mleka odlać 1/3 i rozpuścić w nim żelatynę, resztę mleka zagotować i zalać nim wcześniej rozpuszczoną żelatynę, całość wymieszać i dobrze ostudzić. Do wcześniej przygotowanej masy serowej powoli wlać żelatynę i ubijać na małych obrotach. Spód tortownicy wyłożyć biszkoptem lub biszkoptami w zależności od opcji, nasączyć na przykład sokiem spod owoców albo alkoholem, na to wylać masę serową i wstawić do lodówki. Jak masa zastygnie ułożyć na niej pokrojone owoce i odwróconą łyżką wylać galaretkę ( rozrobioną w mniejszej ilości wody niż w przepisie na opakowaniu żeby łatwiej zastygła ). Wstawić do lodówki aż całkowicie stężeje.
SMACZNEGO! :)
Szczerze mówiąc jestem bardzo zmęczona i choć może pora nie tak późna to oczy mi się same kleją:). To chyba skutki mijającego tygodnia, codzienne bardzo wczesne wstawanie i kilka trudnych spraw, nie absolutnie nie narzekam zwyczajnie przyznaję, że jestem zmęczona. Postanowiłam jednak dzisiaj napisać posta bo weekend będzie u mnie dość intensywny i generalnie jutro muszę zrobić to za zwyczaj rozkładam na dwa dni. Niedziela szykuje mi się wyjazdowa, cały dzień będę poza domem, a przecież wiadomo, że taki pracoholik jak ja ma masę rzeczy do zrobienia:). Do tego musowo coś dla brzucha - łasucha:), mam nadzieję, ze uda mi się zrobić małą przyjemność kiedy przywiozę ze sobą coś słodkiego własnej roboty.
Zaplanowałam sobie sernik na zimno, przepis dostałam od koleżanki po tym jak kiedyś mnie nim poczęstowała i muszę przyznać, że się lekko "rozpłynęłam". Robiłam go już raz, problem w tym, że przepis pochodzi od osoby trzeciej i był trochę nieścisły przez co mnie takie cudo już nie wyszło:(. No, ale naniosłam poprawki i mam nadzieję, że tym razem wtopy nie będzie a Wszyscy się nim zachwycą. Chcielibyście może przepis? Czemu nie może akurat przyjdzie komuś ochota, jest dość prosty i z pewnością nie tak pracochłonny jak ciasta, które ostatnio piekę:)
SERNIK NA ZIMNO:
Spód:
Dowolnie gotowy spód biszkoptowy lub biszkopty, oczywiście jeśli ktoś ma ochotę to można samemu upiec biszkopt według klasycznego przepisu.
Masa:
1/2 kg sera sernikowego ( bez problemu kupicie w większych sklepach, polecam tu TESCO mają tam właśnie takie małe opakowania )
kostka masła
2 żółtka
1 całe jajko
1/2 szklanki cukru ( lepszy cukier puder bo łatwiej się utrze)
1 szklanka mleka
2 czubate łyżki żelatyny
+
dowolne owoce w puszce
galaretka
Przygotowanie masy:
Cukier + 2 żółtka + 1 jajko ubijamy mikserem na puszystą masę, dodajemy do miękkiego masła i miksujemy nadal mikserem; w czasie miksowania dodajemy po łyżce sera.
Ze szklanki zimnego mleka odlać 1/3 i rozpuścić w nim żelatynę, resztę mleka zagotować i zalać nim wcześniej rozpuszczoną żelatynę, całość wymieszać i dobrze ostudzić. Do wcześniej przygotowanej masy serowej powoli wlać żelatynę i ubijać na małych obrotach. Spód tortownicy wyłożyć biszkoptem lub biszkoptami w zależności od opcji, nasączyć na przykład sokiem spod owoców albo alkoholem, na to wylać masę serową i wstawić do lodówki. Jak masa zastygnie ułożyć na niej pokrojone owoce i odwróconą łyżką wylać galaretkę ( rozrobioną w mniejszej ilości wody niż w przepisie na opakowaniu żeby łatwiej zastygła ). Wstawić do lodówki aż całkowicie stężeje.
SMACZNEGO! :)
Mam nadzieję, że mój będzie równie piękny no i smaczny, zobaczymy co powiedzą w niedzielę Chłopaki?:)
Jeśli chodzi o głębsze sprawy to dzisiaj raczej odpuszczę, zarówno Wam jak i sobie choć pomysły już chodzą mi po głowie, ale do tego potrzeba bardziej "świeżego" umysłu, umówmy się, że przez weekend pozostaniemy przy lżejszych i przyjemniejszych sprawach. Jedno czego jestem pewna po tego tygodniowych przemyśleniach i rozważaniach ( a wierzcie mi było nad czym podumać ) to to, że nie można rezygnować, poddawać się przy małych przeszkodach. Trzeba wiedzieć gdzie jest nasz cel i czego tak naprawdę chcemy, czasami wiatr w oczy dmucha, ale nie pozwólmy umrzeć naszym marzeniom bo to one są/ najpiękniejsze.... Powodują, że świat staje się lepszy, piękniejszy i żyje się łatwiej, róbmy więc co w naszej mocy bo mogły się spełnić żebyśmy kiedyś nie żałowali, że odpuściliśmy zbyt łatwo, to boli najbardziej, wierzcie mi na słowo.
Miłego weekendu Kochani i dobrej nocy.
Pozdrawiam :)
P.S. No i całkiem nieźle wychodzą mi te porady, tylko dlaczego muszę stale kogoś pocieszać? A może czasami i mnie ktoś pogłaszcze po głowie, to zawsze się przydaje, nawet jeśli człowiek jest silniejszy od tego co mógłby pogłaskać :).
niedziela, 18 listopada 2012
Dobre słowo
Witajcie w niedzielne popołudnie? Pogoda dopisuje? U nas dzisiaj mgła odpuściła, pojawiło się nawet słoneczko i generalnie jest pięknie:). Właśnie odpoczywam po pracowitym przedpołudniu i obiadku, postanowiłam teraz napisać a później dokończyć jeszcze to co jest do zrobienia.
Co sądzicie o pochwałach? Mam na myśli takie szczere, płynące z wewnątrz pochwały jeśli uważamy, że ktoś na nie zasłużył, że zrobił coś co warto podkreślić i docenić? Jesteście na tak czy na nie? Uważacie, że ludzi, szczególnie tych nam bliskich i ważnych należy chwalić? Pytam bo zauważyłam, że jednak mało sobie mówimy tych dobrych, pozytywnych słów, a tak naprawdę potrafią one zdziałać prawdziwe cuda i niesamowicie komuś mogą pomóc. Wiele osób uważa, że ta czy tamta sprawa to tak zwykła rzecz, nic szczególnego, po co więc od razu kogoś za to chwalić? No właśnie i to jest błąd..., wielki błąd Kochani. Czemu ludzie w naszym codziennym pośpiechu nie znajdują czasu, a przed wszystkich chęci by powiedzieć bliskiej osobie miłe, cenne słowo? Skąd tyle nieporozumień, niedopowiedzeń, czemu oddalamy się od drugiej osoby, toniemy w zwykłej codzienności, nie zauważamy, że ktoś zrobił coś może banalnego, ale za to wartego docenienia? Co złego jest w słowach: "Super, że to zrobiłeś", "Bez Ciebie bym sobie nie poradził", "Jesteś Wielki", "Tylko Ty mogłaś to wymyślić"? Nic prawda? A jednak tego nie mówimy, albo robimy to bardzo rzadko. Dlaczego? Po ktoś coś sobie pomyśli, bo w głowie mu się przewróci i zacznie się nazbyt "puszyć"? Nie sądzę. Uważam, że ludzi trzeba doceniać i mówić im jeśli to co robią ma dla nas znaczenie, może akurat trafimy na czyjś gorszy dzień, na czyjąś chwilę zwątpienia we własne siły. Nasze dobre słowo może wtedy zdziałać cuda, da takiej osobie siłę i poczucie, że to co robi jest dla kogoś naprawdę ważne, ze wcale nie jest taki kiepski jak jeszcze przed chwilą myślał. Mąż przygotował kolację - pochwal go za to nawet jeśli uważasz, że to nic nadzwyczajnego, że przecież powinien pomagać Ci w domu bo jest w końcu równouprawnienie. Twoja żona mimo ogromu obowiązków znalazła czas by upiec Twoje ulubione ciasto - podziękuj i powiedz, że tylko ona piecze takie cuda. Szef dał Ci ekstra premię - doceń to i powiedz, że taki szef to dzisiaj prawdziwy skarb. Tak niewiele to kosztuje, a niesamowicie dowartościowuje i motywuje ludzi, codzienność staje się mniej szara i łatwiej nam się wzajemnie porozumieć. Zastanówcie się przez chwilę nad tym, sami przyznacie, że mam rację. Mnie często zdarza się mówić dobre słowa bliskim mi osobom, sprawia mi to ogromną frajdę i wiem, że ktoś dzięki mnie poczuł się lepiej. Oczywiście nie mówię o pustych, wyświechtanych komplementach, ale o tym co czujemy właśnie w sercu i czym powinniśmy się podzielić z drugą osobą.
Miłego popołudnia Kochani, dzięki, że tu zaglądacie i we mnie wierzycie.
P.S. zapomniałam pochwalić się, że tort wyszedł cudnie, mam kolejne doświadczenia i myślę, że będę się wciąż doskonalić w następnych wersjach. a co u Was słodkiego w niedzielne popołudnie?
Co sądzicie o pochwałach? Mam na myśli takie szczere, płynące z wewnątrz pochwały jeśli uważamy, że ktoś na nie zasłużył, że zrobił coś co warto podkreślić i docenić? Jesteście na tak czy na nie? Uważacie, że ludzi, szczególnie tych nam bliskich i ważnych należy chwalić? Pytam bo zauważyłam, że jednak mało sobie mówimy tych dobrych, pozytywnych słów, a tak naprawdę potrafią one zdziałać prawdziwe cuda i niesamowicie komuś mogą pomóc. Wiele osób uważa, że ta czy tamta sprawa to tak zwykła rzecz, nic szczególnego, po co więc od razu kogoś za to chwalić? No właśnie i to jest błąd..., wielki błąd Kochani. Czemu ludzie w naszym codziennym pośpiechu nie znajdują czasu, a przed wszystkich chęci by powiedzieć bliskiej osobie miłe, cenne słowo? Skąd tyle nieporozumień, niedopowiedzeń, czemu oddalamy się od drugiej osoby, toniemy w zwykłej codzienności, nie zauważamy, że ktoś zrobił coś może banalnego, ale za to wartego docenienia? Co złego jest w słowach: "Super, że to zrobiłeś", "Bez Ciebie bym sobie nie poradził", "Jesteś Wielki", "Tylko Ty mogłaś to wymyślić"? Nic prawda? A jednak tego nie mówimy, albo robimy to bardzo rzadko. Dlaczego? Po ktoś coś sobie pomyśli, bo w głowie mu się przewróci i zacznie się nazbyt "puszyć"? Nie sądzę. Uważam, że ludzi trzeba doceniać i mówić im jeśli to co robią ma dla nas znaczenie, może akurat trafimy na czyjś gorszy dzień, na czyjąś chwilę zwątpienia we własne siły. Nasze dobre słowo może wtedy zdziałać cuda, da takiej osobie siłę i poczucie, że to co robi jest dla kogoś naprawdę ważne, ze wcale nie jest taki kiepski jak jeszcze przed chwilą myślał. Mąż przygotował kolację - pochwal go za to nawet jeśli uważasz, że to nic nadzwyczajnego, że przecież powinien pomagać Ci w domu bo jest w końcu równouprawnienie. Twoja żona mimo ogromu obowiązków znalazła czas by upiec Twoje ulubione ciasto - podziękuj i powiedz, że tylko ona piecze takie cuda. Szef dał Ci ekstra premię - doceń to i powiedz, że taki szef to dzisiaj prawdziwy skarb. Tak niewiele to kosztuje, a niesamowicie dowartościowuje i motywuje ludzi, codzienność staje się mniej szara i łatwiej nam się wzajemnie porozumieć. Zastanówcie się przez chwilę nad tym, sami przyznacie, że mam rację. Mnie często zdarza się mówić dobre słowa bliskim mi osobom, sprawia mi to ogromną frajdę i wiem, że ktoś dzięki mnie poczuł się lepiej. Oczywiście nie mówię o pustych, wyświechtanych komplementach, ale o tym co czujemy właśnie w sercu i czym powinniśmy się podzielić z drugą osobą.
Miłego popołudnia Kochani, dzięki, że tu zaglądacie i we mnie wierzycie.
P.S. zapomniałam pochwalić się, że tort wyszedł cudnie, mam kolejne doświadczenia i myślę, że będę się wciąż doskonalić w następnych wersjach. a co u Was słodkiego w niedzielne popołudnie?
czwartek, 15 listopada 2012
Jesienne zmiany
Witam, a może nawet dobry wieczór? W sumie za oknami już tak ciemno i można chyba spokojnie uznać, że wieczór już mamy:). Szaro, zimno i nieciekawie? Cóż może i tak choć jak z pewnością zdążyliście się już zorientować ja staram się żeby u mnie było ciepło i pogodnie, nie zawsze może to jest takie proste, ale życie jest z pewnością łatwiejsze. Trudny ten ostatni tydzień, pracowity, sporo zawirowań, jutro już piątek i mam nadzieję, że wszystko jakoś się poukłada, wyciszy i fajny weekend przed nami.
Dla lepszego samopoczucia bo w końcu zawsze może być jeszcze lepsze zdecydowałam się na zmiany i odwiedziłam dzisiaj fryzjera:). Od pewnego czasu kusiło mnie już ścięcie włosów, ale nie byłam przekonana na 100%, nie miałam też upatrzonej konkretnej fryzurki. No, ale wczoraj podjęłam ostateczną decyzję, w końcu włosy odrosną jakby co:), ale jestem zadowolona, zobaczymy tylko jak sobie sama poradzę z jej układaniem. Dobrze jest czasami tak coś zmienić,odświeżyć, taki małe, codzienne przyjemności a włosom z pewnością taki zabieg też bardzo dobrze zrobi. Zamieszczam kilka fotek, sami oceńcie czy teraz lepiej czy wcześniej? Miłego wieczoru, pozdrawiam.
Dla lepszego samopoczucia bo w końcu zawsze może być jeszcze lepsze zdecydowałam się na zmiany i odwiedziłam dzisiaj fryzjera:). Od pewnego czasu kusiło mnie już ścięcie włosów, ale nie byłam przekonana na 100%, nie miałam też upatrzonej konkretnej fryzurki. No, ale wczoraj podjęłam ostateczną decyzję, w końcu włosy odrosną jakby co:), ale jestem zadowolona, zobaczymy tylko jak sobie sama poradzę z jej układaniem. Dobrze jest czasami tak coś zmienić,odświeżyć, taki małe, codzienne przyjemności a włosom z pewnością taki zabieg też bardzo dobrze zrobi. Zamieszczam kilka fotek, sami oceńcie czy teraz lepiej czy wcześniej? Miłego wieczoru, pozdrawiam.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Piękny i długotrwały kolor na Twoich ustach
Dzień dobry Kochani!
Jak się macie w ten poniedziałkowy poranek? Tak wiem weekend się skończył i pewnie większość z niechęcią wstała dzisiaj do swoich codziennych obowiązków mysląc "Jak ja nie lubię poniedziałku" :)
czyżbym nie miała racji? No, a przecież nastał nowy tydzień, a z nim nasze nowe możliwości, szanse na to, że wydarzy się coś fajnego, ważnego a może to na co już od dawna czekaliście? Fakt deszczyk sobie kropi, ale czy to powód żeby od rana mieć skwaszoną minę i warczeć na otoczenie? A może warto pomyśleć o czymś miłym, uśmiechnąć się do sąsiada, który mówi nam 'dzień dobry" i pomyśleć, że właśnie taki z pewnością będzie. Pamiętajcie pozytywne myśli i uśmiech przyciągają dobre rzeczy więc może warto?
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o świetnych pomadkach do ust Safira.
Jak się macie w ten poniedziałkowy poranek? Tak wiem weekend się skończył i pewnie większość z niechęcią wstała dzisiaj do swoich codziennych obowiązków mysląc "Jak ja nie lubię poniedziałku" :)
czyżbym nie miała racji? No, a przecież nastał nowy tydzień, a z nim nasze nowe możliwości, szanse na to, że wydarzy się coś fajnego, ważnego a może to na co już od dawna czekaliście? Fakt deszczyk sobie kropi, ale czy to powód żeby od rana mieć skwaszoną minę i warczeć na otoczenie? A może warto pomyśleć o czymś miłym, uśmiechnąć się do sąsiada, który mówi nam 'dzień dobry" i pomyśleć, że właśnie taki z pewnością będzie. Pamiętajcie pozytywne myśli i uśmiech przyciągają dobre rzeczy więc może warto?
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o świetnych pomadkach do ust Safira.
POMADKI DO UST SAFIRA
Pomadki do ust Safira to doskonała ochrona i regeneracja Twoich ust. Powstały na bazie znakomitej jakości oryginalnych francuskich komponentów. Zawierają olej z makadamii, karoten i witaminy. Subtelne kolory podkreślają naturalne piękno ust na długo.
Dostępne w 10 modnych kolorach.
TERAZ W PROMOCJI TYLKO: 9,90 zł!
Sama używam i naprawdę jestem bardzo zadowolona, mój ulubiony kolor to 11 Sugar Peach, delikatny brzoskwiniowy kolor. Utrzymują się na ustach bardzo długo. Trzeba tylko uważać przy aplikacji żeby nie potrzebnie nie wykręcać zbyt wiele pomadki. Wszystkie pomadki w sztyftach są tak skonstruowana, że po wykręceniu zbyt dużej ilości pomadki automat może się zaciąć i będzie problem ze schowaniem pomadki z powrotem, pamiętajcie o tym. Polecam!
Miłego tygodnia Wam życzę:)
piątek, 9 listopada 2012
Weekendowe plany
Dobry wieczór:)
Jak się macie, co porabiacie w ten piątkowy wieczór? Odpoczynek czy może raczej jakieś szaleństwo bo jutro przynajmniej dla sporej ilości wolne i można pewnie dłużej pospać, prawda? A jakie plany macie na ten weekend? Pamiętajcie, że w niedzielę Święto i sklepy zamknięte więc jutrzejszy dzień musicie wykorzystać na zakupy, żeby potem nie było zaskoczenia, że czegoś tam brakło w lodówce i nie można zrobić zaplanowanego obiadu:). Z tego co wiem czasami tak właśnie bywa:). Mnie to nie grozi bo wszystko co trzeba załatwiam jutro, chciałabym troszkę popracować i nadrobić zaległości, mam masę czytania fachowej literatury, która związana jest z moimi nowymi pasjami i zajęciami więc dzień zleci mi szybko. No a w niedzielę kuchenne eksperymenty, zaplanowałam sobie upiec sernik w puree truskawkowym na czekoladowym spodzie typu brownie. Przepis znajdziecie na Kwestii Smaku, robiłam już to ciasto kiedyś i z tego co pamiętam szybciutko zniknęło:), mam nadzieję, że i tym razem się uda. Szczególnie, że już część przeznaczyłam na degustację i chciałabym żeby wyszło idealnie. Może i wam przypadnie do gustu ten przepis, albo znajdziecie tam coś dla siebie? Gorąco polecam stronę bo jest tam naprawdę masa sprawdzonych, wybornych przepisów i to nie tylko na słodkości. Obiecuję napisać jak mi poszło, trzymajcie kciuki.
Jak się macie, co porabiacie w ten piątkowy wieczór? Odpoczynek czy może raczej jakieś szaleństwo bo jutro przynajmniej dla sporej ilości wolne i można pewnie dłużej pospać, prawda? A jakie plany macie na ten weekend? Pamiętajcie, że w niedzielę Święto i sklepy zamknięte więc jutrzejszy dzień musicie wykorzystać na zakupy, żeby potem nie było zaskoczenia, że czegoś tam brakło w lodówce i nie można zrobić zaplanowanego obiadu:). Z tego co wiem czasami tak właśnie bywa:). Mnie to nie grozi bo wszystko co trzeba załatwiam jutro, chciałabym troszkę popracować i nadrobić zaległości, mam masę czytania fachowej literatury, która związana jest z moimi nowymi pasjami i zajęciami więc dzień zleci mi szybko. No a w niedzielę kuchenne eksperymenty, zaplanowałam sobie upiec sernik w puree truskawkowym na czekoladowym spodzie typu brownie. Przepis znajdziecie na Kwestii Smaku, robiłam już to ciasto kiedyś i z tego co pamiętam szybciutko zniknęło:), mam nadzieję, że i tym razem się uda. Szczególnie, że już część przeznaczyłam na degustację i chciałabym żeby wyszło idealnie. Może i wam przypadnie do gustu ten przepis, albo znajdziecie tam coś dla siebie? Gorąco polecam stronę bo jest tam naprawdę masa sprawdzonych, wybornych przepisów i to nie tylko na słodkości. Obiecuję napisać jak mi poszło, trzymajcie kciuki.
Cóż życzę miłego wieczoru, a przed wszystkim udanego i ciepłego ( pod różnymi względami:) ) weekendu, dobranoc:)
środa, 7 listopada 2012
Wewnętrzna radość
Witajcie!
Zastanawiałam się o czym dzisiaj napisać, co mogłoby Was zaciekawić, dać do myślenia, oczywiście takiego pozytywnego. Koleżanka zapytała mnie czemu się tak uśmiecham, dlaczego jestem radosna skoro nic się akurat nie wydarzyło. A ja po prostu uśmiechałam się z "mojego wnętrza" - bez jednego konkretnego powodu, dlaczego? Bo coraz częściej przekonuję się, że właśnie takie pogodne i pozytywne nastawienie do świata i spraw daje nam energię i chęć do działania, daje nam możliwość spojrzenia z dystansem na te przykre sprawy, które oczywiście też się przydarzają. Ale czy nie lepiej cieszyć się drobnostkami, miłymi chwilami, niespodziankami, ciepłymi słowami i na nich budować naszą wewnętrzną radość? To oczywiście duża sztuka, ale wszystko zależy od nas samych, od naszego nastawienia do otaczającego nas świata. Po co otaczać się ludźmi marudzącymi, narzekającymi, wiecznie niezadowolonymi? - oni nas tylko będę blokować, "zabierać" powietrze, stopować naszą chęć do działania, wiarę, że nam się uda, że będzie dobrze. Trudne dni, problemy na naszej codziennej drodze to wszystko jest nieuniknione i będzie nam się przydarzać, ale jeśli będziemy wyciągać z tego wnioski to każde takie potknięcie będzie nas tylko wzmacniać i przybliżać nas do tego co akurat zamierzamy osiągnąć. Po co zamartwiać się sprawami, na które nie mamy wpływu albo wcale mogą się nie wydarzyć, szkoda na to tracić czasu, życie jest zbyt krótkie by na to je tracić. Lepiej cieszyć się, że właśnie świeci słońce, że dostaliśmy ciepłego smsa, że ktoś bliski do nas się uśmiechnął. Wczoraj usłyszałam bardzo cenny dla mnie komplement, który sprawił mi ogromną przyjemność i cały czas się nim "sycę", tym bardziej, że zdanie tego kto go powiedział jest dla mnie ważne. No i widzicie naprawdę niewiele trzeba by spojrzeć na świat radosnym okiem, a wtedy wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwe do zrobienia okazuje się proste i szybko się z nimi uporamy. Jesienna pora, wczesne, ciemne wieczory sprzyjają smutkom i depresjom - nie czuję na szczęście tych klimatów. Dzisiaj rano podziwiałam cudowny wschód słońca nad Krakowem. Weszłam do kuchni nie do końca jeszcze rozbudzona i zobaczyłam bajkowe różowo, niebiesko, fioletowe niebo - od razu pomyślałam pozytywnie o wstającym dniu. Polecam pozytywne myślenie, znalezienie sobie takiego "źródełka radości", do tego aromatyczna kawa lub herbata, dobra książka, rozmowa z przyjaciółką, aromatyczne zapachy z kuchni - co kto woli, decyzję pozostawiam każdemu indywidualnie. Podsumowując - bądźmy radośni, obdzielajmy tą radością nasze otoczenie, a jesienne smutki z pewnością nie będą nam już straszne. Cieplutkiego i pogodnego wieczoru Wam życzę Kochani.
Zastanawiałam się o czym dzisiaj napisać, co mogłoby Was zaciekawić, dać do myślenia, oczywiście takiego pozytywnego. Koleżanka zapytała mnie czemu się tak uśmiecham, dlaczego jestem radosna skoro nic się akurat nie wydarzyło. A ja po prostu uśmiechałam się z "mojego wnętrza" - bez jednego konkretnego powodu, dlaczego? Bo coraz częściej przekonuję się, że właśnie takie pogodne i pozytywne nastawienie do świata i spraw daje nam energię i chęć do działania, daje nam możliwość spojrzenia z dystansem na te przykre sprawy, które oczywiście też się przydarzają. Ale czy nie lepiej cieszyć się drobnostkami, miłymi chwilami, niespodziankami, ciepłymi słowami i na nich budować naszą wewnętrzną radość? To oczywiście duża sztuka, ale wszystko zależy od nas samych, od naszego nastawienia do otaczającego nas świata. Po co otaczać się ludźmi marudzącymi, narzekającymi, wiecznie niezadowolonymi? - oni nas tylko będę blokować, "zabierać" powietrze, stopować naszą chęć do działania, wiarę, że nam się uda, że będzie dobrze. Trudne dni, problemy na naszej codziennej drodze to wszystko jest nieuniknione i będzie nam się przydarzać, ale jeśli będziemy wyciągać z tego wnioski to każde takie potknięcie będzie nas tylko wzmacniać i przybliżać nas do tego co akurat zamierzamy osiągnąć. Po co zamartwiać się sprawami, na które nie mamy wpływu albo wcale mogą się nie wydarzyć, szkoda na to tracić czasu, życie jest zbyt krótkie by na to je tracić. Lepiej cieszyć się, że właśnie świeci słońce, że dostaliśmy ciepłego smsa, że ktoś bliski do nas się uśmiechnął. Wczoraj usłyszałam bardzo cenny dla mnie komplement, który sprawił mi ogromną przyjemność i cały czas się nim "sycę", tym bardziej, że zdanie tego kto go powiedział jest dla mnie ważne. No i widzicie naprawdę niewiele trzeba by spojrzeć na świat radosnym okiem, a wtedy wiele rzeczy, które wydawały się niemożliwe do zrobienia okazuje się proste i szybko się z nimi uporamy. Jesienna pora, wczesne, ciemne wieczory sprzyjają smutkom i depresjom - nie czuję na szczęście tych klimatów. Dzisiaj rano podziwiałam cudowny wschód słońca nad Krakowem. Weszłam do kuchni nie do końca jeszcze rozbudzona i zobaczyłam bajkowe różowo, niebiesko, fioletowe niebo - od razu pomyślałam pozytywnie o wstającym dniu. Polecam pozytywne myślenie, znalezienie sobie takiego "źródełka radości", do tego aromatyczna kawa lub herbata, dobra książka, rozmowa z przyjaciółką, aromatyczne zapachy z kuchni - co kto woli, decyzję pozostawiam każdemu indywidualnie. Podsumowując - bądźmy radośni, obdzielajmy tą radością nasze otoczenie, a jesienne smutki z pewnością nie będą nam już straszne. Cieplutkiego i pogodnego wieczoru Wam życzę Kochani.
czwartek, 1 listopada 2012
Dzień lenistwa
Aż sama nie wierzę, że to napisałam:). Ja zagorzała pracoholiczka, dzisiaj zwyczajnie leniuchowałam. Chyba rzeczywiście każdy takiego dnia czasami potrzebuje, nawet ja. Jedyne co zrobiłam to obiad, poza tym całkowicie oddałam się leniuchowaniu i odpoczynkowi. Oglądnęłam w końcu "Nad życie", planowałam od dłuższego czasu ale się jakoś nie składało. Piękny film no i jak najbardziej na dzisiejszy dzień. Na szczęście nie rozłożył mnie tak jak czasami to bywało, nie żeby mniej bolał czy nie rodził wspomnień, są cały czas i zawsze będą, szczególnie te ważne, bliskie, mocno siedzące w sercu. Myślę, że może mam w sobie w tym momencie więcej siły, pozytywnej energii, radości. Brzmi to może trochę paradoksalnie jak i cała sytuacja, ale zauważyłam, że te trudne momenty dają mi właśnie siłę i chęć do działania. Śmieszne nie? Ludzie się załamują, zniechęcają a ja przeciwnie, prę do przodu, jakbym szukała sensu w tym co się wydarzyło bo w końcu wszystko po coś się dzieje, przynajmniej tak często sobie powtarzam. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek to takie stworzenie, które wszystko zniesie, przetrzyma i się podźwignie. Właściwie tak jest, choć wiele też zależy od psychiki człowieka i wiem, że niektórzy nie potrafią się podźwignąć, dostrzec swojego światełka w tunelu....Tak to niezmiernie trudne kiedy cały świat wali się na głowę człowiekowi w jednej chwili, ale to jedyne wyjście by dalej żyć, zresztą myślę, że nikt nie chciałby żeby ci którzy zostali stracili swój sens życia, załamali się i przestali widzieć słonce świecące na niebie. Łatwo powiedzieć? Nie z pewnością nie łatwo i doskonale wiem o czym mówię Kochani, czas płynie do przodu bez względu na to czy to nam się podoba czy nie. Czasami wydaje mi się, że stanął w miejscu, że dopiero co był ten najgorszy dzień, a to już tyle lat mija....Dlatego naprawdę "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą", czasami możemy nie zdążyć im powiedzieć wielu rzeczy choć bardzo byśmy chcieli. Bo życie jest zagadką i nigdy nie wiemy kiedy zgaśnie kolejna świeczka....
Spokojnego wieczoru Kochani.....
wtorek, 30 października 2012
Chłodne popołudnie,a może wieczór???
Witajcie,
Jak Wam mija to chłodne popołudnie, patrząc za okno można by właściwie powiedzieć wieczór? U mnie chwilowo trochę spokoju i ciszy, czasami i tak bywa, czasami trzeba dłużej poczekać...., ale to co później następuje lepiej wtedy smakuje:) Cóż w takim razie czekam... I zastanawiam się co by tu upiec w weekend? Chciałabym znaleźć jakiś fajny przepis, szukam inspiracji bo tym razem nie chcę jeszcze żeby to był tort, do tortów wrócę ale innym razem. Teraz coś prostszego, ale też wykwintnego, robiącego wrażenie, szczególnie na kubkach smakowych:) Macie może jakiś pomysł? Do weekendu jeszcze trochę czasu więc będę szukać, może coś fajnego znajdę, może coś mnie zainspiruje?
Pewnie już nie możecie doczekać się kiedy minie jutrzejszy dzień bo to dla sporej ilości osób będzie oznaczało przedłużony weekend. Oczywiście nie dla mnie:), ja w piątek będę na posterunku, w sumie mogłabym mieć wolne, ale po co, szkoda mi czasu, z pewnością lepiej się poczuję tutaj. szczególnie po takim nostalgicznym dniu jak 1 listopada.
No dobrze, uciekam jeszcze trochę popracować, a potem do domciu pomieszkać, Maksiu już z pewnością tam na mnie czeka, moje Kochanie, to jest prawdziwa miłość.
Pozdrawiam gorąco w ten chłodny dzionek:)
Jak Wam mija to chłodne popołudnie, patrząc za okno można by właściwie powiedzieć wieczór? U mnie chwilowo trochę spokoju i ciszy, czasami i tak bywa, czasami trzeba dłużej poczekać...., ale to co później następuje lepiej wtedy smakuje:) Cóż w takim razie czekam... I zastanawiam się co by tu upiec w weekend? Chciałabym znaleźć jakiś fajny przepis, szukam inspiracji bo tym razem nie chcę jeszcze żeby to był tort, do tortów wrócę ale innym razem. Teraz coś prostszego, ale też wykwintnego, robiącego wrażenie, szczególnie na kubkach smakowych:) Macie może jakiś pomysł? Do weekendu jeszcze trochę czasu więc będę szukać, może coś fajnego znajdę, może coś mnie zainspiruje?
Pewnie już nie możecie doczekać się kiedy minie jutrzejszy dzień bo to dla sporej ilości osób będzie oznaczało przedłużony weekend. Oczywiście nie dla mnie:), ja w piątek będę na posterunku, w sumie mogłabym mieć wolne, ale po co, szkoda mi czasu, z pewnością lepiej się poczuję tutaj. szczególnie po takim nostalgicznym dniu jak 1 listopada.
No dobrze, uciekam jeszcze trochę popracować, a potem do domciu pomieszkać, Maksiu już z pewnością tam na mnie czeka, moje Kochanie, to jest prawdziwa miłość.
Pozdrawiam gorąco w ten chłodny dzionek:)
sobota, 27 października 2012
Zimne dni...
Dobry wieczór Kochani,
Pora dość późna,ale skoro tej nocy śpimy o godzinę dłużej to muszę to wykorzystać i nadrobić zaległości na moim blogu. Bardzo przepraszam, że ostatnio jestem tak mało aktywna, ale złożyło się na to kilka rzeczy i naprawdę ciężko mi to wszystko doprowadzić do ładu. Tydzień temu zmogło mnie jakieś paskudne przeziębienie i jeszcze do dziś męczy choć poprawa jest zdecydowana. Jednak sami wiecie jak to jest kiedy męczy katar, boli gardło i łamie w kościach, nic człowiekowi się nie chce, a już z pewnością nie ma twórczej weny. Oczywiście cały czas chodziłam do pracy, mam tam zbyt wiele do zrobienia, a poza tym nie znoszę siedzenia bezczynnego w domu, nawet jeśli jestem chora. Tym bardziej było mi trudniej.
Poza tym ostatnio zaczęłam nowy projekt, hm można rzec zawodowy, po części związany z moim pisaniem po części z firmą, w której pracuję. Automatycznie ilość wolnego czasu się jeszcze bardziej skurczyła, sprawę traktuję poważnie i wkładam w nią wiele siebie, a nie jest tez tak łatwo jak mogłoby się wydawać. Inaczej się pisze dla przyjemności, szczególnie jeśli ta twórczość światła mało co widzi, a inaczej jeśli Twoje pisanie ma być wskazówką i pomocą dla innych, a przy okazji przynieść sukces firmie. Jak więc widzicie jestem naprawdę mocno zajęta, chciałabym sprostać jak najlepiej podjętym przez siebie wyzwaniom, a doba tylko tej nocy jest dłuższa o godzinkę:).
Ha muszę się Wam też pochwalić, że ostatnio doskonalę się w pieczeniu różnych pysznych ciast i tortów, w szczególności w moim ulubionym torcie orzechowym. Jak to mawiają trening czyni mistrza więc jeszcze muszę sporo potrenować, ale już zbieram pochwały, a nawet usłyszałam, że mam zadatki na dobrego cukiernika, no, no:). Wyjątkowo ten weekend sobie odpuściłam, trzeba złapać trochę oddechu od tych wszystkich kalorii, ale pewnie za tydzień coś dobrego zrobię. Szczególnie, że mam sporo amatorów tych słodkości, u mnie w pracy Wszyscy czują się rozpieszczani, a jak wiecie ja uwielbiam rozpieszczać Bliskie mi osoby więc czemu nie? To takie cudowne uczucie....
Uczucia generalnie potrafią być cudowne choć jednocześnie mogą być bardzo trudne, skomplikowane i mocno nas spalające. Szczególnie jeśli są skomplikowane.... No ostatnio też mi się sporo rzeczy pozmieniało, pomieszało, sama nie wiem co się stało, ale takich spraw nie da się od tak wyjaśnić zwykłymi słowami. Pewnie dlatego też jestem bardziej zakręcona, może trochę roztargniona, ale jednocześnie, mam niesamowita energię i chęć do życia. Słońce świeci dla mnie, a może bardziej we mnie nawet w tak paskudne dni jak dzisiaj, fajnie jest tak słonecznie uśmiechać się do świata i ludzi, czyż nie? Wczoraj kolega powiedział mi, że musi chwilę popatrzyć na mnie zanim zabierze się do pracy bo ja jestem taka szczęśliwa i radosna, że to pozytywnie motywuje:). Fajnie nie?
Tak więc Kochani bądźcie dla mnie wyrozumiali, patrzcie prze palce na ten mały chaos, który ostatnio zapanował w moim wnętrzu, postaram się nad tym jakoś zapanować, może się uda. a na razie cieszmy się dzisiejszą dodatkową godziną snu i jutrzejszą niedzielą. Macie jakieś plany? Pogoda chyba niespecjalnie dopisze więc może jakaś fajna książka lub film, dobra kawusia albo kubek gorącego kakao? A może ploteczki z przyjaciółką, albo zwyczajnie niedziela z ukochaną osobą? Wybierzcie coś specjalnego dla siebie:). Ja będę pracować i już wiem, że nie zrobię wszystkiego co sobie zaplanowałam, ale liczę na wyrozumiałość i dobre serce osoby, która będzie mnie z tego rozliczać.
Na dobranoc mam dla Was coś specjalnego, spójrzcie i powiedzcie sami czyż nie zapiera oddechu w piersiach? Dobranoc Kochani:)
Pora dość późna,ale skoro tej nocy śpimy o godzinę dłużej to muszę to wykorzystać i nadrobić zaległości na moim blogu. Bardzo przepraszam, że ostatnio jestem tak mało aktywna, ale złożyło się na to kilka rzeczy i naprawdę ciężko mi to wszystko doprowadzić do ładu. Tydzień temu zmogło mnie jakieś paskudne przeziębienie i jeszcze do dziś męczy choć poprawa jest zdecydowana. Jednak sami wiecie jak to jest kiedy męczy katar, boli gardło i łamie w kościach, nic człowiekowi się nie chce, a już z pewnością nie ma twórczej weny. Oczywiście cały czas chodziłam do pracy, mam tam zbyt wiele do zrobienia, a poza tym nie znoszę siedzenia bezczynnego w domu, nawet jeśli jestem chora. Tym bardziej było mi trudniej.
Poza tym ostatnio zaczęłam nowy projekt, hm można rzec zawodowy, po części związany z moim pisaniem po części z firmą, w której pracuję. Automatycznie ilość wolnego czasu się jeszcze bardziej skurczyła, sprawę traktuję poważnie i wkładam w nią wiele siebie, a nie jest tez tak łatwo jak mogłoby się wydawać. Inaczej się pisze dla przyjemności, szczególnie jeśli ta twórczość światła mało co widzi, a inaczej jeśli Twoje pisanie ma być wskazówką i pomocą dla innych, a przy okazji przynieść sukces firmie. Jak więc widzicie jestem naprawdę mocno zajęta, chciałabym sprostać jak najlepiej podjętym przez siebie wyzwaniom, a doba tylko tej nocy jest dłuższa o godzinkę:).
Ha muszę się Wam też pochwalić, że ostatnio doskonalę się w pieczeniu różnych pysznych ciast i tortów, w szczególności w moim ulubionym torcie orzechowym. Jak to mawiają trening czyni mistrza więc jeszcze muszę sporo potrenować, ale już zbieram pochwały, a nawet usłyszałam, że mam zadatki na dobrego cukiernika, no, no:). Wyjątkowo ten weekend sobie odpuściłam, trzeba złapać trochę oddechu od tych wszystkich kalorii, ale pewnie za tydzień coś dobrego zrobię. Szczególnie, że mam sporo amatorów tych słodkości, u mnie w pracy Wszyscy czują się rozpieszczani, a jak wiecie ja uwielbiam rozpieszczać Bliskie mi osoby więc czemu nie? To takie cudowne uczucie....
Uczucia generalnie potrafią być cudowne choć jednocześnie mogą być bardzo trudne, skomplikowane i mocno nas spalające. Szczególnie jeśli są skomplikowane.... No ostatnio też mi się sporo rzeczy pozmieniało, pomieszało, sama nie wiem co się stało, ale takich spraw nie da się od tak wyjaśnić zwykłymi słowami. Pewnie dlatego też jestem bardziej zakręcona, może trochę roztargniona, ale jednocześnie, mam niesamowita energię i chęć do życia. Słońce świeci dla mnie, a może bardziej we mnie nawet w tak paskudne dni jak dzisiaj, fajnie jest tak słonecznie uśmiechać się do świata i ludzi, czyż nie? Wczoraj kolega powiedział mi, że musi chwilę popatrzyć na mnie zanim zabierze się do pracy bo ja jestem taka szczęśliwa i radosna, że to pozytywnie motywuje:). Fajnie nie?
Tak więc Kochani bądźcie dla mnie wyrozumiali, patrzcie prze palce na ten mały chaos, który ostatnio zapanował w moim wnętrzu, postaram się nad tym jakoś zapanować, może się uda. a na razie cieszmy się dzisiejszą dodatkową godziną snu i jutrzejszą niedzielą. Macie jakieś plany? Pogoda chyba niespecjalnie dopisze więc może jakaś fajna książka lub film, dobra kawusia albo kubek gorącego kakao? A może ploteczki z przyjaciółką, albo zwyczajnie niedziela z ukochaną osobą? Wybierzcie coś specjalnego dla siebie:). Ja będę pracować i już wiem, że nie zrobię wszystkiego co sobie zaplanowałam, ale liczę na wyrozumiałość i dobre serce osoby, która będzie mnie z tego rozliczać.
Na dobranoc mam dla Was coś specjalnego, spójrzcie i powiedzcie sami czyż nie zapiera oddechu w piersiach? Dobranoc Kochani:)
czwartek, 18 października 2012
Moc eukaliptusa
Witajcie Kochani!
Ostatnio jestem naprawdę zabiegana i mam tyle spraw na głowie,że ciężko mi zebrać myśli i coś twórczego napisać,może w weekend przyjdzie natchnienie i nadrobię zaległości.
Natomiast dzisiaj chciałabym Wam zaproponować idealny na tą porę roku żel do ciała Safiry z olejkiem eukaliptusowym.
Żel w pierwszej chwili przyjemnie chłodzi,ale po kilku minutach zaczyna mocno rozgrzewać, ma wiele ziołowych dodatków dzięki którym zwiększają się możliwości jego zastosowania. Osobiście stosują go zarówno na bóle typu zakwasy, stłuczenia, jak też jest idealny przy przeziębieniach. Wiadomo,że teraz pora wszelkich wirusów i grypy więc produkt jest jak najbardziej na czasie i z pewnością jeśli po niego sięgniecie na trwałe zagości w Waszej łazience.
-olejek eukaliptusowy - ma działanie przeciwzapalne
-mentol - działanie znieczulające i odświeżające
-kamfora - uśmierza bóle mięśni i stawów
-imbir lekarski - pobudza układ odpornościowy organizmu
-rumianek - działa przeciwuczuleniowo
-kasztanowiec - działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie,rozkurczająco,uszczelnia naczynia krwionośne i pobudza przepływ krwi
-arnika górska - działa na krwiaki,stłuczenia,obrzęki i zapalenia
-miłorząb japoński - posiada silne właściwości antyoksydacyjne
-nagietek lekarski - działa na egzemę i blizny
-melisa - łagodzi obrzęki
-krwawnik - działanie łagodzące i regenerujące
Produkt można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym -
Ostatnio jestem naprawdę zabiegana i mam tyle spraw na głowie,że ciężko mi zebrać myśli i coś twórczego napisać,może w weekend przyjdzie natchnienie i nadrobię zaległości.
Natomiast dzisiaj chciałabym Wam zaproponować idealny na tą porę roku żel do ciała Safiry z olejkiem eukaliptusowym.
Żel w pierwszej chwili przyjemnie chłodzi,ale po kilku minutach zaczyna mocno rozgrzewać, ma wiele ziołowych dodatków dzięki którym zwiększają się możliwości jego zastosowania. Osobiście stosują go zarówno na bóle typu zakwasy, stłuczenia, jak też jest idealny przy przeziębieniach. Wiadomo,że teraz pora wszelkich wirusów i grypy więc produkt jest jak najbardziej na czasie i z pewnością jeśli po niego sięgniecie na trwałe zagości w Waszej łazience.
Chłodzący żel do ciała z olejkiem eukaliptusowym
Doskonały preparat pielęgnacyjny i łagodzący do ciała.Rozluźnia mięśnie,usuwa zmęczenie po wzmożonym wysiłku fizycznym,daje uczucie odświeżenia ciała.Działa relaksująco i odprężająco.Dzięki zawartości olejku eukaliptusowego i licznych wyciągów ziołowych żel posiada szerokie właściwości dobroczynne dla ciała.Pielęgnuje i wygładza skórę,działa przeciwzapalnie i uśmierzająco.Jego konsystencja sprawia,że preparat doskonale nadaje się do masażu.
Składniki zawarte w żelu i ich niektóre właściwości:-olejek eukaliptusowy - ma działanie przeciwzapalne
-mentol - działanie znieczulające i odświeżające
-kamfora - uśmierza bóle mięśni i stawów
-imbir lekarski - pobudza układ odpornościowy organizmu
-rumianek - działa przeciwuczuleniowo
-kasztanowiec - działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie,rozkurczająco,uszczelnia naczynia krwionośne i pobudza przepływ krwi
-arnika górska - działa na krwiaki,stłuczenia,obrzęki i zapalenia
-miłorząb japoński - posiada silne właściwości antyoksydacyjne
-nagietek lekarski - działa na egzemę i blizny
-melisa - łagodzi obrzęki
-krwawnik - działanie łagodzące i regenerujące
Kod: 2901
Pojemność: 250 ml
Cena katalogowa: 23.90 PLProdukt można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym -
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).
Miłego popołudnia,pozdrawiam.
piątek, 5 października 2012
"Motor" napędowy
Czy zastanawialiście się kiedyś tak naprawdę nad swoimi pasjami w życiu? Tak właśnie co jest tak naprawdę moją pasją,co daje mi tą radość życia,w czym mogę zatracić się bez reszty i kiedy mi wychodzi mam z tego ogromną satysfakcję? Każdy powinien odnaleźć w sobie to "coś" dzięki czemu może się spełnić,co może rozwijać,pielęgnować,dzięki czemu czuje się szczęśliwy.Oczywiście dla każdego będzie to coś zupełnie innego,ale właśnie dzięki pasji możemy oderwać się od codziennych obowiązków,rozwijać swoje możliwości i umiejętności,to pasja daje nam siłę napędową do działania,dzięki niej możemy robić to co naprawdę kochamy,co sprawia nam niekwestionowaną przyjemność i w czym czujemy się dobrzy.Wielokrotnie dzięki takiej pasji możemy też dać coś innym,przekazać swoją wiedzę,spostrzeżenia,doświadczenie-możemy komuś zwyczajnie pomóc,czyż to już nie jest piękne?
Moją pasją niewątpliwie jest pisanie,to coś co kocham od lat choć może przez jakiś czas było zaniedbane,zamknięte gdzieś na dnie szuflady:).Teraz mogę się realizować dzięki prowadzeniu bloga,choć oczywiście wciąż największą frajdę sprawia mi tworzenie czegoś nowego-jakiejś historii,opowiadania,bajki....Czegoś co od początku do końca jest wymyślone przeze mnie,gdzie bohaterowie zachowują się tak jak to wymyślę a sprawy toczą się według mojego "pomysłu',oczywiście są tam też i fakty rzeczywiste.Cieszy mnie niesamowicie kiedy udaje mi się stworzyć takie "małe dzieło" i mogę go komuś przedstawić,poddać recenzji,z niecierpliwością czekam na opinie.Marzy mi się skrycie znalezienie wydawcy i możliwość opublikowania choć doskonale wiem jakie to trudne.Nie chodziłoby mi tu o możliwość zarobienia pieniędzy dzięki takiej publikacji,a jedynie żeby szeroka rzesza odbiorców mogła zapoznać się z moją twórczością.To jak dla mnie byłaby ogromna satysfakcja.Takie wymyślanie,tworzenie czegoś nowego to jakby trochę wchodzenie winny świat,to swojego rodzaju magia bo daje świadomość,że dzięki myślom,emocjom,uczuciom i przemyśleniom mogę zbudować coś realnego,namacalnego co może dotrzeć do innych ludzi.Wiadomo,że nie jest to też taki banalne,że trzeba sobie wszystko poukładać,naszkicować w głowie,ale co najważniejsze musi przyjść wena,natchnienie,a wtedy można już pisać bez końca....Szkoda tylko,że czasu wśród codziennych obowiązków jest na to tak mało:(. Nie mniej nie można zarzucać swojej pasji,rezygnować z niej bo to szczera i prawdziwa rzecz,która daje nam radość,a tej przecież na co dzień nie mamy aż tak wiele prawda?A poza tym to co kochamy robić zawsze wychodzi nam najlepiej co przecież daje nam satysfakcję.
Pomyślcie Kochani czy macie swoje pasje,a może jeszcze ich nie odkryliście?A jeśli już je odnajdzie to rozwijajcie je,pielęgnujcie i spełniajcie się-z pasją jest trochę tak jak z miłością.Trzeba o nią dbać i pielęgnować każdego dnia,nie może nam przestać zależeć ani przez chwilę bo wtedy zgaśnie,umrze śmiercią naturalną i nagle spostrzeżemy,że obok nas jest zupełnie obcy człowiek.Dbajmy więc zarówno o tych,których kochamy jak i to co kochamy,a życie będzie naprawdę piękne.
Miłego weekendu Wam życzę,będę myśleć nad kolejnym tematem,o którym chciałabym napisać kilka słów.
Moją pasją niewątpliwie jest pisanie,to coś co kocham od lat choć może przez jakiś czas było zaniedbane,zamknięte gdzieś na dnie szuflady:).Teraz mogę się realizować dzięki prowadzeniu bloga,choć oczywiście wciąż największą frajdę sprawia mi tworzenie czegoś nowego-jakiejś historii,opowiadania,bajki....Czegoś co od początku do końca jest wymyślone przeze mnie,gdzie bohaterowie zachowują się tak jak to wymyślę a sprawy toczą się według mojego "pomysłu',oczywiście są tam też i fakty rzeczywiste.Cieszy mnie niesamowicie kiedy udaje mi się stworzyć takie "małe dzieło" i mogę go komuś przedstawić,poddać recenzji,z niecierpliwością czekam na opinie.Marzy mi się skrycie znalezienie wydawcy i możliwość opublikowania choć doskonale wiem jakie to trudne.Nie chodziłoby mi tu o możliwość zarobienia pieniędzy dzięki takiej publikacji,a jedynie żeby szeroka rzesza odbiorców mogła zapoznać się z moją twórczością.To jak dla mnie byłaby ogromna satysfakcja.Takie wymyślanie,tworzenie czegoś nowego to jakby trochę wchodzenie winny świat,to swojego rodzaju magia bo daje świadomość,że dzięki myślom,emocjom,uczuciom i przemyśleniom mogę zbudować coś realnego,namacalnego co może dotrzeć do innych ludzi.Wiadomo,że nie jest to też taki banalne,że trzeba sobie wszystko poukładać,naszkicować w głowie,ale co najważniejsze musi przyjść wena,natchnienie,a wtedy można już pisać bez końca....Szkoda tylko,że czasu wśród codziennych obowiązków jest na to tak mało:(. Nie mniej nie można zarzucać swojej pasji,rezygnować z niej bo to szczera i prawdziwa rzecz,która daje nam radość,a tej przecież na co dzień nie mamy aż tak wiele prawda?A poza tym to co kochamy robić zawsze wychodzi nam najlepiej co przecież daje nam satysfakcję.
Pomyślcie Kochani czy macie swoje pasje,a może jeszcze ich nie odkryliście?A jeśli już je odnajdzie to rozwijajcie je,pielęgnujcie i spełniajcie się-z pasją jest trochę tak jak z miłością.Trzeba o nią dbać i pielęgnować każdego dnia,nie może nam przestać zależeć ani przez chwilę bo wtedy zgaśnie,umrze śmiercią naturalną i nagle spostrzeżemy,że obok nas jest zupełnie obcy człowiek.Dbajmy więc zarówno o tych,których kochamy jak i to co kochamy,a życie będzie naprawdę piękne.
Miłego weekendu Wam życzę,będę myśleć nad kolejnym tematem,o którym chciałabym napisać kilka słów.
czwartek, 4 października 2012
Owocowa radość w łazience
Witam Was Kochani w przepiękny,słoneczny poranek.mamy już październik,jak ten czas szybko leci,poranki są dość chłodne,ale bywają za to piękne wschody słońca tak jak dzisiejszy nad Krakowem.Kto widział ten wie o czym mówię-niebo było cudne i robiło się człowiekowi ciepło wewnątrz od tego widoku,nawet jeśli temperatura nie była zachęcająca.Uwielbiam takie kolorowe,zapierające dech w piersiach poranki,prawie tak kolorowo i radośnie jak w moim sercu....
Zauważyłam,że mój ostatni post wzbudził spore zainteresowanie,było dużo wejść na bloga,pojawiły się życiowe komentarze-ogromnie się cieszę,że obudziłam swoimi przemyśleniami tak wiele emocji w Was,będę starać się co jakiś czas zamieszczać coś w tych "klimatach' skoro to Was interesuje.
A dzisiaj zupełnie inna bajka-na te jesienne dni chciałam zaproponować Wam owocową świeżość w łazience,od razu pojawią się wakacyjne wspomnienia i żaden jesienny,deszczowy dzionek nie będzie już taki straszny.W ofercie firmy Safira pojawiły się niedawno owocowe żele pod prysznic,cztery niesamowite zapachy: cytryna,jagoda,mięta i kokos.Myślę,że każdy w tej gamie znajdzie swój ulubiony,ja generalnie podzieliłabym je na dwie grupy: orzeźwiająco-odświeżające (tu polecam cytrynę i miętę) i słodko-kuszące (jagoda i kokos). Żele są dość gęste więc wystarczy wycisnąć niewielką ilość aby pięknie się zapieniły i nadały naszej skórze niesamowity zapach,który jeszcze długo się na niej utrzymuje.Wygodne opakowanie w tubie czyli łatwa aplikacja,pojemność 220ml,cena 15,90zł,fajne również na drobny upominek.
Fantastycznie odświeżają i nawilżają skórę! Relaks dla ciała i zmysłów.
Apetyczny koktail owocowy wiśni,malin i truskawek-dla prawdziwego odświeżenia skóry.
Anovia kokosowy żel pod prysznic
Zauważyłam,że mój ostatni post wzbudził spore zainteresowanie,było dużo wejść na bloga,pojawiły się życiowe komentarze-ogromnie się cieszę,że obudziłam swoimi przemyśleniami tak wiele emocji w Was,będę starać się co jakiś czas zamieszczać coś w tych "klimatach' skoro to Was interesuje.
A dzisiaj zupełnie inna bajka-na te jesienne dni chciałam zaproponować Wam owocową świeżość w łazience,od razu pojawią się wakacyjne wspomnienia i żaden jesienny,deszczowy dzionek nie będzie już taki straszny.W ofercie firmy Safira pojawiły się niedawno owocowe żele pod prysznic,cztery niesamowite zapachy: cytryna,jagoda,mięta i kokos.Myślę,że każdy w tej gamie znajdzie swój ulubiony,ja generalnie podzieliłabym je na dwie grupy: orzeźwiająco-odświeżające (tu polecam cytrynę i miętę) i słodko-kuszące (jagoda i kokos). Żele są dość gęste więc wystarczy wycisnąć niewielką ilość aby pięknie się zapieniły i nadały naszej skórze niesamowity zapach,który jeszcze długo się na niej utrzymuje.Wygodne opakowanie w tubie czyli łatwa aplikacja,pojemność 220ml,cena 15,90zł,fajne również na drobny upominek.
OWOCOWE ŻELE POD PRYSZNIC
Anovia cytrynowy żel pod prysznic
Kod: ANK3003
Anovia Fruit Burst żel pod prysznic
fantastycznie odświeża i nawilża skórę.Świeży,dynamiczny zapach cytryny i
olejku pomarańczowego gwarantuje dobry początek dnia.
Anovia jagodowy żel pod prysznic
Kod: ANK3004Anovia kokosowy żel pod prysznic
Kod: ANK3005
Orzeźwiający zapach kokosu,kremowa formuła żelu,pozostawią skórę odżywioną i jedwabiście gładką.
Anovia miętowy żel pod prysznic
Kod: ANK3006
Niesamowity zapach mieszanki mięty
pieprzowej i polnej,da Twojej skórze uczucie fantastycznej świeżości i
czystości.
Produkty można kupić na stronie Safiry, w Centrum Dystrybucyjnym -
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).
Miłego dnia,pozdrawiam słonecznie,pa,pa.
sobota, 29 września 2012
Przed snem....
Dobry wieczór Kochani!
Jak minęła Wam sobota?Mam nadzieję,że dobrze i udało się zrealizować to co sobie zaplanowaliście na dzisiejszy dzień niezależnie od tego czy spędziliście go w pracy czy może relaksując się po ciężkim tygodniu:).
Mnie dzień przeleciał dość szybko i to generalnie na sprawach "domowych" jeśli tak można to nazwać,dopiero teraz siadłam do kompa i postanowiłam przed snem podzielić się z Wami takimi swoimi przemyśleniami,ciekawe co o nich będziecie sądzić?
Stali czytelnicy mojego bloga z pewnością zauważyli,że ostatnio prócz mojego standardowego zabiegania pojawiły się też bardziej duchowe przemyślenia i małe "westchnienia" generalnie związane z moim obecnym stanem ducha,a może nie tylko ducha:).....
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak głęboko w sobie chowamy swoje uczucia,sympatie,potrzeby wobec innych,często bliskich nam osób,na których tak naprawdę bardzo nam zależy,ale im tego nie okazujemy?Zakładamy maski obojętności,jesteśmy chłodni,wszystko sobie kalkulujemy,nie pokazujemy tego co tak naprawdę w nas siedzi?Przecież nasze życie jest na tyle szybkie,pełne wyzwań i codziennych problemów,z którymi się musimy zmagać,że łatwiej byłoby nam prze nie przejść gdybyśmy mieli wokół siebie dobrych,ciepłych przyjaciół na których możemy liczyć.Dlaczego jeśli kogoś lubimy,jeśli nam na kimś zależy tak rzadko mu o tym mówimy,okazujemy-co tak naprawdę nas przed tym powstrzymuje?Pewnie obawa przed brakiem zrozumienia,przed odrzuceniem,lęk,że ktoś pozna nasze sekrety i może je przeciw nam wykorzystać.Tak zwane co ludzie na to powiedzą?Ale przecież to nasze życie,nie możemy się oglądać na innych bo rzadko zdarza się,że będziemy dla nich ważniejsi niż oni sami.Często nie umieją się pogodzić z tym,że komuś udaje się coś lepiej niż im,że ktoś jest tak zwyczajnie szczęśliwy tylko dlatego,że świeci słońce,że ktoś się ciepło uśmiechnął,przyjaźnie spojrzał.Takie małe codzienne gesty,do których często nie przywiązuje się wagi,a które mogą tak wiele zmienić w życiu innej osoby.Jak sprawić żeby w okół nas pojawili się ci dobrzy,ciepli i uśmiechnięci ludzie dzięki,którym nawet jesienny,deszczowy poranek nie będzie wyglądał szaro?Sami tacy bądźmy-ludzie generalnie nie przepadają za smutasami i wiecznymi narzekaczami,dość mają swoich zmartwień,ludzie uśmiechnięci i radośni są prze innych zdecydowanie lepiej odbierani.Jeżeli mogę coś dla Ciebie zrobić,jakoś pomóc,sprawić,że beznadziejna na pozór sprawa da się jakoś wspólnymi siłami rozwiązać to dlaczego mam tego nie zrobić.Ludzie lubią kiedy okazuje się im swoje zainteresowanie,kiedy mamy dla nich czas,chcemy ich wysłuchać,wesprzeć-czasami naprawdę niewielkie gesty potrafią zdziałać cuda,wierzcie mi.
Często słyszę od innych "Jaka ty jesteś silna,jak świetnie sobie z tym czy z tamtym poradziłaś,ja na twoim miejscu tak bym nie potrafił"-nawet nie wiedzą ile ta "siła" kosztuje i że tak naprawdę jest zupełnie inaczej.Po prostu przekonałam się już wielokrotnie,że załamywanie rąk i użalanie się nad sobą do niczego dobrego nie prowadzi,a jedynie wpływa na nas destrukcyjnie.Inni przez chwilę będą nam współczuli,"pogłaszczą" po głowie i za chwilę zajmą się sobą,po co im kolejne zmartwienia,a my zostaniemy sami bez chęci i sił do dalszego działania.Ostatnio przeczytałam bardzo mądre zdanie,żeby iść do przodu,żeby osiągnąć swój nie można oglądać się do tyłu,na to co było,trzeba patrzeć w przyszłość.Dlatego uśmiecham się ciepło,wyciągam pomocną dłoń,mówię coś miłego i idę do przodu.Jeżeli okazujemy ludziom sympatię to działa to w drugą stronę również,jesteśmy mili to inni się do nas uśmiechną i powiedzą coś miłego.Dlaczego więc nie stosować tej zasady na co dzień?Bo jesteśmy wtedy bardziej narażeni na zranienie,rozczarowanie,wykorzystanie?Cóż i tak może być bo czasami intuicja nas zawiedzie i trafimy na kogoś kto nasze zaangażowanie wykorzysta,to może zaboleć.Ale przecież takie właśnie jest życie,nikt nie obiecywał nam,że będzie lekko i przyjemnie,a czasem i te przykre doświadczenia są nam potrzebne,mogą nas czegoś nauczyć.
Generalnie jestem jednak za byciem dla siebie miłym,ciepłym,uczynnym,takim jakim chcielibyśmy żeby inni dla nas byli,dając dobro odbierzemy je z nawiązką,a życie stanie się łatwiejsze i przyjemniejsze:)A jest tak krótkie,że nie watro go tracić obcesowość,chłód i brak zainteresowania drugą osobą-czasami możemy nie zdążyć powiedzieć czegoś co bardzo byśmy chcieli powiedzieć,a byłoby szkoda....
Zostawiam Was z tym życiowymi przemyśleniami Kochani,myślę,że warto się nad nimi trochę zastanowić,a może coś przyjdzie Wam do głowy a pro po tematu?Może zechcecie z kimś porozmawiać,uśmiechnąć się cieplej choćby do sąsiada w windzie,przepuścić kogoś w kolejce,odwiedzić dawno niewidzianego przyjaciela,wysłać smsa?
Jutro niedziela więc życzę Wam miłego odpoczynku,sama mam sporo planów w tym zrobienie pysznego ciasta,mam nadzieję,że się uda bo dzisiaj jedno mojej Mamie nie wyszło:(.Ale co tam drobnostka,nie będziemy się poddawać i jutrzejsze będzie z pewnością pyszne i znajdzie swoich amatorów.
Dobranoc,kolorów snów Wam życzę:)
Jak minęła Wam sobota?Mam nadzieję,że dobrze i udało się zrealizować to co sobie zaplanowaliście na dzisiejszy dzień niezależnie od tego czy spędziliście go w pracy czy może relaksując się po ciężkim tygodniu:).
Mnie dzień przeleciał dość szybko i to generalnie na sprawach "domowych" jeśli tak można to nazwać,dopiero teraz siadłam do kompa i postanowiłam przed snem podzielić się z Wami takimi swoimi przemyśleniami,ciekawe co o nich będziecie sądzić?
Stali czytelnicy mojego bloga z pewnością zauważyli,że ostatnio prócz mojego standardowego zabiegania pojawiły się też bardziej duchowe przemyślenia i małe "westchnienia" generalnie związane z moim obecnym stanem ducha,a może nie tylko ducha:).....
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak głęboko w sobie chowamy swoje uczucia,sympatie,potrzeby wobec innych,często bliskich nam osób,na których tak naprawdę bardzo nam zależy,ale im tego nie okazujemy?Zakładamy maski obojętności,jesteśmy chłodni,wszystko sobie kalkulujemy,nie pokazujemy tego co tak naprawdę w nas siedzi?Przecież nasze życie jest na tyle szybkie,pełne wyzwań i codziennych problemów,z którymi się musimy zmagać,że łatwiej byłoby nam prze nie przejść gdybyśmy mieli wokół siebie dobrych,ciepłych przyjaciół na których możemy liczyć.Dlaczego jeśli kogoś lubimy,jeśli nam na kimś zależy tak rzadko mu o tym mówimy,okazujemy-co tak naprawdę nas przed tym powstrzymuje?Pewnie obawa przed brakiem zrozumienia,przed odrzuceniem,lęk,że ktoś pozna nasze sekrety i może je przeciw nam wykorzystać.Tak zwane co ludzie na to powiedzą?Ale przecież to nasze życie,nie możemy się oglądać na innych bo rzadko zdarza się,że będziemy dla nich ważniejsi niż oni sami.Często nie umieją się pogodzić z tym,że komuś udaje się coś lepiej niż im,że ktoś jest tak zwyczajnie szczęśliwy tylko dlatego,że świeci słońce,że ktoś się ciepło uśmiechnął,przyjaźnie spojrzał.Takie małe codzienne gesty,do których często nie przywiązuje się wagi,a które mogą tak wiele zmienić w życiu innej osoby.Jak sprawić żeby w okół nas pojawili się ci dobrzy,ciepli i uśmiechnięci ludzie dzięki,którym nawet jesienny,deszczowy poranek nie będzie wyglądał szaro?Sami tacy bądźmy-ludzie generalnie nie przepadają za smutasami i wiecznymi narzekaczami,dość mają swoich zmartwień,ludzie uśmiechnięci i radośni są prze innych zdecydowanie lepiej odbierani.Jeżeli mogę coś dla Ciebie zrobić,jakoś pomóc,sprawić,że beznadziejna na pozór sprawa da się jakoś wspólnymi siłami rozwiązać to dlaczego mam tego nie zrobić.Ludzie lubią kiedy okazuje się im swoje zainteresowanie,kiedy mamy dla nich czas,chcemy ich wysłuchać,wesprzeć-czasami naprawdę niewielkie gesty potrafią zdziałać cuda,wierzcie mi.
Często słyszę od innych "Jaka ty jesteś silna,jak świetnie sobie z tym czy z tamtym poradziłaś,ja na twoim miejscu tak bym nie potrafił"-nawet nie wiedzą ile ta "siła" kosztuje i że tak naprawdę jest zupełnie inaczej.Po prostu przekonałam się już wielokrotnie,że załamywanie rąk i użalanie się nad sobą do niczego dobrego nie prowadzi,a jedynie wpływa na nas destrukcyjnie.Inni przez chwilę będą nam współczuli,"pogłaszczą" po głowie i za chwilę zajmą się sobą,po co im kolejne zmartwienia,a my zostaniemy sami bez chęci i sił do dalszego działania.Ostatnio przeczytałam bardzo mądre zdanie,żeby iść do przodu,żeby osiągnąć swój nie można oglądać się do tyłu,na to co było,trzeba patrzeć w przyszłość.Dlatego uśmiecham się ciepło,wyciągam pomocną dłoń,mówię coś miłego i idę do przodu.Jeżeli okazujemy ludziom sympatię to działa to w drugą stronę również,jesteśmy mili to inni się do nas uśmiechną i powiedzą coś miłego.Dlaczego więc nie stosować tej zasady na co dzień?Bo jesteśmy wtedy bardziej narażeni na zranienie,rozczarowanie,wykorzystanie?Cóż i tak może być bo czasami intuicja nas zawiedzie i trafimy na kogoś kto nasze zaangażowanie wykorzysta,to może zaboleć.Ale przecież takie właśnie jest życie,nikt nie obiecywał nam,że będzie lekko i przyjemnie,a czasem i te przykre doświadczenia są nam potrzebne,mogą nas czegoś nauczyć.
Generalnie jestem jednak za byciem dla siebie miłym,ciepłym,uczynnym,takim jakim chcielibyśmy żeby inni dla nas byli,dając dobro odbierzemy je z nawiązką,a życie stanie się łatwiejsze i przyjemniejsze:)A jest tak krótkie,że nie watro go tracić obcesowość,chłód i brak zainteresowania drugą osobą-czasami możemy nie zdążyć powiedzieć czegoś co bardzo byśmy chcieli powiedzieć,a byłoby szkoda....
Zostawiam Was z tym życiowymi przemyśleniami Kochani,myślę,że warto się nad nimi trochę zastanowić,a może coś przyjdzie Wam do głowy a pro po tematu?Może zechcecie z kimś porozmawiać,uśmiechnąć się cieplej choćby do sąsiada w windzie,przepuścić kogoś w kolejce,odwiedzić dawno niewidzianego przyjaciela,wysłać smsa?
Jutro niedziela więc życzę Wam miłego odpoczynku,sama mam sporo planów w tym zrobienie pysznego ciasta,mam nadzieję,że się uda bo dzisiaj jedno mojej Mamie nie wyszło:(.Ale co tam drobnostka,nie będziemy się poddawać i jutrzejsze będzie z pewnością pyszne i znajdzie swoich amatorów.
Dobranoc,kolorów snów Wam życzę:)
niedziela, 23 września 2012
Weekendowe pisanie
Witajcie!
Jak Wam mija pierwszy weekend tej jesieni?Mam nadzieję,że dobrze i to co sobie zaplanowaliście uda się zrealizować.jestem bardzo zapracowana jak to ostatnimi czasy,ale postanowiłam choć trochę nadrobić zaległości bo już znajomi zaczęli się dziwić,że ostatnio niewiele piszę:).Fakt mam tyle zajęć,że nie wiem w co najpierw włożyć ręce a to jeszcze nie koniec i cały czas coś nowego sobie wyszukuję:),tylko doby niestety nic nie przybyło:(.No,ale zdecydowanie lepiej czuję się w ruchu,kiedy coś robię niż gdyby miała wokół mnie panować bezczynność,po prostu jestem stworzona do działania i cieszy mnie kiedy to działanie jeszcze przynosi pozytywne rezultaty.Muszę się Wam pochwalić,że jestem bardzo wytrwała w swoim postanowieniu dbania o dobrą formę,właśnie minęły dwa miesiące odkąd zaczęłam trenować na rowerku.Godzinka dziennie,wychodzi ponad 40 kilometrów,600 kalorii no i za dwa miesiące 6 kilo mniej bez wyrzeczeń jedzeniowych.No tak jasne nie jem zbyt dużo,staram się unikać słodyczy,ale poza tym wszystko w normie,a waga maleje no i sylwetka się modeluje,a o to właśnie chodziło.Poza tym w trakcie jazdy na rowerze nie tylko spalam kalorie,ale i emocje,których ostatnio jest we mnie cała masa i czasami ciężko je ogarnąć,rower doskonale w tym pomaga.Polem gorąco-oczywiście dla wytrwałych i potrafiących narzucić sobie samodyscyplinę,a najlepiej wyznaczyć sobie jakiś cel,do którego będzie się dążyć.
Weekend mija mi niesamowicie pracowicie i efektywnie, udało mi się stworzyć kolejne małe "dzieło" na zamówienie,zrobiłam trzy nowe filmiki-nawet nie wiedziałam,że to może sprawiać aż taką frajdę.A co dopiero jak uda mi się skończyć jakiś sensowny kurs,wtedy będę mogła tworzyć do woli:),już się cieszę.
A co na niedzielne popołudnie do kawki,na deser po smacznym obiadku?U mnie rolada z masą karpatkową,na którą przepis po części mam od koleżanki,a częściowo sama zmodyfikowałam.Przypomniałam sobie o niej niedawno,jest w sumie prosta choć nieźle się przy niej można "ubrudzić",za to wychodzi większa ilość i możemy część zamrozić,potem tylko wyjmujemy z zamrażalnika i mamy "słodkości" dla niespodziewanego gościa,idealna.
A oto przepis:
6 paczek herbatników ptiberków (po 100g każda)
4 łyżki kakao
20dkg cukru pudru
6 łyżek dżemu
200ml rumu (ja dałam tym razem wiśniówka,możecie dać to co najbardziej lubicie)
10dkg kokosu
Herbatniki mielimy,wszystko wyrabiamy w misce na jednolitą masę.
Krem:
200g masła
10 dkg cukru pudru
10 dkg kokosu
Ucieramy na jednolitą masę.
Moje unowocześnienie dałam masę Karpatka Delecty-polecam-zrobiona zgodnie z przepisem na opakowaniu.
Ciasto dzielimy na kilka porcji,każdą układamy na folii,rozwałkowujemy (zrobiłam to ręką),nakładamy krem i zwijamy w roladę,która obtaczamy we wiórkach kokosowych,zawijamy w folię i do lodówki lub zamrażalnika.
Żeby się mniej ubrudzić formowałam rolady w rękawiczkach jednorazowych,nie trzeba później szorować paznokci i ciasto nie klei się do dłoni.
SMACZNEGO:)
Miłego,niedzielnego popołudnia Wam życzę,pozdrawiam serdecznie,pa,pa.
Jak Wam mija pierwszy weekend tej jesieni?Mam nadzieję,że dobrze i to co sobie zaplanowaliście uda się zrealizować.jestem bardzo zapracowana jak to ostatnimi czasy,ale postanowiłam choć trochę nadrobić zaległości bo już znajomi zaczęli się dziwić,że ostatnio niewiele piszę:).Fakt mam tyle zajęć,że nie wiem w co najpierw włożyć ręce a to jeszcze nie koniec i cały czas coś nowego sobie wyszukuję:),tylko doby niestety nic nie przybyło:(.No,ale zdecydowanie lepiej czuję się w ruchu,kiedy coś robię niż gdyby miała wokół mnie panować bezczynność,po prostu jestem stworzona do działania i cieszy mnie kiedy to działanie jeszcze przynosi pozytywne rezultaty.Muszę się Wam pochwalić,że jestem bardzo wytrwała w swoim postanowieniu dbania o dobrą formę,właśnie minęły dwa miesiące odkąd zaczęłam trenować na rowerku.Godzinka dziennie,wychodzi ponad 40 kilometrów,600 kalorii no i za dwa miesiące 6 kilo mniej bez wyrzeczeń jedzeniowych.No tak jasne nie jem zbyt dużo,staram się unikać słodyczy,ale poza tym wszystko w normie,a waga maleje no i sylwetka się modeluje,a o to właśnie chodziło.Poza tym w trakcie jazdy na rowerze nie tylko spalam kalorie,ale i emocje,których ostatnio jest we mnie cała masa i czasami ciężko je ogarnąć,rower doskonale w tym pomaga.Polem gorąco-oczywiście dla wytrwałych i potrafiących narzucić sobie samodyscyplinę,a najlepiej wyznaczyć sobie jakiś cel,do którego będzie się dążyć.
Weekend mija mi niesamowicie pracowicie i efektywnie, udało mi się stworzyć kolejne małe "dzieło" na zamówienie,zrobiłam trzy nowe filmiki-nawet nie wiedziałam,że to może sprawiać aż taką frajdę.A co dopiero jak uda mi się skończyć jakiś sensowny kurs,wtedy będę mogła tworzyć do woli:),już się cieszę.
A co na niedzielne popołudnie do kawki,na deser po smacznym obiadku?U mnie rolada z masą karpatkową,na którą przepis po części mam od koleżanki,a częściowo sama zmodyfikowałam.Przypomniałam sobie o niej niedawno,jest w sumie prosta choć nieźle się przy niej można "ubrudzić",za to wychodzi większa ilość i możemy część zamrozić,potem tylko wyjmujemy z zamrażalnika i mamy "słodkości" dla niespodziewanego gościa,idealna.
A oto przepis:
6 paczek herbatników ptiberków (po 100g każda)
4 łyżki kakao
20dkg cukru pudru
6 łyżek dżemu
200ml rumu (ja dałam tym razem wiśniówka,możecie dać to co najbardziej lubicie)
10dkg kokosu
Herbatniki mielimy,wszystko wyrabiamy w misce na jednolitą masę.
Krem:
200g masła
10 dkg cukru pudru
10 dkg kokosu
Ucieramy na jednolitą masę.
Moje unowocześnienie dałam masę Karpatka Delecty-polecam-zrobiona zgodnie z przepisem na opakowaniu.
Ciasto dzielimy na kilka porcji,każdą układamy na folii,rozwałkowujemy (zrobiłam to ręką),nakładamy krem i zwijamy w roladę,która obtaczamy we wiórkach kokosowych,zawijamy w folię i do lodówki lub zamrażalnika.
Żeby się mniej ubrudzić formowałam rolady w rękawiczkach jednorazowych,nie trzeba później szorować paznokci i ciasto nie klei się do dłoni.
SMACZNEGO:)
Miłego,niedzielnego popołudnia Wam życzę,pozdrawiam serdecznie,pa,pa.
środa, 19 września 2012
Wszechstronny aloes
Witajcie!
Ostatnio mniej się odzywam,ale jestem tak zapracowana,że doby prawie mi nie starcza a jeszcze biorę sobie na głowę kolejne obowiązki,jak to ja.Dodatkowo w osobistych sprawach pojawiły się różne "zawirowania i koziołki" co wcale nie ułatwia koncentracji i człowiek jest bardziej rozkojarzony. Ale nic to jakoś sprawy się po ogarnia i będzie dobrze,oczywiście liczę na waszą wyrozumiałość:)
Dzisiaj opowiem Wam o kolejnym z produktów Safiry żelu nawilżającym do ciała z aloesem.
Jest to produkt o szerokim spektrum zastosowania, można go używać do całego ciała jak również do włosów.Pakowany w dość dużym (300ml) pudełku,łatwo się wchłania,przyjemnie pachnie i co najważniejsze skuteczny w działaniu.Osobiście przetestowałam go szczególnie pod kątem usuwania podrażnień skóry,jestem osobą,której często pojawiają się na skórze różne niespodziewane,swędzące "niespodzianki" i żel z aloesem jest tutaj rewelacyjnym rozwiązaniem.Już po chwili zaczerwienienie znika,a skóra przestaje swędzieć.Bardzo dobry do łagodzenie podrażnień po depilacji czy ukąszeniach owadów.
Ostatnio mniej się odzywam,ale jestem tak zapracowana,że doby prawie mi nie starcza a jeszcze biorę sobie na głowę kolejne obowiązki,jak to ja.Dodatkowo w osobistych sprawach pojawiły się różne "zawirowania i koziołki" co wcale nie ułatwia koncentracji i człowiek jest bardziej rozkojarzony. Ale nic to jakoś sprawy się po ogarnia i będzie dobrze,oczywiście liczę na waszą wyrozumiałość:)
Dzisiaj opowiem Wam o kolejnym z produktów Safiry żelu nawilżającym do ciała z aloesem.
Jest to produkt o szerokim spektrum zastosowania, można go używać do całego ciała jak również do włosów.Pakowany w dość dużym (300ml) pudełku,łatwo się wchłania,przyjemnie pachnie i co najważniejsze skuteczny w działaniu.Osobiście przetestowałam go szczególnie pod kątem usuwania podrażnień skóry,jestem osobą,której często pojawiają się na skórze różne niespodziewane,swędzące "niespodzianki" i żel z aloesem jest tutaj rewelacyjnym rozwiązaniem.Już po chwili zaczerwienienie znika,a skóra przestaje swędzieć.Bardzo dobry do łagodzenie podrażnień po depilacji czy ukąszeniach owadów.
NAWILŻAJĄCY ŻEL DO CIAŁA Z ALOESEM
Aloes działa terapeutycznie oraz stymuluje procesy
regeneracyjne, które zachodzą w skórze. Te unikalne cechy pozwalają stosować
żel między innymi do łagodzenia oparzeń, podrażnień skóry i ukąszeń owadów.
Aloe Vera Barbadensis zawiera także substancje o silnych właściwościach
bakteriobójczych oraz grzybobójczych.
Żel z aloesem - doskonale nawilżający, przeznaczony do
pielęgnacji twarzy, całego ciała i włosów. Zawiera skoncentrowany wyciąg z Aloe
Vera Barbadensis (aż 41 % czystego aloesu), rośliny od wielu wieków znanej ze
swoich właściwości antyseptycznych i odżywczych, szeroko wykorzystywanej w
przemyśle kosmetycznym. Żel z aloesem nadaje się do każdego rodzaju cery w
każdym wieku. Doskonale nawilża, poprawia elastyczność, szybko się wchłania,
koi podrażnienia i zaczerwienienia skóry. Jest również świetnym podkładem pod
makijaż. Koi skórę podrażnioną depilacją i goleniem. Zapobiega powstawaniu
stanów zapalnych po użyciu wszelkiego typu maszynek do golenia. Natychmiast
przywraca równowagę podrażnionej cerze.
Świetny do układania włosów, szczególnie przetłuszczających
się i ze skłonnością do łupieżu. Skutecznie łagodzi stany zapalne skóry, w tym
skóry głowy. Jednocześnie chroni włosy przed niekorzystnym wpływem
zanieczyszczonego środowiska.
Żel z aloesem jest niezastąpionym produktem, który można
stosować przez cały rok do pielęgnacji skóry całego ciała i włosów.
Miąższ aloesu zawiera ponad 140 biologicznie czynnych
składników m.in. aminokwasy (endogenne i egzogenne), enzymy (lipazę, amylazę,
celulazę i inne), witaminy (z grupy B, kwas foliowy, C, A, cholinę oraz
wszystkie rozpuszczalne w wodzie), związki mineralne: wapnia i magnezu,
fosforu, sodu, cynku, żelaza, manganu, chromu, miedzi, germanu, nienasycone
kwasy tłuszczowe (linolowy, linolenowy, stearynowy), naturalny kwas salicylowy.
Kod: 2743
Pojemność: 300 ml
ul. Węgierska 1 w Krakowie, albo bezpośrednio u mnie (jeśli ktoś jest z okolic Podgórza, to mogę dostarczyć do domu).
Miłego popołudnia nawet jeśli akurat aura nieciekawa,przynajmniej w Krakowie,kto wie co może nas spotkać jeszcze dzisiaj....?
niedziela, 9 września 2012
Podniebne miłości:)))
Witajcie w to niedzielne już właściwie popołudnie,jak się macie?Leniuchujecie sobie słodko czy może nadrabiacie różne zaległości z całego tygodnia?
U mnie przyznam sporo się ostatnio dzieje,na brak zajęć absolutnie nie narzekam,a przecież to jeszcze nie wszystko co zaplanowałam sobie wziąć na głowę:))).Może wkrótce dobę nam trochę przedłużą i wtedy łatwiej będzie zdążyć ze wszystkim?:)Tak więc i dzisiaj pracuję od rana,trochę gotowania mnie czekało,a poza tym sporo zaległości "komputerowych",dzięki temu godzinki płyną szybciej no i człowiek też niema tyle czasu na różne rozmyślania z czego się w sumie cieszę bo ostatnio wiele tego się we mnie "kłębi" i dobrze choć na chwilę się oderwać.
Dlatego w ramach niedzielnego relaksu postanowiłam opowiedzieć Wam troszkę o moich sentymentach i miłościach do wielkich,stalowych podniebnych "ptaków"-no dobrze myślicie bo właśnie o samoloty mi chodzi.Podobały mi się od dawna,lubiłam lotniska,ich niesamowitą atmosferę,posmak przygody,która się z nimi nierozerwalnie kojarzyła,lubiłam patrzeć na startujące i lądujące maszyny,to taki mój magiczny,inny świat.Ale tak naprawdę "sentyment i miłość" poczułam do nich będąc w Cork-tam ze względu na niską zabudowę człowiek ma wrażenie,że niebo jest dużo większe i bliższe człowiekowi niż u nas:)Samoloty latają bardzo nisko i czasami wręcz ma się wrażenie,że są "w zasięgu ręki".Latało ich tam dość sporo,towarzyszyły mi w moich wędrówkach po mieście,zastanawiałam się nad ich trasami,ale zawsze "przybliżały" moje myśli do Polski i moich Bliskich.Tam zresztą poczułam jak bardzo człowiek może być od nich uzależniony kiedy znajduje się w miejscu,z którego w żaden inny sposób nie można się wydostać jak tylko samolotem.Odwołano jeden z moich lotów do Polski,w ostatniej chwili kiedy już po odprawie czekaliśmy na wejście na pokład-niesamowita złość i bezradność bo nic nie można było zrobić tylko czekać jak dla około 200 osób znajdą się nowe miejsca w najbliższych planowanych lotach.Mnie to oczekiwanie zajęło tydzień,trzeba było zmienić wcześniejsze plany,przesunąć zaplanowane spotkania,ale i tak latanie nie straciło swojego uroku i z przyjemnością czekałam na kolejny lot:).To niesamowite jak te olbrzymie,ciężkie maszyny odrywają się od ziemi i lecą swoimi korytarzami co dla zwykłego człowieka jest zupełnie niezrozumiałe,z olbrzymią prędkością,czasami wysoko w chmurach,a czasem niziutko nad jakimś nieznanym miejscem.To właśnie w czasie lądowania w Dublinie widziałam piękny,zapierający dech w piersiach zachód słońca,wysoko w chmurach,a kiedy samolot z nich wyleciał nad miastem panowała już noc,niesamowite....Niestety nie mam teraz ani możliwości ani też okazji do przemieszczania się samolotem,ale w miejscu gdzie mieszkam codziennie sporo ich przelatuje w drodze na lotnisko,niestety są dość wysoko choć czasami udaje mi się rozpoznać barwy-wizytówkę konkretnej linii:).Lubię na nie patrzeć i zastanawiać się skąd lecą....Tak wiem jestem sentymentalną marzycielką,ale nie przeszkadza mi to wcale,wolę te moje niepoprawne sentymenty niż chłodną obojętność i wyrachowanie,niektórych.
Ciekawa jestem czy ktoś z Was podziela moje zainteresowanie i "oczarowanie" tymi "ptakami"?
Miłego popołudnia Kochani,spędźcie je jeśli tylko możecie tak jak najbardziej lubicie,może ktoś będzie mógł zrealizować swoje pasje i marzenia...,gorąco Wam tego życzę.
U mnie przyznam sporo się ostatnio dzieje,na brak zajęć absolutnie nie narzekam,a przecież to jeszcze nie wszystko co zaplanowałam sobie wziąć na głowę:))).Może wkrótce dobę nam trochę przedłużą i wtedy łatwiej będzie zdążyć ze wszystkim?:)Tak więc i dzisiaj pracuję od rana,trochę gotowania mnie czekało,a poza tym sporo zaległości "komputerowych",dzięki temu godzinki płyną szybciej no i człowiek też niema tyle czasu na różne rozmyślania z czego się w sumie cieszę bo ostatnio wiele tego się we mnie "kłębi" i dobrze choć na chwilę się oderwać.
Dlatego w ramach niedzielnego relaksu postanowiłam opowiedzieć Wam troszkę o moich sentymentach i miłościach do wielkich,stalowych podniebnych "ptaków"-no dobrze myślicie bo właśnie o samoloty mi chodzi.Podobały mi się od dawna,lubiłam lotniska,ich niesamowitą atmosferę,posmak przygody,która się z nimi nierozerwalnie kojarzyła,lubiłam patrzeć na startujące i lądujące maszyny,to taki mój magiczny,inny świat.Ale tak naprawdę "sentyment i miłość" poczułam do nich będąc w Cork-tam ze względu na niską zabudowę człowiek ma wrażenie,że niebo jest dużo większe i bliższe człowiekowi niż u nas:)Samoloty latają bardzo nisko i czasami wręcz ma się wrażenie,że są "w zasięgu ręki".Latało ich tam dość sporo,towarzyszyły mi w moich wędrówkach po mieście,zastanawiałam się nad ich trasami,ale zawsze "przybliżały" moje myśli do Polski i moich Bliskich.Tam zresztą poczułam jak bardzo człowiek może być od nich uzależniony kiedy znajduje się w miejscu,z którego w żaden inny sposób nie można się wydostać jak tylko samolotem.Odwołano jeden z moich lotów do Polski,w ostatniej chwili kiedy już po odprawie czekaliśmy na wejście na pokład-niesamowita złość i bezradność bo nic nie można było zrobić tylko czekać jak dla około 200 osób znajdą się nowe miejsca w najbliższych planowanych lotach.Mnie to oczekiwanie zajęło tydzień,trzeba było zmienić wcześniejsze plany,przesunąć zaplanowane spotkania,ale i tak latanie nie straciło swojego uroku i z przyjemnością czekałam na kolejny lot:).To niesamowite jak te olbrzymie,ciężkie maszyny odrywają się od ziemi i lecą swoimi korytarzami co dla zwykłego człowieka jest zupełnie niezrozumiałe,z olbrzymią prędkością,czasami wysoko w chmurach,a czasem niziutko nad jakimś nieznanym miejscem.To właśnie w czasie lądowania w Dublinie widziałam piękny,zapierający dech w piersiach zachód słońca,wysoko w chmurach,a kiedy samolot z nich wyleciał nad miastem panowała już noc,niesamowite....Niestety nie mam teraz ani możliwości ani też okazji do przemieszczania się samolotem,ale w miejscu gdzie mieszkam codziennie sporo ich przelatuje w drodze na lotnisko,niestety są dość wysoko choć czasami udaje mi się rozpoznać barwy-wizytówkę konkretnej linii:).Lubię na nie patrzeć i zastanawiać się skąd lecą....Tak wiem jestem sentymentalną marzycielką,ale nie przeszkadza mi to wcale,wolę te moje niepoprawne sentymenty niż chłodną obojętność i wyrachowanie,niektórych.
Ciekawa jestem czy ktoś z Was podziela moje zainteresowanie i "oczarowanie" tymi "ptakami"?
Subskrybuj:
Posty (Atom)